lechia.gda.pl

Tygodnik lechia.gda.pl nr 145 (10/2008)
1 kwietnia 2008


PRZED MECZAMI PP: LEGIA - LECHIA

Legię się kocha lub nienawidzi

Legia i Lechia do konfrontacji pucharowej przystępują jako wiceliderzy swych rozgrywek. Zajęcie tych miejsc na koniec sezonu zarówno w Warszawie, jak i w Gdańsku przyjmą kibice z zadowoleniem. Pucharowy dwumecz dla obydwu drużyn jest grą o inną stawkę. Legia ten mecz musi wygrać, a Lechia może. I tu należy upatrywać szansy na dobry wynik.

MARIUSZ KORDEK
adres: http://lechia.gda.pl/artykul/11900/
kontakt: lechia@lechia.gda.pl

W Warszawie tylko piłka

Już dawno żaden mecz nie wzbudzał tylu emocji, co spotkanie pucharowe z Legią. Konfrontację z warszawiakami przebijają jedynie mecze derbowe z Arką. Legia jest jednym z nielicznych klubów Polski, rozpoznawalnym także w Europie. Stolica mimo swojej wielkości, to w grach zespołowych nie odgrywa wielkiej roli. To piłka nożna rządzi w Warszawie, to ona wzbudza największe zainteresowanie.

Legia praktycznie każdego dnia obecna jest w ogólnopolskich mediach. Wzbudza zainteresowanie nie tylko mieszkańców stolicy, ale także osób zamieszkujących inne miejscowości. Zainteresowanie pozytywne bądź negatywne, bo Legię się kocha albo nienawidzi. Tak w skrócie można oddać stosunek do niej panujący.

Tak też określił stosunek do niej urzędujący obecnie prezes Leszek Miklas - Legii jako takiej promować w naszym kraju nie trzeba. Legię się kocha lub nienawidzi.

Od czasu, kiedy swoje środki finansowe zaangażował w nią koncern medialny, obecność Legii jest jeszcze większa. Jednak pokładane w nią nadzieje, inwestowane pieniądze nie do końca spełniają oczekiwania zarówno właścicieli jak i jej sympatyków.

Warszawski klub od czasu wznowienia po wojnie rozgrywek I ligowych zawsze występuję na arenach ekstraklasy. Każdy sezon dla niego to walka wyłącznie o mistrzostwo Polski. Dzięki wcześniejszym swym powiązaniem z wojskiem, mógł ściągnąć i ściągał najlepszych piłkarzy Polski pod pozorem odbycia przymusowej służby wojskowej. W ten oto sposób trafił do Legii Roman Korynt, jedna z legend gdańskiej Lechii.

Powrót na stare śmieci

Nie zawsze jednak wybitni zawodnicy, ściągnięci z Polski, dawali radę sprostać oczekiwaniom włodarzy klubu. Nie każdy z zawodników umiał się odnaleźć w stolicy. I to jest główny powód tego, że często murowany faworyt musiał zadowolić się niższym miejscem niż pierwsze. Tak było też w latach 80-tych, kiedy jednym z filarów Legii, był obecny trener gdańszczan Dariusz Kubicki.

Dla "Kuby", który w barwach Legii rozegrał wiele niezapomnianych meczów m.in. z Interem Mediolan powrót w każdej roli na Łazienkowską na pewno jest niesamowitym wydarzeniem. To w jej barwach stał się reprezentantem Polski, i to jako zawodnik "wojskowych" pojechał na Mundial w 1986 r. Zaraz po losowaniu powiedział: - Cieszę się, że trafiliśmy na Legię. Gdańscy kibice zasłużyli na tak klasowego rywala dla swojej drużyny.

To w Legii jak na razie świętował swe największe sukcesy trenerskie, jako asystent Okuki zdobywając Mistrza Polski oraz już samodzielnie wicemistrzostwo. I na pewno przy każdej zmianie trenera w warszawskim można być pewnym, że jego osoba będzie przez najbliższe lata brana pod uwagę. A będzie tak jeszcze bardziej, gdy z Lechią wyeliminuje swój poprzedni klub.

- Oczywiście największy sentyment mam do Legii, w której przez lata byłem piłkarzem, a później trenerem - tak deklaruje Kubicki, zaraz jednak dodając - Ale tutaj też czuję wielką sympatię do Lechii. I sam nie wiem skąd to się bierze. Może dlatego, że planuję tu stworzyć wielkiego, pozostać na dłużej?

Czymś wielkim na pewno byłoby wyeliminowanie warszawiaków oraz awans do ekstraklasy. I chyba teraz nadarza się niesamowita okazja, bo Legia w chwili obecnej nie jest już taka silna jak na początku rozgrywek, kiedy zanotowała serię kilku meczów. I chyba nie ma już takiej motywacji, jak jesienią, kiedy podopieczni Jana Urbana uwierzyli, że są wstanie wygrać z każdym.

Z historią w tle

Puchar Polski rządzi się swymi prawami. To właśnie w tych rozgrywkach mogą zaistnieć kluby z niższych klas, ucierając nosa faworytom. Gdańskim kibicom nie trzeba przypominać roku 1983 kiedy to III-ligowa Lechia pokonując wielkie firmy z I ligi awansowała do finału i zdobyła Puchar. W tym roku mija 25 lat od tamtych wydarzeń i jest znakomita okazja, aby powtórzyć tamten wyczyn, gdyż nigdy później Biało-Zieloni nie dotarli do tak wysokiego szczebla tych rozgrywek.

Choć trener Kubicki deklaruje, że liga jest ważniejsza, to na pewno nie zlekceważy Legii i będzie chciał za wszelką cenę uzyskać dobry wynik w Warszawie, a później go obronić w Gdańsku.

Z Legią wiąże się także finał Pucharu Polski, z 1955, kiedy to lechiści sromotnie polegli 0:5.

Oto jak finał ten wspomina legendarny napastnik Lechii, uczestnik tego spotkania, Roman Rogocz: - Dlaczego nie udało się zdobyć Pucharu Polski w 1955 roku? Pierwszy powód, to nagła zmiana terminu meczu, a po drugie, byliśmy już myślami przy walce o utrzymanie. Mecz z Garbarnią był dla nas dużo ważniejszy, niż Puchar. Podświadomie każdy chciał grać kolejny rok w lidze, niż wygrać jeden prestiżowy mecz, co i tak było trudne, bo nawet najdrobniejszy szczegół ustawiony był pod wojskowych. Praktycznie od 0:2 zeszło z nas powietrze i oszczędzaliśmy siły na ostatni mecz ligowy. Skończyło się wysoko.

Chyba czas, aby młodsi koledzy pana Romana, wzięli solidny rewanż na „wojskowych”. Jak widać z opowieści wtedy liga wzięła górę nad pucharem. Oby tak teraz nie było.

Mecze z Legią mają pokazać jak wiele dzieli Lechię od ekstraklasy. Nie jest to do końca prawdą. Gdyż nawet uzyskanie słabego wyniku w Warszawie nie będzie wykładnią tego. Podobnie będzie w przypadku wyeliminowania Legii, choć pewnie niektórzy będą widzieć Biało-Zielonych w europejskich pucharach oraz w czołówce ekstraklasy. Na chwilę obecną różnica jest duża i nie wystarczy odrobiny szczęścia jak to było podczas meczu z Górnikiem, kiedy to decydował wyłącznie jeden mecz i rzuty karne. Podobna sytuacja była także w roku 1983, kiedy to nie rozgrywano meczów rewanżowych.

Jednak to od Rybskiego, Buzały, Kasperkiewicza i ich kolegów zależeć będzie jak długo ich nazwiska zostaną w pamięci gdańskich fanów.




Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
POWRÓT