Zespoły prowadzone przez trenera Józefa Gładysza, grające w Pomorskiej Lidze Juniorów Starszych nie najlepiej rozpoczęły rundę wiosenną. Pierwsza drużyna, walcząca o mistrzostwo przegrała dwa z trzech spotkań w lidze.
W ostatni weekend Biało-Zieloni przegrali derbowy pojedynek z Arką Gdynia 0:2 i w tabeli zajmują trzecie miejsce, ze stratą sześciu punktów do lidera, czyli właśnie do żółto-niebieskich. Z kolei drugi zespół w ostatniej kolejce pauzował. Jednak dwa pierwsze spotkania w wykonaniu tej ekipy nie były udane, ponieważ gdańszczanie zanotowali remis oraz porażkę i zajmują miejsce w strefie spadkowej.
W sobotę przegraliście derbowy pojedynek z Arką Gdynia. Porażka boli tym bardziej, że ponieśliście ja na własnym boisku.
- Na pewno boli. Porażka szczególnie z Arką w spotkaniu decydującym, o tym kto zajmie pierwsze miejsce w końcowym rozrachunku w makroregionie. Co prawda do końca pozostało jeszcze dziewięć kolejek i jak mawiał śp. trener Kazimierz Górski, dopóki piłka w grze wszystko jest możliwe. Jednak strata sześciu punktów, będzie ciężka do odrobienia. Być może stawka tego meczu spowodowała, że moi podopieczni rozegrali słabe zawody. Martwi nie tyle strata punktów, co styl w jakim chłopcy doznali porażki.
- Wszyscy piłkarze oprócz Bartosza Zakrzewskiego, który zagrał dobry mecz zaprezentowali się słabo. To było wyrównane spotkanie. Nie było tak, iż Arka nas miażdżyła. Mieliśmy dobre okazje po strzałach Adama Dudy, Maćka Kostrzewy czy Łukasza Puczyńskiego. O zwycięstwie zdecydowała lepsza skuteczność gości.
Jest pan zawiedziony postawą swoich zawodników?
- Na pewno tak. Przed meczem nigdy bym nie przypuszczał, iż zapadnie takie rozstrzygnięcie. Liczyłem na lepszą grę, czyli taką, na jaką ten zespół stać oraz na zaangażowanie i agresję. Graliśmy wolno, każdy dryblował, prowadził piłkę i brakowało gry zespołowej. Jestem zawiedziony, bo liczyłem na zwycięstwo, mistrzostwo makroregionu i wyjazd na MP. To był nasz cel sportowy.
Czy kłopoty z kontuzjami, mogły mieć wpływ na słabszą postawę zawodników?
- Na pewno tak. Brak Pawła Rosińskiego, Wojciecha Sterczewskiego czy Tomka Preiznera miały wpływ na wyniki. Ich kontuzje są przewlekłe i najważniejsze jest to, aby doszli do pełni formy i zasilili mój zespół. Duży ukłon ze strony klubu, dzięki któremu w spotkaniu z Arką miałem do dyspozycji zawodników na codzień występujących w Młodej Ekstraklasie: Adama Dudę, Sebastiana Kądzielę, Damiana Tofila czy Adama Prusaczyka.
- Wtedy miałem komfort, że na ławce rezerwowych usiadło przynajmniej pięciu zawodników. Takiego nie miałem, kiedy przegrałem z Chojniczanką Chojnice. To niepowodzenie, było jedną z przyczyn, że szanse na mistrzostwo są niewielkie.
Z czego wynikają problemy z kontuzjami u pańskich zawodników?
- Przyczyny są różne. Niektóre urazy są mechaniczne, przykładem są kontuzje Pawła Brożka czy Łukasza Garguły. Na pewno nie jest korzystne również to, że chłopcy muszą ćwiczyć na sztucznej murawie, co obciąża ich stawy i kolana. Duży wpływ na to, czy piłkarz odniesie kontuzje ma prawidłowe odżywianie i odpowiedni dobór odżywek i witamin.
Pół żartem, pół serio można powiedzieć, że gdynianie mają na was patent, bowiem przegraliście z nimi już drugi mecz w sezonie.
- Zgadza się. Bolała przede wszystkim porażka w Gdyni 0:5. Wystąpiliśmy tam w dziesięciu z powodu kłopotów kadrowych. Liczyłem, że tutaj się zrewanżujemy. Szanse na pierwsze miejsce są nikłe, ale chłopcy na pewno będą walczyć do samego końca.
Jak przygotowywaliście się do rundy wiosennej?
- Przygotowywaliśmy się na miejscu na obiektach Lechii oraz AWFiS. Sam proces przygotowań był prawidłowy. Rozegraliśmy odpowiednią ilość sparingów z silnymi rywalami seniorskimi z IV i V ligi. Jak na te warunki, jakie mieliśmy przygotowania uważam za udane.
- Pracowaliśmy głównie nad siłą wytrzymałością, gibkością, siła i motoryką. Oczywiście były również zajęcia z piłkami podczas których, pracowaliśmy nad poprawą niektórych elementów gry.
Z trzech spotkań wiosną przegraliście dwa. Z czego wynika słabszy początek rundy?
- Ja bym powiedział, że porażka w pierwszym spotkaniu z Chojniczanką, wynikała z pechowego zbiegu okoliczności, gdzie kilku zawodników nie występowało z powodu kontuzji. Kilku z nich grał w MESA. Spotkanie rozpocząłem jedenastoosobowym składem z bramkarzem Kajem Ziółkowskim w polu. W momencie kiedy kontuzji doznał Michał Godlewski, kończyliśmy w dziewiątkę przy prowadzeniu 2:0.
- W tym samym momencie drugi mój zespół grał z Gedanią i pomiędzy tymi ekipami nie może być rotacji w składach. Pod względem wyników początek jest słaby, ale pod względem sportowym pierwsze mecze były dobre, oprócz ostatniego spotkania z Arką.
Jak by pan podsumował początek wiosny w wykonaniu drugiego zespołu, który w tej chwili zajmuje miejsce spadkowe?
- Inauguracyjne spotkanie z Gedanią było dobre i mój zespół powinien wygrać, ale uzyskał cenny remis. Z kolei w drugim meczu spotkali się z naszym pierwszym zespołem, który zawsze powinien być lepszy od drugiego. Niska pozycja w tabeli wynika z tego, że graliśmy z mocnymi rywalami. Myślę, że im dalej, tym będzie lepiej, bo później spotkamy się ze słabszymi drużynami, z którymi powinniśmy sobie poradzić. Jestem spokojny o utrzymanie.
Kilku pańskich podopiecznych gra w Młodej Ekstraklasie. Z jednej strony ten fakt cieszy, bo chłopcy mogą się rozwijać, z drugiej nie może pan ich mieć do dyspozycji w meczach PLJS.
- Na pewno treningi i gra w tych rozgrywkach, gdzie mogą rywalizować ze starszymi zawodnikami jest dla nich korzystna, ale pod warunkiem, że grają a nie siedzą na ławce rezerwowych. W wypadku kiedy nie mieszczą się w składzie, powinni występować w lidze juniorów, gdzie podnosili by swoje umiejętności. W spotkaniu inauguracyjnym nie miałem takiego wsparcia jak w ostatniej kolejce.
- Był to na pewno dla nas sygnał ostrzegawczy i mam nadzieję, że jeżeli moi juniorzy nie zmieszczą się w składzie MESA czy rezerwach czwartoligowych, będą do mojej dyspozycji. Na pewno samo dostrzeżenie ich przez trenera Tomasza Borkowskiego, jest dla nich dużym wyróżnieniem.
- Z takimi piłkarzami jak: Duda, Kądziela, Rosiński, Wiśniewski, Zakrzewski, Sterczewski, Żmijewski, Kostrzewa, bracia Grzegorz i Tomasz Kila, bramkarz Kaj Ziółkowski czy Godlewski i Tofil wiążemy duże nadzieje. Także w drugim zespole jest kilku piłkarzy, którzy mogą zakiełkować i grać na dobrym poziomie.
- Są to młodzi i obiecujący piłkarze, z których Lechia może mieć w przyszłości pociechę. Nie mogą się załamywać tym, że przegrali z Arką. Oczywiście fajnie byłoby wygrać i być na pierwszym na miejscu, ale nic się nie stało, ponieważ jest to tylko piłka i nadrzędnym celem jest prawidłowy rozwój tych chłopców i żeby oni byli już niedługo gotowi do gry w ekstraklasie.
Czy według pana poziom rozgrywek juniorskich jest słabszy, czy mocniejszy niż kilka lat temu?
- Nie jest najmocniejszy, można powiedzieć przeciętny. Należałoby coś zrobić, aby go podnieść. Myślę, że dobrym pomysłem, byłoby połączenie czterech makroregionów, które tworzyłyby: Gdańsk, Szczecin, Poznań i Bydgoszcz. Po cztery najlepsze zespoły z tych lig stworzyłyby jedną ligę złożoną z szesnastu drużyn Oczywiście byłby również podział na: pierwszą, drugą czy trzecią ligę.
- Ja rozumiem, że zwiększyły by się koszty dojazdów, ale spotkania z silnymi rywalami jak: Lech Poznań, Pogoń Szczecin i Zawisza Bydgoszcz dałaby możliwość podnoszenia umiejętności. Podniecanie się wysokimi zwycięstwami ze słabeuszami, tak naprawdę do niczego nie doprowadza. Aby podnieść poziom polskiej piłki trzeba zacząć od podstaw i stworzyć cztery mocne ligi z każdego makroregionu, aby co tydzień być świadkami dobrych meczów. Nad rozgrywkami patronat musiał by objąć PZPN a resztę sfinansować powinny związki wojewódzkie, ponieważ klubów i rodziców nie stać na duże koszty związane z wyjazdami do Poznania czy Bydgoszczy.
Pana zespół to chłopcy z rocznika 1991, natomiast reszta drużyn to rocznik 1990. Czy widać różnicę, jaka dzieli pana zespół od reszty ekip?
- Na pewno tak. To jest tylko dobre dla naszego zespołu, bo mogą skonfrontować się ze starszymi o rok piłkarzami. Myślę, że to doświadczenie zaprocentuje za rok, gdyż moja drużyna w całości ma jeszcze prawo przez rok grać w juniorach starszych. Decyzja, w jakiej lidze będziemy występować należeć będzie do władz klubu i trenera koordynatora. Jeżeli grali by w juniorach mieliby szansę na mistrzostwo. Natomiast jeśli nie to może ich zastąpić drugi mój zespół z makroregionu.
W zeszłym roku zespół w tym składzie zdobył wicemistrzostwo Polski juniorów młodszych a teraz gra w rozgrywkach juniorów starszych. Jak by pan z perspektywy czasu ocenił tą drużynę?
- Chłopcy rozwijają się prawidłowo, ale to kontuzje hamują rozwój sportowy. Na pewno ta drużyna robi postęp. Jeżeli chodzi o wynik sportowy, to zespół rocznika 1991 największy sukces mógłby odnieść za rok, kiedy wygrał by ligę i walczył o mistrza w swojej kategorii wiekowej. Natomiast gra w lidze o rok starszym ma na celu ogrywanie tych piłkarzy.
Czy gdyby nie wywalczyłby pan pierwszego miejsca w lidze była by to dla trenera osobista porażka?
- Nie ma trenera, który nie chciałby wygrywać i mieć medalu mistrzostwa Polski. Jeżeli chodzi o piłkę juniorską bardzo złe jest zjawisko punktomani, czyli wynik meczu przesłaniający podstawowy cel, jakim jest rozwój chłopców poprzez prawidłowy trening zawodników. Ważniejszy jest cykl szkoleniowy, niż zwycięstwa. Nieraz w Polsce zarzyna się zawodników po to, aby za wszelką cenę wygrać ligę.
- To doprowadza do tego, iż jest sukces, ale ci piłkarze są zajechani i dobici i dana drużyna seniorska nie ma wtedy swojego wychowanka i jest to bardzo złe. Celem numer jeden jest ukształtowanie, wychowanie tych zawodników poprzez trening indywidualny a nie zdobycie medalu za wszelką cenę.
Co trzeba zrobić, żeby w Polsce zmienić to myślenie?
- W Polsce jest to bardzo duży problem. Widać to po zachowaniu kibiców, trenerów, rodziców czy działaczy klubowych, którzy chcą za wszelką cenę zwyciężyć. Na szczęście takiego ciśnienia nie ma w Lechii. Pytanie ludzi związanych ze sportem, powinno być: jak się zaprezentował dany zawodnik i w jakiej jest formie a nie jaki jest wynik i które miejsce zajmuje się w tabeli.
Jest pan również drugim trenerem w kadrze Polski do lat 18. Czy ciężko jest połączyć pracę w klubie i reprezentacji?
- Nie, ponieważ mam tutaj wspaniałych fachowców, którzy pomagają mi w prowadzeniu zespołu: Zdzisław Puszkarz, doktor Mirosław Piątek, Piotr Gładysz, trener bramkarzy Janusz Woźniak czy tez Dominik Czajka.
Jak by pan ocenił ostatnie występy kadry narodowej i czy któryś z piłkarzy Lechii ma szansę na grę w reprezentacji?
- Jesteśmy bardzo zadowoleni z trenerem Michałem Globiszem z konfrontacji nocnymi rywalami piłkarzy. Graliśmy z kilkoma silnymi rywalami jak: Portugalia, Szwecja Dania, Norwegia. Nie wyniki był tutaj najważniejsze, ale gra tych piłkarzy. Celem naszym jest awans do Mistrzostw Europy. Eliminacje rozpoczniemy w październiku w Izraelu.
- Przeciwnikami będą: Dania, Azerbejdżan oraz gospodarze. Każdy z zawodników dobrze prezentujący się w polskiej lidze ma szansę zaistnieć w naszej kadrze. Również zawodnicy w biało-zielonych koszulkach. Pod warunkiem, że będą w dobrej dyspozycji.
Czy wierzy pan w utrzymanie Lechii w ekstraklasie?
- Jestem optymistą jeżeli chodzi o utrzymanie. Dla miasta, kibiców, piłkarzy i dla wielu osób, Lechia musi pozostać w ekstraklasie. Głęboko wierzę, że zajmą miejsce, które zagwarantuje im pozostanie w lidze, natomiast w przyszłości mama nadzieję, że Biało-Zieloni będą mogli sobie postawić wyższe cele niż teraz.