Gdańsk: piątek, 19 kwietnia 2024

Tygodnik lechia.gda.pl nr 143 (8/2008)

18 marca 2008

Treść artykułu
 |   |   |   |   | 

HISTORYCZNE ZWYCIĘSTWO NAD WISŁĄ

Zabrakło blasku

"Powraca blask naszej chwały" - takie hasło widniało na trybunach podczas meczu z Wisłą. Patrząc na tłumy kibiców i całą otoczkę spotkania nie wypada się nie zgodzić. Zabrakło tego blasku na murawie, choć został poczyniony kolejny krok ku ekstraklasie.

MATEUSZ JASZTAL
Gdańsk

Pojedynek z Wisłą pokazał, że wokół Lechii dzieje się coraz lepiej. Rekordowa sprzedaż karnetów na całą rundę, pierwszy w historii obiektu przy ul. Traugutta mecz rozegrany przy sztucznym oświetleniu, komplet widowni na trybunach, świetna atmosfera i oprawa. To wszystko dało obraz klubu nieprzeciętnego, którego przeznaczeniem jest pierwsza liga. Warto dodać, że chętnych do obejrzenia popisów Biało-Zielonych było więcej niż miejsc na stadionie, co tylko potwierdza, jak spore możliwości rozwoju piłki nożnej są w Gdańsku. Szkoda, że nastroje nieco tonowały wydarzenia na boisku.

Zwycięstwo, trzy punkty i powrót na trzecią pozycję w tabeli drugiej ligi - to właściwie "jedyne" pozytywy sobotniego widowiska zaserwowanego przez piłkarzy Biało-Zielonych. Pomimo wygranej nie da się ukryć, że z grą lechistów z początku wiosny coś jest nie tak. Po udanej jesieni wydawało się, że drużyna trenera Dariusza Kubickiego kolejną rundę rozpocznie z jeszcze większym impetem i pewnie wkroczy do pierwszej ligi. Tymczasem Lechia męczy się na boisku. Ma problem z wyprowadzeniem kolejnych akcji, wymienieniem kilku podań, dłuższym utrzymaniu się przy piłce, czy kontrolowaniem wydarzeń na boisku.

Jedno jest pewne - lechistom nie brakuje motywacji do gry. Piłkarze wybiegli na boisko z chęcią rehabilitacji po nieudanym meczu w Gliwicach. Grając ambitnie i walecznie zdominowali początek spotkania, który napawał optymizmem i dał kibicom nadzieję na to, że poziom meczu nie będzie gorszy od poziomu atmosfery na trybunach. Efektem bardzo dobrych pierwszych minut w wykonaniu Lechii była piękna kontra zakończona bramką Piotra Cetnarowicza.

Niestety, im dłużej trwało spotkanie, tym gra gdańszczan wyglądała coraz gorzej. O ile w pierwszej połowie można jeszcze mówić o przewadze Lechii, o tyle druga część gry to kompletne rozczarowanie. Kulminacja nieudolności Biało-Zielonych nastąpiła po karnym opuszczeniu boiska przez Sławomira Peszkę. Wiślacy w "dziesiątkę" zdobyli przewagę, raz po raz nękając bramkę strzeżoną przez Pawła Kapsę. Sprawy posunęły się do tego stopnia, że z bezradności zmuszony do faulu został Jacek Manuszewski, za co zarobił drugą żółtą kartkę i skład ilościowy w obu zespołach wyrównał się.

Na szczęście po bardzo nerwowym, zarówno dla kibiców jak i piłkarzy, meczu zwycięstwo udało się dowieść do końca. Głównym sprawcą nerwówki był sędzia - Robert Kubas. Arbiter sprawiał wrażenie jakby pierwszy raz prowadził spotkanie. Mylił się na potęgę, odgwizdując jakieś przewinienie w niemal co drugiej akcji. Swoimi decyzjami zwyczajnie przeszkadzał w grze w piłkę. Nawet nie wiedział jak należy postąpić, kiedy na murawie pojawiły się dwie piłki. Przez 90 minut 11-krotnie sięgał do kieszeni po kartoniki barwy żółtej i 2-krotnie koloru czerwonego, pomimo że sam pojedynek nie był brutalny.

Weterani w kratkę

Indywidualnie najlepsze wrażenie sprawili Paweł Pęczak i Piotr Cetnarowicz. Swoje zrobił również Andrzej Rybski. To właściwie jedyni zawodnicy w talii Kubickiego, których formy można być pewnym. Nawet tak skutecznie interweniującemu w poprzedniej rundzie Pawłowi Kapsie zdarza się przyprawiać kibiców Biało-Zielonych o palpitację serca. Bardziej niepokojąca jest forma Jacka Manuszewskiego. "Manek", jeszcze całkiem niedawno jeden z liderów drużyny, zmierza po równi pochyłej i wydaje się, że może mieć problemy z powrotem do pierwszego składu po pauzie kartkowej.

Pozytywnym posunięciem było desygnowanie do gry na lewej stronie obrony Rafała Kosznika, do którego gry nie można mieć zastrzeżeń. Gdańskich kibiców z pewnością ucieszyła również gra, a właściwie już sam fakt pojawienia się na boisku Macieja Kalkowskiego - jednego z nielicznych już wychowanków Lechii w pierwszym składzie. "Kalka" zastąpił w końcówce meczu Artura Andruszczaka, tym razem prezentującego się dość bezbarwnie. Być może Kalkowski dostanie szansę także w następnym meczu, gdyż z powodu kartek w Jastrzębiu nie zagra Maciej Rogalski.

Niemały ból głowy przed kolejnym meczem będzie miał trener Kubicki przy wyborze środkowych pomocników. W zaledwie dwóch rozegranych meczach zaprezentowało się na tej pozycji już czterech zawodników. Dwójka Speichler - Kasperkiewicz po porażce w Gliwicach została zastąpiona przez Piątka i Trałkę, lecz i oni nie zachwycili. W najważniejszych momentach nie potrafili zrobić tego, czego się wymaga od rozgrywających - kierowania poczynaniami ofensywnymi zespołu. To właśnie ta pozycja, obok środka defensywy, która powinna zostać załatana przez Huberta Wołąkiewicza, jest obecnie największym problemem gdańszczan.

Co by nie napisać o poziomie sobotniego widowiska, piłkarzy Lechii należy pochwalić za walkę i kolejne zwycięstwo w drodze do pierwszej ligi. Dzięki temu Biało-Zieloni powrócili na miejsce premiowane awansem i jednocześnie bardzo skomplikowali sytuację w tabeli płockiej Wisły - jednego z bezpośrednich rywali. Mówi się, że o prawdziwej sile zespołu świadczą zwycięstwa odniesione wtedy, kiedy drużynie nie idzie. Miejmy nadzieje, że ta zasada potwierdzi się także w przypadku Lechii.

Opinie (1)
Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
kontakt | 0.236