Aby uniknąć nerwowej końcówki należy bezwzględnie wzmocnić drużynę oraz popracować nad zbyt częstymi błędami w grze obronnej, które kosztowały już lechistów sporo punktów. Biorąc pod uwagę fakt, iż wiosną pozostanie rozegrać zaledwie 13 kolejek ligowych oraz, iż końcówka to spotkania z tuzami: Lechem, Wisła i Legią Warszawa trzeba stwierdzić, że los Lechii prawdopodobnie przesądzi się w ciągu 9 pierwszych wiosennych kolejek. Lechiści powinni zapewnić sobie utrzymanie wcześniej, gdyż trudno liczyć na punkty w meczach z czołówką ligowej tabeli, tym bardziej, że rywale będą do końca zażarcie walczyć o każdy punkt niezbędny do mistrzowskiego tytułu. Tak więc ważny będzie początek. Pierwsze dwa pojedynki biało-zieloni na szczęście rozegrają na własnym boisku, gdzie czują się nieporównywanie lepiej niż na wyjazdach. Jednak i Śląsk i chorzowski Ruch, to nie słabeusze. Przekonała się o tym ostatnio choćby krakowska Wisła, która zarówno z Wrocławia jak i Chorzowa wyjeżdżała bez zdobyczy punktowej. Niezwykle istotny będzie też pierwszy pojedynek wyjazdowy z bezpośrednio zagrożoną spadkiem Cracovią. Zdobycie 5-7 punktów w tych 3 spotkaniach to nie tyle satysfakcjonująca kibiców zdobycz, co niezbędne minimum.
W dalszej części rundy wiosennej Lechia gości kolejno: Polonię Bytom, GKS Bełchatów, Arkę Gdynia, Jagiellonię Białystok i Wisłę Kraków. Z wyjątkiem krakowian praktycznie wszyscy rywale są do ogrania. I wydaje się, że tu tkwi niezbędny klucz do utrzymania się w ekstraklasie. Trzeba po prostu, podobnie jak to miało miejsce w pierwszej części sezonu, wygrywać u siebie z drużynami o podobnym potencjale. Wyjazdy to z kolei: Cracovia, Odra Wodzisław, Polonia Warszawa, Górnik Zabrze, Lech Poznań i Piast Gliwice. Mecze w Krakowie, Wodzisławiu, Zabrzu czy Gliwicach też będą miały podwójny wymiar gatunkowy. I jeżeli gdańszczanie nie przełamią się w grach wyjazdowych, to prawdopodobnie do końca rozgrywek kibice będą musieli drżeć o ligowy byt biało-zielonych.
Pozytywnym mimo wszystko prognostykiem na wiosnę są momenty, w których Lechia gra z rywalami jak równy z równym. Potwierdza to choćby 70 minut spotkania przy Reymonta w Krakowie, druga połowa pojedynku z Legią w Gdańsku, czy też wyrównany mecz z poznańskim Lechem, w którym poznaniacy choć wyraźnie wypunktowali lechistów, to jednak obserwatorzy chwalili Lechię za odważną i ambitną grę z głównym kandydatem do mistrzowskiego tytułu. Trenerzy przeciwnych drużyn częstokroć podkreślają w udzielanych wywiadach, że Lechia powinna spokojnie utrzymać się w lidze, że jej potencjał piłkarski pozwala na utrzymanie miejsca w tabeli w granicach 8-10 lokaty. Tym, co nie pozwala gdańszczanom na większe zdobycze punktowe to indywiduane błędy poszczególnych zawodników oraz zbyt krótka ławka rezerwowych nie pozwalająca na jakiekolwiek manewry w trakcie meczów, które mogłyby odwrócić losy przegrywanych spotkań. Wchodzący z ławki piłkarze nie tylko nie wnoszą świeżej krwi do drużyny, ale przeważnie ich umiejętności niestety, nie starczają na poziom ekstraklasy.
Najbliższe miesiące będą bardzo ważne dla klubu. Przede wszystkim niezbędne są wzmocnienia. 2-3 zawodników ogranych w lidze pozwoliłoby trenerowi Zielińskiemu na wzmocnienie rywalizacji między zawodnikami. Wydaje się, że niezbędny jest środkowy obrońca i skuteczny napastnik. Niezapominajmy przecież, że oprócz Marcina Kaczmarka i Macieja Kowalczyka w składzie Lechii przeważają zawodnicy, którzy wywalczyli wiosną awans. Na plus dla biało-zielonych powinno też przemawiać zdobyte jesienią doświadczenie skutkujące – miejmy nadzieję - mniejszą ilością tak tragicznych w skutkach błędów indywidualnych. Co cieszy, to fakt, iż poszczególni zawodnicy Lechii są często chwaleni. Ligowi fachowcy z uznaniem wypowiadają się o grze Rafała Kosznika, Łukasza Trałki, Huberta Wołąkiewicza czy też Mateusza Bąka. Lechia z pewnością nie jest w gronie ligowców najsłabsza zarówno organizacyjnie, jak i sportowo. Niemniej zima będzie wyjątkowo pracowita nie tylko dla piłkarzy i trenerów, ale i dla ludzi odpowiedzialnych za transfery. Bo bez wzmocnień będzie bardzo ciężko...