"Cetnar" trafił do Lechii w grudniu 2005. Był takim prezentem pod choinkę dla fanów, jak i dla trenera Kaczmarka. - Chciałem tutaj wrócić i tutaj osiedlić się na stałe. Miałem dwie opcje: albo kupić mieszkanie w Warszawie, albo w Gdańsku. A że akurat pojawiła się konkretna propozycja z Lechii, to nie pozostawało mi nic innego, jak tylko z niej skorzystać - wspomina Piotr Cetnarowicz.
Przychodził do Lechii jako czołowy strzelec III ligi w barwach Tura Turek. W rundzie jesiennej zdobył 11 bramek, jednak wyżej cenił sobie sezon w Górniku Łęczna w rozgrywkach II ligi. - Tam strzeliłem 17 bramek w drugiej lidze. Byliśmy wtedy snajperskim duetem ze Sławkiem Nazarukiem. On strzelił 20 bramek. Graliśmy ofensywnie, dużo skrzydłami. Aż chciało się strzelać. I nazbierało się tych goli przez cały sezon troszkę... Oby w Lechii było podobnie.
Lechia jednak podpisała z nim 2-letni kontrakt, zabezpieczając się, że po roku umowa może zostać wypowiedziana.
Początki były trudne. Zawodnik dość szybko nabawił się kontuzji i cała wiosna była dla niego stracona. Lechia wtedy też nie zachwycała i prawie do końca ligi walczyła o bezpieczną pozycję. W podsumowaniu rundy wiosennej redakcja lechia.gda.pl wyżej oceniła grę Grzegorza Króla i Piotra Wiśniewskiego. Dziś trudno obu szukać w pierwszej jedenastce.
- Pierwsza runda w Lechii, również w moim przekonaniu, nie była zbytnio udana. Złożyło się na to kilka powodów. Na pewno jednym z nich była czerwona kartka, którą otrzymałem jeszcze w III lidze. Musiałem przez nią pauzować, nie grałem ostatnich sparingów w takim wymiarze, aby się wzmocnić i ustabilizować formę. Potem, kiedy wszedłem na boisko w meczu z Podbeskidziem, była to bodajże czwarta kolejka wiosną, złapałem kontuzję i ponownie zostałem wykluczony na cztery spotkania.
- Wiadomo, że piłkarzowi trudno złapać formę, gdy wszyscy inni trenują, są w cyklu meczowym, a ja musiałem przyglądać się wszystkiemu z trybun. Na pewno wiosna nie była dla mnie udana - tak Cetnarowicz ocenił swoją postawę w pierwszych miesiącach pobytu w Gdańsku.
Przyszła jednak jesień, podczas której podopieczni nowego trenera - Tomasza Borkowskiego, spisywali się lepiej niż przyzwoicie i rozbudzili nadzieję na awans do ekstraklasy. Tego dobrego wyniku nie byłoby bez bramek Piotrka. Zdobył 6 goli w 14 drugoligowych występach i jako redakcja uznaliśmy go jako odkrycie jesieni, w taki sposób argumentując swój wybór:
Imponujący przełom w grze blisko dwumetrowego napastnika, który po rundzie wiosennej wydawał się kompletnym niewypałem transferowym. Dobrze przepracowane lato uczyniło z niego jednak piłkarza, jakiego Lechia potrzebowała za wszelką cenę. Pod względem warunków fizycznych jeden z najlepszych graczy w lidze. Dało to Lechii sporo korzyści, gdyż obrońcy wszystkich klubów musieli się sporo natrudzić, żeby go powstrzymać i upilnować. Typ snajpera, który nie kombinuje, nie szuka brazylijskich rozwiązań, ale szybko decyduje się na strzał. Nawet bramka dla Lechii w Bydgoszczy, która padła po strzale samobójczym, w dużej mierze była efektem presji, jaką wywarł na obrońcy. W czterech wrześniowych meczach nie zagrał z powodu kontuzji i Lechia żadnego z nich nie wygrała. Wprost zdeklasował Króla swoją formą i znakomitą współpracą z Wiśniewskim.
Po zakończeniu sezonu Lechia, mimo że Cetnarowicz był jej najlepszym strzelcem, nie chciała przedłużyć z nim wygasającego w grudniu 2007 kontraktu. Zawodnik, który skończył 34 lata zaczął poważnie zastanawiać się nad swoją przyszłością i nie chciał po 6 miesiącach zostać na lodzie, tym bardziej, że akurat dostał ofert z innych klubów m.in. z Odry Opole. Opolanie nawet ogłosili już, że "Cetnar" jest ich zawodnikiem. Lechia jednak nie chciała puścić zawodnika wcześniej i napastnik "musiał" grać przy Traugutta jesienią. I swoją grą wywalczył kolejny kontrakt. Po przyjściu trenera Kubickiego odzyskał "drugą" młodość i swymi bramkami przyczynił się do wysokiej pozycji Lechii oraz awansu do ćwierćfinału Pucharu Polski.
Dziś trudno wyobrazić sobie napad Biało-Zielonych bez niego. Znakomicie uzupełniał się z innymi napastnikami, a za partnerów w okresie jego gry w Lechii byli: Wiśniewski, Król, Rybski i ostatnio Buzała. Nie tylko jego bramki są ważne dla zespołu, ale także cenne asysty.
19 maja Cetnarowicz będzie obchodził 35. urodzimy. Jak na napastnika, to wyczyn niemały, iż w tym wieku gra w napadzie w drużynie, która niedługo powinna świętować awans do ekstraklasy.
Już dawno w Lechii nie było zawodnika, który po skończeniu 35 lat grałby w pierwszej drużynie. Ostatnim był Zbigniew Kaczmarek (r. 1962), który rozegrał rundę jesienną w 1998 r. w barwach Lechii-Polonii, strzelając jedną bramkę. Natomiast 20 lat temu, karierę w Lechii kończył Zdzisław Puszkarz, mając na karku 38 wiosen.
Na początku 2007 roku zawodnik deklarował, że na pewno trzy lata jest jeszcze w stanie pograć na tym poziomie. - Do 36 lat spokojnie można grać. Oczywiście trzeba dbać o swoje zdrowie, profesjonalnie się prowadzić, a wtedy czas kariery się wydłuża. Da się wtedy utrzymać formę na w miarę jednolitym poziomie, bez większych skoków.
Przy okazji 35. urodzin Piotra Cetnarowicza przeprowadziliśmy z nim krótką rozmowę.
Przychodziłeś do Lechii 2,5 roku temu. Spodziewałeś się, że zostaniesz tutaj tak długo? W poprzednich klubach najczęściej nie spędzałeś dłuższego okresu czasu.
- Grałem jedynie w Górniku Łęczna. Natomiast z Lechią podpisałem kontrakt na dwa lata z opcja przedłużenia o rok. Fajnie, że tak się to wszystko potoczyło, moja forma się ustabilizowała. Dla zawodnika to ważne, żeby jego dyspozycja się ustabilizowała. Żeby tak się stało, niewątpliwie musi on zaaklimatyzować się w jednym miejscu, pograć tam dłużej i wtedy widać jakieś efekty.
W sezonie 2006/2007 zagrałeś w 28 meczach, strzelając 11 goli. Teraz po 31 meczach masz 10 bramek. Jest szansa poprawić ten wynik?
- Na pewno jest szansa, ponieważ zostały jeszcze 4 mecze. Mam nadzieję, że coś strzelę i będzie to z korzyścią dla zespołu.
Jak się czuje zawodnik, który w zeszłym sezonie nie mógł się porozumieć w sprawie kontraktu? Jednak zostałeś i strzeliłeś 10 bramek. Czy w czerwcu sytuacja się powtórzy?
- Nie. To była kwestia tego, że mnie interesował dłuższy kontrakt. Dostałem dobrą propozycję i podpisałem umowę. W tym roku sytuacja się nie powtórzy, ponieważ mam jeszcze ważna umowę z klubem na następny rok. Swoją postawą udowodniłem, że zasłużyłem na ten kontrakt. Chciałbym w Lechii kontynuować grę w I lidze.
Jak to się dzieje, że partnerzy w ataku się zmieniają (Andrzej Rybski, Paweł Buzała, Piotr Wiśniewski), ale Cetnarowicz zostaje? Jaka jest na to recepta: dobra forma, brak kontuzji czy jednak coś innego?
- Przede wszystkim trzeba do zawodu podejść profesjonalnie. Na pewno ważne jest to, że omijają mnie kontuzje. Istotne jest również dobre przygotowanie fizycznie oraz wydolność organizmu.
Zbigniew Kaczmarek w roku 1998 i Zdzisław Puszkarz w 1988 r. Otóż są to jedyni zawodnicy, w ostatnich 20 latach, którzy grali przy Traugutta w wieku 35 lat. Ty niedługo kończysz 35 lat, widać, że ciężko doczekać takich urodzin w Gdańsku, w Lechii.
- Na pewno jest to miłe porównanie. Chciałbym skończyć tutaj karierę i zagrać w pierwszej lidze. Jak będzie, czas pokaże. Chciałbym sobie zorganizować też jakiś mecz pożegnalny. Fajnie, że w wieku 35 lat gram w piłkę na dobrym poziomie.
Czego ci życzyć z okazji 35. urodzin?
- Przede wszystkim zdrowia oraz awansu z Lechią do I ligi.
Czy stawiasz sobie jakąś barierę wiekową, do której będziesz grał? Czy zależy to jednak od formy i zdrowia?
- Nie stawiam sobie jakiejś bariery wiekowej, czy będzie to 37 czy 38 lat. Jeżeli będę czuł, że odstaję fizycznie od innych, to sobie odpuszczę i zajmę się czymś innym. Na szczęście kontuzje mnie omijają i żeby tak pozostało. Wszystko zależy od organizmu. Czas pokaże.
PS. Redakcja lechia.gda.pl życzy zawodnikowi zdrowia oraz spełnienia marzeń, aby z Lechią awansował do ekstraklasy i strzelał tam nie mniej bramek niż w II lidze.