Gdańsk: piątek, 19 kwietnia 2024

Tygodnik lechia.gda.pl nr 148 (13/2008)

22 kwietnia 2008

Treść artykułu
 |   |   |   |   | 

ŁKS ŁOMŻA - LECHIA GDAŃSK 1:0

Nie ma nic za darmo

Kibice Biało-Zielonych po meczu w Łomży nie kryli niezadowolenia, niektórzy oburzenia. Nie ma się czemu dziwić, skoro piłkarze Lechii na boisku sprawiali wrażenie, jakby na wschód Polski przyjechali tylko odebrać należące się im "z urzędu" trzy punkty.

MATEUSZ JASZTAL
Łomża

Piłka nożna jest grą nieobliczalną, o czym każdy kibic przekonał się setki razy. Nie można wymagać od swojej drużyny samych zwycięstw, toteż porażka, nawet ta najbardziej niespodziewana, jest do przełknięcia. Jedynym warunkiem jest to, że ta porażka wynika z czystej, sportowej rywalizacji, może braku szczęścia, lecz nie z braku chęci. Można przegrać, jeśli się walczy, nie da sie wygrać, jeśli się nie walczy.

Lechiści w Łomży przegrali na własne życzenie. Sami sobie skomplikowali sytuacje i nie wykorzystali szansy na zdobycie kilkupunktowej przewagi nad drugim w tabeli Piastem Gliwice. Dwa wyjazdowe spotkania do Łomży i Poznania mogły być "wisienką na torcie", a okazały się walką o utrzymanie pozycji lidera i w miarę bezpiecznej przewagi nad neutralną strefą tabeli. Po ostatniej kolejce przewaga nad trzecim Zniczem Pruszków zmalała do czterech punktów, a czwartym Śląskiem do pięciu "oczek". Mecze z tymi drużynami lechiści mają jeszcze przed sobą.

Łomżanie pokazali Biało-Zielonym jak wiele można zyskać grając walecznie i ambitnie oraz jak wiele można stracić lekceważąc przeciwnika, nawet takiego, który z pozoru wygląda na zespół z niższej ligi. Gdańszczanie w sobotę zagrali słabo pod każdym względem i zasłużenie przegrali. Na boisku nie było widać przepaści 28 punktów, jaka dzieliła obie drużyny w drugoligowej tabeli przed rozpoczęciem sobotniego spotkania.

W grze Lechii najbardziej brakowało zaangażowania i wyraźnej woli walki, głodu kolejnego zwycięstwa. Porażka z taką drużyną jak Łomża jest niemałym zaskoczeniem, jednak nie mogło być inaczej, kiedy gra się "na stojąco", a jedynym pomysłem na rozegranie akcji jest długie podanie na Cetnarowicza bądź odegranie na skrzydło. Piłkarze Biało-Zielonych sprawiali wrażenie jakby przeszli obok tego meczu. Nie wychodziło im po prostu nic.

Nawet jak znaleźli się w okolicach bramki rywala nie potrafili akcji zakończyć strzałem. Zabrakło kogoś, kto miałby odwagę wziąć odpowiedzialność za wynik i spróbować odważnym uderzeniem odmienić losu meczu. Próby wbiegnięcia z piłką do siatki bądź szukania podaniem kolejnego partnera, kończyły się fiaskiem. Tak na dobrą sprawę, lechiści nie dali szansy wykazania się dla bramkarza Łomży, Pavola Pronaja.

Kompletnie bezproduktywny w ofensywie był środek pola. Skuteczne akcje przeprowadzone środkiem można policzyć na palcach jednej ręki. Taki stan rzeczy wymusił grę z pominięciem drugiej linii bądź oddanie piłki na skrzydło, co szybko kończyło się stratą. Trener Kubicki po przerwie podjął próbę odmiany ofensywnej gry Lechii wprowadzając Roberta Speichlera. Wpuszczenie piłkarza, który w Opolu przesądził o zwycięstwie Biało-Zielonych, jednak nie zmieniło stylu gry ani trochę.

Lechia zaczęła grać w piłkę dopiero pod koniec meczu, kiedy na boisku pojawił się Andrzej Rybski. Popularny "Ryba" wraz ze swoim wejściem wprowadził trochę świeżości w szeregi Biało-Zielonych, a przede wszystkim pomysłu na rozgrywanie piłki. Akcje Biało-Zielonych nabrały rozmachu i w końcu siały realne zagrożenie. Zadziwiające jest, że właściwie jedyny kreatywny zawodnik w składzie gdańszczan więcej czasu niż na boisku spędza na ławce rezerwowych.

Z ciekawością obserwowano grę jedynego wychowanka Lechii w pierwszym składzie, Roberta Hirsza. Młody zawodnik był bohaterem poprzedniego spotkania z Motorem Lublin, dzięki czemu kolejną szansę dostał w Łomży. Tym razem zagrał słabiej, był mało widoczny i praktycznie bezproduktywny. Pozytywne jest jednak to, że piłkarz sentymentalnie związany z Gdańskiem i biało-zielonymi barwami coraz mocniej puka do drzwi pierwszego składu i posadził na ławce tak doświadczonego gracza, jak Artur Andruszczak.

Mecz w Łomży powinien być przestrogą dla lechistów przed lekceważeniem rywali. Jeśli chce się awansować, na boisku trzeba pozostawić serce, a każde zwycięstwo wybiegać i wywalczyć. Piłkarze Biało-Zielonych o tym zapomnieli i za swoją przesadną pewność siebie zostali ukarani.

Opinie (1)
Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
kontakt | 0.309