Sporo kontrowersji wśród fanów zespołu z T29 wywołała ostatnio decyzja władz klubu o wprowadzeniu nowych karnetów oraz biletów ulgowych dla gdańskich kibiców. Problem jednak nie w tym, że takowe w ogóle będą przysługiwać danej grupie nabywców, bo to z pewnością dla nich powód do radości. Radość ta jest jednak zmącona innym faktem. Otóż ci, którym taka ulga będzie przysługiwać, będą mieli spory dylemat, czy z niej korzystać. Jeśli się na to zdecydują, zostaną automatycznie skierowani na jeden wyznaczony przez klub sektor - na łuku przy Alei Gwiazd, najbliżej kibiców przyjezdnych. Dla formalności dodajmy, że możliwość nabycia wejściówek ulgowych przysługuje kobietom, dzieciom do lat 12 oraz emerytom powyżej 70. roku życia. Ulgowe karnety lub bilety moga również kupować rodzice z dziećmi, w ramach bonifikaty rodzinnej.
- Na Lechię chodzę od 80-tych zeszłego wieku i od kiedy pamiętam, zawsze siadałem na prostej, albo na trybunie krytej - mówi nam Przemek, wierny kibic Biało-Zielonych. - Teraz chciałbym wykupić karnety na całą rundę dla siebie i żony, jednak okazuje się, że chcąc skorzystać przysługującej dla niej ulgi, musze przenieść się na sektor, z którego oglądanie spotkań Lechii, zupełnie mi nie pasuje! Czy więc ja mam siedzieć na prostej, a żonę posadzić w sektorze "ulgowym"? - pyta retorycznie.
- Każdy kibic dla klubu jest tak samo ważny i zajmuje jedno miejsce - mówi członek zarządu Lechia SA, Błażej Jenek. - Koszt takiego miejsca powinien być więc jednakowy dla wszystkich. Wychodząc naprzeciw wymienionym wcześniej grupom kibiców, wyszliśmy z propozycją tańszej wejściówki dla nich. Wybranie się w gronie cztero-, czy pięcioosobowej rodziny na mecz może stanowić spore obciążenie dla jej budżetu, dlatego chcemy jej to jakoś ułatwić - tłumaczy samą ideę wprowadzenia wejściówek ulgowych były dyrektor OSP Lechia.
Jenek tłumaczy też przyczyny decyzji o lokowaniu nabywców wejściówek ulgowych w odrębnym sektorze.
- Zacznijmy od tego, że niefortunnie poprowadzone jest dojście do sektora gości. Wnioskowaliśmy, aby prowadziło ono bezpośrednio z ulicy Smoluchowskiego trapem, bądź jakąś inną, skróconą drogą. Teraz mamy możliwość albo zamknąć sektor pod obecną drogą wejściową dla gości i powiększyć bufor, albo otworzyć go dla kibiców, którzy zdaniem organizatora i policji nie stanowią zagrożenia bliskiego kontaktu z kibicami przyjezdnymi. Uznaliśmy, że taką grupę stanowią zawodnicy klubu, dzieci dla lat 12, emeryci, kobiety oraz przychodzące na mecze rodziny - wyjaśnia. - Oczywiście rodzice z dziećmi mogą wejść też na inne sektory, ale już za pełną opłatą. Zauważmy jeszcze jeden fakt, że stadion przy Traugutta jest jak na potrzeby gdańszczan i Lechii za mały. Ratujemy się więc półśrodkami, a o ostatecznych rozwiązaniach systemowych, modelowych będziemy mogli mówić, gdy przeniesiemy się na na nowy obiekt. Zdajemy sobie sprawę, że nie wszyscy będą z obecnych rozwiązań zadowoleni, jednak trzeba sobie zadać pytanie: co jest dla klubu ważniejsze - wpuścić 12 tysięcy ludzi, czy pozostać przy starych rozwiązaniach i móc wpuścić tylko 10 500 osób? - pyta Jenek.
W całej sytuacji obawy może budzić jeszcze jedna rzecz. Otóż usytuowanie kontrowersyjnego sektora, w ktorym de facto znajdować się będą najspokojniejsi kibice Biało-Zielonych może spowodować, że znajdą się oni nijako na pierwszym froncie w przypadku ewentualnych zaczepek ze strony kibiców drużyn przyjezdnych. Błażej Jenek inaczej jednak postrzega tą kwestię.
- Nie uważamy wcale, że będziemy lokować kobiety i dzieci do niebezpiecznego sektora. Twierdzimy, że obecność tego typu kibiców w tym sektorze zapewni jego spokój i bezpieczeństwo i mimo bliskości sektora gości, nie będzie w nim dochodziło do jakichkolwiek aktór prowokacji - uspokaja.
Kibic Przemek podsunął pomysł, jak można poprawić humory "ulgowiczom", którzy są przymusowo kierowani na łuk przy Alei Gwiazd.
- Na pewno miłym akcentem byłyby koszulki, czy szaliki, które mogłyby być dawane w prezencje dla posiadaczy wejściówek ulgowych - mówi.
Głos zarządu Lechii jednak jednak odmienny.
- Są dwie szkoły. Niektóre kluby stosują tzw. promocję dodaną, ale jednocześnie jest to psucie rynku - twierdzi Jenek. - Akcesoria kibiców są dość specyficzne i jeśli ktoś identyfikuje się z klubem, to zakup takiego gadżetu powinien płynąć z jego wnętrza i prawdziwej chęci jego posiadania. Przecież istnieje prawdopodobieństwo, że niektóre osoby, które się tam znajdą, być może będą tylko raz w życiu na Lechii. Nie wiem, czy koszulka, czy szalik wydani w ich ręce nie był by zbyt pochopnym ruchem, którego większość kibiców mogła by sobie nie życzyć. To dość delikatna sprawa. Dzieci na pewno będą mogły jednak liczyć na dodatkowe atrakcje. Przez pewne przekształcenia klubowe na pewien czas zaprzestaliśmy tego typu dodatków, ale od najbliższej rundy zreaktywujemy je - dodaje.
Od sezonu 2009/2010 kibiców w całej Polsce drażni z pewnością jeszcze jedna sprawa. Otóż aby nabyć karnet, a nawet bilet każdy z nich musi zostać osobiście sfotografowany.
- Klub jest zobowiązany wykonywać i archiwizować zdjęcia nabywców wejściówek. Jest to wymóg nowej ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych. Wszystkie kluby muszą posiadać w swojej bazie zdjęcia uczestników meczów - wyjaśnia Błażej Jenek. - Nie jest też tak, że "karnetowicze" będą musieli poddać się fotografowaniu, a "biletowicze" tego unikną. Chcę zaapelować w tym miejscu o kupno karnetów, bo nabywcy biletów również będą przed meczem fotografowani - mówi nasz rozmówca.
- Zdjęcia będą musiały być wykonane przez klub, nie będzie można przyjść z zeskanowanym, czy wywołanym już zdjęciem. Dla uspokojenia powiem, że każdy nabywca karnetu będzie musiał tylko raz poddać się fotografowaniu i jego zarchiwizowane zdjęcie będzie już w bazie na przyszłość. Zatem przy zakupie kolejnych abonamentów (wejściówek) nie będzie konieczności powtórnego fotografowania tej samej osoby, w odróżnieniu od posiadaczy biletów, których wizerunek będzie archiwizowany co mecz. Baza tych fotografii będzie poufna i nie będzie udostępniana podmiotom trzecim. Chodzi o to, by móc porównać wizerunek z bazy ze zdjęciem z kamery zrobionym już podczas meczu. - dodaje Jenek.