Gdańsk: środa, 17 kwietnia 2024

Tygodnik lechia.gda.pl nr 192 (9/2009)

24 marca 2009

Treść artykułu
 |   |   |   |   | 

I TAK TO SIĘ ZACZĘŁO... CZ. 3

Lechia

Od redakcji: Kontynuacja wspomnień Grzegorza Oprządka, piłkarza Lechii w latach 60-tych.

GRZEGORZ OPRZĄDEK

Turniej się skończył, a z nim wszystkie nadzieje na zwycięstwo, na sukces i na awans do grona biało-zielonych. Nie wpadłem w oko menadżerom. Minął jakiś czas, nabrałem powietrza w płuca i podjąłem męską decyzję. Idę się zapisać. Koniec. Kropka. Poszedłem, stanąłem pod balkonem trybuny głównej, w pobliżu trenerskiej szatni. Na boisku uwijali się pracowicie moi rówieśnicy, w nieco przydługich i mocno już podniszczonych koszulkach.

Na środku boiska dostojnie poruszał się trener. Jak dyrygent wielkiej orkiestry symfonicznej, zdecydowanym gestem ręki lub gwizdkiem wydawał chłopakom tajemnicze polecenia. Wykonywali je natychmiast. Trenerem był wysokim, z lekka łysiejący mężczyzna o nazwisku Kołtun. W późniejszym okresie zmienił nazwisko na Sawecki. Zmienił nazwisko i wyjechał do Australii. Stałem, więc koło tej trenerskiej szatni i czekałem. Trening się zakończył. Trener przeszedł obok, wziął kąpiel, ubrał się i poszedł do domu. Do domu poszli wszyscy chłopcy, ja też, z poczuciem ogromnego rozczarowania. Nie starczyło mi odwagi i zadanie było zbyt trudne.

- Nic to, następnym razem będzie lepiej - pomyślałem. Niestety, lepiej nie było ani następnym razem, ani przez kilkanaście następnych razy. Sterczałem zawsze w tym samym miejscu, pod trybuną, czekając na jakiś cud.

Cud się zdarzył. Któregoś dnie trener, widząc sterczącego ciągle w tym samym miejscu wyrostka, podszedł i zapytał
- Chcesz z nami potrenować? W pierwszym momencie wydało mi się, że to nie do mnie, że to sen.
- No chcesz czy nie - powtórzył Choć ciemno zrobiło mi się przed oczyma, wyszeptałem:
- Tak.
-Idź do magazynu do Orzeszka, da ci strój i dołącz do nas.

To była wspaniała chwila. Skrzydła mi urosły. Podbiegłem do okienka magazynowego i powiedziałem radośnie
- Trener mi kazał...
Nie zdążyłem dokończyć zdania,bo na półce magazynowego okienka pojawiły się podniszczone nieco już trampki, spodenki i czysta wyprasowana koszulka, która już dawno straciła swój pierwotny kolor. W okienku ukazała się dłoń, której wskazujący palec wyznaczył mi kierunek. Usłyszałem przyjazny głos.
- Idź do tej szatni na przeciwko...

Pan Orzeszek, bo tak brzmiało nazwisko klubowego magazyniera, był legendarną postacią klubu, szanowaną przez wszystkich zawodników różnych sekcji, czasami dosyć oryginalnych konkurencji, jak np. jedenastoosobowa sekcja piłki ręcznej, którą w późniejszych latach zastąpiła sekcja rugby.

Opinie (1)
Ludzie Lechii
Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
kontakt | 0.016