Nie jest żadną tajemnicą, że Lechia zdecydowanie lepiej spisuje się na własnym stadionie, ale pewne zdziwienie może wywołać fakt, że to właśnie w meczach z drużynami uznawanymi ogólnie za najsilniejsze w lidze widać największe zaangażowanie i determinację zawodników. Spotkanie, które odbyło się przy ulicy Traugutta wydaje się potwierdzać tę teorię.
Nie trudno wytłumaczyć nastawienie lechistów do spotkań rozgrywanych w Gdańsku. Doping tysięcy kibiców, nierzadko komplet publiczności i poczucie, że przed „swoimi” po prostu nie wypada zagrać nie zostawiając całego serca na boisku, rzeczywiście potrafią dodać skrzydeł. Fani od razu wyczują, gdy drużyna nie daje z siebie wszystkiego i poczują się zawiedzeni, a nawet urażeni.
Mobilizacja zawodników jest wtedy większa, niż gdy grają w obcym mieście, często jedynie przy garstce własnych kibiców, w przeświadczeniu, że tak naprawdę nikt ich tu nie widzi i nie wytknie im popełnionych błędów. Czują się wtedy rozluźnieni i tracą koncentrację. Tego typu zachowanie jest czymś naturalnym i widać je u większości drużyn, co potwierdzają nieraz sami piłkarze.
Podobnie ma się rzecz przy starciach z najmocniejszymi rywalami. Takim spotkaniom towarzyszy większe zainteresowanie mediów i kibiców, czasem pojawiają się skauci innych klubów, czy nawet trenerzy reprezentacji. To wszystko sprawia, że Gdańszczanie, paradoksalnie, prezentują się lepiej grając przeciwko drużynom zajmującym czołowe miejsca w tabeli, niż w potyczkach z ligowymi średniakami.
Nie chodzi tu jedynie o liczbę zdobytych punktów, ale bardziej o postawę. Na własnym boisku Lechia potrafiła zremisować z warszawską Polonią, przez dłuższy czas liderem ekstraklasy, a na wyjeździe została rozgromiona przez Polonię Bytom. Przeciwstawiła się Legii, a nie udało jej się nawet zremisować w Białymstoku z Jagiellonią.
Nawet w spotkaniu z Lechem w Gdańsku widać było spore zaangażowanie i chęć walki ze strony lechistów, mimo że wynik zupełnie tego nie odzwierciedla. Po prostu nie byli w stanie poważnie zagrozić świetnie dysponowanej i zorganizowanej drużynie z Poznania. Ze smutkiem patrzyło się jak niemal wszystkie akcje Biało-Zielonych natrafiały na mur nie do przejścia w postaci Manuela Arboledy. W Lechii zawodników tej klasy jak na razie chyba nie ma, ale nikt oczywiście nie może mieć o to pretensji do piłkarzy.
Taki stan rzeczy nie wpływa korzystnie na wyniki gdańskiego klubu. Nie można liczyć na to, że nawet heroiczna postawa, która zachwyca kibiców i świetnie wygląda w blasku fleszy, wystarczy do bezproblemowego utrzymania się w lidze. Trzeba grać nie tylko efektownie, ale i efektywnie, walcząc o każdy centymetr boiska także i w nudnych, mało interesujących spotkaniach, na których nie ma tysięcy kibiców i obiektywów.
Zwycięstwo nad Arką Gdynia ucieszy każdego sympatyka Lechii, ale czy jeszcze bardziej nie ucieszyłoby go gdyby jego drużyna dopisała sobie kolejne punkty po zaciętej walce z takimi drużynami jak Piast Gliwice, Polonia Bytom, czy Jagiellonia Białystok?