Gdańsk: piątek, 19 kwietnia 2024

Tygodnik lechia.gda.pl nr 182 (47/2008)

16 grudnia 2008

Treść artykułu
 |   |   |   |   | 

PODSUMOWANIE JESIENI 2008: NAPASTNICY

Gol co 583 minuty...

To nie była udana runda dla napastników Lechii. O słabości piłkarzy formacji ataku Biało-Zielonych świadczą… liczby. Ktoś powiedziałby, że to nie statystyki grają, tylko piłkarze. Ale to właśnie ze statystyk, a mianowicie tych dotyczących liczby strzelonych goli, powinni być rozliczani napastnicy.

MICHAŁ KORNIAHO + REDAKCJA

Jak prezentują się zatem statystyki gdańskich snajperów? Przede wszystkim pod uwagę weźmy tylko tych atakujących z kadry Lechii, których w ogóle dostąpili zaszczytu występu w tym sezonie w ekstraklasie. Są to: Paweł Buzała, Piotr Cetnarowicz, Maciej Kowalczyk, Andrzej Rybski i Piotr Wiśniewski. Szansy gry w krajowej elicie nie dostał zaś najbardziej perspektywiczny jeszcze przed paroma laty piłkarz gdańskiego klubu Robert Hirsz. Policzmy więc ilość występów poszczególnych piłkarzy linii ataku Biało-Zielonych, sprawdźmy ile minut spędził każdy z nich na ligowych boiskach, ile strzelił w tym czasie goli, a następnie zsumujmy te liczby. Buzała 15 meczów - 1061 min – 3 gole; Cetnarowicz: 6 meczów - 160 min – 0 goli; Kowalczyk: 17 meczów - 1352 min – 2 gole; Rybski: 10 – meczów - 314 min – 1 gol; Wiśniewski: 11 meczów – 612 min – 1 gol. W sumie daje to 49 występów naszych napastników, w których zagrali oni łącznie 3499 minut. W tym czasie piłkarze ci zdobyli… 7 goli. Gdyby przyjąć, że występy wymienionych piłkarzy nie zbiegały się ze sobą w czasie, można by wysnuć wniosek, że gdańscy napastnicy strzelali gola w ekstraklasie średnio co… 500 minut! Nie bądźmy jednak tak surowi. Gdybyśmy wyciągnęli już średnią czasu, jaki spędzili na boiskach atakujący Lechii (3499 min / 5 piłkarzy = 670 min) i dopiero wówczas podzielili ten wynik przez łączną ilość zdobytych przez nich goli (670 min / 6 goli), wówczas okazałoby się, że tak naprawdę gdańscy fani oglądali bramkę strzeloną przez napastnika Lechii już co 96 minut. Te łagodniejsze, choć wciąż fatalne wyniki są już bardziej miarodajne.

Jako, że odpowiedzialność zbiorowa nie jest w dzisiejszych czasach zbyt mile widziana, a takie metody stosują obecnie już tylko te najbardziej zacofane instytucje naszego państwa, oceńmy każdego z naszych napastników z osobna.

Napastnicy jesieni 2008

Paweł BUZAŁA (22 lata, 1-10: 8,0)
”Buzi” jak zwykle był jednym z najaktywniejszych piłkarzy na boisku, jednak zdecydowanie zbyt mało produktywnym. Zbyt często hasa setki metrów za piłką pomiędzy defensorami rywali, robiąc tym samym "puste przebiegi", co niewiele daje drużynie. Paweł nie grał gorzej niż w poprzednim sezonie w drugiej lidze, jednak na obrońców zespołów ekstraklasy jego szybkość i dobry drybling to już nieco za mało. Buzała zapisał się jednak tej jesieni złotymi zgłoskami w kartach historii Lechii. Jego zwycięskiego gola dla Biało-Zielonych w derbowym meczu z Arką na stadionie w Gdyni przy ul. Olimpijskiej gdańscy kibice (choć gdyńscy zapewne też) zapamiętają na długie lata. Szkoda, że po tym meczu jakby osiadł na laurach i długo nie potrafił strzelić następnego gola.

Piotr CETNAROWICZ (35 lat, 1-10: 6,5)
Smutno kończy się przygoda Piotra z gdańską Lechią. Choć może nie warto jeszcze przesądzać jego odejścia, bo pamiętamy, że kiedyś „Cetnar” został już pożegnany przez trenerów i działaczy gdańskiego klubu, by ostatecznie pozostać przy Traugutta i strzelić dla Lechii jeszcze kilka ważnych goli w drugiej lidze. Jesień 2008 była jednak dla tego piłkarza bardzo nieudana. Masywny napastnik Biało-Zielonych zaliczył zaledwie kilku epizodów w ekstraklasie, niczym się przy tym nie wyróżniając. Trochę żal, że nie dostał od trenera Zielińskiego więcej szans na grę, zwłaszcza, że skuteczność jego konkurentów do gry w ataku była wręcz fatalna. Choć z drugiej strony Cetnarowicz nie dał też coachowi zbyt wielu argumentów, by ten na niego częściej stawiał. Kiedy zdarzyło się już wystąpić temu piłkarzowi w Pucharze Ekstrakalsy, czy nawet w Młodej Ekstraklasie, to niczym się w tych spotkaniach nie wyróżniał. W efekcie trener Lechii doszedł najwidoczniej do wniosku, że 35-letni rezerwowy jest mu już niepotrzebny i postanowił się z „Cetnarem” pożegnać.

Robert HIRSZ (19 lat, 1-10: -)
Hirsz jest od kilku lat reklamowany jako nieprzeciętny talent, jednak konsekwentnie nie potrafi tego udowodnić na boisku w meczach seniorów. Jego najlepsza runda jak dotąd to wiosna sezonu 2007/2008, kiedy Lechię prowadził jeszcze Dariusz Kubicki. Od tamtego czasu notowania Hirsza w zespole Lechii zaczęły lecieć na łeb na szyję do tego stopnia, że jesienią 2008 rzadko kiedy mieścił się w kadrze meczowej pierwszego zespołu. Z reguły występował jedynie w meczach Młodej Ekstraklasy i Pucharu Ekstraklasy. Teraz Roberta czeka wypożyczenie do innego klubu. Miejmy nadzieję, że to pozwoli mu się odbudować piłkarsko i w niedalekiej przyszłości wróci on do Lechii już jako w pełni ukształtowany, dobry piłkarz. A pamiętać należy, że czas nieubłaganie Hirszowi ucieka. Już nie tylko w klubach zachodnich, ale coraz częściej również w polskich 19-latkowie stanowią o sile pierwszych zespołów w swoich klubach.

Maciej KOWALCZYK (31 lat, 1-10: 7,0 – ROZCZAROWANIE JESIENI)
Kowalczyk, obok Marcina Kaczmarczyka ogłaszany był przed sezonem jako największe wzmocnienie Lechii. Tymczasem były piłkarz Korony Kielce grał słabo, chaotycznie i głównie dzięki błędom obrońców Cracovii i ŁKS-u może szczycić się dwoma golami strzelonymi jesienią 2008. Jego głównym atutem jest ponoć szybkość, jednak Maciej za nic nie potrafił tej zalety wykorzystać – nie strzelił dzięki niej ani jednego gola dla Lechii. Trener Jacek Zieliński uważa, że Maciej wykonuje ogromną robotę w defensywie, stąd regularnie wystawia go do pierwszego składu. "Zielek" nie przejmuje się najwidoczniej tym, że Kowalczyk, w większości sytuacji, kiedy jest przy piłce, traci ją na rzecz obrońców drużyny przeciwnej, ewentualnie niekiedy wywalczy rzut wolny dla swojego zespołu. Jeśli napastnik ma być jednak rozliczany z pracy w defensywie, to my proponujemy trenerowi Zielińskiemu wystawić w ataku Tomasza Miedzierskiego, lub Jacka Manuszewskiego. Nie skreślajmy jednak tego piłkarza. Trzymajmy za niego kciuki, by wrócił do wysokiej formy, jaką prezentował przed dwoma laty, na początku swojej przygody w Koronie Kielce.

Andrzej Rybki (23 lata, 1-10: 7,0)
Ulubieniec kibiców Lechii regularnie był pomijany przez trenera przy ustalaniu wyjściowej "jedenastki" w meczach ligowych. Kiedy już wchodził na boisko, lub kiedy grał od pierwszej minuty w spotkaniach pucharowych fani Biało-Zielonych mogli się jednak przekonać, że sadzanie "Rybki" na ławie nie jest bezpodstawne. Andrzej najwyraźniej jest bez formy i jest cieniem zawodnika sprzed roku. Niewykluczone jednak, że jego słaba postawa na boisku to efekt tzw. "błędnego koła". Polega ono na tym, że Rybski gra słabo, ponieważ nie ma ogrania w meczach ligowych, a kilkuminutowe występy w końcówkach meczów nie pozwalają mu wejść w rytm meczowy. Jego słaba gra z kolei jest przyczyną sadzania go na ławce. I w ten sposób to błędne koło się zamyka. Trener Jacek Zieliński ma jednak świadomość, że Andrzej ma spory potencjał, dlatego nie chce pozbywać się tego piłkarza. Co więcej, „Zielek”, co podkreśla w wywiadach, planuje dawać wiosną Rybskiemu więcej szans wykazania się.

Piotr WIŚNIEWSKI (26 lat, 1-10: 8,5)
Wiśniewski przez ponad połowę rundy leczył kontuzjowany staw skokowy. Jednak kiedy wreszcie w pełni wyzdrowiał, z marszu stał się wielkim wzmocnieniem Lechii. "Wiśnia" w każdym meczu udowadniał, że dysponuje sporym talentem i w przeciwieństwie do wielu innych piłkarzy, którzy przetrwali w gdańskim klubie broniąc jego barw już od kilku sezonów, gra na poziomie ekstraklasy go nie przerosła. "Wiśnia" potrafi zaskoczyć niekonwencjonalnym zagraniem, wykorzystując swoją nienaganną technikę. Uwieńczeniem jego dobrej postawy w rundzie jesiennej był mecz przeciwko Legii Warszawa przy Traugutta, w którym kilkakrotnie pięknymi zwodami ośmieszył grających w drużynie "Wojskowych" reprezentantów Polski, by na koniec strzelić warszawiakom jeszcze gola. Jeśli Piotrka ominą kontuzje, może zrobić w polskiej lidze jeszcze wielką karierę. Piotr musi też pamiętać, by nie nadużywać swojej dobrej techniki, bo już nieraz robiąc piękne zwody i kółeczka spowolnił dobrze zapowiadającą się akcję zespołu. Choć mimo wszystko kibice wolą chyba jednak nadmiar techniki, niż jej brak…

Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
kontakt | 0.012