Gdańsk: sobota, 20 kwietnia 2024

Tygodnik lechia.gda.pl nr 185 (2/2009)

20 stycznia 2009

Treść artykułu
 |   |   |   |   | 

GŁOSEM SPIKERA

Leningradzkie klimaty

Rozegrany pod koniec ubiegłego roku, w hali oliwskiej AWFiS, turniej „Piłkarski Sylwester – Gwiazdy pomagają” przywołał w pamięci rozgrywane, pod dachem, przed laty w Gdańsku futbolowe imprezy. Mało kto jednak pamięta, że biało –zieloni prezentowali także swoje umiejętności gry w hali poza granicami naszego kraju…

MARCIN GAŁEK
Gdańsk

Od 1982 roku w Kompleksie sportowo – koncertowym im. Włodzimierza Ilicza Lenina znajdującym się w Leningradzie (dziś: Sankt Petersburg), przy ulicy Jurija Gagarina 8, rozgrywane były coroczne „Międzynarodowe turnieje drużyn z zaprzyjaźnionych miast”. W tamtym okresie Gdańsk ściśle współpracował z Leningradem w kwestii wymiany doświadczeń kulturalno – sportowych. Dlatego błyskawiczny awans biało – zielonych w ligowej hierarchii naszego kraju spowodował, że jesienią 1984 r. organizatorzy IV Turnieju wystosowali zaproszenie do przedstawicieli beniaminka polskiej ekstraklasy.

1985

Dzięki zapobiegliwości pułkownika Jana Oficjalskiego, zresztą do dziś wspierającego nasz klub, lechiści drogę do dawnej stolicy Rosji, odbyli w komfortowych warunkach – samolotem. Na miejscu zamieszkali w jednym z lepszych, na ówczesne czasy, miejscowych hoteli o nazwie „Pribałtiskoj”. To miejsce, a także „Hotel Leningrad” służyły gdańszczanom także w kolejnych latach. Gospodarze stworzyli zaproszonym gościom komfortowe, w zestawieniu z siermiężna socjalistyczna rzeczywistością, warunki. Obok możliwości korzystania z oferty hotelowej, a także treningów w niezwykle nowoczesnej, jak na lata 80 –te XX wieku hali, gdańszczanom zorganizowano szereg atrakcji typowo turystycznych, ze zwiedzaniem Pałacu Zimowego, Ermitażu czy Carskiego Sioła, na czele.

W Lechii, w kwestii sportowej zaproszenie potraktowano bardzo poważnie. Ostatecznie była to wyjątkowa okazja do sprawdzenia swoich umiejętności na pełnowymiarowym boisku, które znajduje się pod dachem leningradzkiego kompleksu. W środku zimy (turniej organizowano w drugiej połowie lutego) taka okazja nie była bez znaczenia. Trener Wojciech Łazarek zabrał ze sobą najlepszych zawodników. Z kadry pierwszego zespołu zabrakło jedynie kontuzjowanego Ryszarda Polaka.

W imprezie uczestniczyło sześć druzyn, które podzielono na dwie grupy. Biało – zielonym, w fazie eliminacyjnej przyszło się zmagać z Dynamem Leningrad oraz Młodzieżową Reprezentacja Leningradu. Druga grupę tworzyły triumfator trzech dotychczasowych edycji Turnieju - Zenit Leningrad, fiński TPS Turku oraz amatorska reprezentacja Hamburga, kryjąca się pod nazwa FC Hamburg.

Warto podkreślić uroczystą oprawę wszystkich meczów. Zespoły rywalizujące na sztucznej trawie wprowadzano niczym reprezentacje narodowe. Grę poprzedzało odegranie hymnów państw, których reprezentanci mierzyć mieli swoje umiejętności na, co jeszcze raz warto podkreślić, pełnowymiarowej płycie boiska. Turniejowi towarzyszyło duże zainteresowanie. Liczące 20 tysięcy miejsc trybuny, w trakcie gier eliminacyjnych były zapełnione przynajmniej w połowie. Jako ciekawostkę i swoisty znak tamtych czasów, uznać należy to, że cztery znajdujące się najbliżej murawy rzędy krzesełek zajmowali żołnierze Armii Czerwonej, którzy oprócz „robienia” frekwencji stanowili specyficzną gwarancję bezpieczeństwa dla uczestników turnieju.

Biało – zieloni turniejową rywalizacje rozpoczęli od potyczki z III ligowym Dynamem. Nieprzyzwyczajeni jeszcze do gry na sztucznej nawierzchni gdańszczanie zremisowali 1:1, a bramkę na wagę punktu zdobył z rzutu karnego Jerzy Kruszczyński. Ponieważ następnego dnia Dynamo okazało się o jedną bramkę lepsze od Młodzieżowej Reprezentacji Leningradu, jasnym stało się, że aby awansować do finału koniecznym było wygranie z „młodzieżowcami” różnica przynajmniej dwóch goli. Tak też się stało, a Lechia triumfowała 2:0, po bramkach: Mirosława Pękali i Jacka Grembockiego.

W finale rozegranym w piątek 22.02.1985 r. biało –zieloni zmierzyli się z ówczesnym Mistrzem ZSRR – Zenitem Leningrad. Spotkanie, które „live” relacjonowała telewizja było niezwykle zacięte. W pierwszej połowie nieco lepsze wrażenie sprawiali gospodarze, którzy swoja przewagę udokumentowali zdobytym w 27 minucie gry golem z rzutu wolnego. Drugie 45 minut, to przewaga dążących za wszelka cenę do wyrównania gdańszczan. Mimo kilku, niewykorzystanych między innymi przez niezawodnego zazwyczaj Kruszczyńskiego, okazji straty z pierwszej połowy nie udało się odrobić i Zenit po raz czwarty triumfował. Biało - zielonym na pocieszenie pozostała indywidualna nagroda dla najlepszego zawodnika całego turnieju przyznana Lechowi Kulwickiemu.

W finałowym spotkaniu Lechia zagrała w składzie: Woźniak, (Stawarz) – Lewandowski, Kulwicki, Salach, Kowalczyk (Cybulski), Pękala, Możejko, Grembocki, Kamiński, Kruszczyński , Miller (Wójtowicz).

1986

Rok później lechiści ponownie odwiedzili miasto nad Newą. Zespół był w okresie dochodzenia do siebie po szoku jakim było odejście trenera Wojciecha Łazarka. Zadanie poukładania drużyny oraz przygotowania jej do batalii o utrzymanie się w ekstraklasie powierzono Michałowi Globiszowi. To właśnie pod jego wodza biało – zieloni po raz drugi wzięli udział w „Międzynarodowym turnieju drużyn z zaprzyjaźnionych miast”.

Lechia znalazła się w jednej grupie eliminacyjnej z Dynamem Drezno oraz Młodzieżową Reprezentacja Leningradu. Drugą grupę utworzyły: Zenit, bułgarska Trakija Płowdiw, TPS Turku oraz japoński zespół Matsushita (dziś klub nosi nazwę Gamba) Osaka.

Na inaugurację Lechia zremisowała 1:1 (gol: Andrzej Salach) z zespołem z NRD. Następnie Niemcy uporali się z leningradzką młodzieżą. Ponownie, jak rok wcześniej, o ewentualnym wejściu lechistów do finału decydować miał mecz z „młodzieżowcami” oraz rozmiary ewentualnego zwycięstwa. To co udało się w poprzedniej edycji, tym razem okazało się nieosiągalne. Dążący za wszelka cenę do zwycięstwa gdańszczanie nie ustrzegli się błędów w obronie i przegrali ten mecz 1:2. Honorowa bramkę zdobył Janusz Możejko. Rezultat ten oznaczał zajęcie 3 miejsca w grupie i konieczność uczestniczenia w meczu o miejsca 5 - 6. Ostatnim rywalem Lechii okazał się I – ligowiec z Japonii. Lepsi okazali się azjaci wygrywając 2:0. Lechia zajęła 6 miejsce, a turniej, niejako tradycyjnie, wygrał Zenit.

1987

Mimo słabszego występu rok później ponownie nadeszło do klubu z ulicy Traugutta zaproszenie do wzięcia udziału w leningradzkim turnieju. Lechiści na własne oczy mogli przekonać się o wpływie „Pierestrojki” na życie w Związku Radzieckim. W kwestii poziomu organizacji Turnieju nic się niemal nie zmieniło. Jedynym „znakiem czasu” był fakt, że miejscowi oficjele w czasie imprez towarzyszących turniejowi nie afiszowali się już z morzem alkoholu, które przelewało się podczas poprzednich imprezowych bankietów. Wytyczne dotyczące wstrzemiężliwości, przynajmniej w oficjalnym życiu towarzyskim, wchodziły w życie. Tego co działo się w prywatnych mieszkaniach przybyłym z zagranicy piłkarzom nie dane było już zobaczyć.

Tym razem w turniejowe szranki stanęło 8 drużyn. Do grupy z Lechią przydzielono Trakiję Płowdiw, Dynamo Drezno oraz Dynamo Leningrad. Druga grupę utworzyli: Zenit, Dinamo Zagrzeb, TPS Turku oraz hamburscy amatorzy.

Lechia tradycyjnie na leningradzkim turnieju zaprezentowała się w swoim najsilniejszym składzie. W pierwszym spotkaniu, po bramce Aleksandra Cybulskiego, pokonała Trakiję 1:0. Zdecydowanie wyżej poprzeczkę zawiesił podopiecznym Mariana Geszke drugi rywal – drezdeńskie Dynamo, z Mathiasem Sammerem w składzie. Czołowy klub NRD pokonał gdańszczan 3:1. Honorowa bramkę zdobył Maciej Kamiński. Jednakże w ostatnim grupowym meczu Lechia okazała się lepsza od leningradzkiego Dynama i wygrała, po golu Jacka Bąka, 1:0. Dało to Lechii zwycięstwo nie tylko w meczu, ale także w grupie i oznaczało awans do finału.

Finałowym rywalem biało -zielonych okazał się Zenit. Jego gracze musieli się tym razem sporo napracować aby w ostatecznym rozrachunku okazać się minimalnie lepszymi od Dinamo Zagrzeb, w barwach którego na tym turnieju grał, między innymi, Zvonimir Boban.

W finale nie było jednak wątpliwości, który zespół tego dnia góruje nad rywalem. Gospodarze, z królem strzelców Mundialu 1994 – Olegiem Salenko w składzie, rozbili Lechię 4:0. Biało –zieloni po raz drugi mogli cieszyć się z Pucharu za zajęcie II miejsca oraz srebrnych medali, którymi dekorowano turniejowych wicemistrzów. Niejako na pocieszenie, po raz drugi w historii, najlepszym graczem turnieju uznano lechistę – Mirosława Pękalę. Jako nagrodę wręczono mu dość osobliwy upominek w postaci kompletu… kieliszków do wódki.

W pamięci leningradzkiej widowni oraz widzów zgromadzonych przed telewizorami pozostał tez z pewnością jeden z bramkarzy Lechii – Marek Woźniak. Pod koniec finałowego spotkania usiłując wybić piłkę wyekspediował on swój… but niemal na linię środkową boiska. Potem dość długo nie mógł się zdecydować aby samodzielnie odzyskać „zgubę” i co chwila próbował wybiegać po nią z bramki, by po chwili szybko, wobec ataku graczy Zenitu, wracać do strzeżonej przez niego „świątyni”. Wywoływało to nie lada emocje i wesołość na trybunach i z pewnością wśród oglądających to spotkanie telewidzów. Twarz bramkarza zapadła w pamięć leningradzkim celnikom, którzy gdy tylko zobaczyli go na lotnisku zaczęli sobie pokazywać. W efekcie, wśród życzliwych uśmiechów, przepuścili go przez kontrolę celną, niemal bez zaglądania do jego bagażu, co w ZSRR było niezwykłą rzadkością. Tak przyjemnie tych chwil wspominać nie może szkoleniowiec gdańszczan, u którego funkcjonariusze graniczni dopatrzyli się, iż urodził się on na terenach należących do Związku Radzieckiego. Wywołało to niemałe poruszenie w szeregach celników, którzy zarządzili trenerowi „extra” kontrolę. Na szczęście cała historia zakończyła się pomyślnie…

Tak wyglądały wizyty piłkarzy Lechii na organizowanych w Leningradzie turniejach drużyn z zaprzyjaźnionych miast. Biało – zieloni, w swoich trzech startach, dwukrotnie docierali do finału, a także dwa razy zostali uhonorowani tytułem najlepszego gracza turnieju. Mieli też okazję zmierzyć swoje umiejętności z zespołami, które w swoich krajach odgrywały niepoślednią rolę. Może niedługo będzie nam dane znów dopingować lechistów w rywalizacji toczonej w międzynarodowym gronie? Tego jeszcze nie wiemy. Pewnym natomiast jest, że takowe mecze nie będą rozgrywane w ZSRR bądź w Leningradzie, gdyż takie nazwy już nie funkcjonują, tak jak system, który je wytworzył… Nie ma jednak specjalnie czego żałować. Jest przecież tyle pięknych miejsc na świecie, nie wykluczając Sankt Petersburga, gdzie Lechia mogłaby zagrać…

Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
kontakt | 0.029