Gdańsk: sobota, 20 kwietnia 2024

Tygodnik lechia.gda.pl nr 174 (39/2008)

21 października 2008

Treść artykułu
 |   |   |   |   | 

GŁOSEM SPIKERA

Nie taki diabeł straszny

Za nami ponad połowa z zaplanowanych na jesień ligowych kolejek. Powoli klaruje się sytuacja w tabeli, a poszczególne zespoły określają cele, które przyświecać im mają w tym sezonie. Z gdańskiego punktu widzenia nie mamy raczej prawa narzekać na dotychczasowe dokonania biało – zielonych…

MARCIN GAŁEK

CZOŁÓWKA

Po 9 rozegranych kolejkach czołówka tabeli składa się z sześciu zespołów. Obecność w tym gronie czterech z nich: Wisły, Polonii W. (dawniej: Groclin), Legii i Lecha nie stanowi żadnego zaskoczenia. „Biała Gwiazda”, po odpadnięciu z europejskich rozgrywek, skupić może się już jedynie na krajowym podwórku, co raczej nienajlepiej wróży jej najbliższym rywalom. Dotychczas krakowianie odnotowali jedną istotną, ale za to prestiżową wpadkę (1:4 u siebie z Lechem). Jeżeli potencjał zespołu będzie nadal poparty taką jak dotychczas skutecznością Pawła Brożka, to obawiam się, że obrońcy tytułu mogą wkrótce odskoczyć stawce rywali. Prognoza ta ulec może korekcie już w najbliższy weekend, kiedy to lider gościć będzie na Łazienkowskiej. Legia kiepsko wystartowała, by następnie zanotować serię pięciu wygranych z rzędu. Ostatnie dwa wyjazdowe remisy nie obniżyły wcale notowań wojskowych, bo punkt w Poznaniu to na pewno sukces, a remis w Łodzi też ujmy nie przynosi. Co ciekawe, niemal dokładnie tak samo punktuje inny „już” stołeczny klub, tj. Polonia. Po jej zawodnikach absolutnie nie widać szoku spowodowanego przeprowadzką z małego Grodziska Wielkopolskiego do niemal dwumilionowej aglomeracji. Dobrze zorganizowana defensywa oraz skuteczność pod bramka rywali to znak firmowy ekipy „Czarnych koszul”. Nawet wpadka, za jaką uznać należy ostatni remis przy Konwiktorskiej z Cracovią, nie obniża oceny drużyny, która co już udowodniła wygrać może wszędzie i z każdym.

Czwarty z wymienionych zespołów – Lech, jest „rozdarty” pomiędzy ligą a Pucharem UEFA. Rywalizacja na dwóch „frontach” ma istotny wpływ na postawę, okrzykniętej już na początku rozgrywek absolutnym faworytem, ekipy Franciszka Smudy. Tymczasem „Kolejorz” obok efektownych zwycięstw odnotował już 3 porażki, z czego dwie z ligowymi średniakami (Arka, Ruch). Trzeci pogromca Lecha to GKS Bełchatów. Podopieczni Pawła Janasa, w dość szczęśliwych okolicznościach, wygrali na inaugurację w Poznaniu, po czym pogrążyli się w marazmie tracąc nawet punkty u siebie z ligowymi słabeuszami (Piast, ŁKS). Kryzys ten, w głównej mierze spowodowany był kontuzjami, w tym lidera drużyny Łukasza Garguły. Kiedy ten gracz powrócił na boisko, jego zespół z marszu pokonał czterech kolejnych rywali, co sprawiło, iż dołączył do czołówki. Wniosek jest czytelny: mimo, że w Bełchatowie nie brak innych ponadprzeciętnych jak na naszą ligę piłkarzy, to gra Garguły stanowi klucz do sukcesu. Ostatni z zespołów czołówki to najwyżej sklasyfikowany beniaminek – Śląsk. Z Bełchatowem, obok identycznej ilości punktów, łączy go fakt, iż na jego wyniki istotny wpływ mają dokonania lidera drugiej linii, w tym przypadku Sebastiana Mili. „Roger” miał bezpośredni udział w 8 (3 gole i 5 asyst) z 15 bramek. Może też liczyć na wsparcie szalejącego na skrzydle Janusza Gancarczyka oraz skutecznego, jak nigdy, Tomasza Szewczuka. Ryszard Tarasiewicz, znany z tego, że zawodnicy muszą gryźć trawę na boisku aby grać w prowadzonym przez niego zespole, zbudował więc, przy dużym finansowym wkładzie władz Wrocławia, zespół na górną połowę tabeli. Jednak walka o miejsce w europejskich pucharach to melodia jeszcze nie tego sezonu.

GRUPA ŚRODKA

Liderem środkowej części tabeli jest nasza Lechia! Do grupy tej zaliczyć można też Ruch, Arkę i Odrę. W przypadku „Niebieskich” niespodzianką nie jest ich lokata, a fakt, jak szybko zwolniono z pracy przy Cichej trenera Duszana Radolskyego. W jego miejsce zatrudniono Bogusława Pietrzaka, który pełni w klubie rolę koordynatora grup młodzieżowych oraz współprowadził czołowy zespół Młodej Ekstraklasy – czyli Ruch (ME). Takie zachowanie należy interpretować jako sygnał do odmłodzenia kadry Ruchu. Chyba w tym samym kierunku powinien pójść szkoleniowiec Arki. Dokooptowana w ostatniej chwili do ekstraklasy drużyna rozpoczęła sezon nadspodziewanie dobrze. Jednak im dłużej trwają rozgrywki, tym bardziej oparty na mocno zaawansowanych wiekowo graczach zespół spuszcza z tonu. Przed gdynianami niezwykle ważny mecz z Polonia Bytom. Brak w nim zwycięstwa może być sygnałem, że nawet miejsce w dziesiątce ligi pozostanie dla beniaminka z Gdyni w sferze marzeń.

Pierwszą dziesiątkę zamyka zespół, którego firmowym znakiem były spotkania na własnym boisku, tj. Odra. 2:0 – Legia; 3:0 – Ruch; 4:1 - Polonia B. Wszystko jednak do czasu…. Ostatnio w Wodzisławiu wygrał Bełchatów i zremisowała Jagiellonia. Podopieczni Janusza Białka, aby nie związać się na dłużej ze strefą bezpośredniego zagrożenia spadkiem z ligi, winni albo powrócić do zwyczaju wygrywania seriami spotkań u siebie (jesienią podejmą jeszcze: Górnika, Wisłę, Arkę i Lecha) , albo zacząć punktować na wyjazdach, co do tej pory niespecjalnie im wychodzi (1 punkt w 4 meczach).

LIGOWA DEPRESJA

Ostatnie sześć zespołów to drużyny, których, sukcesem, jak się wydaje, w tym sezonie będzie utrzymanie w ekstraklasie. Niewątpliwie największą niespodzianką ligi „in minus” jest pozycja Górnika. Zabrzanie nie grają może nadzwyczaj słabo, ale ich prawdziwą pięta achillesową jest fatalna skuteczność. Zdobyli zaledwie 3 gole w 9 meczach! Głowami za ich grę zapłacili przygotowujący drużynę do sezonu trener Ryszard Wieczorek wraz ze sztabem współpracowników. Nowy szkoleniowiec – Henryk Kasperczyk także nie sprawił cudu – w ostatnich czterech spotkaniach pod jego wodzą Górnik zdobył 1 punkt i 2 bramki! W Zabrzu już wiedzą, że przed nimi bardzo ciężkie dni…

Kolejnym zespołem, który mimo wszystko zawodzi jest Jagiellonia. Wiosnę białostoczczanie mieli fatalną. Latem w klubie dokonała się istna rewolucja. Zatrudniono trenera Michała Probierza, pozbyto się 14 graczy, sprowadzając w ich miejsce 16 nowych zawodników! Po słabym początku „Jaga” powoli zaczyna gromadzić punkty, ale głównie dzięki remisom. Jedyne zwycięstwo, podobnie jak Górnik, „Pszczółki” odniosły nad Piastem.

Ta sztuka nie udała się Cracovii, która na inaugurację poległa właśnie w Gliwicach. Od tego czasu było niewiele lepiej. Zespół, grając bez wyrazu, od siedmiu kolejek pozostaje bez zwycięstwa, a kibice żądają głowy trenera Majewskiego. Ten z kolei ma istotnego stronnika w postaci prezesa klubu – Janusza Filipiaka. W ten sposób jesteśmy świadkami ciekawego eksperymentu pt. „jak powtórzyć historię Auxerre (trener: Guy Roux) lub Manchester Utd. (sir Alex Ferguson)”, gdzie po początkowych niepowodzeniach wymienieni szkoleniowcy przez wiele lat święcili triumfy ze swoimi zespołami.

Pozostałe trzy kluby to moi „faworyci” do pożegnania się z najwyższą klasą rozgrywkową. Najwyżej sklasyfikowana (11) Polonia Bytom radzi sobie nadzwyczaj dobrze. Podopieczni Marka Motyki, wielokrotnie wyśmiewani za specyficzny sposób rozgrywania kornerów – „szarańcza” - walczą bardzo ambitnie, a efektem tego jest nie tylko zdobycz punktowa, ale dość duża ilość zdobytych goli. Są dowodem na to, że pieniądze nie grają. Pytanie, jak długo wytrzymają?

Niewiele gorzej idzie chyba najsłabszemu w tej chwili pod względem ekonomicznym klubowi ekstraklasy – ŁKS-owi Łódź. Systematycznie osłabiani „Rycerze wiosny” „świętują” jubileusz 100-lecia klubu w iście spartańskich warunkach. Jednak na boisku, mimo braków ekonomicznych, zwłaszcza w Łodzi potrafią powalczyć z każdym o czym ostatnio przekonała się Legia remisując bezbramkowo.

Ostatni z beniaminków – Piast, to klub „na walizkach”. Gliwiczanie swoje spotkania w roli gospodarza rozgrywali dotychczas w Wodzisławiu Śląskim. Jeśli można wyróżnić za cokolwiek ten zespół to za ambitna obronę w spotkaniach wyjazdowych z ligowymi potentatami. To jednak punktów nie przyniosło i jeśli nic się w tej materii nie zmieni to sukcesem dla ‘Piastunek” będzie 14 – barażowe miejsce.

LECHIA

W Gdańsku przed sezonem założono, iż zadowalającym będzie spokojne utrzymanie się beniaminka w ekstraklasie. W moim prywatnym rankingu uznałem, że realnym i zadowalającym będzie lokata w przedziale 10-12. Tymczasem Lechia zajmuje w tym momencie wysokie 7 miejsce, co na pewno spełnia przedsezonowe ambicje gdańskich kibiców.

Obejrzałem dotychczas wszystkie spotkania biało-zielonych i przyznaję, że w trakcie większości z nich rozpierała mnie duma z postawy lechistów. Ligowe zmagania obserwuję w odniesieniu do tego co prezentowała Lechia w ekstraklasie w latach 80-tych ubiegłego stulecia. Wówczas była to gra obliczona na zdobywanie punktów u siebie i ewentualne bezbramkowe remisy na wyjazdach. Stąd tez wyniki były jakie były, a gdańszczanie nie zakończyli żadnego z czterech sezonów na najwyższym szczeblu w pierwszej dziesiątce. Jakże inaczej wygląda to teraz…

Zacznijmy od spotkań wyjazdowych, gdzie Lechia w każdym meczu grała po to aby wygrać. Nie było mowy o chowaniu się za podwójna gardą i liczenie na jedną góra dwie akcje w całym meczu. Nasi piłkarze jeśli się bronią to nie odbywa się to w obrębie własnego pola karnego, ale raczej w okolicach środka boiska. Linia pomocy w każdym spotkaniu walczy o dominację w środku pola, a napastnicy wielokrotnie goszczą pod bramka gospodarzy. Bilans 4 punktów daje Lechii aktualnie 7 miejsce wyjazdowej tabeli! Jeśli dodać do tego, że porażki w Chorzowie i Bełchatowie były efektem pojedynczych błędów, a nie faktu, iż biało –zieloni ustępowali gospodarzom to ocena boiskowych poczynań Lechii na obcych stadionach musi być pozytywna. Na pewno nie ma się czego wstydzić!

Z kolei w Gdańsku Lechia w 4 meczach zgromadziła 10 punktów. Lechiści niesieni dopingiem kompletu publiczności gładko ograli Cracovię i Odrę. Remis ze stołeczną Polonią należy uszanować, bo „Czarne Koszule”, co widzieliśmy, to silny i poukładany zespół. Ostatni zwycięski mecz z Górnikiem nie był już tak dobry, gdyż w drugiej połowie przeżyliśmy istne oblężenie Częstochowy. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło.

Tak jak wspomniałem , Lechia gra ładnie dla oka i w żadnej mierze podopiecznym trenerów Jacka Zielińskiego – Tomasza Kafarskiego i Dariusza Gładysia nie można zarzucić gry w stylu, z którego nasz klub słynął przed laty, tj. murowania bramki.

Oceniając zawodników nie sposób nie wyróżnić kilku z nich. Osobiście jestem pod wielkim wrażeniem postawy Rafała Kosznika, który bryluje na lewej obronie oraz Łukasza Trałki, który niejako z marszu stał się liderem drugiej linii naszego zespołu. Nie znaczy to wcale, że inni grają gorzej lub wręcz słabo. Gdybym miał oceniać każdego piłkarza indywidualnie to komplementować musiałbym aż 14 graczy, a z tym wolę poczekać do zakończenia jesiennych gier.

Osobny temat to nowi gracze i nowy trener. Zacznę od tego ostatniego, który imponować musi niesamowitym spokojem zarówno na ławce podczas meczu jak i w życiu codziennym. Słyszałem już wiele uwag, że za spokojny, że zamiast stać siedzi lub zamiast krzyczeć podpiera głowę. Drodzy Czytelnicy – trenera rozlicza się z osiąganych przez zespół wyników, a nie stylu bycia. Dlatego bronię Jacka Zielińskiego –rzut oka na tabelę wystarczy, aby zrozumieć dlaczego!

Tak dobrze nie jest już jeśli chodzi o nowo pozyskanych graczy. Na pewno pierwszoplanową, spośród nowych piłkarzy, postacią jest niesamowicie szybki i waleczny Marcin Kaczmarek. Lechia miała szczęście do tego typu kieszonkowych skrzydłowych, by wspomnieć z ostatnich lat: Mirosława Girucia, Przemysława Urbańskiego czy Jakuba Biskupa. Teraz podziwiamy sprowadzonego z Kielc Kaczmarka. Nieźle w ataku radzi sobie również przybyły z Korony Maciej Kowalczyk. Nie jest to wprawdzie typ napastnika – egzekutora, ale nie sposób nie docenić jego kreatywności w stwarzaniu niebezpiecznych sytuacji pod bramka rywala. Trzeci nabytek Lechii to Ben „poliglota” Starosta. Udanie zastępuje kontuzjowanego Pawła Pęczaka i podobnie jak „Pęki” ma inklinacje do gry ofensywnej. Niewiele okazji do gry w ekstraklasie w tym sezonie miał natomiast Arkadiusz Mysona. Jego „pech” polega na tym , iż dubluje się na pozycji lewego obrońcy z będącym w życiowej formie Rafałem Kosznikiem. Jednak już do tej pory Mysona zdążył udowodnić, iż wie na czym polega realizacja postawionych przed nim boiskowych zadań.

Niestety trudno cokolwiek dobrego napisać o postawie dwóch biało-zielonych Chorwatów. To kolejne po Ronaldzie Siklić-u rozczarowanie rodem z Bałkanów. Nie mam nic przeciwko Chorwatom, ale sugerowałbym poszukiwanie zagranicznych wzmocnień spośród graczy innych nacji… Chorwaci w Gdańsku konsekwentnie rozczarowują!

Przed nami, w tym roku, jeszcze osiem ligowych kolejek. W tym czasie biało- zieloni zmierzą się z sześcioma rywalami. Trzema z czołówki ligi: Legia (2 razy), Lech, Wisła oraz trzema z dolnych rejonów tabeli: ŁKS (2 razy), Jagiellonia i Piast. Realnie oceniając dorobek 9-10 punktów byłby dla nas wszystkich w pełni satysfakcjonujący. Dałby wszystkim, którzy trzymają kciuki za Lechię Gdańsk poczucie zadowolenia a trenerom i piłkarzom możliwość spokojnego przygotowywania się do wiosennych bojów, bez oglądania się na niżej sklasyfikowanych rywali.

Jak do tej pory biało-zieloni w pełni udowadniają, że nie taki diabeł (ekstraklasa) straszny jak go malują! Grają ładnie dla oka i bez respektu dla rywali. Dają swoim kibicom dużo radości i wzruszeń. Mało kto spodziewał się, że po 9 kolejkach Lechia będzie na 7 miejscu, a strata punktowa do lidera będzie mniejsza niż przewaga nad strefa spadkową. Tak trzymać…!!!

PS. 03/10/2008: Arka – Lechia 0:1 – w imieniu wszystkich kibiców Lechii Gdańsk – DZIĘKUJĘ!!!

Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
kontakt | 0.026