Gdańsk: sobota, 20 kwietnia 2024

Tygodnik lechia.gda.pl nr 185 (2/2009)

20 stycznia 2009

Treść artykułu
 |   |   |   |   | 

ŚPIEWAĆ KAŻDY MOŻE

Dopingowe przedszkole

Zimowa przerwa między rundami nie jest wbrew pozorom okresem nudy i stagnacji w życiu drużyny piłkarskiej. Zarządy klubów wraz ze sztabami trenerskimi analizują dotychczasowe poczynania swoich podopiecznych i poszukują wzmocnień na rynku transferowym. Również sami piłkarze nie zasypiają mocnym zimowym snem, lecz w pocie czoła pracują nad formą na obozach przygotowawczych.

KONRAD MARCIŃSKI

Zima nie jest czasem straconym także dla kibiców, którzy wykorzystują ten czas na umiejętne zagospodarowanie własnej działki na piłkarskim polu czyli dopingu.

Zorganizowane formy kibicowania to dzisiaj standard na większości europejskich i polskich stadionów. Sympatycy swoich drużyn prześcigają się w pomysłach na nowe przyśpiewki, hasła na wieszanych na płotach flagach, efektowne oprawy wykorzystujące chociażby elementy pirotechniczne czy nawet oryginalne układy choreograficzne. Niewątpliwie najbardziej prężnie rozwijający się ruch kibicowski specjalizujący się w prowadzeniu masowego, zorganizowanego dopingu wykształcił się na południu Europy, przede wszystkim we Włoszech gdzie scenę kibicowską tworzą legendarni „tifosi” oraz na Bałkanach (w Grecji , Serbii i Chorwacji). Futbol w tych krajach jest niemalże religią, stąd nie może dziwić fanatyczne wręcz oddanie słynących z gorącego temperamentu południowych kibiców swojej ukochanej drużynie. Poza Europą najlepiej zorganizowanymi kibicami szczycą sie kluby z Brazylii i Argentyny oraz, co może wydać się sporą niespodzianką, z Korei Płd. i Japonii. Do światowej czołówki pragną również dołączyć fani z naszego kraju coraz aktywniej włączający się w tworzenie gorącej atmosfery na trybunach naszych stadionów. Na krajowym podwórku prym wiodą kibice największych, „eksportowych” marek rodzimego futbolu: Wisły Kraków, Legii Warszawa (sprzed konfliktu między „Żyletą” a właścicielami klubu), poznańskiego Lecha czy Widzewa Łódź.

W porównaniu z ekstraligowym stażem wymienionych klubów i ich grup kibiców biało-zieloni „Ultrasi” to wciąż „przedszkolaki” dopiero uczące się zorganizowanego dopingu na wysokim poziomie. Najdobitniej pokazały to mecze rundy jesiennej przy Traugutta, kiedy gościliśmy w Gdańsku ekipy z Warszawy i Poznania. Fani Legii i Lecha dostosowali się poziomem do formy piłkarzy swoich drużyn prezentując zaangażowany doping przez pełne 90 minut. Mimo „liczebnego osłabienia” (kibiców gości było wówczas przy Traugutta kilkuset) potrafili niejednokrotnie przekrzyczeć Lechistów dysponujących potencjalnie znacznie większą mocą gardeł i rąk. Można oczywiście spekulować czy na dopingowy marazm Biało-Zielonych nie miał wpływu niekorzystny wynik spotkań (wszak łatwiej dopingować, gdy drużynie „idzie”), jednak to właśnie w tych trudnych momentach wiara kibiców poparta chóralnym śpiewem potrafi dodać skrzydeł zawodnikom i wyzwolić w nich dodatkowe pokłady energii. Warto zastanowić się więc nad kondycją gdańskiego dopingu i możliwościach jego udoskonalenia.

Na zaistniałą sytuację największy wpływ miał fakt, iż od blisko dekady Lechiści nie mieli kontaktu ze ścisłą krajową czołówką, a spotkań wywołujących u kibiców adrenalinę było jak na lekarstwo. Rywalizacja z zespołami z niższych ligowych półek nie gromadziła na trybunach większej liczby sympatyków Biało-Zielonych, co jest przecież jedną z głównych składowych udanego dopingu. Także wyjazdy do okolicznych kaszubskich miasteczek miały charakter raczej rodzinnego pikniku z grillem i kiełbaskami niż stricte futbolowego widowiska. Sytuacja, kiedy najaktywniejsi fani, czyli tzw. „młyn” potrafi porwać do wspólnego śpiewu resztę stadionu to w Gdańsku raczej ewenement niż ściśle przestrzegana zasada.

Innym czynnikiem warunkującym skuteczny doping jest liczebność „młyna”. Podczas gdy w Krakowie, Warszawie czy Poznaniu najbardziej zagorzali kibice zajmują cały sektor lub wręcz całą trybunę (co przekłada się na kilkutysięczny tłum), w Gdańsku to zaledwie kilkaset osób okupujących sektor pod zegarem. Taka skromna grupa nie ma dostatecznej możliwości, by „rozwinąć skrzydła” i przekonać do śpiewu resztę stadionu.

Kolejny aspekt, który w znacznej mierze wpływa na kulejący gdański doping to właśnie zaangażowanie w śpiew i znajomość stadionowego repertuaru. Niepokojącym trendem krytykowanym przez dopingowych weteranów jest brak aktywności sporej części szczególnie młodych fanów znajdujących się w gdańskim „młynie”, raczej nieskorych do zdzierania gardeł za Lechię. Być może jest to efektem nieznajomości biało-zielonego śpiewnika, przecież bardzo pokaźnego, a z którego coraz rzadziej korzystają dopingowi wodzireje. Dobrym pomysłem byłoby rozprowadzanie wśród kibiców ulotek z tekstami pieśni. W tym miejscu warto również poruszyć temat dopingu i antydopingu, którego proporcje przy Traugutta są często zachwiane. Wszak stadionowa aktywność nie powinna ograniczać się do bluzgania drużyny i kibiców rywali, a ta forma kibicowania coraz bardziej przeważa wśród sympatyków Lechii. Oprócz „My Wierzymy” najgłośniej słychać właśnie te przyśpiewki, co nie wystawia gdańskim kibicom najlepszej oceny.

Ta negatywna opinia o biało-zielonym dopingu nie powinna jednak przysłaniać pozytywnych aspektów naszego kibicowania. Warto docenić działalność Lwów Północy i ich wysiłku na rzecz poprawy dopingu dla Lechii. Niemal na każdym meczu obserwowaliśmy efektowne oprawy z wykorzystaniem pirotechniki, „sreberek”, flag na kiju czy ogromnych „sektorówek”, co powinno być naszym powodem do dumy. Celująco wypadł wręcz doping na meczu z ŁKS-em Łódź, kiedy cały stadion, włącznie z niemrawą do tej pory trybuną krytą, świetnie bawił się odśpiewując na głosy „HSV” przez całą drugą połowę. Również pożegnanie jesieni przy Traugutta wypadło okazale, kiedy hymn Lechii „My Wierzymy” wykonano przy odpalonych przez 10 tysięcy fanów zimnych ogniach. Takie akcje zapadają w pamięć i stanowią dobry prognostyk przed rundą rewanżową.

Kwestia dopingu na wysokim poziomie żywo interesuje sympatyków Lechii. Świadczy o tym wątek na forum internetowym naszego serwisu, który liczy blisko 60 stron, gdzie poruszanych jest wiele tematów dotyczących poprawy jakości kibicowania, są również propozycje nowych pieśni i uwagi odnoszące się do ich wykonywania. Efektem tej żywej dyskusji były już dwa spotkania kilkudziesięcioosobowej grupy kibiców, „trenujących” pod okiem „młynarzy” nowe przyśpiewki. Mamy nadzieję, że realizacja sporej części pomysłów nastąpi już wiosną. Wszak w Gdańsku będziemy mieli sporo okazji do wykazania się spektakularnym dopingiem. Już w lutym gościć będziemy wrocławski Śląsk, będziemy mieli okazję do zrewanżowania się Wiślakom za przyjęcie naszych kibiców w Krakowie, wreszcie w kwietniu czekają nas derby z gdyńską Arką. Mamy zatem nadzieję, że i piłkarze i kibice stworzą w Gdańsku niezapomniane widowisko.

Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
kontakt | 0.261