Tomasz Korynt, syn Romana, znakomitego stopera Lechii i 34-krotnego reprezentanta Polski. Tomasz to wychowanek klubu z Traugutta, w którym seryjnie zdobywał bramki w II lidze, już jako nastolatek. W 1977 odszedł z Lechii do Arki Gdynia w barwach, której rozegrał 135 spotkań w pierwszej lidze, zdobywając 41 goli.
W 1982 roku przeszedł do Bałtyku Gdynia. Występował również w Austrii i Francji. W 1997 roku grał w IV – ligowym Orle Choczewo zostając królem strzelców. Był to ostatni klub Korynta w karierze. Obecnie jest trenerem juniorów Bałtyku Gdynia.
W sobotę w Gdańsku odbędą się Derby Trójmiasta pomiędzy Lechią a Arką Gdynia. Dla pana będzie to na pewno wyjątkowe spotkanie.
- To prawda, tym bardziej, że w mojej rodzinie jest rozdwojenie jaźni. Część kibicuje Arce, inni Lechii. Poza tym grałem w jednym jak i w drugim klubie i dlatego jest to szczególny mecz. Życzyłbym sobie i kibicom, aby obydwa kluby pozostały w ekstraklasie.
Jakiego widowiska spodziewa się pan w sobotę?
- Na pewno nikt nie odpuści nogi. Jestem przekonany, że w tym meczu, nie zabraknie walki, zaangażowania oraz determinacji. Nie wiem czy to wpłynie na dobrą jakość gry. Nie oglądałem Lechii w meczu z Polonią, ale poziom prezentowany w tej rundzie przez obydwie drużyny nie napawa optymizmem.
Kto dla pana będzie faworytem tego spotkania?
- W meczach derbowych nie ma faworytów. Tutaj wszystko może się zdarzyć. Wynik przeważnie oscylował wokół remisu. O zwycięstwie jednej bądź drugiej, może przesądzić determinacja i wola walki, tak jak to miało miejsce jesienią w Gdyni, gdzie wygrała Lechia. Ciężko obstawić jakikolwiek wynik. Czasami o wygranej lub porażce może decydować jedna akcja.
Jak by pan ocenił występy Arki i Lechii w tej rundzie?
- Na pewno to co prezentuje Arka wiosną, w stosunku do potencjału zespołu jest sporym rozczarowaniem dla jej kibiców. Po dobrej jesieni, sympatycy gdyńskiego klubu mogą czuć się rozczarowani, bo Arce zdarzyły się głupie wpadki. Na pewno wynikami w tej rundzie, zawiedzeni są również kibice Lechii. Wprawdzie widziałem mało spotkań Biało-Zielonych, ale na pewno wyniki i miejsce w tabeli są gorsze niż w poprzedniej rundzie.
Komu będzie pan kibicował i jaki wynik pan typuje?
- W sobotę sercem będę za Arką i to im zamierzam kibicować. Co prawda swoją przygodę rozpocząłem w Lechii. Jednak w Gdańsku, była tylko druga liga, natomiast w Gdyni, gdzie spędziłem najpiękniejsze lata w karierze, miałem możliwość gry w pierwszej lidze oraz europejskich pucharach.
- Za czasów występów w gdyńskim klubie miałem możliwość debiutu w reprezentacji Polski. Jeżeli chodzi o wynik, to nie odważę się go wytypować. Jesienią mówiłem, że wygra Arka, a zwyciężyła Lechia. Ciężko przewidzieć jaki wynik padnie w sobotę.
Czy będzie pan oglądał na żywo mecz Lechii z Arką na stadionie przy Traugutta?
- Zobaczymy. Nie wiem jeszcze, czy przyjadę, choć nie ukrywam, że dostałem propozycję ze strony władz Lechii, aby pojawić się na tym meczu. Dobrze, że klub pamięta o swoich byłych piłkarzach.
Jak pan wspomina mecze derbowe oraz całą otoczkę wokół tych spotkań?
- To były wyjątkowe mecze. Dla zawodników było to również ogromne przeżycie. Każdy chciał wygrać z rywalem zza miedzy. Dodatkowo kilka dni przed spotkaniem prasa i kibice podbijali bębenek i czuło się napięcie oraz dreszczyk emocji związany z tymi meczami. Atmosfera była naprawdę gorąca, a mecze emocjonujące i trzymające kibiców w napięciu do ostatnich minut.
- Na pewno najbardziej utkwiły mi w pamięci derby z sezonu 1975/1976 roku, kiedy występowałem w Lechii. Graliśmy wtedy w Gdyni. Był to mecz, który miał zdecydować o awansie Lechii lub Arki do pierwszej ligi. Dosyć długo utrzymywał się remis. Walka była dosłownie na noże. Niestety Arka strzeliła gola, przegraliśmy i nie awansowaliśmy do ligi. Pamiętam, że po meczu w tunelu czerwoną kartkę otrzymał Zdzisiek Puszkarz. Są to również derby, które wspominam bardzo niemiło z powodu porażki.
Dlaczego w 1977 roku zdecydował się przejść z Lechii do Arki?
- Miałem kilka ofert z pierwszej ligi na przykład z Widzewa Łódź. Jednak o mojej decyzji zadecydowały między innymi względy rodzinne. Urodziłem się w Gdyni, gdzie obecnie mieszkam. Z tego miasta pochodzi moja dziewczyna a obecnie żona. Zadecydowały również niezbyt dobre sprawy organizacyjne w Lechii.
- Pierwsze propozycje z innych klubów, miałem jeszcze wtedy kiedy grałem z Lechią w drugiej lidze. Ja jednak chciałem awansować z tym zespołem do ekstraklasy i wtedy zdecydowałem się zostać. Od początku mówiłem działaczom, że jeżeli nie awansujemy to zmienię barwy klubowe. Kiedy stało się to faktem, obrałem kierunek na Gdynię. Ważne były także, czynniki sportowe, czyli możliwość gry w najwyższej klasie rozgrywkowej. Początkowo byłem zawieszony przez działaczy gdańskiego klubu, ale później wszystko potoczyło się po mojej myśli.
Czy żałuje pan, że odszedł wtedy do Arki?
- Absolutnie nie żałuję. Arka nie była może potentatem, raz nawet broniliśmy się przed spadkiem, ale występowała w pierwszej lidze. Być może gdybym grał w innym klubie to byłoby lepiej, ale tak się potoczyło i trafiłem do Arki.
Czy po odejściu do Arki spotkały pana nieprzyjemności ze strony kibiców?
- Były takie sytuacje. Kiedy chodziłem na mecze gdańskich koszykarzy i piłkarzy ręcznych, słyszałem różnego rodzaju wyzwiska pod moim adresem. Jednak nie poszli oni tak daleko, aby odbiło się to na mojej rodzinie. To był głupi wybryk i taki lokalny szowinizm kibiców wobec mojej osoby.
- Nie miałem natomiast żadnych negatywnych reakcji ze strony piłkarzy Lechii, z którymi grałem. Cały czas przyjaźnię się z nimi i utrzymuję kontakty na przykład: z Józkiem Gładyszem czy Zdzisiem Puszkarzem. Również sympatycy i zawodnicy Arki nie dali mi odczuć, że jestem wychowankiem i byłym piłkarzem Lechii.
Czuje się pan bardziej arkowcem czy lechistą?
- Arkowcem, ponieważ emocjonalnie czuje się bardziej związany z Gdynią oraz drużyną Arki. Tak naprawdę oprócz wieku juniorskiego, większość swojej kariery spędziłem w gdyńskim klubie. Poza tym częściej obserwuje treningi i mecze Arki niż Lechii.
Dlaczego przed pierwszym meczem w Gdyni w wywiadzie dla Canal Plus powiedział pan, że wygra Arka?
- Ponieważ grałem w tym klubie długi czas. Po drugie gdynianie grali u siebie i wtedy uważałem, że Arka była lepszą drużyną. Teraz szanse obu zespołów są wyrównane.
Jako zawodnik Orła Choczewo miał pan okazję zagrać przeciwko Lechii i strzelił gola. Jak pan wspomina tamte spotkania?
- Pamiętam te spotkania. Miałem wtedy czterdzieści lat. Graliśmy z Lechią dwukrotnie. Raz w Pucharze Polski a drugi w lidze. W PP wygraliśmy, a ja strzeliłem wtedy dwie bramki i wygraliśmy. Pamiętam, że w gdańskim zespole grał między innymi Jarosław Bieniuk. Generalnie bardzo miło wspominam tamte mecze. Poczułem nawet satysfakcję, że wystąpiłem przeciwko Biało-Zielonym i wygrałem z nimi.
Co chciałby pan powiedzieć kibicom gdańskiej Lechii przed derbowym meczem z Arką Gdynia?
- Chciałbym powiedzieć kibicom Lechii, aby gorąco dopingowali swój zespół. Życzę wszystkim, żeby ten mecz był rozegrany w sportowej atmosferze, zarówno na boisku jak i na trybunach.