lechia.gda.pl

Tygodnik lechia.gda.pl nr 196 (13/2009)
21 kwietnia 2009


POLONIA WARSZAWA - LECHIA GDAŃSK 1:1

Ładowanie baterii przed derbami

Po fatalnej, półrocznej serii porażek na wyjazdach Lechia w końcu się przełamała i przywiozła z Warszawy cenny punkt. A kto wie, czy nie było by jeszcze lepiej gdyby Sebastian Przyrowski nie wykazał się refleksem przy strzale Macieja Rogalskiego na niecałe 10 minut przed końcem spotkania.

MATEUSZ JASZTAL
adres: http://lechia.gda.pl/artykul/12189/
kontakt: lechia@lechia.gda.pl

Jak Dawid z Goliatem

Przed meczem mało, kto niezwiązany emocjonalnie z Lechią spodziewał się, że gdańszczanie będą w stanie urwać punkty „Czarnym Koszulom”. Taki scenariusz wydawał się mało prawdopodobny nie tylko ze względu na miejsca zajmowane przez obie drużyny w tabeli ekstraklasy, a także ze względu na postawę w ostatnich kolejkach. Polonia nie mogła narzekać na formę wygrywając poprzednie trzy spotkania, w przeciwieństwie do Lechii, która od czterech kolejek nie zdobyła choćby „oczka”. Co więcej, ostatnio punkty z wyjazdu Lechia przywiozła 3 października. Te fakty nie pozwalały w lechistach upatrywać równorzędnego rywala dla rozpędzonych „Czarnych Koszul”, a jednak się udało.

Lechia nie przyjechała do Warszawy, jak po wyrok, ale podjęła walkę. Grała dość ostrożnie, ale grała piłką i dążyła do zdobycia bramki. Takiej postawy na obcym terenie w wykonaniu gdańszczan nie widzieliśmy już dawno. Lechistów, wydawać by się mogło podłamanych ostatnią fatalną pasą i kiepską pozycją w tabeli, nie załamała nawet stracona bramka. W końcu widzieliśmy ambitną, waleczną Lechię, która nie bała się atakować bramki gospodarzy. Znakomitym przykładem nastawienia lechistów są słowa Karola Piątka. Kapitan Biało-Zielonych, po zejściu z boiska z powodu kontuzji, zapytany przez dziennikarza czy remis utrzymany przez kolegów poprawi mu humor odpowiedział, że będzie zadowolony dopiero po kolejnej bramce dla Lechii.

Szkoda, że widowisko zepsuł arbiter zawodów – Adam Kajzer. Sędziował fatalnie i pozwalał zawodnikom na zdecydowanie zbyt wiele, o czym boleśnie przekonał się Piątek, który po kolejnym brutalnym zagraniu polonistów musiał zejść z boiska.

Mniej lub bardziej realne podteksty

Sobotni mecz był pełen podtekstów. Przede wszystkim po przeciwnych stronach barykady stanęli Łukasz Trałka i Krzysztof Bak, którzy w przerwie zimowej „zamienili się” klubami. Wydawało się, że w szczególności ten drugi miał coś do udowodnienia działaczom Polonii. Jeśli chciał się przypomnieć na Konwiktorskiej to trzeba przyznać, ze mu się to udało. Rozegrał dobre spotkanie i był jednym z wyróżniających się obrońców Lechii. Pewny w obronie, przydatny w akcjach zaczepnych. W przeciwieństwie do Trałki, który pojawił się dopiero w drugiej połowie i nie rozegrał wielkiego meczu. Paradoksalnie transferem do Warszawy miał wypłynąć na szerokie wody, tymczasem w ostatnim okresie popadł w przeciętność i ma problem z występami od pierwszych minut, zupełnie inaczej niż to miało miejsce podczas pobytu tego piłkarza w Gdańsku.

Jeszcze ciekawiej było na ławce trenerskiej Polonii, gdzie zasiedli trenerzy sentymentalnie związani z Lechią – Jacek Grembocki i Bogusław Kaczmarek. Po rzekomym zwolnieniu popularnego „Boba” przez prezesa Wojciechowskiego krążyła nawet absurdalna plotka, jakoby Kaczmarek miał podarować Lechii remis. Idąc tym tokiem myślenia, ciekawe co z Lechią wspólnego ma najlepszy strzelec „Czarnych Koszul” Filip Ivanovski, który w końcówce spotkania spudłował z siedmiu metrów? Abstrahując od powodów chwilowego odsunięcia Kaczmarka, niezbadany jest tok myślenia prezesa stołecznego klubu. W prasie pojawiła się wypowiedź tłumaczącą tę decyzję zniszczeniem przez „Boba” dobrze funkcjonującej defensywy, zaś kilka godzin później klub ogłosił, że Kaczmarek wcale nie został zwolniony.

Idzie nowe? A może przypadek?

Patrząc na ostatnie dwa mecze lechistów trudno się oprzeć wrażeniu, że zmiana na stanowisku pierwszego szkoleniowca nastąpiła zdecydowanie zbyt późno. Lechia po odsunięciu Jacka Zielińskiego zaczęła grać w piłkę, a nie tylko ograniczać się do przeszkadzania rywalom. W końcu mecze w wykonaniu gdańszczan da się oglądać. Stały się nieprzewidywalne, szybsze i trzymające w niepewności do końcowego gwizdka. Długie podania na napastników mających 160 cm wzrostu powoli również przechodzą w niepamięć. Podobnie jak niemające nic wspólnego z logiką zmiany zawodników podczas meczu. Zapewne niemałe zdziwienie wśród kibiców Biało-Zielonych, przyzwyczajonych do stylu prowadzenia drużyny przez Zielińskiego, wywołało wpuszczenie w końcówce meczu nominalnego napastnika – Macieja Kowalczyka.

Gdańszczanie nagle nie zaczęli grać bardzo dobrze i nadal widoczne są pewne mankamenty, jak pojedyncze błędy w defensywie, czy robiące sporo zamieszania pod bramką Lechii stałe fragmenty gry w wykonaniu rywali. Najważniejsze jest, jednak to, że pojawiło się światełko w tunelu. Biało-Zieloni pokazali, że potrafią nawiązać walkę z faworytami i nie są na straconej pozycji w walce o utrzymanie, nawet wobec bardzo trudnego terminarza. Marazm i fatalna passa zostały przełamane.

… derby blisko

W kolejnym meczu lechiści już nie będą mogli, a po prostu będą musieli sięgnąć po zwycięstwo, jeśli jeszcze mają nadzieję na utrzymanie w elicie polskich klubów. Remis przywieziony z Warszawy powinien poprawić nastroje wśród lechistów i dodać wiary we własne umiejętności. Pozytywnie nastraja również fakt, że gra Lechii z meczu na mecz jest coraz lepsza, czego jak na razie nie można powiedzieć o arkowcach.

Niestety w zespole Tomasza Kafarskiego przed derbowym pojedynkiem problemów nie brakuje. Za kartki pauzować będą Jakub Zabłocki i Marcin Kaczmarek. Zabłocki przełamał strzelecki impas gdańskich snajperów i w ostatnim okresie imponował najlepsza formą wśród napastników Lechii, zaś Kaczmarek jest jednym z solidniejszych punktów Biało-Zielonych od początku sezonu. Co więcej, kontuzji nabawił się Karol Piątek i nie wiadomo, czy będzie gotowy do gry. Pech nie opuszcza kapitana Lechii i wygląda na to, że znowu może być problem z zestawieniem środka pola. Na szczęście być może do dyspozycji trenera Kafarskiego będzie już Piotr Kasperkiewicz.

Derby Trójmiasta jak zwykle elektryzują kibiców, jednak tym razem nabierają dodatkowego smaczku, gdyż mogą przesądzić, a przynajmniej mocno skomplikować sprawę utrzymania w ekstraklasie. Miejmy nadzieję, że Lechia pod wodzą trenera Kafarskiego zrobi kolejny krok do przodu i po lepszym wrażeniu i pierwszych wiosennych punktach wyjazdowych przyjdzie czas na pierwsze zwycięstwo najmłodszego szkoleniowca ligi w ekstraklasie.




Copyrights lechia.gda.pl 2001-2025. Wszystkie prawa zastrzeżone.
POWRÓT