Czy śledzi pan wyniki Lechii na bieżąco?
- Oczywiście, nie ukrywam, że Lechia jest u mnie głęboko w sercu i śledzę na bieżąco strony internetowe i wszystko co jest możliwe w prasie.
Bywa pan na meczach Lechii?
- Jeżeli mam wolną chwilę i możliwości to oczywiście jestem na Lechii. Byłem na kilku meczach w tym sezonie i obserwuję na bieżąco co się dzieje.
A na jakich meczach udało się panu być i który najbardziej się podobał?
- Byłem na meczu z Piastem Gliwice i ŁKS-em Łomża. Przyznam szczerze, że podobają mi się wszystkie mecze Lechii, bo czuje się emocjonalnie związany z klubem.
Czy spodziewał się pan tak udanej rundy jesiennej w wykonaniu Biało-Zielonych?
- Liczyłem na to. Lechia ma duży potencjał i stać ją na to, żeby osiągnąć dobry wynik. Choć przyznam szczerze, że nie spodziewałem się, że aż tak dobry.
Jaka według pana była przyczyna tak słabego początku sezonu?
- Ta drużyna potrzebowała czasu, żeby się zgrać. Chcę wyraźnie podkreślić, że trener Kubicki zrobił wiele dobrego, ale trzeba też pamiętać, że tą drużynę do sezonu przygotowywał Tomek Borkowski. I ostateczny sukces jest po części jego zasługą. Nie wiem czy wszyscy o tym pamiętają, ale dla mnie jako trenera jest to sprawa oczywista, że ten zespół nagle nie mógł zacząć tak dobrze grać skoro nie byłby dobrze przygotowany. Przygotowanie fizyczne przede wszystkim było zasługą Tomka.
Czy trener Borkowski został słusznie zwolniony, czy powinien dostać kredyt zaufania od zarządu?
- Nie chciałbym oceniać pracy Tomka czy zarządu. Jest to suwerenna decyzja ludzi, którzy są za to odpowiedzialni.
Uważa pan, że gdyby Borkowski pozostał na swoim stanowisku, to drużyna też doczekałaby się passy zwycięstw?
- Myślę, że tak. Wyniki potwierdzają, że ten zespół był naprawdę dobrze przygotowany. Praca Tomka przyniosła naprawdę dobry efekt i to teraz widać.
Czy te początkowe niepowodzenia Lechii nie były spowodowane zbyt defensywnym ustawieniem? Trener Borkowski preferował ustawienie 4-5-1, z kolei trener Kubicki preferuje ustawienie 4-4-2. Może w tym tkwi tak naprawdę tajemnica dobrej passy gdańszczan?
- Każdy z nas trenerów ma swoją koncepcje grania i proszę to pozostawić nam. Natomiast każdy ma jeden cel: żeby zespół odnosił zwycięstwa i ustawia go tak, jakich ma ludzi do dyspozycji.
Kogo wyróżniłby pan z zespołu Lechii?
- Według mnie na wyróżnienie zasługuje Piotrek Cetnarowicz. Prowadziłem go w kilku klubach i wiem, że jest to zawodnik znaczący dla drużyny. Może nie we wszystkich meczach grający efektownie, ale bardzo efektywnie.
A który zawodnik zasługuje na miano odkrycia rundy?
- Na pewno Hubert Wołąkiewicz. Bardzo dobrze się wkomponował w środku obrony razem z Jackiem Manuszewskim i to przyniosło spodziewane efekty. Może to taki zawodnik nie zawsze doceniany, ale bardzo przydatny drużynie.
Kto pana zdaniem zasługuje na miano największego rozczarowania?
- Dla mnie największym rozczarowaniem jest Maciek Kalkowski, bo nie grał. Uważam, że jest to bardzo dobry piłkarz. Znam go wiele lat i myślę, że może gdyby nie te kontuzje, których doznał, to mógłby być zagrożeniem dla przeciwników.
Czy potrzebne są jakieś wzmocnienia żeby Lechia awansowała do ekstraklasy?
- Zawsze są potrzebne wzmocnienia, ale jeżeli miałyby być, to minimalne. Mnie osobiście brakuje kreatywnego zawodnika w środku pola, który by poprowadził grę, który nadałby jej większego blasku.
Czy uważa pan, że pozbycie się tylu doświadczonych zawodników przed sezonem było dobrym posunięciem?
- Wyniki potwierdzają, że decyzja była słuszna.
Lechia awansowała do ćwierćfinału Pucharu Polski. To najwyższy szczebel tych rozgrywek, od kiedy Biało-Zieloni zdobyli Puchar. Jest szansa, żeby w przyszłym roku to powtórzyć?
- Oczywiście chcielibyśmy, żeby te sukcesy były większe. Natomiast uważam, że będzie trudno. W tej chwili są inne zasady niż w 1983 r. Wtedy nie było meczów rewanżowych, tylko grało się na boiskach słabszych przeciwników. Ale trzeba spróbować. Puchar Polski to najszybsza droga, żeby zagrać w europejskich pucharach. Sądzę, że żadna drużyna nie odpuści tej możliwości.
Jakie podobieństwa widzi pan w obecnym zespole, do tego, jaki prowadził pan w 1983 r.?
- Najważniejszą cechą wspólną jest chęć osiągnięcia sukcesu. Natomiast ta drużyna, którą miałem przyjemność prowadzić, to była drużyna praktycznie złożona z wychowanków Lechii. Dzisiaj sprawa wygląda inaczej. Mamy zawodników którzy przychodząc tutaj, chcą coś osiągnąć. Mówię o tym dlatego, ponieważ każda drużyna powinna się integrować z otoczeniem, a najlepiej właśnie to robić poprzez wychowanków.
Obecnie kończy się krótka przygoda w Lechii wychowanka Bałtyku, Aleksandra Pety. Czy jeśli nie nękałyby go kontuzje, to miałby szansę walki o pierwszy skład Lechii?
- Trudno mi jest to ocenić. Olek nie dostał szansy, ale znam jego potencjał i myślę, że gdyby nie kontuzje, to mógłby powalczyć. Ale wiadomo - między czwartą, a drugą ligą jest duża różnica i teraz to jest tylko gdybanie.
Kiedy Robert Sierpiński sprowadzał do Lechii Petę, kibice zastanawiali się, czemu nie sięgnął po bardziej bramkostrzelnego Kaszubę. Który z nich ma większy potencjał?
- Stawia mi pan trudne pytanie. Każdy z nich ma swój styl gry i sądzę, że Robert wiedział co robi. Obserwował Kubę i Olka w najważniejszych meczach i akurat na ten moment bardziej przydatny Lechii byłby Olek.
Czy ktoś z obecnej kadry Bałtyku ma taki potencjał, że mógłby wybić się na szerokie wody? Odważyłby się pan zaproponować kogoś z nich skautowi Lechii?
- Myślę, że Robert ma dobre rozeznanie, natomiast dwóch zawodników jest wyraźnie lepszych od pozostałych. Mam tu na myśli Adama Litwinko, który już został powołany do młodzieżowej kadry Polski i Darka Kudybę, który strzelił już 13 bramek w tej rundzie i jest to zawodnik, któremu już według mojej oceny można dać szansę debiutu w ekstraklasie. Są to zawodnicy, którzy powinni w niedalekiej przyszłości zrobić karierę.
Czy polityka w Bałtyku polega na promowaniu graczy i sprzedawaniu ich dalej, czy raczej chcecie ich przytrzymać i na nich budować skład na trzecią ligę?
- Jest takie założenie, że zawodnik po to trenuje żeby grać dobrze w piłkę, dobrze zarabiać i grać w wyższej lidze. Myślę, że w tej chwili Bałtyk jest na takim etapie, że jest to stabilny klub. Ja przychodząc tutaj wcześniej, słyszałem różne rzeczy i byłem troszkę przerażony. Ale po półtora roku pracy ten klub jest naprawdę dobrze ułożony. Dzięki prezesom, a przede wszystkim dzięki dyrektorowi którym jest u nas Pan Stanisław Rajewicz. Ten klub jest stabilny, jest wypłacalny, a najlepszy dowód jest taki, że zawodnicy nawet innych klubów szukają u nas swojej szansy. Nie ukrywam, że mam w swoim notesie wiele nazwisk zawodników którzy chcieliby przyjść do klubu, a to tylko świadczy o tym, że widzą tutaj możliwość podniesienia swoich umiejętności i wybicia w polskiej piłce.
W minionej rundzie Bałtyk wysoko ograł rezerwy Lechii. To Biało-Zieloni byli tacy słabi, czy Bałtyk taki mocny?
- Postawa Lechii II jest dla mnie miłym zaskoczeniem. Nie spodziewałem się, że tak młody zespół będzie osiągał takie wyniki. W pewnym momencie był liderem rozgrywek, później grał naprawdę bardzo dobrze. Co do samego meczu, to wygraliśmy, ponieważ mieliśmy bardziej doświadczonych zawodników. Wprawdzie przegrywaliśmy 1:0, ale później udało nam się osiągnąć korzystny wynik.
Przed meczem z Lechią II miał pan na pewno jakieś rozeznanie w temacie swojego rywala. Czy szczególnie przestrzegał pan swoich zawodników przed którymś z piłkarzy Biało-Zielonych?
- Wiedziałem, że będzie grał Hirsz. Dla mnie jest to bardzo utalentowany chłopak. Widziałem wcześniej jego grę i to głównie przed nim przestrzegłem moich podopiecznych.
A jak oceniłby pan to nowe boisko ze sztuczną murawą?
- Szczerze? Zdecydowanie za małe. Wie pan, na takim boisku to można pograć dziewięciu na dziewięciu, ale nie w więcej osób. Fajnie, że jest takie boisko, za moich czasów trenowaliśmy na "saharze", ale jeżeli już miało powstać to powinno być większe.
Czy utrzymuje pan kontakt z ludźmi pracującymi obecnie w Lechii? Czy ktoś z nich kontaktuje się z panem, prosi o jakąś radę, czy pomoc?
- Działacze Lechii pamiętają o mnie, przysyłają karnety na każdą rundę. Na bieżąco mam jakiś kontakt, teraz chociażby przez Olka Petę. Z Robertem Sierpińskim też mam dobry układ, często się kontaktujemy.