Od godziny 4:00 w pobliżu dworca w Gdańsku zaczęło robić się Biało-Zielono. Do odjazdu pociągu zebrało się około 170 fanów Lechii. W odróżnieniu od wyjazdu na Legię, tego dnia pojawili się praktycznie sami stali "wyjazdowicze". Pociąg wyruszył z Gdańska o 5:15. Z początku senną podróż rozruszało "pasowanie" wyjazdowych debiutantów. Pomimo długiej drogi humor podróżnych nie opuszczał. "Specjal" jechał trasą dla pociągów towarowych w związku z czym przejeżdżał przez małe miejscowości, lub obrzeża miast. Kibice dotarli do Opola około godziny 16:00.
Fani Lechii spędzili ponad dwie godziny na stadionie Odry wyczekując gwizdka rozpoczynającego spotkanie. To co lechiści ujrzeli w pierwszych minutach meczu można było nazwać koszmarnym snem. Już w 6 minucie sędzia niesłusznie podyktował rzut karny oraz pokazał czerwoną kartkę Pawłowi Kapsie. Na domiar złego z boiska został zdjęty bohater meczu z Polonią Warszawa - Andrzej Rybski w którego miejsce wszedł rezerwowy bramkarz Lechii - Dominik Sobański. Po tej feralnej sytuacji gospodarze objęli prowadzenie.
Pomimo gry w dziesiątkę i utraty gola podopieczni trenera Kubickiego nie załamali się. W pierwszej połowie widoczna była przewaga gospodarzy, której na szczęście nie potrafili wykorzystać.
Zupełnie inaczej wyglądała druga część meczu. To Lechia przejęła inicjatywę i kontrolowała dalszą cześć spotkania. Nie było również widoczne, że Biało-Zieloni grają w osłabieniu. Pomimo przewagi i sytuacji wynik spotkania nie zmieniał się. Lechiści nie potrafili wykończyć stwarzanych przez siebie okazji.
W 70' minucie podyktowany został drugi rzut karny dla Odry. Dominik Sobański ewidentnie sfaulował rywala w polu karnym za co otrzymał żółtą kartkę. Gospodarze pewnie wykorzystali swoją szansę i uzyskali drugą bramkę w tym meczu.
Po utracie drugiej bramki kibice stracili wiarę w możliwość uzyskania korzystnego wyniku w tym widowisku sportowym. Na szczęście wiary nie stracili piłkarze Lechii na czele z Pawłem Buzałą. W 73 minucie "Buzi" zdobył bramkę kontaktową. Po tym golu ponownie odżyły nadzieje na wywiezienie punktów z Opola. Minutę przed końcem regulaminowego czasu gry wyrównującą bramkę zdobył Maciej Rogalski i było już pewne, że Lechia tego meczu nie przegra.
To co zdarzyło się w 3 minucie doliczonego czasu gry nie marzyło się nikomu z przybyłych na Śląsk lechistów. Na wysokości 30 metra sfaulowany został Robert Hirsz. Rzut wolny wykonał Rober Speichler, który wspaniałym strzałem pokonał bramkarza gospodarzy. Po zdobyciu gola w sektorze Lechii zapanował szał radości.
Dzięki tak wspaniałemu wynikowi podróż do Gdańska była jednym wielkim świętem. Niech żałują wszyscy ci, którzy odpuścili wyjazd na Śląsk z powodu dystansu jaki dzieli Gdańsk z Opolem, lenistwa lub innych powodów. Spotkanie z Odrą zostanie zapamiętane jako jedno z najwspanialszych w ostatnich latach.