W wywiadzie dla lechia.gda.pl trener Józef Gładysz opowie nam o przygotowaniach swojego zespołu do rundy wiosennej, celach sportowych tego zespołu, o tym dlaczego tak mało wychowanków gra w pierwszym zespole, a także o tym dlaczego Grzegorz Król nie zrobił kariery na miarę swojego talentu.
Jakie są pana cele na ten sezon?
- Moim celem sportowym na tą rundę jest awans do finałów Mistrzostw Polski Juniorów Młodszych. Jeżeli uda nam się awansować, to mamy na tyle mocny zespół, żeby skutecznie powalczyć o jeden z medali, najlepiej koloru złotego. Chcielibyśmy również powtórzyć sukces z 1995 roku kiedy to pod moją wodzą Lechia zdobyła tytuł Mistrza Polski Juniorów Młodszych, a w drużynie tej grali tacy zawodnicy jak Marek Zieńczuk, Dawid Banaczek, Grzegorz Król czy też Jarosław Bieniuk. Drugim bardzo ważnym celem jest wyszkolenie jak największej ilości młodych zawodników i włączenie ich do pierwszej drużyny Lechii czy też do reprezentacji Polski oraz to, aby ci zawodnicy grali w najwyższych klasach rozgrywkowych. To jest właśnie to podstawowe i najważniejsze zadanie. Najistotniejsza jest nauka i wyszkolenie, a dopiero później sukces sportowy.
Jak przygotowywaliście się do rozpoczynającej się rundy wiosennej rozgrywek ?
- Jeżeli chodzi o przygotowania, to zespół niedawno wrócił z obozu piłkarskiego, który co roku odbywa się w Zakopanem. Tam dzieci mają bardzo dobre warunki do kształtowania się pod względem motoryki i wytrzymałości fizycznej i kondycyjnej. Pracowaliśmy tam głównie nad poprawieniem siły, motoryki i wytrzymałości fizycznej. Nie zapomnieliśmy również o technice i taktyce, co jest bardzo ważne. W tym okresie przygotowujemy się w Gdańsku i trenujemy na obiektach Lechii oraz Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu gdzie mamy do dyspozycji między innymi salę i siłownię. Wykorzystujemy również piękne tereny lasów oliwskich do wytrzymałości tlenowych. Rozgrywamy również mecze sparingowe z zespołami z naszego z regionu. W tej chwili dwóch naszych juniorów trenuje w pierwszej drużynie Lechii. Są to Damian Tofil i Paweł Rosiński. Pierwszy z nich pojechał z trenerem Kubickim na obóz do Kołobrzegu, drugi natomiast z nami do Zakopanego. W tej chwili obydwaj są po obozach zimowych i trenują pod okiem Dariusza Kubickiego, który im się przygląda. Zarówno jeden, jak i drugi, mają po 17 lat i są reprezentantami Polski w swoich kategoriach wiekowych i czas płynie na ich korzyść. Jakie będą ich dalsze losy, zobaczymy później. Oprócz nich mam w składzie jeszcze kilku znakomitych zawodników jak na przykład Sebastian Kądziela, Grzegorz Kiler, Tomek Preisner, Dawid Żmijewski i wielu wielu innych. Na pewno wiążemy z tym zespołem duże nadzieje i myślimy, że w niedalekiej przyszłości kilku z nich zagra w pierwszej drużynie Lechii lub reprezentacji Polski.
Jakie są plusy i minusy w grze pańskiego zespołu? Co trzeba jeszcze poprawić, aby zdobyć Mistrzostwo Polski?
- Na pewno potencjał w tej drużynie jest spory. Zdobycie tytułu tak naprawdę zależy tylko od nich, ich formy i dyspozycji dnia. Jeżeli ci chłopcy zagrają na swoim normalnym poziomie i zrobią wszystko to, czego ich uczymy, to powinniśmy zdobyć medal bez żadnego kłopotu. Jednak jest to tylko sport i różne rzeczy mogą spowodować, że się nie uda. Może to być na przykład dyspozycja dnia oraz zbyt egoistyczna gra poszczególnych zawodników. Weźmy choćby przykład Wybrzeża Kości Słoniowej, według mnie była to drużyna z największym potencjałem ze wszystkich zespołów, bo mają w swoim składzie takich zawodników jak Aruna Kone, Didier Drogba czy też bracia Toure. Wszystko dobrze układało się do półfinałów kiedy to grali zespołowo. Jednak od meczu półfinałowego grali bardzo egoistycznie, indywidualnie i przegrali. Drużyna, która ma w składzie znakomitego piłkarza, który jednak nie potrafi podzielić się z zespołem swoimi indywidualnymi umiejętnościami, to spotyka go za to kara. Piłkarzowi czasami wydaje się, że jest znakomity, ale nie podporządkowuje się drużynie i tutaj jest problem. Kluczem do sukcesu jest gra zespołowa.
Jakie są najmocniejsze strony pana zespołu?
- Najmocniejsze strony tego zespołu to na pewno potencjał piłkarski tych chłopaków, na pewno technika, taktyka i motoryka. Dużym plusem jest również to, że mogę wystawić dwie równorzędne jedenastki. Tutaj każdy może wejść za kogoś i jakość gry zespołu na pewno nie ulegnie zmianie na gorsze. Możliwości są bardzo duże pod każdym względem, zachodzi jednak pytanie czy ci piłkarze wykorzystają je w najbardziej odpowiednim momencie, jakim jest finał Mistrzostw Polski.
Kto będzie waszym największym rywalem w drodze do mistrzostwa?
- Z poszczególnych 16 województw gdzie odbędzie się walka o tytuł najlepszej drużyny w makroregionie pojadą tylko sami zwycięzcy. Może się zdarzyć wiele niespodzianek, jak choćby w zeszłym roku kiedy tytuł wywalczył zespół z okręgu zielonogórskiego, co było sporym zaskoczeniem. Na pewno bardzo mocne będą Jagiellonia Białystok, GKS Katowice, SMS Łódź, Pogoń Szczecin, Wisła Kraków czy Gwarek Zabrze. Możemy spodziewać się wysokiego poziomu gry, a tytuł może zdobyć każda drużyna. Tutaj wszystko jest możliwe.
Prowadził pan zespół juniorów, w którym grali tacy zawodnicy jak na przykład Marek Zieńczuk. Jakby pan porównał obydwa zespoły, ten i obecny?
- Uważam, że są to zespoły na bardzo porównywalnym i wysokim poziomie sportowym. Tamten zespół miał bardzo duży potencjał, co zaowocowało dwukrotnym udziałem w finale MP pod rząd, co się rzadko zdarza. Pierwszy finał przegraliśmy z ŁKS-em Łódź, natomiast drugi to my wygraliśmy z Górnikiem Zabrze. Zarówno tamta jak i ta drużyna ma spory potencjał i duże możliwości. Obecny zespół stać na pewno na tytuł mistrzowski oraz na to żeby kilku z tych chłopaków grało w I lidze lub w reprezentacji Polski.
Który z obecnych piłkarzy z rocznika 1991 ma szansę osiągnąć tyle, co ich starsi koledzy?
- Trudno jednoznacznie prorokować, kto to mógłby być. W życiu młodego piłkarza jest dużo trudnych momentów, wzlotów i upadków. Myślę, że decydujące o ich dalszych losach w piłce będzie to, jaki mają nie talent, ale charakter i osobowość. Wiadomo, że są to zawodnicy młodzi, którzy jednak coś już osiągnęli w piłce juniorskiej. Ich zadaniem będzie zapomnieć o tym i nie upajać się tymi sukcesami. Nie mogą spocząć na laurach tylko nadal ciężko pracować i podnosić swoje umiejętności. Następuje także trudny moment w życiu tych chłopaków, ponieważ dojrzewają, poznają nowe dziewczyny, chodzą na randki, dyskoteki. Nie może być tak, że dla tych chłopaków najważniejsze będzie kino oraz dziewczyny, ale to żeby pogodzić to z treningiem piłkarskim. Dla nich bardzo ważny powinien być trening.
- Piłkarze, którzy będą mieli charakter, a cele sportowe będą dla nich ważne osiągną bardzo wiele. Z kolei ci, którym będą imponować dyskoteki, złe towarzystwo i używki - będą mieli trudno. Na najlepszej drodze jak na razie do odniesienia sukcesu jest Damian Tofil i Paweł Rosiński trenujący z pierwszą drużyną. Są też Sebastian Kądziela, Tomasz Preisner. Są oni jakby pierwsi do tego, żeby zrobić karierę. Jednak w każdym zespole są piłkarze z drugiego planu, którzy są na tą chwilę słabsi, ale dzięki zaangażowaniu, woli walki i ambicji za dwa, trzy lata mogą osiągnąć tyle samo.
Nie obawia się pan jednak, że młodzi piłkarze dobrze radzący sobie w rozgrywkach juniorskich mogą sobie nie dać rady w piłce seniorskiej?
- Nie. Uważam, że im wcześniej zderzą się oni z dorosłym futbolem, tym lepiej dla nich. Oczywiście może się tak zdarzyć, że to zderzenie będzie dla niektórych moich graczy bardzo bolesne. Jeżeli ci chłopcy pokażą charakter i będą chcieli ciężko pracować, to jestem o nich spokojny.
Czy uważa pan, że Damian Tofil jest w odpowiednim wieku, aby grać w zespole seniorskim Lechii?
- Myślę, że tak, ponieważ jest on w tym samym wieku, co młode gwiazdy z lig zagranicznych. Tak jak Krkić, Pato czy też nasz Grzegorz Krychowiak. Uważam, że jest to odpowiedni czas dla zawodnika w tym wieku, aby ocierać się o piłkę seniorską. Im wcześniej tam trafi, tym łatwiej mu będzie przeskoczyć z wieku juniora do dorosłej piłki. Zdecydowanie trudniej będzie tym, którzy trafią tam za późno. Kontakt i codzienny trening z takimi piłkarzami jak Andrzej Rybski lub Arkadiusz Miklosik może dać mu bardzo dużo.
Lechia zawsze słynęła ze szkolenia młodych piłkarzy, jednak obecnie w pierwszym zespole jest ich bardzo mało. Dlaczego? Czy taka sytuacja nie boli pana?
- Jest to na pewno niepokojące, ponieważ wcześniej gdański klub słynął z tego, że zasilał pierwszy zespół swoimi wychowankami. Myślę, że jest to jednak przejściowe. Z drugiej strony jednak cel, jaki postawił klub jak i trener Kubicki, czyli awans do ekstraklasy, sprawia, że muszą w nim grać najlepsi piłkarze. Jeżeli któryś z młodych piłkarzy pokaże się z dobrej strony trenerowi Kubickiemu, dostanie swoją szansę i kibice w Gdańsku będą mieli już niebawem ujrzeć jednego, może dwóch wychowanków.
Kto jest liderem w pańskim zespole?
- Na pewno każda z formacji w moim zespole ma takich liderów. Jednak takim liderem całego zespołu jest na przykład stoper Bartek Zakrzewski, który jest liderem pod każdym względem. Drugim liderem, ale pod względem gry, próby rozgrywania piłki jest wspomniany Damian Tofil. Musi on jednak popracować jeszcze nad grą w defensywie.
Jaki futbol preferuje pan prowadząc swój zespół?
- Zdecydowanie jeżeli chodzi o piłkę juniorską, to jest to gra bardzo ofensywna, radosna, polegająca na szybkich atakach, gry z pierwszej piłki, utrzymaniu się przy piłce oraz zdobywaniu terenu. Preferuję radosny i miły dla oka futbol.
Skąd się wziął pomysł, aby rozgrywać spotkania pomiędzy pana dawnymi wychowankami, a obecną drużyną juniorów?
- Od czasu kiedy ogłosiłem nabór do drużyny juniorskiej, spotykamy się dwa razy w roku. Raz spotykamy się w okresie przedświątecznym organizując spotkanie wigilijne w kawiarni w Hotelu Szydłowski, gdzie jest przygotowywana wieczerza wigilijna dla obydwu drużyn. Później rozgrywany jest mecz pomiędzy tymi zespołami. Drugie spotkanie odbywa się w czerwcu kiedy wszyscy kończą rozgrywki ligowe. Odbywa się ono u mnie w ogródku przy kawce i grilu. Bywa, że jest tam nawet 100 osób, w tym piłkarze, rodzice, działacze i przyjaciele. Na tych naszych uroczystościach bywa również ks. proboszcz Grzegorz Storczyk wspierający naszą drużynę duchowo, ponieważ dbamy także o duchowe przygotowanie piłkarza do meczu.
Wychował pan wielu znakomitych piłkarzy. Który z nich osiągnął dużo w swojej karierze, a który mógł osiągnąć dużo więcej niż dotychczas?
- Myślę, że pozytywnym przykładem do naśladowania jest Marek Zieńczuk, który udowodnił, że ciężką pracą i uporem połączonym z talentem można osiągnąć bardzo wiele. Wykazał on bardzo dużą mądrość życiową i jego talent rozwinął się bardzo prawidłowo. Tomkowi Dawidowskiemu na przeszkodzie na pewno stanęły kłopoty zdrowotne. Tylu operacji nie życzył bym nikomu. Niedosyt i to wielki mam przy osobie Grzegorza Króla. Był on taką moją perełką i czystym talentem, który powinien zagrać w reprezentacji Polski. Niestety, życie potoczyło się zupełnie inaczej i Grzesiu może mieć pretensje tylko do siebie. Ja jednak mam nadzieję, że nie powiedział ostatniego słowa i jeszcze zagra kilka dobrych meczów karierze.
Jak pan uważa, co trzeba zrobić, aby młodzi piłkarze poszli śladami Marka Zieńczuka, a nie poszli drogą Króla i nie zmarnowali swojej kariery i talentu?
- To jest dobre pytanie. Na pewno trzeba mieć mocny charakter, wytyczyć sobie cel sportowy, ale przede wszystkim wykazywać wielką mądrość życiową. Ci, którzy nie mają tego charakteru popartego talentem będą mieli takie kłopoty, jakie ma Król. Ja jednak za wzór do naśladowania wszystkim juniorom w Lechii stawiam Marka Zieńczuka, który pokazał, że charakterem i cieżką pracą można wiele osiągnąć.
.