Gdańsk: sobota, 20 kwietnia 2024

Tygodnik lechia.gda.pl nr 206 (23/2009)

30 czerwca 2009

Treść artykułu
 |   |   |   |   | 

CZY MICHALSKI MUSIAŁ ODEJŚĆ?

Ofiara Kuchara (i kibiców)

Radosław Michalski spełnił największe marzenie ostatnich tygodni większości kibiców gdańskiej Lechii i podał się do dymisji.

MICHAŁ KORNIAHO

Dla byłego już dyrektora sportowego Biało-Zielonych końcówka sezonu 2008/2009 oraz początek przerwy letniej były chyba jednymi z najtrudniejszych w jego przygodzie z futbolem, zarówno tej w formie czynnego zawodnika, jak i działacza. W tym czasie został on bowiem przez znaczne grono fanów Lechii okrzyknięty winowajcą doprowadzenia do rozpaczliwej walki zespołu o utrzymanie w ekstraklasie aż do ostatniego meczu sezonu. Taki stan rzeczy miał być pochodną fatalnej, jak wielu ją oceniało, polityki transferowej.

Michalski obarczany był przez wielu fanów niemal wszystkimi grzechami świata, zaś każdy udany ruch transferowy przeciwnicy Radosława M. traktowali jako fartowny strzał, przypadek, lub przypisywali zasługi za ich dokonanie komuś innemu. Generalnie Michalski stał się „tym złym”, na którego zrzucić można było wszelkie niepowodzenia, na jakie napotkał minionego sezonu gdański klub.

Popularny „Michaś” (choć ta ksywka byłego reprezentanta Polski bardzo trudno przechodzi przez gardło wielu kibicom Lechii) wobec całej nagonki, jaką zgotowali mu gdańscy fani, był niezwykle twardy i odporny psychicznie. Może po części dlatego, że nie zdawał sobie do końca sprawy, jak spora część trybun jest za jego usunięciem z klubu. Wydawało mu się bowiem, że osoby popierające treść transparentu „Michalski – WON!”, który zawisł na płocie podczas meczu z GKS Bełchatów przy T29, to tylko, jak to sam określił „garstka frustratów”. Tymi słowami rozsierdził jednak kilkutysięczny tłum, już od jakiegoś czasu krzyczący o jego zwolnienie i stał się dla nich wrogiem numer 1.

I choć z pewnością wychowanek Stoczniowca Gdańsk nie ustrzegł się podczas swojej półtorarocznej przygody z Lechią zarówno wpadek transferowych jak i dyplomatycznych, to jednak wydaje się, że o ile na jego miejsce nie „wskoczy” ktoś znacznie bardziej obyty i doświadczony na podobnym stanowisku, odejście Michalskiego może się okazać dla klubu sporą stratą. Dlaczego?

Niemal od razu po ogłoszeniu decyzji przez pana Radka gdański klub poinformował, że rozważa opcję przekazania kompetencji dyrektora sportowego trenerowi Tomaszowi Kafarskiemu. Taka reorganizacja podziału obowiązków, to ponoć nowa polityka zarządzania klubem, która miała być główną przyczyną rezygnacji Michalskiego. W tym miejscu nasuwa się pytanie, dlaczego w takim razie działacze Lechii tak bardzo wzbraniali się przed podobnym sposobem decydowania o kształcie pierwszego zespołu rok temu, kiedy rolę trenera – menadżera Lechii chciał pełnić Dariusz Kubicki? Nieoficjalnie mówi się, że to właśnie spór o podział kompetencji stanął wówczas na przeszkodzie do podpisania nowej umowy z „Kubą”. Wróble ćwierkają, że na taką zmianę poglądów gdańskich działaczy w ciągu 12 miesięcy miał wpływ nowy inwestor klubu Andrzej Kuchar, którego wizje funkcjonowania klubu mogą mieć decydujący wpływ na wiele decyzji w Lechii.

Tak, czy inaczej, obarczenie Tomasza Kafarskiego obowiązkami nie tylko szkoleniowymi, ale i menadżerskimi wydaje się być dość ryzykownym posunięciem. „Kafar” jest bowiem postacią stosunkowo mało obytą w polskim światku piłkarskim i nie mającą zbyt wielu znajomości wśród działaczy i trenerów klubów ekstraklasy, co w tej branży jest często wręcz bezcennym atutem. Niewykluczone, że szkoleniowiec Lechii okaże się ostatecznie świetnym menadżerem Biało-Zielonych, jednak jego pozycja startowa do pełnienia zadań menadżerskich wydaje się być dużo słabsza niż ta, z której pracę w Lechii rozpoczynał Michalski – ex-reprezentant Polski, uczestnik Ligi Mistrzów i gracz klubów zagranicznych. Czy zatem obdarzanie Kafarskiego tak ogromną odpowiedzialnością nie będzie nijako zamianą siekierki na kijek?

Takie posunięcie może być zapewne, przynajmniej przez pewien okres czasu, pewnym krokiem w tył. O ile Michalski również, podobnie jak teraz Kafarski, dopiero uczył się w Lechii prowadzenia polityki kadrowej klubu, o tyle dziś tenże Michalski jest już dyrektorem sportowym z półtorarocznym doświadczeniem, który wydaje się, że swoje frycowe na tym stanowisku już zapłacił. Tymczasem przekazanie jego obowiązków Tomaszowi Kafarskiemu może być nijako cofnięciem się o te półtora roku. No, chyba że pan Tomek, który w Lechii pracuje dłużej niż pracował pan Radek, już od początku swojej działalności menadżerskiej, nauczony doświadczeniem starszego kolegi, będzie się wystrzegał jego błędów. Tego mu szczerze życzymy! Z pewnością Kafarski może mieć łatwiejszy start od Michalskiego w roli decydenta w sprawie transferów, gdyż swoje pierwsze kroki w tej materii będzie stawiał w czasach, gdy Lechia jest już na o wiele wyższym poziomie organizacyjnym i finansowym w porównaniu z momentem, gdy polityką kadrową zaczął zajmować się były piłkarz Widzewa i Legii.

I właśnie te większe możliwości finansowe wydają się być największym gwarantem tego, że końcówka przyszłego sezonu będzie dla piłkarzy, działaczy, trenerów i kibiców Lechii o wiele spokojniejsza, niż minionych właśnie rozgrywek. W tej sytuacji, trzeba przyznać, że jeśli do wspomnianej zmiany personalnej musiało już dojść, to dziś jest na to chyba najlepszy moment.

Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
kontakt | 0.015