Miesiąc temu w sali obrad Rady Miasta Gdańska Walne Zebranie Członków Ośrodka Szkolenia Piłkarskiego Lechia Gdańsk wyraziło zgodę na zawiązanie spółki akcyjnej z miastem przez Zarząd OSP. Trzy tygodnie później w Przeglądzie Sportowym ukazała się wypowiedź właściciela Polsatu Zygmunta Solorz-Żak, właściciela telewizji Polsat, w której wyraził on chęć zainwestowania w Gdański klub. Jakie zalety niesie za sobą oddanie klubu w prywatne ręce, a co uzyska Lechia, jeżeli głównym inwestorem będzie samorząd? Która opcja wydaje się być lepsza dla klubu pukającego do drzwi Ekstraklasy? Wybór ten, rzecz jasna będzie miał ogromne konsekwencje dla przyszłości gdańskiej piłki.
Mariaż z miastem Gdańsk wydaje się być kwestią czasu. Prezes Turnowiecki co rusz nazywa współpartnera "możnym mecenasem". Prace nad tym przedsięwzięciem trwały około trzech lat i w efekcie już niedługo warunki na jakich powstanie spółka akcyjna zostaną uzgodnione. Dla każdego kibica najważniejsze są tzw. "warunki brzegowe" określające kompetencje OSP przy ustalaniu rzeczy takich jak: zabezpieczenie miejsca rozgrywania meczów, nazwy i godła klubu. OSP nie zamierza odstąpić ani na krok od zapisu o tym, że dobra te nie będą mogły być zmieniane bez jego zgody pomimo tego, że większościowy pakiet akcji znajdzie się w rękach włodarzy miasta. Z punktu widzenia formalno-prawnego chodzi o to, aby dóbr tych klub "użyczył", a nie wniósł "aportem" do spółki.
Trudno wyrokować jaki kapitał zostałby wniesiony do spółki przez właściciela Polsatu. Z pewnością byłby on większy niż ten pochodzący z budżetu miasta - na liście tygodnika Wprost zajął on ostatnio 4. miejsce na liście najbogatszych Polaków z majątkiem szacowanym na 3,5 miliarda złotych. Wątpliwości wśród kibiców Lechii budzi jednak sama jego osoba. Chodzi tu głównie o zdarzenie z 16. listopada 2006 roku, kiedy to przyznał się on do współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa w latach 1983 - 85. Jest to na tyle istotne, że Lechia zyskała miano "Bastionu prawicy". Historia klubu łączy się bezpośrednio z opozycją solidarnościową w czasach PRL, a ostatnio także podkreślane są związki z powstałą za czasów II RP Lechią Lwów. Czy zatem godzi się klubowi mieć takiego sponsora? Jeżeli spojrzeć na nasze forum, linia podziału przebiega głównie wzdłuż podziału na "młodych" i "starych".
Współpraca klubów piłkarskich z samorządami jest praktyką stosowaną głównie we Francji. W Polsce ostatnio szerokim echem odbiło się przejęcie Wisły Płock, "sieroty" po Orlenie, przez tamtejszy samorząd. W Gdańsku, przedstawiciele magistratu składają wiele obietnic. Sukces Lechii leży jednak w ich interesie. Miasto, jako jeden ze współorganizatorów Euro 2012, mogłoby zbudować wokół futbolu komplementarną strategię marketingową. Gdyby, Biało-Zieloni odnieśli sukces w pierwszej lidze, byłby to niewątpliwy sukces z punktu widzenia promocji Grodu nad Motławą. Po drugie, byłoby to też zaliczone obecnej ekipie rządzącej na poczet sukcesów przez mieszkańców. A jak wiadomo, w polityce jest to korzyść nie do przecenienia.
Pozostając przy polityce, niestety w naszym państwie charakteryzuje się ona tym, że wraz ze zmianą ekipy rządzącej wymieniana jest lwia część kadr we wszystkich instytucjach, gdzie wydawane są publiczne pieniądze. Zagrożona rotacjami kadrowymi w czteroletnim cyklu byłaby także, Spółka Akcyjna Lechia Gdańsk. Najlepszym przykładem tego zjawiska w ostatnich latach była drużyna, ciągle jeszcze aktualnego mistrza Polski, Zagłębia Lubin. Największym udziałowcem w klubie jest KGHM, spółka skarbu państwa. Władze klubu zmieniały się ostatnio zgodnie z cyklem wyborczym na polskiej scenie politycznej. Niedawno związanego z PiS prezesa Roberta Pietryszyna, zastąpił 19. marca 2008 Paweł Jeż.
Czy jednak inwestor prywatny, taki jak Zygmunt Solorz-Żak zapewnił by klubowi większą stabilizację? Nie wiadomo. Żółta lampka zapala się jednak, kiedy słyszymy historię klubu z Grodziska, który po wielu lat sukcesów na szczeblu krajowym, a nawet międzynarodowym (wyeliminowanie Manchesteru City z pucharu UEFA) przestanie istnieć, gdyż tego wymaga rachunek ekonomiczny firmy Zbigniewa Drzymały.
Zaproszony na Zebranie Członków OSP Lechia Gdańsk wiceprezydent miasta, Marcin Szpak, zapewniał:
- Miasto zapewnia stabilność i daje bardzo silną gwarancję powiązania marki i drużyny Lechii z Gdańskiem. Nie wyobrażam sobie sytuacji, aby ktokolwiek zgodził się na zmianę nazwy klubu oraz zmianę siedziby.
Rzeczywiście, łatwiej oczekiwać tego od osoby, która jest rozliczana w cyklicznym głosowaniu przez mieszkańców miasta, niż od biznesmena który patrzy głównie na stan rachunku bankowego. Co więcej, Gdańsk od czasu reformy samorządowej w roku 1999 jest jednym z najbardziej przewidywalnych miast w kraju, jeśli chodzi o wyniki wyborów. Już trzecią kadencję rządzi tu ta sama ekipa i nie zanosi się na to, aby obywatele miasta mieli zmienić zdanie w roku 2010.
Decyzja o wyborze inwestora jest decyzją strategiczną dla klubu. W przypadku "panny na wydaniu" jaką jest obecnie klub z ulicy Traugutta, największym atutem nie jest zasobność portfela kawalera. Ważniejsza zdaje się tu być jego wierność i przywiązanie do wartości. Co więcej, miasto i Lechia są już praktycznie "zaręczone", podczas gdy inwestorzy prywatni zdają się jedynie oglądać za gdańskim klubem.
Podpisanie umowy o utworzeniu Spółki Akcyjnej nie zamknie całkowicie tematu, gdyż miasto już zapowiedziało, że docelowo będzie szukało inwestora dla klubu. Póki co jednak wygląda na to, że finansowana z pieniędzy komunalnych drużyna będzie grała w przyszłym roku w ekstraklasie. Miejmy nadzieje, że pomoc magistratu pozwoli przetrwać krytyczny moment, a przyszły inwestor strategiczny zastanie w Gdańsku solidnego pierwszoligowca, z wyrobioną na krajowym rynku marką. Tymczasem, biznesmenom zainteresowanym gdańską drużyną, pozostaje tradycyjny sponsoring.