Cofnijmy się w czasie i zobaczmy jak postępował rozwój naszego klubu w ostatnich latach. Przeanalizujmy, co złożyło się na ten nieuchronny wydawałoby się sukces Biało-Zielonych. I podziękujmy gorąco ludziom, którzy włożyli w ten awans mnóstwo swojej pracy, zapału i energii. Podziękujmy ludziom, którzy w odbudowę Lechii włożyli po prostu kawał swojego życia...
Dziś wydaje się to nieprawdopodobne, ale niespełna siedem lat temu Biało-Zieloni przystępowali do rozgrywek na szczeblu szóstoligowym. Co więcej, bałagan organizacyjny powodował, że w rozgrywkach III ligi występował jeszcze twór pod nazwą "Lechia-Polonia" Gdańsk. Zespół co prawda był w stanie totalnej agonii i kwestią czasu był jego rychły upadek, jednakże nie wpływało to wszystko na czytelność sytuacji dla przeciętnego kibica futbolu w grodzie nad Motławą. Kibice, czując pismo nosem, zaczęli wspierać drużynę występującą co prawda dopiero w klasie A, jednakże nieobciążoną długami i niejasną sytuacją organizacyjno-prawną. Okazało się, że był to przysłowiowy strzał w dziesiątkę. Jednakże czy wówczas, gdy Biało-Zieloni byli zmuszeni grać przeciwko Sokołowi Mareza, Delcie Miłoradz czy Tęczy Siwiałka ktokolwiek wierzył, że już za niecałe siedem lat Lechia wróci do ekstraklasy na należne jej miejsce?
Pierwsze kłopoty, jakie napotkali na swej drodze lechiści, pojawiły się już w piątej lidze. W pełni oparty na juniorach skład nie był w stanie oprzeć się doświadczonej ekipie Powiśla Dzierzgoń. Do awansu do czwartej ligi niezbędne były wzmocnienia. Dziś można jedynie przypuszczać co by było, gdyby nie spontaniczna pomoc Biznes Partner Klubu Lechii Gdańsk, dzięki której w biało-zielonych barwach mogliśmy ujrzeć doświadczonych jak na ówczesne warunki zawodników: Tomasza Borkowskiego, Marka Widzickiego, Marcina Gąsiorowskiego, Marka Szutowicza czy Sławomira Matuka. Działalność BPK wystarczyła na zwycięstwo Lechii zarówno w lidze piątej, jak i czwartej. Być może dziś, gdy pukamy do bram ekstraklasy, wydawać się to może nieprawdopodobne, ale wówczas drużyny Powiśla Dzierzgoń w V lidze, czy lokalnego rywala Gedanii w lidze IV, mogły poważnie skomplikować Lechii drogę do wyższych klas rozgrywkowych.
Patrząc z perspektywy dzisiejszego dnia, wydaje się że to właśnie ta inicjatywa miała kluczowe znaczenie przy dalszym, dynamicznym rozwoju Lechii. Poparcie jakie uzyskali w 2002 roku w wyborach samorządowych kandydaci Komitetu Wyborczego "Naprzód Lechio" stanowiło sygnał dla władz miasta Gdańska, że sympatycy Biało-Zielonych to silna społeczność. I choć nie udało się przekroczyć progu wyborczego i uzyskać choćby jednego mandatu, to wydaje się, że to właśnie ta inicjatywa pozwoliła zdobyć zaufanie i pomoc Prezydenta Miasta, Pawła Adamowicza. Dzięki tym wszystkim działaniom, Lechia powolutku odbudowywała się organizacyjnie, rok po roku osiągając kolejne szczeble ligowe, a po czterech latach od startu od zera, była już drugoligowcem.
Wielki wkład w odbudowę klubu posiadają także wszyscy pracownicy klubu, zawodnicy, trenerzy oraz wszyscy kibice Biało-Zielonych. Gdy tylko spojrzymy na inne ligowe kluby, oczom okazuje się przeważnie obraz skorumpowanych, niekompetentnych zarządców, sprzedajnych zawodników, pustych stadionów, czy też rozmaitych konfliktów na linii kibice - zarząd. Tym, co jest wyjątkowe w Lechii, to ludzie, którzy sprawili, że klub odrodził się niczym feniks z popiołów. Co ważne, pomimo wszechogarniającej polski futbol korupcji, Lechia może ze 100% pewnością powiedzieć, że jest czysta. A sukcesy sportowe to wynik konsekwentnej, codziennej budowy klubu, nie zaś rozmaitych działań pozasportowych czy korupcyjnych. To wszystko dobrze wróży Biało-Zielonym, już wkrótce wracającym na należne im miejsce... Wprost do ekstraklasy!