Gdańsk: sobota, 20 kwietnia 2024

Tygodnik lechia.gda.pl nr 199 (16/2009)

12 maja 2009

Treść artykułu
 |   |   |   |   | 

GŁOSEM SPIKERA

Zamknięty stadion

Ostatnia, absurdalna zresztą, decyzja o zamknięciu stadionu Lechii dla publiczności, nie była pierwszą tego typu w historii podjętą przez organ zarządzający rozgrywkami. Oto historia gdańskiego klubu pisana meczami, które odgórnym nakazem rozegrano bez kibiców, bądź kiedy biało – zieloni, jako gospodarze, zmuszeni byli grać na innym niż T29 obiekcie.

MARCIN GAŁEK

JESIEŃ 1982

W walce o prymat w grupie II trzeciej ligi liczyły się trzy zespoły: Polonia Bydgoszcz oraz gdańskie Stoczniowiec i Lechia. 2 października doszło przy Traugutta do meczu Lechii z bydgoszczanami. Spotkanie toczone w obecności kilkuset kibiców było bardzo zacięte. Niewielką przewagę posiadali biało –zieloni, jednak do 83 minuty nie padła żadna bramka. Wówczas to po faulu w okolicach środka boiska arbiter – pan Wojciech Reznerowicz - przerwał grę, której jak się później okazało już nie wznowił… Przez ogrodzenie, na wysokości miejsca gdzie dawniej zasiadał „młyn” przeskoczył jeden z fanów Lechii. Przebiegł kilka metrów i klasycznym prawym prostym znokautował sędziego. Nie niepokojony przez nikogo powrócił następnie w to miejsce, z którego rozpoczął swoją specyficzną „misję”. Sędzia, gdy tylko odzyskał równowagę odgwizdał koniec spotkania.

Na decyzję w sprawie ewentualnej kary oraz weryfikacji wyniku przez Polski Związek Piłki Nożnej czekano w Gdańsku z dużym niepokojem. Liczono się z zamknięciem stadionu oraz walkowerem na korzyść gości. Ostatecznie Związek nakazał biało – zielonym rozegranie 4 meczów w odległości nie mniejszej niż 50 km od Gdańska i równocześnie utrzymał wynik z boiska (0:0). Karę przyjęto z ulgą, gdyż wobec zaciętej batalii o awans na zaplecze ekstraklasy, każdy punkt mógł mieć niebagatelne znaczenie. Natomiast jako miejsce rozgrywania meczów wybrano dobrze znany graczom Lechii obiekt Wierzycy w Starogardzie Gdańskim. Lechia rozegrała tam wiosną 1983 roku 2 mecze ligowe: z Czarnymi Słupsk (2:1), Pomowcem Gronowo (2:0) oraz w ramach 1/8 krajowego pucharu z Zagłębiem Sosnowiec (1:0). PZPN, po rozegraniu tych meczów, skrócił karę o jedno spotkanie.

WIOSNA 1997

W kwietniu biało – zieloni przegrali we Wrzeszczu, w meczu o mistrzostwo II ligi, z Zawiszą Bydgoszcz 1:2. Najważniejsze, z punktu widzenia dzisiejszego tematu, okazały się jednak wydarzenia, które miały miejsce na trybunach po zakończeniu meczu. Wówczas to kibice biało –zielonych zaatakowali fanów gości, a potem starli się z chroniącymi bydgoszczan oddziałami prewencji. Walki, na stadionie oraz w jego okolicach, trwały kilkadziesiąt minut.

W konsekwencji Wojewoda Gdański – Henryk Wojciechowski, na wniosek ówczesnego Komendanta Wojewódzkiego Policji Stanisława Białasa - zamknął stadion Lechii dla publiczności. Mimo formalnego zakazu kolejny mecz Lechii, z jej imienniczką z Zielonej Góry, obejrzało około tysiąca kibiców, którzy tego dnia wcielili się w role… porządkowych! Zgromadzeni na koronie stadionu, każdy z biało – zieloną opaską na ramieniu, fani dość długo zachowywali się jak na swoje nowe role przystało. Dopiero pod koniec meczu część z nich siadła na ławkach, a nawet pojawiły się próby intonowania dopingu. Bramek tego dnia przy Traugutta nie oglądano.

Kolejne mecze lechiści rozgrywali już w obecności kibiców na trybunach. Jednak odbyły się one na stadionie Polonii, przy ulicy Marynarki Polskiej. Były to tak mizerne widowiska, że uwagę kibiców na równi z wydarzeniami na murawie przyciągały znajdujące się w pobliżu kominy oraz stoczniowe maszyny. Dowcipy na temat stojących nieopodal obiektu kominów żyją z pewnością do dziś w pamięci wielu osób. Natomiast na boisku Lechia remisowała 0:0 z Szombierkami Bytom i Vartą Namysłów oraz pokonała 1:0 Chemik Police. Kolejny mecz w roli gospodarza, jednak ponownie bez publiczności, zagrali lechiści w Gdyni! Na boisku Polonii zaplanowano w tym czasie renowację murawy, a gdańska policja nie zgodziła się na warunkowe zawieszenie kary nałożonej przez Wojewodę. Ostatecznie pomocną dłoń do biało – zielonych wyciągnął Bałtyk, który wespół z Lechią wziął na siebie odpowiedzialność za ewentualne negatywne skutki rozegrania tego meczu na obiekcie przy ulicy Olimpijskiej w Gdyni. Niestety, na stadionie Bałtyku, lechiści ulegli Krisbutowi Myszków 0:1. Po tym niepowodzeniu gdańszczanie ponownie powrócili na obiekt Polonii, gdzie w ostatnim meczu sezonu w charakterze gospodarza, podejmowali świeżo upieczonego pierwszoligowca: Groclin Dyskobolię Grodzisk Wielkopolski. Biało – zieloni aby marzyć o utrzymaniu statusu drugoligowca musieli ten mecz wygrać. W 88 minucie gry, przy stanie 0:0, jeden z kibiców trafił kamieniem w głowę sędziego liniowego Janusza Balickiego. Arbiter padł na murawę, a sędzia główny przerwał grę. Chwilę potem na boisko wbiegli, uzbrojeni w wyrwane z próchniejących ławek deski, kibice Lechii. Zawodnicy obu zespołów oraz sędziowie uciekli do szatni.

Po tak „efektownym” zakończeniu sezonu rozpętała się burza! PZPN nakazał rozegranie przez Lechię trzech spotkań w roli gospodarza bez udziału publiczności. W klubie odetchnięto, ale… tylko na kilka dni! Wtedy odbył się rewanżowy pojedynek o brązowy medal Mistrzostw Polski juniorów pomiędzy Lechią i łódzkim Widzewem. Po jego zakończeniu niezadowoleni z wyniku kibice Lechii pobili arbitra głównego meczu, pana Andrzeja Kozłowskiego! To był dla wszystkich szok! Tym razem, w skrajnej wersji, zakładano nawet wykluczenie Lechii z rozgrywek! Ostatecznie PZPN nakazał bezwzględny zakaz rozgrywania spotkań przez biało – zielonych z udziałem publiczności przez całą rundę jesienną! Kara bardzo surowa, kto wie, czy nie najsurowsza spośród wszystkich orzeczonych w naszym kraju, jednak patrząc obiektywnie, jak najbardziej uzasadniona!

JESIEŃ 1997

Czarna passa trwała. Trzecioligowe rozgrywki rozpoczęli gdańszczanie w Starogardzie Gdańskim, gdzie mecz zakończył się permanentną zadymą. Dramaturgii sytuacji dodaje także śmierć Marcina Ciaka, kibica Lechii, który zginął na Rynku pchnięty nożem przez miejscowego amatora mocnych trunków. W tej scenerii, tydzień później, biało – zieloni, przy pustych trybunach, pokonali, przy Traugutta, Pomezanię Malbork 2:0. Po meczu piłkarze gospodarzy, wraz z kilkuset kibicami, wzięli udział w uroczystościach pogrzebowych „Ciapka”.

Przez całą rundę jesienną Lechia, grając w roli gospodarza, występowała przy „pustych” trybunach. Środki masowego przekazu anonsując kolejne mecze biało – zielonych informowały, iż odbędą się bez udziału publiczności. Jednak prawdą jest fakt, iż każdorazowo na trybunach stadionu pojawiało się kilkaset osób. Klub nie sprzedawał biletów, ale osoby, które chciały obejrzeć mecz, bez przeszkód mogły w nim uczestniczyć, w roli widza. W tych specyficznych okolicznościach gdańszczanie odnieśli komplet ligowych zwycięstw. Oprócz wspomnianego meczu z Pomezanią, Lechia pokonała Stolem Gniewino 3:1, Kasztelana Papowo Biskupie 7:0, Pogoń Lębork 2:0, Gryf Wejherowo 3:0, Kaszubię Kościerzyna 2:1 oraz Bałtyk Gdynia 1:0. To ostatnie spotkanie odbyło się w pełnej konspiracji. Próżno jest szukać jakiejkolwiek zapowiedzi prasowej informującej o terminie jego rozegrania. Pierwszą wzmianką o rozpoczętym w czwartek 06 listopada 1997 r. o godz. 11.00 meczu była relacja z niego! Imponujący bilans ligowych zwycięstw psuje jedynie pucharowa porażka z Jeziorkiem Iława (1:3). Obowiązująca niemal cały rok kara przestała obowiązywać dopiero wiosną 1998 roku. Wiosenne spotkania na szczeblu III ligi biało – zieloni mogli rozgrywać w obecności niespełna tysiąca osób, które miały prawo zasiadać jedynie na trybunie krytej i pod zegarem. Ostatecznie stadion, do pełnego użytkowania, dopuszczono w maju, kiedy to Lechia zagrała z Arką.

JESIEŃ 2006

Wiadomość, iż los w 1/16 Pucharu Polski skojarzył wracającą z piłkarskich „zaświatów” Lechię ze szczecińską Pogonią spowodował w Gdańsku zrozumiałą radość. Mecz rozegrany 19 września zakończył się zwycięstwem gości 2:0. Jego przebieg, a właściwie to co działo się wokół boiska odbiło się szerokim echem w całym kraju. W czasie meczu wrzucono na boisko i jego okolice około 30 bananów, a grupa kilkudziesięciu osób buczała i wznosiła faszystowskie okrzyki. Działając na fali medialnej nagonki Wydział Dyscypliny PZPN ukarał Lechię nakazem rozegrania 4 meczów w roli gospodarza, bez udziału publiczności. Kara w dużej mierze kontrastowała z innymi orzeczeniami tego organu wydanymi w tym czasie, niejednokrotnie za znacznie większe wykroczenia.

Lechia, stosując się do zaleceń Związku, rozegrała kolejne dwa mecze bez kibiców na trybunach. Obie ligowe potyczki biało – zieloni wygrali (Piast Gliwice 1:0, ŁKS Łomża 3:1), a towarzyszył im głośny doping kilkuset fanów, którzy zgromadzili się na wzgórzach okalających stadion. Szczególnie imponująco wyglądał „sektor leśny” umiejscowiony nieopodal stadionowego zegara. Efektownie też prezentowały się okoliczne drzewa, które „trzęsły się” po zdobywanych przez lechistów golach. Po tych spotkaniach PZPN postanowił zawiesić do końca sezonu 2006/07 pozostałą część kary. Na szczęście nie skorzystano z możliwości jej odwieszenia…!

WIOSNA 2009

25 kwietnia, odbyły się pierwsze w historii, rozgrywane na szczeblu ekstraklasy w Gdańsku, derby pomiędzy Lechią i Arką. Mecz toczony w spokojnej, jak na spotkania między tymi drużynami, atmosferze wygrali gospodarze 2:1. Kiedy oba trójmiejskie obozy koncentrowały się na kolejnych meczach okazało się, że mecz ten znalazł swój epilog na posiedzeniu Komisji Ligi Ekstraklasy S.A. Organ ten nakazał rozegranie kolejnego meczu, z Jagiellonią Białystok, bez udziału publiczności argumentując, iż w trakcie zawodów sędzia asystent został trafiony szklaną butelką, sędzia główny zmuszony był do przerwania meczu w związku z wywieszeniem transparentu o treściach wulgarnych obrażających klub gości, ponadto kibice gospodarzy wnieśli i odpalili kilkadziesiąt środków pirotechnicznych z których cześć została wrzucona na płytę boiska, a po zakończeniu meczu na ogrodzeniu podpalili transparent wzniecając pożar. Nic nie wniosła prośba klubu o zniesienie rygoru natychmiastowego wykonania kary. Do przedstawicieli Związkowego Trybunału Piłkarskiego PZPN nie trafiły argumenty klubu o tym, że część wspomnianych zdarzeń nie miała miejsca w rzeczywistości, a inne wypadki zdecydowanie przejaskrawiono.

Rozegrane w piątkowe popołudnie, 08.05.2009 r., spotkanie obserwowało jednak około 2 tysięcy osób. Słowo „obserwowało” w przypadku części z nich użyte jest na wyrost, gdyż spośród kibiców obecnych w okolicach stadionu tylko część miała miejsca umożliwiające spoglądanie na całą płytę boiska. Inni musieli zadowolić się widokiem fragmentu placu gry bądź zdani byli na relacje słowne osób stojących bliżej stadionowego ogrodzenia. Także lokale, które posiadają w swojej ofercie kanał „Orange Sport”, gdzie na żywo transmitowano to spotkanie, przeżywały oblężenie. Na stadionie doskonale słyszalny był głośny doping kibiców okupujących okoliczne wzgórza, drzewa, płoty i znajdujących się w tzw. „sektorze leśnym”. Po wygranym przez gdańszczan meczu (3:1), piłkarze długo dziękowali osobom, które poświęciły swój czas, aby w mało komfortowych warunkach zdzierać gardła dla swojej ulubionej drużyny.

Wszystkim kibicującym gdańskiej Lechii pozostaje wierzyć, że to już koniec tej specyficznej części historii klubu, opartej na meczach bez publiczności bądź rozgrywanych w roli gospodarza, z konieczności, na obcych boiskach. Mam nadzieję, że już nigdy nie dojdzie do tak smutnej sytuacji, gdy ligowe spotkanie biało – zielonych, przynajmniej z uwagi na puste trybuny, przypominać miałoby sparing. Piłka nożna jest przecież dla kibiców! O tym pamiętać powinni też przedstawiciele Ekstraklasa S.A. i PZPN…

Opinie (2)
Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
kontakt | 0.257