lechia.gda.pl

Tygodnik lechia.gda.pl nr 165 (30/2008)
19 sierpnia 2008


PO PORAŻCE W CHORZOWIE

Wyciągnąć wnioski

Pierwsze dwa mecze Lechii w ekstraklasie w sezonie 2008/2009 dały jej zaledwie jeden punkt. Ten dorobek sytuuje Biało-Zielonych na 10. miejscu w tabeli. Zważywszy na przebieg obu spotkań, fani Lechii mogą czuć z pewnością spory niedosyt.

MICHAŁ KORNIAHO
adres: http://lechia.gda.pl/artykul/12012/
kontakt: lechia@lechia.gda.pl

Podopieczni trenera Jacka Zielińskiego zarówno w potyczce ze Śląskiem we Wrocławiu, jak i w Chorzowie z Ruchem wywarli niezłe wrażenie. Można się nawet pokusić o opinię, że w obu przypadkach lechiści grali ładniejszy futbol od rywali. Częściej utrzymywali się przy piłce, przeprowadzali więcej składnych akcji i stworzyli sobie więcej okazji do strzelenia gola. Jednak przypadek gdańskiego zespołu, który po dobrej grze nie schodzi z boiska jako zwycięzca idealnie odzwierciedla znane już powiedzenie, że w piłce nożnej nie przyznaje się punktów za styl.

W piłkarskim światku, zwłaszcza tym polskim, równie znane i w kółko powtarzane przez piłkarzy pokonanej drużyny są słowa w stylu: „Musimy przeanalizować ten mecz i wyciągnąć z porażki odpowiednie wnioski”. Choć teksty tego typu wypływające z ust pokonanych zawodników są już nie tyle banalne, co wręcz nudne i tak naprawdę niewiele znaczące, my postanowiliśmy iść ich tropem, traktując je jednak całkiem poważnie. Poniżej przedstawiamy wnioski, jakie można wysnuć po dwóch pierwszych meczach gdańskiej Lechii w ekstraklasie.

Wniosek 1: „Pęki” niezastąpiony

Choć nie mieliśmy jeszcze okazji zobaczyć w tym sezonie w akcji Pawła Pęczaka, to jednak bez zawahania można stwierdzić, że to on jest numerem 1 na pozycji prawego obrońcy gdańskiej Lechii. Zwłaszcza po tym, co pokazał zarówno w meczu ze Śląskiem jak i z Ruchem jego zastępca „z przymusu” Karol Piątek. Piszemy „z przymusu”, gdyż Karol ma raczej inklinacje do gry na lewej flance. Lechia po rozstaniu się w przerwie letniej z dotychczasowym zmiennikiem „Pękiego” Sebastianem Fechnerem nie pozyskała w jego miejsce żadnego innego prawego obrońcy. W kadrze zespołu jest wprawdzie jeszcze próbowany na tej pozycji Jakub Kawa, jednak jest on zbyt mało doświadczony i chyba ma niewystarczające umiejętności, by czuć się pełnowartościowym rywalem dla Pęczaka o miejsce w pierwszym składzie.

Wniosek 2: Brak playmakera

Zarówno w meczu ze Śląskiem jak i z Ruchem wyraźnie było widać brak w gdańskim zespole prawdziwego przywódcy, który potrafiłby „pociągnąć” grę w trudnych momentach, czy też inteligentnie rozdzielać piłkę w środku pola. Na taką postać kreowany jest przez działaczy klubu oraz media Chorwat Frane Ćaćić, jednak swoją postawą w meczu ze Śląskiem ani trochę nie spełnił on pokładanych w nim nadziei. Miejmy nadzieję, że słaba postawa „Franka” w tym spotkaniu to tzw. „pierwsze śliwki robaczywki” i każdy kolejny występ byłego reprezentanta młodzieżówki Chorwacji będzie już lepszy. Nie ma co jednak się chyba łudzić, że Ćaćić zacznie błyszczeć formą w najbliższej przyszłości. Sztab szkoleniowy Lechii musi więc zastanawiać się nad konstruowaniem linii pomocy raczej bez Ćaćića.

W środku pomocy mogą występować jeszcze Piotr Kasperkiewicz, Łukasz Trałka, Arkadiusz Miklosik. Dwaj pierwsi to jednak defensywni pomocnicy, a nie plamyakerzy. „Miklos” z kolei nie błyszczy już taką formą, jak wówczas gdy występował jeszcze w Zawiszy Bydgoszcz, w której barwach został królem asyst zaplecza ekstraklasy, po czym przeprowadził się do Gdańska. Wydaje się jednak, że trener Zieliński może mieć jeszcze jednego i to niemal idealnego kandydata na pozycję środkowego pomocnika. To Andrzej Rybski, który nie dość, że potrafi inteligentnie rozegrać piłkę, zagrać prostopadle do lepiej ustawionych kolegów, to również umie strzelić z dystansu. Udowodnił to choćby w ostatni weekend na stadionie przy ul. Cichej zdobywając po uderzeniu z ok. 30 metrów piękną bramkę. „Ryba” to jednak przy swoich walorach również świetny zmiennik napastników. Dlatego też w spotkaniu z Ruchem zagrał w ataku zastępując kontuzjowanego Pawła Buzałę, który musiał pozostać w domu. Wydaje się jednak, że kiedy wszyscy snajperzy Biało-Zielonych będą gotowi do gry, wówczas Rybski z powodzeniem może pełnić w zespole rolę playmakera.

Wniosek 3: „Rogal” już nie terroryzuje

Wydaje się, że Maciej Rogalski wystawiany jest w pierwszym składzie gdańskiego zespołu chyba z rozpędu po tym, jak dobrze prezentował się jeszcze na boiskach drugiej ligi w zeszłym sezonie. Wówczas „Rogal” był w takim gazie, że ówczesny szkoleniowiec Lechii Dariusz Kubicki określił jego postawę na boisku „terroryzowaniem lewego skrzydła”. Piłkarz jednak po świetnej rundzie jesiennej 2007 nieco spuścił z tonu już na wiosnę tego roku. A zarówno podczas przedsezonowych sparingów, jak i w meczach ze Śląskiem i z Ruchem w ekstraklasie Rogalski był już cieniem zawodnika sprzed prawie roku, kiedy to nie tylko świetnie przeprowadzał akcje lewym skrzydłem, ale i seryjnie zdobywał gole dla Biało-Zielonych. W tej sytuacji najbardziej sensowne wydaje się, że w meczu z Cracovią na Traugutta na lewej pomocy w gdańskim zespole powinien zadebiutować Arkadiusz Mysona.

Wniosek 4: Zbyt mało cwaniactwa

W dwóch pierwszych meczach sezonu gdański zespół zaledwie jeden raz wykonywał rzut wolny z miejsca, z którego bezpośrednim strzałem któryś z piłkarzy mógł pokusić się o zdobycie gola. Miało to miejsce w ostatnich minutach meczu z Ruchem, kiedy to po uderzeniu Miklosika piłka poszybowała niewiele obok lewego okienka bramki strzeżonej przez Krzysztofa Pilarza. Gdyby piłkarze Lechii wykazywali się odrobinę większym cwaniactwem pod polem karnym przeciwnika i potrafili częściej sprowokować rywali do faulu, może mieliby więcej okazji do strzelania na bramkę rywali po rzutach wolnych? To przyjdzie chyba wraz z większym ograniem na boiskach ekstraklasy.

Wniosek 5: Idziemy w dobrym kierunku!

Choć wyniki Lechii w pierwszych spotkaniach tego sezonu nie zachwycają i... należy z nich wyciągnąć odpowiednie wnioski, to nie oznacza to, że w gdańskim zespole trzeba przeprowadzić rewolucję. Wręcz przeciwnie. Gdańska jedenastka z pewnością potrzebuje retuszu, a jej gra poprawek, lecz całokształt występów Biało-Zielonych zarówno we Wrocławiu jak i w Chorzowie napawa umiarkowanym optymizmem. Pewne jest jedno. Lechia gra ładnie dla oka, a dla swych rywali jest równorzędnym przeciwnikiem. To znak, że zespół idzie w dobrym kierunku, a jeśli tylko swoją grę będzie udoskonalać, to powinien ostatecznie osiągnąć wyznaczony na ten sezon cel.




Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
POWRÓT