Gdańsk: wtorek, 17 czerwca 2025

Tygodnik lechia.gda.pl nr 202 (19/2009)

2 czerwca 2009

Treść artykułu
 |   |   |   |   | 

I TAK TO SIĘ ZACZĘŁO... CZ. 12

Bezpieka

GRZEGORZ OPRZĄDEK

W czasie swojej kilkunastoletniej kariery trzykrotnie miałem kontakt z naszą kochaną rodzimą bezpieką, która czule, ale dyskretnie „opiekowała” się wszystkim, również światem sportu.

Za pierwszym razem zetknęliśmy się z tajemniczym agentem 007 przed meczem z Rakowem w Częstochowie. Przed meczem, w dwóch czy w trzech małych grupkach, staliśmy przed szatnią i rozmawialiśmy o jakiś nieważnych sprawach, chociaż każdy z nas myślami był już na boisku. Ja stałem w grupie, razem z Romanem Koryntem, Januszem Charczukiem i z kimś czwartym, nie pamiętam już z kim. Podszedł do nas trener w towarzystwie jakiegoś smutnego człowieka i powiedział, że ten pan będzie spał z nami, w naszym hotelowym pokoju.

Korzystając z nieuwagi nieznajomego, trener półgębkiem szepnął, że to facet z bezpieki. Właściwie było nam to obojętne, chociaż zdarzenie było bardzo dziwne i agent też nie był zbyt mocno zakonspirowany. Rano, następnego dnia po meczu, łóżko tajemniczego Jamesa Bonda było puste. Agent zniknął, ale nic też z naszego pokoju nie zginęło.

Za drugim razem odczułem działanie tajemniczych sił w roku 1968, niedługo po rozruchach studenckich. Uczestniczyłem w dwóch wiecach studenckich, wcale nie dlatego, że byłem jakimś mocno zaangażowanym działaczem politycznym. Przeciwnie, nie byłem żadnym działaczem, ale na wiece chodziłem przez zwykłą studencką solidarność.

W czasie zbiórki przedmeczowej podszedł do mnie trener i pokazał mi jakiś świstek, który był dokumentem G.O.Z.P.N-u zawieszającym mnie, za jakieś niestosowne zachowanie, w jakimś meczu sparingowym, podczas którego sędzia miał mnie wyrzucić z boiska. Jak sięgać pamięcią wstecz, nigdy nie byłem usunięty z boiska, nigdy też żaden sędzia nie zapisał mnie w swoim notesie. W dzisiejszych czasach, taki zapis równałby się z przyznaniem żółtej kartki. W tygodniu poszedłem do siedziby G.O.Z.P.N-u wyjaśnić całą sytuację. Nikt jednak nie wiedział nic, nie byłem zawieszony, ale widocznie zadziałały jakieś inne nieznane nikomu tajemnicze siły. Ponieważ podobne sytuacje powtarzała się coraz częściej, zostałem odstawiony na boczny tor.

Po pewnym czasie podjąłem decyzję o zakończeniu przygody z piłką i przestałem trenować. Nikt już więcej się ze mną nie kontaktował, nikt nie rozmawiał. Wszystko było jasne. Sen o piłce się skończył.

Ludzie Lechii
Copyrights lechia.gda.pl 2001-2025. Wszystkie prawa zastrzeżone.
kontakt | 0.027