Lato 1983 roku było dla Lechii pod wieloma względami po prostu SUPER!!! Zaczęło się od awansu do II ligi oraz zdobycia Pucharu Polski. Potem było najlepsze chyba w dotychczasowej historii okienko transferowe oraz dwa zagraniczne obozy treningowe, a także gruntowny remont obiektu we Wrzeszczu. Ukoronowaniem tego okresu był dwumecz z Juventusem. Zanim Biało-Zieloni stanęli w szranki rywalizacji o Puchar Zdobywców Pucharów, dane było im zagrać o inne trofeum - Superpucharu Polski.
Idea zorganizowania na otwarcie sezonu prestiżowego pojedynku Mistrza Polski ze zdobywcą krajowego Pucharu narodziła się w Polsce w 1980 roku. Jednak pierwszy historyczny mecz doszedł do skutku dopiero trzy lata później. Z inicjatywą jego rozegrania wyszła redakcja katowickiego "Sportu". Okazałe trofeum zostało wyrzeźbione z bryły węgla przez górników z kopalni "Szombierki". Roli gospodarza tego spotkania podjęli się działacze Lechii, dla których było to organizacyjne przetarcie przed wrześniowym meczem z "Juve".
Świeżo upieczony Mistrz Polski - Lech, właśnie rozpoczynał drugi z rzędu mistrzowski sezon. Jego szkoleniowcem był znany w Gdańsku były piłkarz i trener Biało-Zielonych, Wojciech Łazarek. Półtora roku później ponownie został on trenerem pierwszoligowej już Lechii. W kadrze "Kolejorza" było kilku zawodników, którzy po latach zasilą team z Traugutta: Jacek Bąk, Janusz Kupcewicz, Grzegorz Łazarek, Bogusław Oblewski Ryszard Szewczyk. Jednak na boisku tego dnia oglądaliśmy tylko tego ostatniego. Pojedynek ten szczególnie dobrze wspomina debiutujący tego dnia w Lechu Czesław Jakołcewicz, który w niedawno odbytej rozmowie przyznał, iż stadion przy Traugutta jest jednym z jego ulubionych, gdyż to właśnie tu debiutował w poważnej piłce.
Dla Lechii okazja zagrania z najlepszym zespołem w kraju była świetnym testem przed rozpoczynającymi się tydzień później rozgrywkami drugiej ligi. Stanowiła też możliwość sprawdzenia jak wkomponowali się w drużynę nowi gracze: Aleksander Cybulski, Maciej Kamiński oraz Jerzy Kruszczyński.
Spotkanie prowadził jako sędzia główny dzisiejszy prezes Pomorskiego Związku Piłki Nożnej, Henryk Klocek. Ustalono także charakterystyczny dla hokeja na lodzie system karania zawodników poprzez czasowe usuwanie ich z boiska. Arbiter skorzystał z tego środka w drugiej połowie usuwając z murawy na 2 minuty gracza Lecha Józefa Adamca.
Spotkanie rozpoczęło się o godzinie 17.00. Absolutnym bohaterem pierwszej odsłony meczu był bramkarz Biało-Zielonych: Tadeusz Fajfer. Już w 2 minucie wygrał pojedynek "sam na sam" z Mirosławem Okońskim. Później jeszcze dwukrotnie wykazywał się najwyższym kunsztem po strzałach czołowych snajperów kraju: Grzegorza Kapicy i Okońskiego. W 30 minucie po faulu Dariusza Raczyńskiego na Kapicy, popełnionym w polu karnym Lechii, sędzia podyktował rzut karny. Najwyraźniej "Oko" nie był świadomy, że Fajfer to specjalista od "jedenastek". Strzelił w lewy róg bramki od strony ul. Smoluchowskiego i piłka padła łupem gdańskiego goalkeepera. Na pocieszenie Okońskiemu pozostaje fakt, że półtora miesiąca później, w Turynie, Fajfer obroni "jedenastkę" wykonywaną przez króla strzelców Mundialu '82 Paulo Rossiego.
W tym czasie Lechia inicjowała ataki skrzydłami oraz poprzez długie podania. Najbliższy pokonania Zbigniewa Pleśnierowicza był strzałem głową Ryszard Polak. Z biegiem czasu druga linia gdańszczan, kierowana tego dnia przez Dariusza Wójtowicza, zdobywała przewagę w środku pola. Na przerwę zawodnicy zeszli jednak przy wyniku bezbramkowym.
Druga połowa toczyła się już pod dyktando Biało-Zielonych. Już na jej początku minimalnie koło spojenia słupka z poprzeczka uderzał Cybulski. W 71 minucie Kruszczyński minął czterech rywali i mając przed sobą tylko Pleśnierowicza strzelił z 12 metrów prosto w niego. Chwilę później potężna bomba posłana przez Wojtowicza odbiła się od dolnej części poprzeczki i wyszła w pole. W tym czasie zepchnięty do defensywy Lech wyróżnił się głównie brutalnością gry jego zawodników.
Mecz zbliżał się ku końcowi. W przypadku remisu nie przewidziano dogrywki, a sędzia, aby wyłonić zwycięzcę, zarządzić miał rzuty karne. Kiedy kibice zaczęli się już oswajać z myślą o "jedenastkach", w 88 minucie gry, po prawej stronie boiska, niedaleko linii środkowej, podanie od Wójtowicza otrzymał Kruszczyński. Popędził on, niczym Grzegorz Lato w meczu z Brazylią na Mundialu '74, na bramkę Lecha. Goniący go obrońcy byli zbyt daleko. Pleśnierowicz wyszedł poza pole karne, ale "Kruchy" posłał płaską piłkę obok niego. Ta dotarła spokojnie do siatki, a zgromadzeni na trybunach kibice oszaleli ze szczęścia. Po tym ciosie Lech nie był w stanie skutecznie odpowiedzieć. Lechia wygrała 1:0 i została pierwszym w historii zdobywcą Superpucharu Polski!
Kilka minut po meczu, wieloletni dziennikarz "Sportu", a zarazem redaktor naczelny gdańskiej rozgłośni Polskiego Radia - Jerzy Gebert wręczył kapitanowi Biało-Zielonych - Lechowi Kulwickiemu okazałe trofeum. Kilkanaście tysięcy kibiców na stojąco dziękowało swoim bohaterom. W ciągu roku awansowali oni do II ligi, zdobyli dwa Puchary, pokonali pięć liczących się w kraju drużyn: Widzew, Śląsk, Zagłębie, Ruch i Lech. A w perspektywie był jeszcze dwumecz z Juventusem i... kolejny ligowy awans. Ale o tym nikt, no może prawie nikt, na poważnie jeszcze nie myślał. Tak wyglądał środek wyjątkowego lata przy Traugutta. Było SUPER!!!
30.07.1983 r., mecz o Superpuchar Polski, Gdańsk, Traugutta 29
LECHIA Gdańsk - LECH Poznań 1:0 (0:0)
Jerzy Kruszczyński 88'
LECHIA: Tadeusz Fajfer - Andrzej Marchel, Lech Kulwicki, Andrzej Salach, Dariusz Raczyński - Aleksander Cybulski, Jacek Grembocki, Dariusz Wójtowicz, Maciej Kamiński - Ryszard Polak, Jerzy Kruszczyński.
Trener: Jerzy Jastrzębowski