lechia.gda.pl

Tygodnik lechia.gda.pl nr 202 (19/2009)
2 czerwca 2009


PIOTR ZEJER (LWY PÓŁNOCY) O GOŚCINIE KIBICÓW WISŁY

Kibice mentorem i sponsorem

Mecz Lechii z Wisłą Kraków to nie tylko emocje sportowe, ale także możliwość spotkania i zacieśnienia braterskich więzi między kibicami obu drużyn. Przyjęcie wiślaków nabrało rozmiarów niczym gościna królewska. O przygotowaniu gościny dla kibiców Wisły rozmawiamy z Piotrem Zejerem, prezesem Stowarzyszenia Kibiców Lechii Gdańsk "Lwy Północy".

MARIUSZ KORDEK
adres: http://lechia.gda.pl/artykul/12220/
kontakt: lechia@lechia.gda.pl

Skąd pomysł, żeby w taki sposób ugościć Wisłę?

- Sposób ugoszczenia kibiców Wisły wynikał z dwóch powodów. Po pierwsze to, w jaki sposób kibice Wisły przyjęli nas w listopadzie 2008 r. Jeśli chodzi o organizację przyjęcia kibiców Lechii, poprzeczkę zawiesili wtedy bardzo wysoko. A po drugie dlatego, że kibice Wisły dawno u nas nie gościli. Mecz ligowy z Wisłą w Gdańsku został rozegrany po raz pierwszy po kilkunastu latach. Stwierdziliśmy, że z tych dwóch ważnych powodów, warto przywitać godnie kibiców Wisły, aby zapamiętali ten dzień na długie lata. Nowym elementem, taką dodatkową atrakcją był katamaran.

Wcześniejsze gościny zgód nie nabierały takiego rozmachu?

- To prawda, a wynika to także z naszego doświadczenia. Kilka lata temu zaczynaliśmy, organizując poczęstunek dla kibiców Śląska niedaleko Sklepu Jako. Były rozstawione stoły, własna garkuchnia. Kolejna gościna Śląska nastawiona była na pierwsze uderzenie przed meczem, czyli podanie ciepłego posiłku dla kibiców przybyłych z Wrocławia. A trzecia gościna była zorganizowana na hali sportowej. To w sensie organizacyjnym była najlepsza gościna dla Śląska.

- Z czego to wynikało? Śląsk częściej gościł u nas niż Wisła. Gościna Wisły jest efektem trzech poprzednich, no i nabrania przez nas większego doświadczenia. Podczas ostatniej gościny Śląska, która miała miejsce w lutym, wzięliśmy wszystko niemal na siebie, czyli wydawanie posiłków, napojów, sprzątanie itd. Teraz przyjęliśmy inną strategię. Postanowiliśmy większość zadań scedować na zewnętrzne podmioty, na podwykonawców.

- Kiedyś gościny zgód były robione spontanicznie, jeden załatwiał to, drugi przynosił coś innego. Forma stowarzyszenia powoduje, że chcąc być aktywnym, bierzemy na siebie organizację całej gościny. Podobnie jak zajmujemy się organizacją wyjazdów.

- Kibice i tak goszczą swoich znajomych, jest tak od wielu, wielu lat. A dzięki tak zorganizowanym gościnom, mają szansę z tego korzystać także kibice, którzy nie mają tych kontaktów, albo te kontakty dopiero zdobywają. Jest to impreza otwarta, dla każdego kibica, niezależnie czy ma te kontakty, czy nie. Kibice dzięki temu nie ograniczają swojej wizyty tylko do samego meczu.

- Tak naprawdę to jest pewien precedens, jeśli chodzi o skalę kraju. Oczywiście nabiera to jakiegoś rozmachu, i gdzieś tam trzeba się zatrzymać, aby nie doprowadzić do takiej sytuacji, że nagle wszystkim samoloty fundujemy. Generalnie te gościny tworzą pozytywny wizerunek tych trzech klubów: Wisły, Śląska i Lechii. Tworzone są dobre relacje, nie tylko z nazwy. Następuje otwarcie się na nowych kibiców, którzy może dopiero zaczynają swoją przygodę. Pokazuje także, że ta przyjaźń rozwija się na szerszą skalę, a nie tylko w wąskim gronie.

Kolejna wizyta Lechii w Krakowie i Wisły w Gdańsku też będzie miała taki rozmach?

- Kto jest głównym mentorem i sponsorem tych gościn? Kibice. Więc wszystko zależy od nich, od ich hojności. Nie widzę powodu, jeśli kibice będą dalej tak hojni, abyśmy mieli takich gościn nie przygotowywać. Poziom gościny zależy od pieniędzy, jakie otrzymamy od kibiców. Im więcej jest środków, tym łatwiej jest to zaplanować logistycznie. Im mniejsze są środki, tym większy ciężar musimy brać na siebie. A im więcej bierzemy na siebie, tym więcej czasu nam to wszystko pochłania i bardziej musimy się do tego przygotować. Gościna Śląska to co najmniej 1,5 miesiąca wyjęta z życiorysu, dla mnie i dla osób najbardziej aktywnych. Jeżeli będą ludzie, którzy będą chcieli to organizować, w ramach stowarzyszenia, i będą na to środki, to będziemy się starali, aby tę gościnę przygotować jak najlepiej. Jeśli nie będzie budżetu i ludzi chcących to zorganizować, to ciężko będzie taki pułap jak ostatnio osiągnąć.

Ile osób było zaangażowanych w przygotowanie gościny Wisły?

- Trzeba to podzielić na dwa etapy: przygotowanie i sama impreza. Sama impreza to myślę, że ok. 35 osób, natomiast przygotowanie gościny to maksymalnie 10 osób.

Kiedy powstał pomysł takiej gościny kibiców Wisły?

- Czy w ogóle ugościć Wisłę, to nad tym się nie zastanawialiśmy, bo to było naturalne. Ale jeśli chodzi o sposób, to zaczęliśmy myśleć po tym, jak zobaczyliśmy, w jaki sposób wiślacy ugościli Lechię w listopadzie. To, co działo się w Krakowie, było dla nas punktem odniesienia. To był dla nas punkt „0”, od którego zaczęliśmy całą organizację.

Co było pierwsze: plan gościny czy zgromadzenie odpowiedniego budżetu?

- Najpierw był plan. Trzeba zacząć od planu, aby wiedzieć do czego dążyć. Między planem a budżetem musi istnieć takie sprzężenie zwrotne. Od czegoś trzeba wyjść. My przyjęliśmy najpierw plan, takie wstępne oszacowanie kosztów, no i później zbieranie i spinanie budżetu.

Jaką kwotą zamknięty został budżet na mecz z Wisłą?

- Był to koszt około 58 tysięcy zł. Środki pochodziły głównie ze zbiórek, które organizowaliśmy przy okazji meczów. Pojawiły się też cegiełki, gadżety, była puszka w sklepie „Lechista”. Pomógł nam też klub i prywatni darczyńcy.

A jeśli chodzi o wybór miejsca gościny, jak to wyglądało?

- Zakładaliśmy trzy opcje. Pierwsza z nich to by teren AZS Politechniki Gdańskiej. Druga opcja to Plac Zebrań Ludowych i trzecia opcja to dawne boisko boczne „Sahara”. Nad tym wszystkim miała czuwać firma, która zajmowała się organizacją różnego rodzaju imprez. Mieli załatwić wszelkie formalności związane z pozyskaniem miejsca na AZS-ie. Okazało się, że rektor Politechniki odmówił, tłumacząc się remontem jednego z budynków.

- Plac Zebrań Ludowych i „Sahara” miały jeden podstawowy mankament. Trzeba było, oprócz ław i stołów, załatwiać również zadaszenie. I w przypadku „Sahary” dochodziły jeszcze podesty. Okazało się, że zaadoptowanie tych miejsc jest dużym kosztem, który nie przynosi żadnej wartości dodanej, oprócz komfortu.

- Organizację cateringu zakładaliśmy na 1000 i 2000 osób. Kiedy dotarły do nas sygnały, że zapisało się już ponad 1000 osób, wiedzieliśmy, że wszystko musimy przygotowywać dla 2000.

- PZL także odpadł, ponieważ miasto Gdańsk organizowało swoją imprezę. Plan pierwotny był taki, aby to był festyn dostępny dla wszystkich. W końcu więc wariant z PZL padł, chociaż od początku nie celowaliśmy w to miejsce mocno, a przymierzając się do „Sahary”, pojawił się pomysł z Centrum Stocznia Gdańska.

- Generalnie to ja wpadłem na ten pomysł. Siedząc w pracy, zastanawiałem się nad odpowiednim miejscem. Długo myślałem nad tym, gdzie w Gdańsku można znaleźć jakąś dużą halę z zadaszeniem. Żadne hale sportowe nie wchodziły w grę, ze względu na problem palenia papierosów. Po telefonie do CSG okazało się, że ktoś akurat się wycofał, i że możemy wejść na to miejsce. Termin został zaklepany na kilka tygodni przed meczem. CSG miał swój industrialny klimat. Niedaleko dźwigi stoczniowe, pomnik Trzech Krzyży, co przy zachodzie słońca tworzyło niesamowity widok i wielu wiślaków robiło sobie pamiątkowe zdjęcia.

Na ile szacujesz liczbę wiślaków korzystających z gościny w CSG?

- Na okazjonalnej smyczce przygotowaliśmy takie komplety kuponów, których wydaliśmy około 1800. Zatem taka liczba skorzystała z cateringu.

- Dla wybranych osób – kibiców Wisły, którzy wspierali nas w meczach wyjazdowych w Wodzisławiu i Zabrzu, przygotowaliśmy katamaran, na którym odbył się krótki rejs po zalewach portowych. Chcieliśmy także zorganizować koncert, jednak zespół, który miał wystąpić odwołał swój występ, ze względu na problemy osobiste jednego z muzyków. Zamiast koncertu był dj. Wynajęcie hali to koszt 15 tysięcy zł z dj, ze sprzątaniem i opłatą za energię elektryczną. Cateringiem zajmowała się zewnętrzna firma.

Co było najbardziej czasochłonnym zajęciem w ramach przygotowania gościny?

- Przygotowanie takiej gościny to wiele drobnych elementów, a najtrudniejsze jest spięcie tego wszystkiego w jedną całość. Czasochłonne było przygotowanie i kompletowanie smyczek i kuponów. Ważne było także przemyślenie operacji logistycznej: czy mają iść czy jechać. Skąd mają iść, gdzie ma być zbiórka itd., itd. Pierwotny plan był taki, że odbieramy wiślaków z pociągu o 9.50. Pociąg jednak uległ opóźnieniu, co pokrzyżowało nam plany. W pewnym momencie musieliśmy działać na trzech frontach. Z jednej strony mieliśmy katamaran, z drugiej CSG, a z trzeciej dworzec. I wszędzie musieli być nasi ludzie. Całe szczęście pojawił się pomysł wejścia kibiców z Krakowa od ul. Smoluchowskiego i dzięki temu nie było ścisku i niepotrzebnych zatorów. Po meczu było łatwiej, dlatego że były podstawione autobusy ZKM-u, które rotacyjnie przewoziły kibiców ze stadionu do CSG.

Kiedy nastąpił koniec gościny?

- Dla nas punktem docelowym była godzina odjazdu pierwszego pociągu. Na tę godzinę przygotowaliśmy 1000 paczek z prowiantem dla wiślaków na drogę. Po tym odjeździe pociągu impreza dobiegała końca, ostatni goście wyszli przed godziną drugą. Ludzie poprzemieszczali się do miasta, do dyskotek, pubów i barów.

Jesteś dziś mądrzejszy o doświadczenia. Gdybyś miał zacząć to jeszcze raz przygotowywać, to co byś zmienił?

- Przygotowania zaczęliśmy na początku kwietnia, czyli mieliśmy prawie dwa miesiące. Różne perturbacje spowodowały to, że wkradło się dużo nerwowości w trakcie przygotowań i pewne rzeczy dopinaliśmy prawie na ostatnią chwilę. Na pewno powinniśmy to zacząć wcześniej, działać długafalowo i mieć potwierdzone to, co zaplanowaliśmy. Głównie chodzi tu o podwykonawców, o to czy są w stanie zrobić to, co sobie założyliśmy. Podstawą przy takich imprezach są wiarygodni i sprawdzeni podwykonawcy.

- Druga sprawa to ludzie. Przygotowanie takiej imprezy dla kilku osób to katorga. Kibice często do nas przychodzą, ofiarowując swoją pomoc spontanicznie, na zasadzie, że „mogę to zrobić czy to załatwić”. Wtedy ten ciężar gatunkowy się rozkłada. Staraliśmy się to robić w ramach stowarzyszenia, tak, aby poszczególne zadania były rozłożone na wiele osób. Choć tak naprawdę jest wąskie grono osób decyzyjnych, które często podejmują decyzje ryzykowne, nietrafione. Tak jak w życiu. Czasami coś się wydaje super pomysłem, a kończy się niewypałem. Generalnie kluczowe decyzje staramy się podejmować wspólnie w ramach zarządu Lwów.

Jak przy całym przedsięwzięciu układała się współpraca ze Stowarzyszeniem Kibiców Wisły Kraków?

- Nie mieliliśmy wobec SKWK żadnych oczekiwań. Zależało nam jedynie na tym, aby podali orientacyjną liczbę kibiców Wisły, którzy przyjadą do Gdańska. Bo to niezbędne do zamówienia cateringu i określenia pułapów cenowych. Wiadomo, że im więcej, tym cena jednostkowa jest mniejsza. To było jedyne nasze oczekiwania wobec SKWK. Ale okazało się, że członkowie SKWK są prężnie działającą grupą osób i nie tylko zrobili listę, rozprowadzili bilety na mecz, ale także pomagali nam tu na miejscu przy kibicach Wisły w najbardziej newralgicznych momentach: wydawanie smyczek, wpuszczanie kibiców na stadion, byli obecni także na hali. Nie było żadnych problemów. Mieliśmy także taką umowną zasadę, że nie mieszamy się do kibiców Wisły wg starej rzymskiej zasady, że każdy ogarnia we własnym ogródku. Ale generalnie nie było żadnego problemu, nie powstał żaden incydent. Kibice z Krakowa byli niesamowicie zdyscyplinowani.

- Dzięki udanej gościnie przełamujemy pewien stereotyp kibiców dość mocno zakorzeniony w głowach niektórych osób. Ludzie przekonują się, że jesteśmy wiarygodni, że nie załatwiamy spraw tylko na tzw. „gębę”. Jeśli mamy za coś zapłacić, to płacimy. Bo przed gościną niektóre firmy stosowały wobec nas czarny PR, uprzedzając firmy z branży cateringowej, aby z nami nie współpracowały.

Jakie plany Lwów Północy na najbliższe tygodnie?

- Odpoczynek i więcej czasu dla rodzin. Musimy się teraz zrehabilitować we własnych domach za naszą nieobecność.

Stowarzyszenie "Lwy Północy" pragnie podziękować:

Żegluga Gdańska

MOSiR Gdańsk

ZTM Gdańsk

OSP Lechia

Bliźniak z Kościerzyny

Chinol

Sklep Lechista

Kibicowi, który wsparł gościnę kwotą 5 tys. zł i chce zachować anonimowość

a w szczególności wszystkim kibicom Lechii, którzy wsparli nasze zbiórki oraz kupowali cegiełki.




Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
POWRÓT