lechia.gda.pl

Tygodnik lechia.gda.pl nr 142 (7/2008)
11 marca 2008


GŁOSEM SPIKERA

Lwy na południu

Dawno nie byłem na wyjazdowym meczu Biało-Zielonych. Jednak ciągnie wilka do lasu. Tym bardziej, że powstałe zimą Stowarzyszenie Kibiców Lechii Gdańsk - "Lwy Północy", podjęło się zorganizowania wyjazdu fanów na inauguracyjny mecz rundy wiosennej. Zapowiadano wysoki standard i nową jakość. Dziś o tym, jak było w rzeczywistości...

MARCIN GAŁEK
Gliwice
adres: http://lechia.gda.pl/artykul/11886/
kontakt: lechia@lechia.gda.pl

Tak jak w filmie

W latach 90. ubiegłego stulecia wyemitowano w jednej z komercyjnych stacji telewizyjnych włoski film "Ultras". Opowiadał on o wyjeździe kibiców AS Roma na mecz z Juventusem. Rzymianie jechali w dwóch grupach - oficjalnej oraz, nazwijmy ją, spontanicznej. Akcja opowiada właśnie o przeżyciach tej drugiej ekipy. Obraz przedstawiony w filmie bliski był kibicom z Gdańska, którzy nie szczędząc sił, gardeł, pieniędzy, ani czasu często towarzyszyli Biało-Zielonym w ich wyjazdowych meczach. Nasze wyjazdy były niemal bliźniaczo podobne. Jedyne czego nie praktykowano u nas, to opakowane w woreczki foliowe odchody, którymi rzymscy fani rzucali z okien pociągu. Pozostałe elementy, takie jak jazda bez biletu, awantury z policją, funkcjonariuszami kolei, czy długie pociągowe dyskusje o życiu kibiców, piłce itp., znane były dokładnie bywalcom wyjazdów. A jak było w tym drugim, oficjalnym pociągu? Tego nikt z nas nie wiedział, w filmie też nic o tym nie wspomniano.

Przygotowania

Zimą fani Biało-Zielonych połączyli swoje siły łącząc wszystkie działające dotychczas organizacje w jedno Stowarzyszenie Kibiców Lechii Gdańsk - "Lwy Północy". W jego statucie znalazł się między innymi zapis, iż realizuje ono swoje cele poprzez organizowanie wyjazdów zorganizowanych grup kibiców na imprezy sportowe, przy zachowaniu przewidzianych prawem warunków dla tego rodzaju działalności. Co ważne, słowa te nie pozostały pustym zapisem. Już na długo przed terminem pierwszego meczu opublikowano informacje dotyczące warunków udziału w wyjeździe do Gliwic. Przedstawiono przejrzysty i korzystny dla nie czekających na ostatnią chwilę cennik. Przewidziano udogodnienia dla fan-clubów, poprzez zatrzymanie pociągu w Tczewie. Zapowiedziano organizację bufetów! Co najważniejsze, członkowie Stowarzyszenia nie poprzestali na zamknięciu listy zapisów po 300 osobach (tyle biletów zobligowany przekazać był Piast), ale dzięki kontaktom z gliwickimi kibicami sprawili, iż na mecz pojechać mogło dwa razy więcej osób! Cały ten szum sprawił, iż stało się coś wręcz sensacyjnego! Na kilka tygodni przed meczem lista osób, które wpłaciły (!) pieniądze liczyła kilkaset osób! Samo to, w przypadku kibiców Lechii czekających zazwyczaj na ostatnią chwilę, było już ewenementem.

Cztery dni przed wyjazdem upubliczniono zasady podróży. Zapisano w nich między innymi, iż w drodze do Gliwic obowiązuje wstrzemięźliwość od nadmiernej alkoholizacji. Osoby z hurtowymi ilościami alkoholu oraz w stanie nielicującym z godnością kibica Lechii powinny liczyć się z konfiskatą alkoholu i konsekwencjami. Ustalono też podział wagonów dla poszczególnych grup kibiców. Natomiast dzień przed wyjazdem można było odbierać bilety do pociągu. Słychać było narzekania, że za późno. Jednak wobec dzisiejszych środków technicznych sprawiających, że podrobienie biletu to kwestia czasu, rozwiązanie takie było konieczne, gdyż minimalizowało ono możliwość pojawienia się podróbek.

Wyjazd

Zbiórkę jadących na mecz wyznaczono na gdańskim Dworcu Głównym na 1:30. Przeważali kibice w wieku 20-40 lat, gdzieniegdzie widać było też panie. Najmłodsi to osoby w wieku gimnazjalnym, jednak prawdziwym hitem był najstarszy uczestnik eskapady. Pan Zygmunt jest starszy nawet od Lechii, a w tym roku obchodzi jubileusz 70. urodzin!!! Szacunek, panie Zygmuncie!!! Zresztą, osób z widoczną siwizną na włosach było więcej. Około godziny 2.00 na stacji pojawił się "pociąg specjalny dla kibiców relacji Gdynia - Gliwice" - tak zapowiedziano go z dworcowych głośników. Osoby z biletami oznaczonymi numerem wagonu wsiadały dość szybko do pociągu. W moim wagonie nie było problemu ze znalezieniem wolnych miejsc. Niestety, jak się później okazało, nie wszędzie tak było. Prawdopodobnie kilka osób dostało się do ostatnich wagonów przez okna, co spowodowało, że niewielka, ale jednak, liczba osób spędziła podróż na korytarzu. Miejmy nadzieję, że organizatorzy wyciągną wnioski z tego błędu i przy następnym wyjeździe nakażą wszystkim uczestnikom mieć do końca podróży bilety. To da możliwość weryfikacji, kto rzeczywiście powinien zajmować należne mu miejsce siedzące. Tym razem w niektórych wagonach bilety oddawano przy wejściu, co uniemożliwiło późniejszą kontrolę.

Podróż przebiegła spokojnie. Towarzystwo tradycyjnie dyskutowało o sprawach ważnych dla światka kibicowskiego i "dobrze się bawiło", jak to kibice mają w zwyczaju podczas wyjazdów na mecz. Zaskoczeniem dla wielu osób były długość przejazdu - niemal 11 godzin oraz jego trasa. Pociąg nie jechał przez doskonale znane piłkarskim turystom stacje, a nazwy mijanych miejscowości były dla uczestników wyjazdu kompletnie anonimowe. Okazało się, że "specjal" przejechał trasą, którą zazwyczaj podążają składy towarowe. Wcześniej niż zapowiadano, bo już w drodze do Gliwic, zaczęły funkcjonować dwa bufety. Oferowały one między innymi kanapki, wafelki "Grześki" oraz szeroki asortyment napojów. Ceny, co warto podkreślić, niewygórowane. Piwo w cenie 5 zł, to w zestawieniu z konkurencją z tradycyjnych pociągów wręcz promocja! Może jedynie cena kanapki na poziomie 4 zł "kłuła w oczy", ale wobec wkładu pracy włożonego w zorganizowanie stoisk gastronomicznych i całego przedsięwzięcia, a także faktu, iż zysk przeznaczony ma być na ultrasowskie oprawy, nie należy wnosić w tym temacie wielkich pretensji.

Mecz

W Gliwicach fani z Gdańska utworzyli pochód informując głośnym śpiewem mieszkańców miasta o swoim przybyciu. Jeśli chodzi o ich postawę to przyznać trzeba, że apel organizatorów wyjazdu o umiarkowanie w spożyciu alkoholu odniósł skutek. Gdańszczanie godnie reprezentowali klub i miasto stanowiące siedzibę Lechii. Na tę część eskapady Stowarzyszenie miało wpływ jedynie w kwestii biletów na mecz. Jak już wcześniej wspomniano, "Lwy Północy" nawiązały kontakt z kibicami Piasta, którzy dostarczyli przyjezdnym stosowną ilość biletów. Bez problemu na stadion dostali się też fani Wisły oraz przedstawiciele położonych z dala od Trójmiasta fan-clubów (Mława, Nowy Targ). Samego widowiska piłkarskiego nie ma co komentować. Każdy kto mecz widział, może go sam ocenić. O ile jednak na murawie biało-zielonych lwów było niezwykle mało, to na trybunach przed meczem oraz w jego pierwszej połowie dało się słyszeć lwi ryk. Doping dla Biało-Zielonych był co najmniej dobry. Druga połowa była już o niebo słabsza, na co nie bez wpływu pozostała "waleczność" naszych graczy. Na szczęście po meczu piłkarze, prowadzeni przez dwóch Pawłów - walecznego jak zwykle Pęczaka i naprawdę dobrze broniącego - Kapsę, podeszli podziękować fanom. Mimo, że mogli spodziewać się wielu cierpkich słów, kibice zachowali klasę, a osób złorzeczących na graczy było naprawdę niewiele!

Powrót

Zmęczeni trudami wyprawy kibice spokojnie udali się do pociągu. Ich przemarszowi towarzyszyli liczni fani Piasta, którzy dość przyjaźnie odnosili się do przybyszów, zresztą z wzajemnością. Wiele osób wymieniało się klubowymi pamiątkami, choć stwierdzenie, że fanów z Gliwic i Gdańska łączy zgoda byłoby nadużyciem. Niechęci jednak nie ma, a lechiści winni są "Piastolom" wdzięczność za konsekwencję w naciskach na działaczy o udostępnienie biletów na mecz dla wszystkich kibicujących tego dnia Lechii.

Pociąg ruszył w drogę powrotną około godziny 18. Uczestnicy wyprawy zajęli te same miejsca co w drodze na mecz. Mimo fatalnego wyniku, pasażerów "specjala" nie opuszczał dobry humor. Gdzieniegdzie "pasowano" wyjazdowych debiutantów. Wszyscy jednak zachowywali się godnie, czego efektem jest, jak poinformowali przedstawiciele "Lwów Północy", brak zastrzeżeń ze strony PKP do stanu wynajętego na potrzeby kibiców pociągu. Jeśli dodać do tego, że w pociągu nawet przez minutę nie przebywali funkcjonariusze policji, to jest to niewątpliwy sukces organizacyjny! Na Dworcu Głównym w Gdańsku pociąg zameldował się o 3.10, tj. po kolejnych 9 godzinach jazdy. Mimo, że długo to trwało, myślę, że nie było osób, które żałowały, iż poświęciły na ten wyjazd ponad 25 godzin.

Zresztą chętni na kolejną, jeszcze dłuższą eskapadę, już są. Mogli oni w czasie opisanej wyprawy wpłacić "wpisowe" na wyjazd do Jastrzębia. Z uzyskanych wiadomości wynika, iż na ten krok zdecydowało się już wiele osób. Za niespełna dwa tygodnie będą oni mieli okazję uczestniczyć w kolejnym wyjeździe organizowanym przez Stowarzyszenie Kibiców Lechii Gdańsk - "Lwy Północy". Będą się oni z pewnością dobrze bawili. Gdyby tak jeszcze wynik ich zadowolił byłaby pełnia szczęścia!!!




Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
POWRÓT