Francuski koncern już od ponad dekady posiada wyłączność na transmisję meczów ekstraklasy, za co płaci słone pieniądze. Jednak wraz z udziałem coraz większych sum pochodzących od prywatnego nadawcy, proporcjonalnie rosła jego rola w ustalaniu reguł obowiązujących w polskiej najwyższej klasie rozgrywkowej. Dobitnie widać to po uprawnieniach, jakie przysługują mu według regulaminu rozgrywek ligowych. Canal Plus ma między innymi wpływ na terminarz, ustala które mecze odbywają się w piątek, a które na przykład w niedzielę. Żaden mecz, nawet z urzędu, nie może zostać przełożony bez zgody firmy.
Stacja ma też wymagania, jakie musi spełniać infrastruktura poszczególnych stadionów, z których przeprowadzane są transmisję. Do tych wymagań przed sezonem musi przygotować się też gdańska Lechia. I tak na przykład na trybunie stadionu przy ulicy Traugutta krytej wydzielono strefę dla mediów i zainstalowano dla nich pulpity, co było wymogiem licencyjnym. Na tej samej trybunie umieszczona została także platforma dla komentatorów telewizyjnych.
O roli nadawcy może świadczyć też fakt, że w kwietniu bieżącego roku, ośmielił się on zaproponować autorski pomysł na reformę rozgrywek ligowych. Liga miałaby zostać odchudzona do dwunastu drużyn. W zależności od wyników w pierwszych 22 meczach sezonu, na ostatnie dziesięć kolejek liga miałaby zostać podzielona na dwie grupy po sześć zespołów, w tym grupę mistrzowską, w której najlepsi między sobą mieliby rozstrzygnąć kwestię tytułu mistrza Polski. Nie da się ukryć, że rozwiązanie takie byłoby korzystne dla nadawcy, gdyż cotygodniowe piłkarskie szlagiery z pewnością zachęciłyby większą ilość widzów do zakupu dekodera.
Nieoficjalnie mówi się też, że Canal Plus zażądał od Polskiego Związku Piłki Nożnej wstrzymania się od kolejnych degradacji za korupcję. Jak wiadomo, nie przyniosło to skutku, lecz świadczy to dobitnie o pozycji i pewnym autostereotypie władz francuskiej telewizji.
Coś za coś
Dnia 30. stycznia 2008 roku doszło do podpisania nowej umowy o prawach do transmisji meczów ekstraklasy, pomiędzy spółką Ekstraklasa S.A. a Canal Plus. Nowe porozumienie zasili konto tego pierwszego podmiotu o 125 milionów złotych rocznie. Suma ta jest dużo wyższa niż w przypadku poprzedniej umowy. Tak wysoka kwota wzięła się z ostrej konkurencji pomiędzy podmiotami, które walczyły o te prawa. Okazuje się, że pomimo słabego, w porównaniu z resztą Europy, poziomu naszej ligi piłkarskiej, telewidzowie chcą oglądać swoje ulubione drużyny, a co za tym idzie, telewizje są w stanie wyłożyć wysokie kwoty, aby im to zapewnić.
Sukces negocjacyjny Canal Plus osiągnął przy pomocy Telekomunikacji Polskiej, która uzyskała prawa do transmisji meczów za pomocą swoich łączy. W każdej kolejce trzy mecze będzie można obejrzeć na antenie telewizji, zaś pozostałe pięć będzie dostępnych przez łącze telefoniczne w systemie pay-per-view.
Swój kawałek tortu uszczknęła też TVP S.A., która uzyskała prawa do emisji magazynu ligowego, w którym będą dostępne skróty wszystkich ośmiu spotkań z każdej kolejki. Nowy program pt. "Szybka piłka", którego debiut na antenie nastąpi już w najbliższą niedzielę, prowadzić będą Maciej Iwański i Rafał Patyra. Rolę komentatora i eksperta pełnić będzie Dariusz Szpakowski. "Szybką piłkę" oglądać będzie można w TVP 2 w niedziele o 22.45. Oprócz tego na antenie TVP zobaczymy także cztery mecze z każdego sezonu. - Obok klasy drużyn, miejsca w tabeli, pod uwagę będą brane również inne elementy: atmosfera na danym stadionie, oprawa widowiska i zachowanie kibiców - czytamy na stronie TVP.
Trudna sztuka podziału
Jak Ekstraklasa S.A. podzieli zarobione na prawach do transmisji pieniądze ? Formuła została przeszczepiona na grunt polski z Premier League.
Od kwoty zaaprobowanej przez akcjonariuszy Ekstraklasy S.A. należy odjąć prowizję dla pośrednika - firmy Sportfive - w wysokości 5 procent. Następnie suma zostanie podzielona na dwie części. Pierwsza część zostanie rozdysponowana równo pomiędzy wszystkie kluby pierwszoligowe.
Druga połowa kwoty także podzielona zostanie na dwie części. Pierwsza, czyli 25 procent sumy ogólnej, pójdzie na premie przyznawane za miejsce w ligowej tabeli - im wyższa pozycja tym większe wpływy.
Ostatnie 25 proc. zostanie podzielona między kluby w zależności od ilości pokazywanych meczów według zasady, że zespół którego mecze pokazywane są często dostanie najwięcej pieniędzy. Suma za jedno spotkanie będzie dzielona po równo między gospodarzy i gości.
Tak ogromny zastrzyk finansowy może spetryfikować układ sił w polskiej piłce klubowej, bogatsi staną się jeszcze bogatsi, a biedni dalej będą musieli liczyć na cud lub bogatego sponsora. Coraz trudniej będzie się przebić małym klubom, a ekstraklasa zacznie odstawać poziomem od nowej pierwszej ligi.
Lechia Gdańsk według tych danych, za sam udział w tegorocznych rozgrywkach otrzyma 4 miliony złotych za sam udział w rozgrywkach. W kontekście powyższych reguł, bardzo dobrą informacją jest to, że Canal Plus zdecydował się na transmisję meczu pierwszej kolejki z Legią Warszawa. Oglądając ten mecz, oprócz przyjemności podziwiania gry swojej drużyny, będzie można też cieszyć się z faktu, że tym samym konto klubowe wzbogaci się o ponad 160 tysięcy złotych.
Szacuje się, że z czasem kwoty te w polskim futbolu będą jeszcze wyższe. - Myślę, że za sześć lat przychody z praw transmisji będą bardzo poważną częścią przychodów klubowych, będą nawet pięć, sześć razy wyższe niż obecnie - mówił w marcu bieżącego roku Gazecie Prawnej Leszek Miklas prezes klubu piłkarskiego Legia Warszawa.
W tej sytuacji nie trzeba chyba przekonywać działaczy, piłkarzy i kadry szkoleniowej, że dobra gra i sprawne działanie klubu może się im naprawdę opłacić. Do roboty, Panowie. Pecunia non olet !