Gdańsk: piątek, 29 września 2023

Tygodnik lechia.gda.pl nr 161 (26/2008)

22 lipca 2008

Treść artykułu
 |   |   |   |   | 

NOWOŚĆ: MÓWI NOWY TRENER LECHII, JACEK ZIELIŃSKI

Wszystko stało się nagle

W środę w siedzibie klubu przy ul. Traugutta 109 odbyła się pierwsza konferencja prasowa z udziałem nowego szkoleniowca Lechii, Jacka Zielińskiego. Przedstawiamy kompletny zapis spotkania w postaci wszystkich pytań zadanych przez dziennikarzy i udzielonych na nie odpowiedzi przez pierwszego trenera Biało-Zielonych.

KAROL SZELOŻYŃSKI
Gdańsk

Kiedy po raz pierwszy otrzymał pan sygnał o zainteresowaniu pana osobą ze strony Lechii?

Jacek Zieliński: W poniedziałek wieczorem otrzymałem telefon z pytaniem, czy jeśli ewentualnie zostałbym zaproszony na rozmowy w sprawie pracy w Lechii, to podjąłbym je i zgodził się przyjechać. To nie była propozycja, bo wówczas rozstrzygała się sprawa Dariusza Kubickiego. Miałem czekać na telefon, dostałem go, umówiliśmy się i przyjechałem. Wszystko stało się nagle i błyskawicznie. Było to dla mnie, dla kibiców i chyba wszystkich, bardzo duże zaskoczenie. Ale takie jest życie trenera.

Spotkał się pan we środę z piłkarzami Lechii i odbył z nimi pierwszy trening. Czy ma pan już jakąś wizję składu, ustawienia drużyny na mecz z Legią? Czy jeszcze jest na to za wcześnie? Co pan wie o zawodnikach, którzy są do pańskiej dyspozycji?

- Już we wtorek zebrałem trochę informacji na temat zespołu i tego, w jaki sposób był przygotowywany. Dziś dostałem kolejną dawkę informacji od trenerów współpracowników. Rozmawiałem także z kilkoma piłkarzami. Kolejne takie rozmowy odbędą się jutro. Do meczu z Legią chciałbym być już po konwersacjach ze wszystkimi piłkarzami, jakich mam do dyspozycji, w celu określenia ich roli w zespole, sposobu gry - to, czego oczekiwał od nich trener Kubicki i w jaki sposób wywiązywali się z tych obowiązków.

- Będę miał wtedy spojrzenie na to, czy według mnie to odpowiada temu zespołowi, czy nie, będę ich poznawał bliżej. Myślę, że dopiero w najbliższych tygodniach będziemy ukierunkowywać sposób gry drużyny, jeśli chodzi o obronę, o atak. Tak, aby dobrać jak najbardziej odpowiedni styl gry do możliwości zespołu, aby odpowiednio wyeksponować zalety i zakamuflować wady, które uda mi się dostrzec.

- Jeśli chodzi o przygotowania do pierwszego meczu, to nie będę robił żadnej rewolucji i raczej będę kontynuował to, co robił trener Kubicki, jeśli chodzi o personalia i sposób gry. To jest oczywiste, bo trudno cokolwiek zmienić w przeciągu dwóch dni, a nie chodzi o to, aby namieszać w głowach piłkarzom i powiedzieć, jak mają grać. Lechia musi być zespołem, który dobrze funkcjonuje i na boisku dobrze się rozumie. Bo mamy przecież dobrze wyglądać na boisku, a nie trenerskiej tablicy. Będziemy zmierzać w tym kierunku, jaki w końcówce przygotowań wyznaczył trener Kubicki.

Czy oprócz rozmów z pozostałymi członkami sztabu szkoleniowego pierwszego zespołu, rozmawiał pan, bądź ma to w planach, z samym trenerem Dariuszem Kubickim?

- Nie miałem okazji spotkać się z trenerem Kubickim i nie planuję takiej rozmowy w najbliższym czasie. Choć jeśli nadarzy się okazja, to chętnie porozmawiam i podpytam o jego opinię na temat zawodników, na temat pracy i okresu, jaki spędził w Gdańsku. Doświadczenie ma na pewno dość bogate, bo pracował niemal rok czasu, a w dobrym stylu awansował do ekstraklasy. Pewnie będzie miał sporo do przekazania.

Powtarza się sytuacja, że to pan zastępuje trenera Kubickiego. Podobnie było jakiś czas temu w Legii.

- Nie jest winą trenerów, że jeden zastępuje drugiego. Takie sytuacje zmieniają się bardzo często, bo wiadomo, że w klubach ligowych w Polsce okresy pracy szkoleniowców nie są zbyt długie i wahają się od pół roku do półtora, a maksymalnie dwóch lat. Dłuższe przygody z jednym klubem są już traktowane jak wyjątkowa sytuacja. Dlatego bardzo często się kogoś zastępuje, a ja akurat już drugi raz przejmuję zespół po trenerze Kubickim. Być może w przyszłości zdarzy się sytuacja odwrotna.

Na nieoficjalnej liście kandydatów na trenerów Lechii, która krążyła pocztą pantoflową, widniało podobno nazwisko Henryka Kasperczaka.

- Trener Kasperczak jest na pewno dużym autorytetem i świetnym szkoleniowcem. W każdym ligowy klubie, w którym na "stołku" pierwszego trenera robi się wakat, od razu pojawia się jego kandydatura. I nic dziwnego, bo Henryk Kasperczak ma za sobą ogromnie bogate doświadczenia, prowadził reprezentacje i bardzo dobre kluby. Ale są też inne powody, dla których elementy, które powodują, że dokonuje się takich, a nie innych wyborów.

W Kielcach pracował pan z całym sztabem. Czy w Gdańsku będzie pan miał pracowników stąd, czy będzie pan chciał ich ściągnąć z kraju?

- Będę pracował z tym sztabem, który jest obecnie w Lechii. Nie przewiduję w tej chwili żadnych zmian. Musimy się poznać, razem popracować, bo sądzę, że są to ludzie, z którymi można dobrze pracować i na których można liczyć. Mi byłoby wręcz trochę niezręcznie przychodzić i od razu pozbywam się wszystkich ludzi, którzy tu pracowali.

W poprzednich klubach, w których pan pracował, grał pan o wyższe cele niż utrzymanie, czemu towarzyszył inny rodzaj stresu. Czy jest pan gotowy na nowe wyzwanie?

- Stres jest nieodłączony w pracy trenera, niezależnie od tego, gdzie się pracuje i czy walczy się o puchary, mistrzostwo, czy o utrzymanie w lidze. Wszędzie wymagania są duże, wszędzie jest duża presja, a więc i poziom stresu jest podobny. Z tym trzeba się liczyć i jestem na to gotowy. Przez kilka lat doświadczeń, które zebrałem jako trener, gwarantuję, że presji mi nie brakowało i radziłem sobie z nią coraz lepiej. Myślę, że jestem gotowy na to, aby pracować skutecznie pod dużą presją.

Zaczynacie ligę od meczu z Legią Warszawa. Czy dla byłego piłkarza i trenera tej drużyny ma to jakieś znaczenie i dodatkowy smaczek?

- Zawsze gdzieś się wraca wspomnieniami do okresu spędzonego przy z klubie z ul. Łazienkowskiej. Natomiast w roli trenera innego zespołu, który gra przeciwko Legii występowałem kilkukrotnie, a więc powoli takie mecze stają się rutyną i nie są czymś aż tak niezwykłym.

Zanosi się na to, że będzie pan jedynym legionistą, który w sobotę dostanie na Łazienkowskiej oklaski.

- (śmiech) Nie myślę o tym, jak zostanę przywitany. Myślę przede wszystkim o tym, co zrobić przez tak krótki okres czasu, aby osiągnąć w Warszawie korzystny rezultat. To mnie najbardziej interesuje. Jaki wynik uznam za korzystny? Przede wszystkim punkty, ale też i punkt z takim zespołem na wyjeździe, oczywiście również byłby dla nas sukcesem. Ale wiadomo, że nigdy nie można jechać na mecz z założeniem, żeby grać o remis. Zawsze trzeba się starać wyciągnąć maksimum z każdego spotkania. Pozostaje tylko kwestia przekonania piłkarzy, aby myśleli w ten sam sposób.

Okno transferowe jest jeszcze otwarte. Czy planuje pan sprowadzenie do Gdańska nowych zawodników?

- Do najbliższego spotkania tego tematu nie będę poruszał. Luźno rozmawialiśmy jedynie na temat, kto jest w kręgu naszych zainteresowań, kogo moglibyśmy ewentualnie ściągnąć do Lechii, kto wzmocniłby zespół, jakie są potrzeby drużyny. To ostatnie wiem jedynie z relacji, jakie zostały mi przekazane. Sam owe potrzeby będę sukcesywnie poznawał, a trochę czasu mam, bo transferów można dokonywać do końca sierpnia. Ale fakt, że musimy się w kwestii transferów streszczać i liczę, że uda się jeszcze wzmocnić zespół.

Był pan ostatnio szkoleniowcem Korony Kielce. Czy wobec powyższego, Lechii łatwiej będzie ściągać zawodników z tego klubu? Bo w trwa tam masowa wyprzedaż.

- Masowa wyprzedaż może i trwa, ale jak się okazuje, nie jest tak łatwo wyciągnąć zawodników z Korony, chociaż kilku z nich prezentuje naprawdę bardzo wysoki poziom sportowy. Natomiast, jak wiadomo, każdy klub ma swoje oczekiwania, jeśli chodzi o to, za jaką kwotę chce się pozbyć piłkarzy. Negocjacje są bardzo twarde i fakt, że tam pracowałem na pewno nie będzie odgrywał w nich znaczącej roli.

- Może jedynie mieć znaczenie przy indywidualnej rozmowie z piłkarzem, aby go przekonać do ewentualnych przenosin do Gdańska. Do kogo z Korony zadzwonię? Tak, jak mówiłem wcześniej: na razie skupiam się na meczu z Legią, a swego czasu ustaliłem z prezesami, z zarządem, że nie zajmuję się dyskusjami na temat wzmocnień do pierwszego spotkania w ekstraklasie. Chcę skoncentrować się na najbliższym meczu, a zostało bardzo mało czasu. Po nim zaczniemy rozmawiać na temat planów dalszych wzmocnień.

Jak ocenia pan szansę na utrzymanie zespołu w ekstraklasie?

- W tej chwili trudno mi ocenić, ale z tego, co przekazali mi ludzie z zarządu i trenerzy, to wydaje się, że szanse są jak najbardziej realne i bardzo duże. Jest tu podobno znakomity kolektyw, o czym mam nadzieję niebawem się przekonać i na fali entuzjazmu po awansie do ekstraklasy w dobrym stylu, z dużą przewagą punktową, to można coś na początku rozgrywek uszczknąć z punktów, które są do zdobycia. Jeśli zaczniemy gromadzić "oczka" od początku rozgrywek to będzie nam zdecydowanie łatwiej.

Które drużyny będą dla was najgroźniejszymi rywalami z dolnych rejonów tabeli, także walczące o utrzymanie?

- Wszelkie takie przewidywania często biorą w łeb, bo każdy sezon jest inny. Dwa lata temu wystarczyło mieć 62-63 punkty, aby zdobyć tytuł mistrzowski, a w tym sezonie dałoby to zaledwie 3. miejsce. Podobnie może się mieć sprawa, jeśli chodzi o kwestię walki o utrzymanie. Niektóre zespoły stawia się na straconej pozycji, a potrafią sprawić miłą niespodziankę dla swoich kibiców. I odwrotnie. Myślę, że gdzieś pod koniec rundy jesiennej sytuacja w lidze będzie się krystalizować.

W środę PKOl wydał decyzję korzystną dla Zagłębia Lubin, która może oznaczać, iż start ligi zostanie opóźniony. Czy byłoby to korzystne rozwiązanie dla Lechii i dla pana, bo miałby więcej czasu, aby poznać zespół?

- Nie wiem czy jest sens spekulować na temat, co by było dobre, a co by było złe. My się szykujemy do spotkania z Legią tak, jakby miał on się odbyć w najbliższą sobotę. A jeśli zapadną decyzje, które spowodują przesunięcie startu rozgrywek, to ja z tego powodu na pewno nie będę ubolewał.

Kto jest dla pana faworytem ligi?

- Jednym z nich jest na pewno Legia, ale innym mocnym zespołem jest Wisła Kraków, a do walki powinien włączyć się także Lech Poznań. Kto z tej trójki będzie mistrzem? Obawiałbym się obstawiać. Mistrza Europy wytypowałem trafnie, ale z mistrzem Polski byłoby trudniej.

Ludzie Lechii
Copyrights lechia.gda.pl 2001-2023. Wszystkie prawa zastrzeżone.
kontakt | 0.040