Gdańsk: piątek, 29 września 2023

Tygodnik lechia.gda.pl nr 137 (2/2008)

15 stycznia 2008

Treść artykułu
 |   |   |   |   | 

POWRÓT SPIKERA

Wieje wiosna ze wschodu

Jednym z nowych zawodników Lechii Gdańsk został właśnie Bartosz Jurkowski. Przy okazji podpisania umowy kontraktowej łączącej go z naszym klubem niemal wszystkie media podkreślały, jak słabo wypadali w Gdańsku piłkarze związani wcześniej z Białymstokiem. Czy było rzeczywiście tak źle? Oto wykaz zawodników, którzy w przeszłości zdecydowali się porzucić Białystok dla gry w biało-zielonych barwach.

MARCIN GAŁEK

Historia gdańskiej Lechii to już bez mała 63 lata. 13 lat starsza jest Jagiellonia, klub stanowiący o sile futbolu na Podlasiu. Jak na tak długą historię obu klubów, lista transferów na linii Białystok - Gdańsk jest nadzwyczaj uboga i liczy, włączając w to wspomnianego już Jurkowskiego, zaledwie sześć nazwisk. Na taki stan rzeczy wpływ ma fakt, iż o ile Lechia prawie bez przerwy grała na szczeblu centralnym, to nazwa Jagiellonia stała się znana szerszemu gronu kibiców dopiero w połowie lat 70. ubiegłego stulecia. Epizodyczne występy innych białostockich klubów: Hetmana i Włókniarza w II lidze są tu bez znaczenia.

Transfery podzielić można na dwa okresy: przed 2001 rokiem, kiedy to nastąpiła "zapaść" naszego klubu i historia najnowsza - czasy OSP Lechia, kiedy Biało-Zieloni odradzali się powracając z futbolowych zaświatów.

OKRES I: lata 1945 - 2001

W trakcie 56 lat do Lechii przyszło zaledwie dwóch graczy wcześniej kopiących piłkę w Białymstoku! Prekursorem tego kierunku transferowego był Jarosław Nowicki, który zasilił kadrę I-ligowej wówczas Lechii latem 1985 roku. Napastnik był tak zdeterminowany, aby grać w zespole prowadzonym przez znanego już sobie wcześniej Wojciecha Łazarka, iż stracił, jako piłkarz, rundę wiosenną 1985 roku, kiedy to działacze "Jagi" ukarali go dyskwalifikacją z powodu chęci przejścia przez niego do Gdańska. Przy Traugutta zakotwiczył na cztery sezony. Czas ten wystarczył, aby na trwałe wbić się w pamięć gdańskich kibiców. Kto widział, ten wie, kto nie, ten musi uwierzyć, ale tak szybkiego napastnika jak Nowicki nie było w Lechii chyba nigdy przedtem ani potem. Nie było dla niego straconych piłek, a jego rajdy z piłką przy nodze wprawiały publiczność w zachwyt. Nie wiem jakie czasy osiągał na sprinterskich dystansach, ale jestem przekonany, że gdyby mógł równocześnie uprawiać lekkoatletykę, to jego wyniki byłyby odnotowywane w krajowych tabelach najlepszych czasów. Dlatego też nazywany był "Ferrari". Niestety, najszybszy napastnik w dziejach Lechii miał też wadę. Po minięciu wszystkich graczy przeciwnika z pola pozostawało jedynie... pokonać bramkarza rywala. I tu zaczynał się problem, który wielokrotnie doprowadzał kibiców Biało-Zielonych do rozpaczy: koszmarna nieskuteczność! W trakcie trzech sezonów w I lidze Nowicki, grając w 81 meczach zdobył zaledwie 7 bramek, co daje bramkę w co 12. meczu! Niemniej w Gdańsku jest do dziś bardzo ciepło wspominany.

Na kolejnego gracza z Białegostoku przyszło nam czekać do wiosny 1999 roku. Był nim bramkarz Maciej Kudrycki. Grał w fuzyjnej Lechii-Polonii tylko do końca sezonu 1998/99 i jedynym za co warto go zapamiętać jest swoisty rekord polegający na tym, iż przez całą rundę wiosenną nie wpuścił w Gdańsku bramki! Zauważyć też trzeba, iż tamte rozgrywki, w związku z wycofaniem się w trakcie sezonu kilku drużyn miały kadłubowy charakter, a przy Traugutta wiosną grano jedynie pięć razy. Niemniej rekord pozostaje rekordem! Ostatniej jesieni pojawił się na stadionie we Wrzeszczu w charakterze rezerwowego bramkarza ŁKS-u Łomża.

OKRES II: lata 2001-2008

Przez pierwsze cztery sezony, kiedy to Biało-Zieloni przebyli drogę z A-klasowych łąk do II ligi polityka transferowa klubu opierała się na powrotach wychowanków. Dopiero awans na szczebel centralny sprawił, iż Lechię zasilili zawodnicy niezwiązani dotychczas z naszym regionem. Jednym z nich był wypożyczony na sezon z "Jagi" Mariusz Dzienis. Kluby uzgodniły, iż zawodnik ten nie może zagrać przeciwko Żółto-Czerwonym. Jednak forma jaką prezentował grając w Lechii daleka była od oczekiwań i nie byłby on w stanie specjalnie zaszkodzić macierzystemu klubowi. Mimo, że zagrał w wielu spotkaniach, to większość z nich rozpoczynał w roli rezerwowego. Strzelił jednego gola. Z jego występów najbardziej zapamiętano ten ostatni, przeciwko Zawiszy S.A. Żegnający się z Gdańskiem piłkarz, w meczu o "pietruszkę", wszedł na boisko pod koniec meczu, co zaszokowało wielu obserwatorów liczących na to, iż trener Marcin Kaczmarek da szansę któremuś z siedzących tego dnia na ławce rezerwowych juniorów. Kilka dni później Lechia, bez żalu, pożegnała się z Dzienisem, a po kilku kolejnych jego los podzielił trener! Piłkarz odnalazł się jednak w Jagiellonii, z którą jako piłkarz podstawowego składu awansował w ubiegłym sezonie do ekstraklasy.

Pół roku później niż Dzienis do kadry Biało-Zielonych dołączył pozyskany z Jagiellonii Łukasz Kubik. Miał być playmakerem beniaminka zaplecza ekstraklasy. Obserwatorzy zimowych sparingów piali z zachwytu. "Nareszcie piłkarz, który uporządkuje grę zespołu" - mówiono. Nie wiadomo, czy zawodnik zbyt mocno uwierzył w siebie, czy też sparingpartnerzy mu odpuszczali, ale gdy przyszło grać na poważnie, Kubik okazał się cieniem gracza, którego wszyscy podziwiali w czasie przedsezonowych przygotowań. Na ten boiskowy falstart nałożyły się jeszcze problemy dyscyplinarne, co sprawiło, iż po "zaliczeniu" zaledwie trzech gier zawodnika odesłano do A-klasowych rezerw, gdzie również nie błyszczał. Latem 2006 r. opuścił Gdańsk. Cały ostatni rok spędził w Odrze Opole, w barwach, której dwa razy zagrał w Gdańsku. W obu spotkaniach górą byli goście! Taka swoista "vendetta"...

Latem 2007 roku w Gdańsku witaliśmy Roberta Speichlera. Jego osoba od dawna wzbudzała zainteresowanie włodarzy naszego klubu. W końcu dopięto celu i zawodnik przywdział biało-zielony kostium. Początkowo krytykowany, zaaklimatyzował się w Lechii i coraz bardziej przekonywał do siebie kibiców. Tym większym szokiem dla wszystkich była decyzja trenera Dariusza Kubickiego o rezygnacji z usług pomocnika pochodzącego z Białegostoku. Jego piłkarska przyszłość, na dzień dzisiejszy, nie jest jeszcze znana.

Gdyby tak...

W środę roczny kontrakt z Lechią podpisał kolejny pochodzący z Podlasia piłkarz - Bartosz Jurkowski. Podobnie jak wspomniani w tekście gracze wcześniej związany był z "Jagą". Tak samo jak kiedyś Nowicki ma on za sobą stracona rundę, tak samo spotka w Gdańsku trenera, z którym już wcześniej współpracował, choć nie była to taka "miłość", jaką darzył Łazarka "Ferrari". Pozostaje życzyć mu, aby był tak szybki jak napastnik sprzed lat i oby związał się z Gdańskiem na dłużej, co z białostockiego zaciągu udało się właśnie jedynie Nowickiemu. Skuteczność - tę niech zaczerpnie od Kudryckiego. Chyba nikt nie miałby nic przeciwko temu, aby wiosną Lechia nie straciła w Gdańsku bramki. Formę, w okresie przygotowawczym winien "zapożyczyć" od Kubika. Zaufanie trenera, który miałby na niego stawiać, niezależnie od sytuacji - to domena, którą należy wziąć od Dzienisa, a spokój na boisku to coś w czym winien naśladować "Szpeję" grającego we wrześniowym meczu Pucharu Polski z Górnikiem Zabrze. Gdyby tak... to wszystko udało się zgrać, to możemy być raczej spokojni o grę nowego nabytku Lechii. Powodzenia!

PS. Po czteromiesięcznej przerwie moje felietony powracają na łamy Tygodnika lechia.gda.pl. Chciałbym podziękować redakcji za cierpliwość związaną z oczekiwaniem na mój powrót. Po bardzo pracowitym okresie w moim życiu, z radością wracam i wierzę, że przełoży się to na udaną współpracę, tak jak to wyglądało w przeszłości.

Opinie (2)
Copyrights lechia.gda.pl 2001-2023. Wszystkie prawa zastrzeżone.
kontakt | 0.015