Linię pomocy Biało-Zielonych z rundy jesiennej sezonu 2007/08 można porównać do drugiej linii polskiej reprezentacji prowadzonej przez Leo Beenhakkera. Lechiści, podobnie jak Biało-Czerwoni, preferowali ustawienie z dwoma defensywnymi pomocnikami na środku i ofensywnie grającymi skrzydłowymi.
Środek pola został zdominowany praktycznie przez trójkę zawodników typowo defensywnych: Piotra Kasperkiewicza, Arkadiusza Miklosika i w mniejszym stopniu Roberta Speichlera. Reszta konkurentów była wyraźnie słabsza i odegrała role epizodyczne. Zawodnicy bardziej kreatywni, nastawieni bardziej ofensywnie, znacznie odbiegali od wspomnianej trójki. Swoich szans nie potrafili wykorzystać Marcinowie: Pietrowski i Szałęga.
Najlepszym strzelcem gdańszczan, tak jak u Beenhakkera, był skrzydłowy. Maciej Rogalski dziewięciokrotnie trafiając do bramki rywala walnie przyczynił się do trzeciego miejsca Biało-Zielonych za półmetkiem rozgrywek zaplecza ekstraklasy. Po przeciwnej stronie szaleli: Artur Andruszczak i Piotr Wiśniewski, którzy mogą się pochwalić kolejno czteroma i pięcioma zdobytymi bramkami. Łącznie gdańscy skrzydłowi ustrzelili aż 18 goli.
Niestety jesienią nie obyło się bez rozczarowań. Nie nastąpił spodziewany wybuch talentu Marcina Pietrowskiego. Swojej przydatności nie udowodnił również bez przerwy trapiony kontuzjami Marcin Szałęga. Jednak największym rozczarowaniem rudny uznaliśmy Karola Piątka. Piłkarz, którego powrót był oczekiwany z niecierpliwością i sporymi nadziejami, nie przebił się nawet do pierwszej "jedenastki". Z pewnością duży wpływa na słabą formę miała długa pauza spowodowana kontuzją.
Artur ANDRUSZCZAK (30 lat, 1-10: 7,0)
Doświadczony pomocnik rozegrał 15 meczów i strzelił 4 bramki. Już od pierwszych występów wkupił się w łaski kibiców, zdobywając niecodziennego gola w meczu z Piastem, kiedy to popisał się rajdem przez pół boiska. Zawodnik bardzo pracowity i nieoszczędzający się, mimo 30 lat na karku. Słabszą motorykę nadrabiał sprytem i doświadczeniem, które emanowało z jego każdego zagrania. Wprowadzał wiele spokoju w poczynania Biało-Zielonych. Próbowany na lewej stronie nie prezentował się najlepiej, jednak gdy znajdował się na prawej flance świetnie współpracował z Pawłem Pęczakiem, którego zna z występów w katowickim GKS-ie. Jak tylko był zdrowy wybiegał w podstawowym składzie. Po tak ogranym zawodniku, mimo wszystko można było się spodziewać troszkę więcej, choć z pewnością nie zawiódł. W kolejnej rundzie czeka go zażarta walka z Piotrem Wiśniewskim.
Maciej KALKOWSKI (33 lata, 1-10: -)
Bardzo pechowa runda dla wychowanka Biało-Zielonych. Popularny "Kalka" na boisku spędził tylko 29 minut. Słynący z zaciętości i waleczności piłkarz jesienią praktycznie nie zaistniał. Jego marzeniem jest awans z Lechią do ekstraklasy, jednak jego spełnienie będzie bardzo trudne. W tym wieku powrót do optymalnej formy po dłuższej przerwie nie jest rzeczą łatwą. Walka o skład będzie tym trudniejsza, że konkurenci zawiesili wysoko poprzeczkę. Trener Dariusz Kubicki zapowiedział pożegnanie kilku piłkarzy. Niewykluczone, że wśród nich znajdzie się kapitan Lechii z poprzedniego sezonu. Wielka szkoda, że kontuzje prześladują tak ambitnego piłkarza, a przede wszystkim jednego z już nielicznych wychowanków Lechii w pierwszym zespole Biało-Zielonych. W najbliższych dniach powinna się rozstrzygnąć przyszłość Kalkowskiego.
Piotr KASPERKIEWICZ (19 lat, 1-10: 7,0)
Najmłodszy zawodnik w pierwszym składzie gdańszczan. Przyszłość Lechii. Jest w wieku juniorskim i już odgrywa ważną role w zespole. Rozegrał najwięcej spotkań z pomocników, opuścił tylko jeden mecz. Po dość niemrawym początku rozkręcał się z kolejki na kolejkę, by w końcu stać się czołową postacią Lechii. Ze względu na warunki fizyczne nie imponował szybkością i zwinnością, jednak z roli defensywnego pomocnika wywiązał się bardzo dobrze. Wygrywał wiele pojedynków główkowych, zaliczył sporo przechwytów i wybić. Grał dość mądrze, starał się żeby każde jego zagranie było sensowne, jednak nie zawsze mu to wychodziło. Jak na pomocnika za mało asyst. Zdobył ważna bramkę w meczu ze Zniczem Pruszków. Jeśli utrzyma tendencję rosnącą w kolejnej rundzie, może się stać filarem Lechii. Kto wie czy nie okaże się gdańskim Kubą Błaszczykowskim?
Arkadiusz MIKLOSIK (32 lata, 1-10: 7,0)
Od momentu pojawienia się w Gdańsku równy i solidny, ale bez fajerwerków. Wystrzegł się poważniejszych błędów. Jeden z najbardziej niewidocznych zawodników Lechii, głównie z racji pozycji defensywnego pomocnika. W jego grze widać dużo spokoju i opanowania. Jak na tak ogranego i doświadczonego zawodnika powinien częściej brać ciężar gry na własne barki. Walnie przyczynił się do zwycięstwa w Pruszkowie, popisując się dwoma asystami. Przez całą rundę nie zdobył żadnej bramki. Zabrakło mu walorów ofensywnych i trochę dokładności przy stałych fragmentach gry. Lepsze wrażenie sprawiał jako gracz Kujawiaka/Zawiszy, gdzie był mistrzem asyst. Zawodnik bez błysku, polotu, jednak zawsze można było na niego liczyć. Miklosik ogólnie sprawiał dobre wrażenie, jednak wymagać od niego można więcej.
Karol PIĄTEK (25 lat, 1-10: 5,5)
ROZCZAROWANIE RUNDY
Zawodnik, którego powrót po kontuzji był oczekiwany ze sporymi nadziejami, zwyczajnie zawiódł. Spodziewano się, że w pierwszym składzie zastąpi Macieja Rogalskiego, jednak nawet mu nie zagroził. Brakowało mu dawnego błysku i polotu. Nie był też tak waleczny jak wcześniej. Zaliczył sporo strat i niedokładnych zagrań. Rozegrał tylko osiem spotkań, w tym jedno od pierwszej minuty. Nie zapisał na swoim koncie żadnego gola, ani asysty. Jego nie najlepsza forma to efekt kontuzji. Optymizmem może napełniać ostatni mecz z Wisłą Płock, kiedy Piątek rozegrał niezłą partię, jako zmiennik Miklosika w środku pomocy. Zawodnik o sporych możliwościach. Jeśli dobrze przepracuje okres przygotowawczy i zapomni o kontuzjach, powinien stać się dużym wzmocnieniem zespołu. Każdy wie jak gra, kiedy jest w optymalnej formie.
Marcin PIETROWSKI (19 lat, 1-10: -)
Jedno z większych rozczarowań jesieni. Po poprzednim sezonie spodziewano się dużo lepszej postawy. Miał zagrozić podstawowym pomocnikom, tymczasem był bardzo daleko od pierwszego składu. Wydawało się, że ten sezon może należeć do niego, tym bardziej, że już za sobą ma stresy związane z egzaminem dojrzałości. Im jest starszy tym gra mniej. Krok do przodu z wiosny zrównoważył dwoma krokami w tył. W sumie jesienią rozegrał tylko 107 minut, nie może się pochwalić żadną bramka, ani asystą. Jest rówieśnikiem Piotra Kasperkiewicza, jednak obydwu tych zawodników dzieli przepaść, jeśli chodzi o aktualnie prezentowany poziom. Dla popularnego "Jedi'a" może to być ostatni dzwonek na potwierdzenie opinii o jego nieprzeciętnym talencie. Inaczej czeka go wypożyczenie i zapomnienie, a byłoby szkoda, bo to jeden z nielicznych już wychowanków Lechii.
Maciej ROGALSKI (27 lat, 1-10: 6,5)
Nominalny lewoskrzydłowy z dorobkiem dziewięciu bramek został najlepszym strzelcem zespołu Biało-Zielonych. Po nieudanej poprzedniej rundzie w końcu przekonał do siebie kibiców i trenerów. Pewniak w składzie trenera Dariusza Kubickiego. Pomógł mu brak większej konkurencji z powodu kontuzji Piątka i Kalkowskiego. Z drugiej strony za dużo strat i niedokładnych podań jak na podstawowego zawodnika. Można mu też zarzucić zbyt rzadkie wspomaganie bocznych obrońców i małą aktywność. "Rogal" nie imponował walecznością, jednak wiedział jak się ustawić, żeby dostać piłkę i wpakować ją do siatki rywala. Zawodnik mało efektowny, nie zbyt widoczny jak na skrzydłowego, ale niesamowicie efektywny. Kolejna runda może być trudniejsza dla najlepszego strzelca jesieni, gdyż z pewnością wzrosną oczekiwania, jak i konkurencja.
Robert SPEICHLER (27 lat, 1-10: 6,5)
Grał dość nierówno. Lepsze spotkania przeplatał ze słabszymi. Po bezbarwnym występie w pierwszym meczu derbowym już nie pojawił się w wyjściowej "jedenastce". Łącznie rozegrał jedenaście meczów, z czego siedem od pierwszych minut. Strzelił jedną bramkę. Asystował przy decydującym trafieniu Fechnera w spotkaniu z Łomżą. Speichler świetnie gra lewą nogą. Swoimi strzałami i dośrodkowaniami siał wiele popłochu w szeregach rywali. Najlepszy egzekutor stałych fragmentów gry w Lechii. Dysponuje również dobrym, dokładnym podaniem, co udowodnił przy drugiej bramce Rogalskiego w meczu ze Śląskiem. Jest zawodnikiem bardziej kreatywnym i mogącym więcej zaoferować w ofensywie niż dwójka jego największych konkurentów - Miklosik i Kasperkiewicz. Ocenę zaniżają pewne braki pod względem motorycznym, przytrafiające się kiksy i niewykorzystany rzut karny w Turku.
Marcin SZAŁĘGA (25 lat, 1-10: 5,0)
Kolejne rozczarowanie. Zawodnik niesamowicie kontuzjogenny. Rozegrał tylko cztery spotkania, raz w pierwszej jedenastce - w meczu pucharowym z Górnikiem, kiedy został zmieniony w drugiej połowie. Nie potrafił przekonać do siebie kolejnego trenera. Jesienią potwierdził, że był jedną z większych pomyłek transferowych Lechii ostatnich lat. Jego bramka w meczu z Motorem Lublin mogła być przełomowa, lecz "Szalony" nie wykorzystał szansy. Był na to zwyczajnie za słaby. Miał problemy nawet z załapaniem się do meczowej osiemnastki, często można było spotkań go na trybunach. Zawiódł na całej linii, ciężko znaleźć jakiś pozytyw w jego grze. Jego kiepskiej formy nie mogą usprawiedliwiać ciągłe kontuzje. Bardzo kosztowna i to w sensie dosłownym pomyłka gdańskich działaczy. Jeden z głównych kandydatów do "odstrzału" w przerwie zimowej.
Piotr WIŚNIEWSKI (25 lata, 1-10: 6,5)
Jesień w wykonaniu "Wiśni" z pewnością byłą lepsza niż wiosna, jednak to wciąż nie jest forma sprzed roku, kiedy został wybrany przez naszą redakcję najlepszym piłkarzem Biało-Zielonych. Grał bardzo nierówno. Lepsze zagrania przeplatał ze słabszymi. Dopiero pod koniec rundy złapał swój rytm i wywalczył miejsce w pierwszej "jedenastce". Wystawiany zarówno w linii ataku, jak i pomocy. W siedemnastu rozegranych spotkaniach zdobył pięć bramek. Popisał się dwoma asystami na boisku w Stalowej Woli. Momentami zbyt długo przytrzymywał piłkę, grał przesadnie egoistycznie. Zawodnik bardzo aktywny, nieoszczędzający się. Powinien popracować nad skutecznością i grą zespołową. Przychodząc do Lechii był uważany za wielki talent. Kolejna runda będzie dla niego chyba ostatnią szansą, aby udowodnić że ma potencjał na grę w pierwszej lidze.