Warto przypomnieć jak spisywali się lechiści w tego typu rozgrywkach w przeszłości. Tym bardziej, że nasi piłkarze nie pełnili w nich roli przysłowiowego Kopciuszka. Poprzedni tekst mówił o zmaganiach o Puchar Zlotu Młodych Przodowników, które miały miejsce w 1952 roku. Na następną okazję emocjonowania się rozgrywkami o ligowy puchar, z udziałem swoich ulubieńców, kibice Lechii Gdańsk musieli czekać aż 48 lat.
W sezonie 2000/2001, w ramach piątej edycji rozgrywek o Puchar Ligi, do udziału w niej dopuszczono zespoły z zaplecza ekstraklasy. Był spośród nich 14 zespół poprzednich zmagań na drugoligowym szczeblu – Lechia Gdańsk. Była to drużyna po przejściach, która w niezwykle dramatycznych okolicznościach utrzymała status drugoligowca. Jednak jej sytuacja miała się zmienić diametralnie! Latem pojawił się nowy sponsor – Pomorskie Towarzystwo Leasingowe S.A. Dzięki pieniądzom tej firmy, ówczesny szkoleniowiec drużyny Romuald Szukiełowicz, mógł skompletować nową kadrę zespołu. Celem drużyny było wywalczenie awansu do ekstraklasy!
Pierwszym poważnym sprawdzianem miał być dla „nowej Lechii” mecz w Pucharze Ligi. Rozgrywki te toczyły się klasycznym systemem: przegrywający odpada, przy czym zespoły rywalizowały w każdej rundzie w dwumeczu. Po pojedynkach I rundy, w której walczyli jedynie beniaminkowie zaplecza ekstraklasy, odbyło się losowanie par kolejnego szczebla Pucharu. Los nie był dla gdańszczan łaskawy, gdyż trafili oni na czołowy team II ligi – Odrę Opole.
Pierwsze spotkanie odbyło się w Gdańsku, w środowe popołudnie 19 lipca 2000 roku. Dla 2 – tysięcznej widowni była to przede wszystkim okazja do zobaczenia nowych nabytków zespołu. Przyznać trzeba, że akurat w tym spotkaniu nowicjusze w kadrze biało-zielonych spisali się nad wyraz dobrze. Lechia pokonała Odrę 2:0 (1:0), a bramki zdobyli nowo pozyskani: Dariusz Preis w 44 minucie (strzał z rzutu wolnego z 20 metrów) oraz wprowadzony na boisko po przerwie Napoleon Amaefule (49 min.). Warto także wspomnieć, że w 77 minucie spotkania na murawie pojawił się 18-letni wówczas Karol Piątek, dziś kapitan Lechii.
Rewanż zaplanowano 3 dni później w Opolu. Biało-zieloni jechali tam z postanowieniem obrony zaliczki wypracowanej w pierwszym pojedynku. Do 36 minuty konsekwentnie realizowali narzucone przez trenera Szukiełowicza zadania. Wówczas to po jednym z nielicznych kontrataków w polu karnym gospodarzy sfaulowany został Robert Kugiel. „Jedenastkę” na gola, mocnym strzałem pod poprzeczkę zamienił Andrzej Zięba. Właśnie w tym momencie zaczął się… dramat, który trwał do końca pierwszej połowy spotkania. Opolanie, między 39 a 44 minutą spotkania strzelili aż trzy gole! W przerwie Romuald Szukiełowicz, chcąc ratować sytuacje dokonał roszad w składzie. Na boisku pojawił się, między innymi, Karol Piątek, który zastąpił Sebastiana Milę. W drugiej połowie gra się wyrównała. Co prawda opolanie oblegali bramkę Lechii, ale stworzyli sobie zaledwie dwie okazje do zdobycia gola. Gdańszczanie nie byli im dłużni, a najbliżej zdobycia gola był Kugiel, który trafił w poprzeczkę. Ostatecznie Odra pokonała Lechię 3:1, ale do następnej rundy, dzięki golowi strzelonemu na wyjeździe, awansowali biało-zieloni.
Szczebel wyżej czekał na gdańszczan rywal o wiele trudniejszy – pierwszoligowy Groclin Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski. Goście już w pierwszym spotkaniu w Gdańsku, rozegranym 26.07.2000 roku, chcieli rozstrzygnąć losy rywalizacji. Na boisku oba zespoły dzieliła różnica klasy, a gracze z Wielkopolski tylko sobie znanymi metodami marnowali kolejne okazje do zdobycia gola. Lechistom wiodło się nie lepiej, jednak szans na zdobycie bramki mieli kilkakrotnie mniej niż rywale.
Trzy dni po tym spotkaniu biało-zieloni zainaugurowali rozgrywki ligowe. Pojechali do Zamościa po pierwsze w sezonie zwycięstwo. Wrócili jednak z bagażem pięciu straconych goli, przy zaledwie jednym strzelonym! To, w obliczu rewanżu w Grodzisku, dawało do myślenia…
Niewiele lepiej było w rewanżowym meczu w Wielkopolsce. Lechia uległa Groclinowi 0:3, a wynik ustalono już w 21 minucie gry! Później biało-zieloni bronili się przed kolejną wysoką porażką, a gospodarze oszczędzali siły przed kolejnymi meczami. W ten sposób lechiści nie skasowali premii za awans do IV rundy, w kuszącej nawet dziś kwocie 225 tysięcy zł.
Tak zakończyła się przygoda Lechii z Pucharem Ligi (2000/01). Już te mecze pokazały trenerowi Lechii, że formacja obronna na boisku funkcjonuje jedynie z nazwy. Wniosków jednak nie wyciągnięto, co skończyło się spadkiem, z olbrzymim zresztą hukiem, do III ligi. Wówczas narodziła się nowa, dzisiejsza Lechia, ale to opowiadanie na inna okazję.
Po 8 latach znów możemy emocjonować się rozgrywkami o ligowy puchar. Tym razem gra toczy się o Puchar Ekstraklasy. Zamiast narzekać na prestiż imprezy, cieszmy się że dane jest nam gościć tego typu rozgrywki w Gdańsku. Traktujmy to jako pewien bonus dany nam wraz z powrotem, po latach, do najwyższej klasy rozgrywkowej.. Trzymajmy też kciuki, aby nasi piłkarze nawiązali do sukcesów lechistów z 1952 roku. Moim zdaniem stać ich na to!