28- letni pomocnik Lechii Maciej Rogalski jest wychowankiem MKS Mława. Przed rozpoczęciem sezonu 2005/2006 przeszedł do KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. Od rundy wiosennej 2006/2007 występuje w Gdańsku.
Wystąpił w 43 spotkaniach w barwach gdańskiego klubu w II lidze, strzelając w sumie 13 goli. W ekstraklasie w barwach Lechii rozegrał 17 meczów. Zdobył trzy gole.
Jak się czujesz po derbach? W jaki sposób świętowaliście ten sukces?
- Śpiewy w szatni, brawa, okrzyki. To była prawdziwa eksplozja radości. Zakładaliśmy, że tak ma być. Stało się tak, odnieśliśmy sukces, zdobyliśmy trzy punkty.
- To nie są moje pierwsze derby z Arką. Podchodziłem do tego więc racjonalnie. Nie ma co dodatkowo psychicznie obciążać się przed meczem. Każdy na pewno gdzieś tam w głowie miał ulokowane, że to są derby. Ale walczyliśmy o trzy punkty nad rywalem. Są one bardzo ważne ze względu na układ tabeli.
Jak wyglądają morale zespołu po takim spotkaniu?
- Morale na pewno się podniosły. Chcemy kontynuować dobrą passę. Z Bełchatowem graliśmy już dobrze, niestety nie zdobyliśmy punktów. Później jednak był punkt na trudnym terenie w Warszawie, teraz zwycięstwo u siebie. Do Zabrza też jedziemy z takim zamiarem, żeby przywieźć jakieś punkty.
Byłeś bardzo blisko akcji, po której Paweł Buzała strzelił gola. Nawet mu trochę pomogłeś. Jak to wyglądało z twojej perspektywy?
- Paweł przytomnie krzyknął i ja podskoczyłem. Ciężej by mi było podbiec do tej piłki. Pamiętam taki mecz z Cracovią, gdzie z Pawłem sobie nawzajem przeszkodziliśmy. Teraz mogliśmy po spotkaniu pogratulować sobie dobrej oraz przytomnej współpracy.
Jak w trakcie meczu trener zmotywował was do dalszej walki?
- W szatni sami po sobie patrząc, nie byliśmy zadowoleni ze swojej gry. Trener wstrząsnął nami i chwała mu za to, że potrafił to zrobić. Wyszliśmy na drugą połowę z większym sercem i zaangażowaniem.
Co zmieniło się po tym, jak pierwszym trenerem został Tomasz Kafarski?
- Nasza gra zdecydowanie się poprawiła. Widać radość gry. Zawsze, gdy drużynie nie idzie, potrzebny jest odpowiedni wstrząs. Niekoniecznie jest to zmiana trenera, ale u nas tak się stało. W innym przypadku mogłoby to być coś innego.
Wolisz grać na ataku czy w pomocy? W II lidze kilka razy byłeś wystawiany na ataku i strzeliłeś kilka goli.
- Przyzwyczaiłem się grać tam, gdzie widzą mnie trenerzy. Jestem uniwersalnym zawodnikiem. Mam swoje lata, nabyłem trochę doświadczenia podczas gry w innych klubach.
Który moment, był dla was najtrudniejszy w rundzie wiosennej?
- Było parę momentów. Na pewno seria porażek. Wtedy głowy same spadały do dołu. Wzajemnie poklepywaliśmy się i pocieszaliśmy, wierząc , że może być lepiej. Teraz trochę wyszliśmy z dołka. Wlaliśmy nadzieję w serca kibiców, że możemy się utrzymać. Dlatego musimy to zrobić.
Jak sobie radzicie z presją związaną z dość dużymi oczekiwaniami ze strony gdańskich kibiców?
- To jest sport. Gra się dla kibiców. Gdyby ich nie było, co to by było za widowisko?. Gdyby ich zabrakło, to nie byłoby show. Każdy z nas by to robił dla zabawy. Dla każdego z nas piłka to życiowa pasja. Kocham to co robię i bez tego nie mógłbym żyć.
Czego brakuje Lechii, by być drużyną walczącą o czołówkę, a nie o utrzymanie?
- Zajmujemy miejsce, które zajmujemy. Pokazaliśmy, ze możemy podjąć walkę. Zdarzały nam się mega wpadki, ale mieliśmy również dobre mecze z lepszymi zespołami. Jest kilka zespołów, które znacznie odstają od nas. Ale wierzymy, że walkę można podjąć z każdym.
Przed wami kolejny ważny mecz. Jak trzeba zagrać z Górnikiem, żeby wywieźć stamtąd punkty? W końcu apetyt rośnie w miarę jedzenia.
- Zostawimy zdrowie na boisku, jak zawsze. Pokusimy się nie tylko o remis, ale o wygraną. Nie tracimy już głupich bramek, pomijając samobója w meczu z Polonią Warszawa. Potrafiliśmy się jednak podnieść i odrobić straty. W Zabrzu zrobimy wszystko, żeby wygrać.
Wiadomo, że łaska kibiców na pstrym koniu jeździ. Czy uwagi ze strony kibiców motywują ciebie do lepszej gry czy raczej blokują?
- W moim przypadku to na pewno nie pomaga. Staram się jednak wyłączyć podczas meczu. Czasem można usłyszeć poszczególne głosy z trybun. Jednak przeważnie jest tak, że naprawdę niewiele słychać, gdy kilka bądź kilkanaście tysięcy kibiców śpiewa i dopinguje.
- Wtedy czasem mamy problemy z usłyszeniem kolegi z zespołu. Każdy z nas koncentruje się na własnej grze. Ja jednak wolę, żeby kibice pomagali pozytywnie, dopingowali do gry. Przewróciłeś się, wstań, graj dalej.
Śnią się tobie po nocach niewykorzystane sytuacje ?
- Może kiedyś będą się śnić. Zaraz po meczach człowiek oczywiście rozmyśla o tym, ale w tygodniu potem gdzieś to się zaciera. Trzeba się szybko odbudować. Nie można wpadać w dołek. Każdy zawsze szuka usprawiedliwienia, dlaczego zagrał tak, a nie inaczej. Takie tłumaczenie żeby się podbudować.