Gdańsk: sobota, 20 kwietnia 2024

Tygodnik lechia.gda.pl nr 133 (45/2007)

4 grudnia 2007

Treść artykułu
 |   |   |   |   | 

ROBERT HIRSZ - CZY JEGO TALENT KIEDYŚ EKSPLODUJE?

Sodówka grozi każdemu

"To talent na miarę I ligi lub nawet większy" - mówi menedżer Roberta Hirsza, Bartosz Olędzki. "Robertowi nie brakuje niczego by grać w II lidze" - dodaje Dariusz Kubicki, trener Lechii. "Nie gram, bo trener mnie chwali, a potem i tak stawia na swoich" - twierdzi z kolei sam zainteresowany. Czy talent jednego z ostatnich wychowanków będących w seniorskiej kadrze Biało-Zielonych kiedyś eksploduje?

KAROL SZELOŻYŃSKI

Robert Hirsz - 18-latek, który przez wielu jest uważany za wielki piłkarski talent. Za takiego ma go jego menedżer, trenerzy, z którymi pracował - zarówno w juniorach, jak i w piłce seniorskiej, czy jego rodzice. Tymczasem "Taczer" gra w II lidze już trzeci sezon, a jak na razie jego licznik minut spędzonych na boisku przez cztery pełne rundy zamknął się w liczbie 222 minut. Dla porównania, to prawie 10 razy mniej niż tylko ostatniej jesieni zagrał Hubert Wołąkiewicz.

Osiągnięcia jak na napastnika także niewielkie: zero goli, jedna asysta i to nie w lidze, a w Pucharze Polski. Czy Robert Hirsz rzeczywiście ma talent, czy jest tylko odpowiednio wypromowaną przez menedżera gwiazdką, którą stać na dobrą grę wyłącznie na poziomie młodzieżowym? A jeśli jest to utalentowany piłkarz to czy, a jeśli tak, to kiedy, jego talent eksploduje? Odpowiedzieć na te pytania próbujemy razem z samym Robertem Hirszem, z jego menedżerem Bartoszem Olędzkim oraz z trenerem Lechii, Dariuszem Kubickim.

Talent jakich mało czy wyrobnik jak wielu?

Czy Robert Hirsz to piłkarski talent? Z takim pytaniem zwróciliśmy się do Bartosza Olędzkiego, menedżera napastnika Lechii. Ten po kilku sekundach zastanowienia odparł: - Tak. Uważam, że ma bardzo duży talent. Pytanie tylko, czy jest sobie w stanie z tym talentem poradzić. Olędzki twierdzi, że Hirsz ma predyspozycje by zostać wyróżniającym się I-ligowym zawodnikiem. - A nawet może zajdzie i wyżej. W zasadzie to jestem o tym przekonany - dodał.

Dlaczego w takim razie talent Roberta nie przekłada się na minuty spędzone na II-ligowych boiskach? Trener Dariusz Kubicki tłumaczy, że to przez panującą w zespole Lechii panuje bardzo dużą konkurencję. Mówi też, że w Gdańsku grają dobrzy piłkarze, a Robert jest zawodnikiem, który dopiero rozpoczyna swoją karierę. "Kuba" wymienił także jeszcze jeden powód: - Zaraz po moim przyjściu do Lechii, on "zniknął" mi na 10 czy 14 dni, inni zawodnicy eksplodowali i stąd Robert swojej szansy na zaistnienie tak naprawdę nie miał kiedy dostać. Zaraz jednak dodał: - Mam nadzieję, że do niej dojdzie, bo Hirsz jest naprawdę bardzo utalentowany.

Sam zainteresowany z kolei mówi, że jest średnio zadowolony ze swojej dotychczasowej przygody związanej z jego obecnością w kadrze pierwszego zespołu Biało-Zielonych. - Niby jestem w zespole seniorów, tutaj trenuję, ale - jak widać - nie gram. Na razie tylko z tego nie jestem zadowolony - powiedział nam Hirsz. - Kiedyś było fajnie, byłem młody... A teraz to już jest dorosła piłka i jest inaczej. Trener w poważnych meczach woli postawić na starszego i doświadczonego zawodnika niż na młodego, bo nie wiadomo, co ten ostatni zrobi. W dodatku Dariusz Kubicki to nowy szkoleniowiec i przez to też za bardzo nie wie. Wydaje mi się, że dlatego wchodzę w końcówkach i za bardzo nie mam jak się pokazać. Myślę, że gdybym chociaż jeden mecz zagrał cały, to coś może by z tego wyszło - zastanawia się Robert Hirsz.

Za trenera Kubickiego, "Taczer" jedyny dłuższy występ - 51 minut, z czego 30 to dogrywka - zaliczył w meczu Pucharu Polski z Górnikiem Zabrze. - Zaliczyłem wtedy asystę, ale również wszedłem w drugiej połowie. Zdecydowanie najlepiej gra się od początku. Wtedy wchodzi się w mecz razem z całą drużyną. A jak się zawsze wchodzi w drugiej połowie, to tak średnio.

Bo trener stawia na swoich

Robert zapytany o to, czy sam wyznacza sobie na przykład konkretną rundę, w której postawi sobie za cel zaistnienie w II lidze odpowiada, ze na razie czeka jak rozwinie się sytuacja. Poruszył także inny problem: - Trener nieraz chwali mnie na treningach, powie "o, tu i tu fajnie, tu fajnie wyglądasz", a potem, jak przyjdzie co do czego, czyli kiedy trzeba ustalić skład na jakiś ważny mecz, to zawsze postawi na swoich. Ja oczywiście także przed każdą rundą mam nadzieję, że może teraz, że może wreszcie sobie pogram. Jeśli dostanę szansę i ją wykorzystam, to na pewno będę grał dłużej. Ale jak mam wejść na 5-10 minut, to jak mam to wykorzystać? Słabo.

- Frustruje mnie, że trener mówi, że dobrze prezentuję się na treningach, a potem i tak stawia na swoich. To jest najgorsze - kontynuuje. - Jakby było spokojnie, że ja sam czułbym się dobrze podczas treningów, a trener by to widział i nic nie mówił, to OK. Ale, że mówi, że "tu i tu fajnie" i tak dalej, a później w meczu znowu jest to samo - czyli albo nie gram, albo wchodzę na chwilę, to jest to trochę denerwujące. Jestem jeszcze młody, ale wydaje mi się, że powinienem dostawać więcej szans.

Powód niemalże braku gry Roberta w II lidze próbuje wyjaśnić także jego menedżer: - Pełnej odpowiedzi może udzielić tylko trener Kubicki, bo to on, a nie ja podejmuje decyzje. Nie wiem czy Hirsz jest słabszy niż jego konkurenci. Ja po prostu uważam, że on ma potencjał, talent i warunki fizyczne, które mu nie przeszkadzają, a wręcz pomagają w grze. A tego, czy swój talent pokazuje na treningu i czy dokłada do tego zaangażowanie, już nie wiem. Ja uważam, że byłby w stanie już dziś grać regularnie w II lidze. Trener - jak widać - decyduje inaczej, a zakładam, że wszystko co robi, robi w jak najlepszej wierze, a więc musi mieć do Roberta jakieś zastrzeżenia. Olędzki zgadza się także, że sam talent to nie wszystko: - Oczywiście. Trzeba go jeszcze popierać dobrą formą. Nie wiem, czy Robert to robi, ale widziałem go kilkanaście razy w grze, z czego kilka ostatniej jesieni m. in. na kadrze, w lidze czy w juniorach. Wiem, co jest w stanie zrobić i na co go stać - zapewnia Olędzki.

Wszyscy chyba pamiętamy, że kiedy Biało-Zielonych obejmował Tomasz Borkowski, mówił, że chce, aby w zespole grało wielu młodych wychowanków klubu. - Ja też bym chciał, aby Lechię prowadzili trenerzy z Wybrzeża, ale niekoniecznie zawsze można tak zrobić - ripostuje obecny szkoleniowiec gdańszczan, Dariusz Kubicki. W rzeczywistości jednak grało ich wtedy niewielu, a jako główną przyczynę takiego stanu rzeczy "Borek" uznał znacznie gorsze wyszkolenie taktyczne młodych piłkarzy. Z tą opinią tylko pośrednio zgadza się Kubicki: - Myślę, że jednak główny problem tkwi w braku ogrania, które zdobywa wraz z ilością rozegranych spotkań. Trudno porównywać doświadczenie Artura Andruszczaka, który ma na koncie około 250 spotkań w I lidze, do doświadczenia Roberta, który ma kilka spotkań w reprezentacjach młodzieżowych, kilka w rezerwach i epizody w II lidze. Z kolei przez granie spotkań zdobywa się także umiejętności taktyczne.

Najsłabszy z napastników?

A może po prostu Hirsz na chwilę obecną wypada najgorzej na tle swoich konkurentów: Cetnarowicza, Rybskiego czy Buzały? - Piłkarsko na pewno nie czuję się od nich gorszy, ale doświadczenie może i mam mniejsze. Wydaje mi się, że to jest przyczyna tego, dlaczego nie gram - mówi Hirsz. Jego zdanie potwierdza także "Kuba": - Na pewno Robertowi brakuje doświadczenia i ogrania na II-ligowym pułapie. To tutaj powyżsi konkurenci zdecydowanie go przewyższają. Jeśli chodzi o umiejętności, to myślę, że u całej czwórki są bardzo podobne. Dariusz Kubicki dodał także, że jego zdaniem Robertowi nie brakuje niczego, by już dziś grać regularnie w II lidze.

Pytamy zatem trenera, czy w związku z tym, że Robert ma umiejętności na II ligę, ale w Lechii ma niewielkie możliwości grania, jest rozważana możliwość, by gdzieś go wypożyczyć, aby tam mógł się ograć? - Powiem szczerze, że nie chciałbym tracić tego chłopca z pola widzenia - powiedział. Kubicki tłumaczy, że wypożyczenie niesie za sobą szereg niewiadomych: - Nie wiem choćby jak tam pracują z młodymi piłkarzami, jak będą pracowali z Robertem. Powiedział także, że zimą chce więcej czasu poświęcić na indywidualne treningi z zawodnikami oraz z całymi konkretnymi formacjami. - Jesienią było o to ciężko ze względu na dużą ilość meczów, ale od nowego roku będziemy chcieli wdrożyć troszeczkę większą indywidualizację, aby zawodnicy robili większy postęp - wyjaśnił.

To czy indywidualizacja treningów pomoże Robertowi w częstszej grze, według "Kuby" zależy tylko od samego zawodnika. - Może zabrzmi to dziwnie, ale u mnie to zawodnicy ustalają skład, a nie ja. Robią to poprzez swoją dyspozycję i realizację tego, czego od nich wymagam - wyjawił. Powiedział także, że nie może powiedzieć, które miejsce w hierarchii napastników zajmował jesienią "Taczer", bo... takiego rankingu nie było. O wszystkim decydowała wspomniana wcześniej dyspozycja. - Były momenty, że taki Buzała był szóstym czy siódmym napastnikiem, a były takie, że był pierwszym. Klasa piłkarzy w Lechii jest bardzo zbliżona - przyznał Kubicki.

Jak sam Hirsz reaguje na to, że gra w II lidze tak niewiele? Można powiedzieć, że się do tej sytuacji przyzwyczaił? W końcu młodemu zawodnikowi powinno najbardziej zależeć na regularnych występach. Dariusz Kubicki: - Generalnie ogłaszanie składu to jeden z najsmutniejszych dla mnie momentów, bo wszyscy chłopcy pracują fantastycznie i do żadnego nie mam zastrzeżeń. Zresztą inaczej nie wyobrażam sobie współpracy. Każdy zawodnik chce sprzedać to, co wypracował w okresie mikrocyklu, podczas meczu ligowego, ale taka jest specyfika zawodu piłkarza, że nie wszyscy mają taką szansę. Widzę po ich minach i zachowaniu, że wszyscy, którzy nie zagrają w "11" są zawiedzeni, ale nikt nie daje mi tego w jakiś negatywny sposób odczuć.

Szum medialny i "sodówka"

Skąd przeciętny kibic Lechii dowiedział się o istnieniu takiego zawodnika jak Robert Hirsz? Podejrzewam, że nie z oglądania go w spotkaniach lig juniorskich, a poprzez prasę i informacje w mediach. Zapewne największą popularność przysporzyły "Taczerowi" doniesienia o jego wyjeździe na testy najpierw do Glasgow Rangers, a potem do Lazio Rzym. Dużo mówiło się także o zainteresowaniu jego osobą ze strony Legii Warszawa. Może właśnie ten szum medialny zahamował nieco rozwój wychowanka Lechii? - Myślę, że nie, bo to było już dawno - twierdzi Hirsz. - Zresztą to głównie mój menedżer rozmawiał z dziennikarzami i innymi ludźmi w moim imieniu. Ja sam nigdy wiele się nie wypowiadałem, bo już za dużo działoby się koło mnie. Na przykład do testów w innych klubach podchodziłem tak, że gdzieś byłem, zwiedziłem, pokazałem się i tyle. Na pewno w żaden sposób nie zahamowało to mojego rozwoju.

- Owszem, sam często wypowiadałem się pozytywnie w prasie o Robercie, organizowałem wyjazdy na testy do Glasgow, do Rzymu. Jednak to wszystko nie przełożyło się to na eksplozję jego talentu, czym jestem niepocieszony, bo chciałbym by Robert grał jak najlepiej i jak najwyżej - powiedział nam Bartosz Olędzki. - Często jest tak, że to menedżerowie robią szum medialny wokół zawodnika. Tymczasem ja proponowałem Robertowi wyjazd w określonym celu - zobaczenia jak to wszystko wygląda, porównania swoich umiejętnościami i przekonania się, czego mu brakuje w stosunku do rówieśników zza granicy, którzy grają na wyższym poziomie. Bo nie oszukujmy się - liga juniorska w okręgu pomorskim to praktycznie tylko Lechia i czasami Arka. Ciężko określić poziom zawodnika na tle przeciętnych drużyn. Sam twierdzi, że żadnego szumu medialnego w związku z wyjazdami Roberta za granicę nie robił. - Po prostu media same zaczynają się interesować, gdy młody chłopak wyjeżdża tu czy tam. Choćby ostatnio było głośno o dwóch piłkarzach z Lechii i Arki, którzy także mogą wyjechać za granicę.

- Uważam, że taki szum może wręcz zawodnikowi pomóc, bo wtedy klub zaczyna się bardziej interesować swoim zawodnikiem. Generalnie wychowankowie mają w swoich klubach najciężej, bo te traktują ich gorzej, m. in. finansowo, niż zawodników sprowadzanych "z zewnątrz". W przypadku Roberta ten szum na pewno nie zaszkodził, a pomógł choćby w negocjacjach jego seniorskiej umowy z Lechią.

Czy Robertowi grozi "sodówka"? - Z tego co z nim rozmawiałem, to wydaje mi się, że nie myśli o sobie, że już jest w zespole najlepszy, że jest mistrzem Świata, że tu niczego się już nie nauczy i powinien odejść. Ale "sodówka" grozi każdemu, wokół kogo kręci się dużo pochlebców, którzy nie mówią prawdy, a jedynie rzeczy wymyślone. Osobiście po meczach, w których go oglądam mówię mu to, co uważam za słuszne, a nie to, co on chce usłyszeć - twierdzi Olędzki.

Z ciekawości chcieliśmy sprawdzić jak skuteczne były informacje prasowe o Hirszu i zainteresowaniu jego osobą wielkich klubów. - Oczywiście, że znałem Roberta zanim przyszedłem do Lechii. Przecież to jest chłopak znany w całej Polsce - nie ukrywa Dariusz Kubicki. - Znałem jego nazwisko, a nawet widziałem kilka spotkań w jego wykonaniu - czy to w kadrze, czy w bodajże ćwierćfinale młodzieżowych Mistrzostw Polski w meczu Polonii Warszawa z Lechią, który zakończył się hokejowym wynikiem i pogromem gdańszczan. To był dziwny mecz, bo uważa się, że młodzież Lechii jest doskonała, a ta Polonii jedynie średnia, a tutaj skończyło się bodaj na 8-1. Z tego meczu także pamiętam Roberta, bo tylko jednego z tych chłopców znałem.

Kiedy nastąpi eksplozja?

Czego więc brakuje Robertowi, aby jego talent mógł wreszcie eksplodować? W końcu to nie może być przypadek, że najpierw Marcin Kaczmarek, potem Tomasz Borkowski, a teraz Dariusz Kubicki trzymają go cały czas w okolicach pierwszego składu, a jednak u żadnego z nich póki co nie zaistniał. Sam Robert twierdzi, że brakuje mu wieku. - Może nie do końca tak, że gdybym był starszy, to bym grał, ale wraz z wiekiem przychodzi doświadczenie. Dodał także, że na pewno brakuje mu ogrania, ale również większego zaufania. - Na razie tego ostatniego nie mam. Starsi piłkarze natomiast tak, i to widać.

Na razie pozostaje liczyć, że szansą dla Hirsza, ale także innych młodych wychowanków Lechii jest wspomniana wyżej indywidualizacja treningów. Żeby nie było tak, jak było do tej pory - że rola młodzieży w zespole była marginalna. Głos ponownie ma trener Kubicki: - Zgadza się, ale trzeba też wziąć pod uwagę, że zawodnicy, na których stawiałem, eksplodowali. I Wiśniewski, i Cetnarowicz, i Rybski, i Rogalski, i Kasperkiewicz, i Fechner, i Pęczak, i Wołąkiewicz... No wszyscy, mógłbym wymienić praktycznie całą jedenastkę, grali naprawdę bardzo dobrze. Ale jest to zasługą nie tylko tych, którzy grają, ale także tych, którzy trenują i którzy swoją postawą na zajęciach mocno naciskają i zmuszają do jak najlepszej postawy zawodników z pierwszego składu.

Na eksplozję talentu "Taczera" czeka także z nadzieją jego menedżer. - Cały czas na to czekam. Mam nadzieję, że Robert wypali. Na razie tak się nie dzieje, a przynajmniej nie na taką skalę, jaką uważam, że go stać.

Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
kontakt | 0.042