Gdańsk: piątek, 19 kwietnia 2024

Tygodnik lechia.gda.pl nr 177 (42/2008)

11 listopada 2008

Treść artykułu
 |   |   |   |   | 

LECHIA - LECH 0:3

Kończ Waść, wstydu oszczędź

Słowa Kmicica do Wołodyjowskiego, z trylogii Sienkiewicza, mógł śmiało skierować, po stracie trzeciej bramki, trener Lechii Jacek Zieliński do Franciszka Smudy. Armia Lecha, dowodzona przez "Franza", niczym Turcy w powieści "Pan Wołodyjowski", zdobyła warowną twierdzę Gdańsk, niezdobytą przez 440 dni.

MARIUSZ KORDEK

Każdy, kto miał nadzieję, że Lech się położy przed Lechią ze zmęczenia po meczu pucharowym z AS Nancy, musiał się solidnie rozczarować. Z przebiegu meczu to Biało-Zieloni wyglądali jakby rozegrali w środku tygodnia ważny i ciężki mecz. To poznańska "Lokomotywa" nadawała tempo w tym meczu, a Biało-Zieloni mogli z bliska przyjrzeć się gwiazdom polskiej ligi.

Jeszcze w poprzednim sezonie zarówno Sławomir Peszko, jak i Robert Lewandowski musieli uznać wyższość lechistów w starciu swych drużyn na II-ligowym froncie. Dziś obaj strzelają bramki w ekstraklasie, w Pucharze UEFA i ocierają się o reprezentację Polski. Postęp zanotowany kolosalnie.

A piłkarze Lechii dalej niestety grają II-ligową piłkę. To, co było dobre i zapewniło awans do ekstraklasy, jest niewystarczające na najwyższą klasę rozgrywkową. Transfery, które miały wzmocnić drużynę i stanowić motor napędowy, nie do końca się sprawdziły. O Chorwatach już powoli zapominamy, Kowalczyk bramek nie strzela, Mysona lepiej prezentował się grając w Łodzi, Kaczmarek też nie złapał jeszcze odpowiedniego rytmu.

Lechia po dwóch porażkach wyjazdowych stanęła przed ciężkim zadaniem. Ciężko się gra z dodatkową presją. Jednak mecz z Lechem mógł się okazać przełomowy. Piłkarze zmotywowani dodatkowo grą z silnym przeciwnikiem na tle, którego mogli sprawdzić się jak wiele brakuje im do klasy reprezentacyjnej. Względnie sił i ambicji starczyło lechistom na pierwsze 45 minut.

Dwie niewykorzystane sytuacje z pierwszej części meczu, Kosznika i Mysony, zemściły się jeszcze przed gwizdkiem oznajmiającym koniec pierwszej połowy. Niestety w ekstraklasie każdą dobrą sytuację trzeba wykorzystywać. Przekonali się o tym gdańszczanie w meczu z Legią, kiedy to Paweł Buzała zmarnował szansę na zdobycie bramki.

Lech swoją grą na pewno nie mógł zaskoczyć zarówno piłkarzy Lechii, trenera Zielińskiego jak i kibiców Biało-Zielonych. Niestety sztab szkoleniowy nie odrobił lekcji i niczym nie zaskoczył podopiecznych Franciszka Smudy. Raziła nieskuteczność w ofensywie oraz błędy popełniane przez Bąka, Wołąkiewicza i Kosznika, po których lechiści tracili bramki.

Jeśli dodać do tego stałe fragmenty gry wykonywane przez kapitana drużyny Karola Piątka wyłania się obraz drużyny niemającej środków, aby chociaż napędzić strachu czołowej drużynie naszego kraju. Swoją drogą szkoda, że każdy stały fragment gry w wykonaniu Lechii nie stanowi zagrożenia. Brakuje nam specjalisty od "wolnych" i raczej Piątek nim nie zostanie. Ostatnim lechistą, któremu udało się pokonać bramkarza drużyny przeciwnej po stałym fragmencie był Robert Speichler w meczu z Odrą Opole.

Dobrze się może stało, że mecz z Lechem odbył się w listopadzie, pod koniec rundy jesiennej. Pokazał, którzy zawodnicy zasługują na miejsce w drużynie i wykazał braki na poszczególnych pozycjach.

Zastanawiające jest to, czemu w rundzie jesiennej trener Zieliński na ławkę nie zabiera żadnego przedstawiciela Młodej Ekstraklasy. Przecież przy wyniku 0:2 zamiast łudzić się odrobieniem strat, można wpuścić jakiegoś nastolatka na kilkanaście minut, dla którego byłaby to olbrzymia nagroda i impuls do dalszej pracy. Czy w klubie, podobno słynącym z doskonałej pracy z młodzieżą, wśród kilkuset trenującej młodzieży, nie można wybrać kilku i zaufać im dając szansę gry przez kilka minut w meczu i tak już przegranym. Czy wpuszczając na boisko przy stanie 0:3 przedstawiciela Młodej Lechii można by się martwić wynikiem jeszcze?

Najbliżej obecnie pierwszej drużyny są niestety chłopcy ustawieni wzdłuż końcowych linii i podający piłkę. Z całym szacunkiem dla nich.

Przed meczem zastanawiano się czy padnie Twierdza Gdańsk. I padła. Dobrze, że tak się stało akurat w meczu z Lechem, a nie z ŁKS-em czy Piastem. Ostatnią drużyną, która zdobyła 3 bramki przy Traugutta było KSZO Ostrowiec. Wtedy popis dał Maciej Rogalski, który po roku trafił do Gdańska. Teraz popis dali Lewandowski i Stilić, optymistycznie patrząc dobrze by było, gdyby już za rok Lechia była w stanie sprowadzać zawodników tej klasy.

Lech Poznań, od wielu lat, pod względem organizacji jest klubem stanowiący pewien wzór. Działacze Lechii też nie kryją tego, że w przyszłości osiągnąć podobny stan posiadania. Poznańscy działacze odbudowę klubu rozpoczęli 8 lat temu, Lechia 7. Z tym, że w Gdańsku odbudowę rozpoczęto od VI ligi, a w Poznaniu od II. I nie ma co porównywać obydwu klubów. Trzeba pamiętać, gdzie byliśmy jeszcze 5-6 lat temu i że „światło” dotarło do nas 8 miesięcy temu.

Trener Jacek Zieliński wszystko robi wedułg przysłowia "Tak krawiec kraje, jak mu materii staje". Piąty szkoleniowiec w kraju według tygodnika "Piłka Nożna" (wyżej stoją jedynie akcje Smudy, Skorży, Kasperczaka oraz Zielińskiego z Polonii), prochu nie wymyśli. Sukcesem będzie zajęcie miejsca w środku tabeli, tak, aby nie drżeć przed spadkiem do ostatnich meczów. Wiadomo, że presja w Gdańsku i na Lechii jest ogromna. Kibice nie wyobrażają sobie drużyny, które regularnie przegrywa. Porażki z Lechem, Wisłą czy Legią będą w stanie wybaczyć, ale z rywalami z tej samej "półki" już nie. Dlatego środowy mecz z ŁKS-em Łódź może być pierwszym z cyklu o głowę trenera.

Listopad, mimo jesiennej pogody, zapowiada się gorący. Za nami już mecze z Legią i Lechem, a już wkrótce ŁKS i Wisła, przerwa na Puchar Ekstraklasy z Arką, i kolejne mecze z Piastem i Legią przy Traugutta. Obyśmy nie doznali "jesiennej deprechy".

Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
kontakt | 0.030