Gdańsk: piątek, 19 kwietnia 2024

Tygodnik lechia.gda.pl nr 209 (26/2009)

21 lipca 2009

Treść artykułu
 |   |   |   |   | 

GŁOSEM SPIKERA

Emigranci

Świat stopniowo staje się globalną wioską. Przekonać możemy się o tym w czasie wakacyjnych wojaży, obserwując coraz szybszy przepływ informacji z niemal każdego zakątka naszej planety, czy też … obserwując kibiców Lechii Gdańsk!

MARCIN GAŁEK

Kibice Biało – Zielonych to nie tylko mieszkańcy najbliższych okolic stadionu przy ulicy Traugutta. Znaleźć można ich na terenie niemal całego województwa pomorskiego, w wielu nawet bardzo oddalonych od Gdańska rejonach kraju, a także poza granicami Polski. Kibicowanie z perspektywy naszego regionu nie stanowi specjalnego problemu. Jak radzą sobie natomiast kibice Lechii, dla których wyprawa na mecz biało – zielonych to prawdziwa eskapada?

POLSKA ZACHODNIA

Obierając kierunek zachodni, po przebyciu ponad 350 km, docieramy do Świnoujścia. Mieszka tam Waldemar „Tangens” Mroczek – kibic Lechii od 1970 roku. Przez 16 lat regularnie spędzał z biało – zielonymi niemal każdy weekend. W 1986 roku przeprowadził się do Świnoujścia, gdzie mieszkała przed ślubem jego żona. Od tego czasu także, choć już znacznie rzadziej bywając na meczach Lechii, kibicuje biało – zielonym. Natomiast od 12 lat związany jest z Flotą Świnoujście, gdzie dziś pełni funkcję spikera, prowadzi stronę internetową klubu, a od niedawna jest także rzecznikiem prasowym. Z innymi kibicami Lechii utrzymuje kontakt za pomocą internetu, rzadziej telefoniczny. Gdy jest w Gdańsku, najczęściej w czasie wakacji, to zazwyczaj spotyka się ze znajomymi kibicami. Jest autorem słów znanej wśród kibiców piosenki „Przyjdziemy do Was Biało –Zieloni”. W okolicach Świnoujścia jest prawdopodobnie jedynym fanem biało – zielonych. Jest to teren ze zrozumiałych względów zdominowany przez kibiców Pogoni, ale swoje wpływy ma tam też poznański Lech. Stąd zaprzyjaźnionym kibicem Waldka, z którym ma najczęstszy kontakt osobisty jest mieszkający obecnie w… Świdnicy na Dolnym Śląsku działacz solidarnościowy Wiesław Modzelewski.

NIEMCY

Przekraczając zachodnią granicę naszego kraju zmierzamy ku Hamburgowi, gdzie mieszka kibicujący biało – zielonym od 1974 roku Jerzy Litwin. Przez długi okres, począwszy od końcówki lat 70 –tych ubiegłego stulecia, niemal co sezon obecny na wszystkich meczach Lechii, niezależnie, gdzie byłyby one rozgrywane. We wspomnieniach podkreśla podobieństwo pomiędzy spadkiem do III ligi w 1982 roku oraz „degradacją” do A – klasy sprzed 8 lat. To były chwile, gdy, niejako automatycznie, wyodrębniła się grupa ludzi, których serca są biało –zielone, gdyż wówczas tylko tacy pozostali przy swoim ukochanym klubie. Potem był triumfalny marsz ku ekstraklasie (1982 – 1984) okraszony zdobyciem Pucharu Polski i … „górki”. Jak podkreśla, tych wspomnień nikt i nic nie jest w stanie mu odebrać.

W 1989 wyjechał do Hamburga. W tym czasie kibicował głównie dzięki prywatnym kontaktom oraz telegazecie TV Polonia, która zamieszczała wyniki polskiej II ligi. Jednak każdy pobyt w Gdańsku oznaczał automatycznie wizytę na Traugutta.

W 2001 roku, dostrzegając pozytywne zmiany wokół klubu, ponownie „zwariował” na punkcie Lechii. Cieszy się, że nastała era internetu, gdyż pozwoliło mu to, także dzięki www.lechia.gda.pl, wiedzieć niemal wszystko o wydarzeniach związanych z biało -zielonymi. Z jego inicjatywy powstały flagi: „Klub Przyjaciół Lechii Gdańsk – Hamburg” oraz „Fan Club Hamburg – Lechia Gdańsk”. Należał do „Biznes Partner Klubu Lechii Gdańsk” zaś w stowarzyszeniu „Biało-Zieloni” został honorowym członkiem zarządu do spraw Konsolidacja Emigracji. Odległość na linii Gdańsk – Hamburg nie przeszkadzała mu w regularnym bywaniu na meczach gdańskiej jedenastki nawet w najniższych ligach. Zorganizował też wizytę kibiców Lechii w Hamburgu.

W 2005 spotkała go osobista tragedia - choroba układu krwionośnego, zakończona amputacją nogi. Znacznie ograniczyło to jego bezpośrednie zaangażowanie w sprawy związane z Lechią, ale nie przeszkodziło w bywaniu na meczach ukochanej drużyny. Mecze wyjazdowe najczęściej ogląda na ekranie domowego komputera mając satysfakcję, że osobiście brał udział w odbudowie gdańskiej Lechii.

Stosunkowo niedaleko, w położonej na północy Niemiec, miejscowości Schleswig – Holstein (cóż za znajomo dla gdańszczan brzmiąca nazwa), mieszka inny kibic Lechii, w przeszłości także jej gracz Ryszard Polak. To piłkarz, który zdobył z Lechią Puchar Polski, zagrał w obu meczach przeciwko słynnemu „Juve” oraz wspólnie ze swoim partnerem z ataku – Jerzym Kruszczyńskim – walnie przyczynił się do awansu Lechii do ekstraklasy w 1984 roku. Pamiętając o jego dokonaniach kibice ufundowali Ryszardowi Polakowi Gwiazdę na stadionie przy Traugutta. Od 1988 roku na emigracji. Aktualnie jest trenerem V –ligowej drużyny z miasta, w którym mieszka. Nadal kibicuje klubowi, którego jest wychowankiem. Co roku odwiedza Gdańsk, starając się aby wizyta uwzględniała obejrzenie meczu Lechii z trybun wrzeszczańskiego stadionu. Pozostałe mecze ogląda za pośrednictwem Canal + Sport.

Utrzymuje stałe kontakty telefoniczne i internetowe z byłymi kolegami z boiska (Raczyński, Fajfer, Kulwicki, Kruszczyński, Kowalski, Józefowicz itd). Od czasu do czasu spotyka się z nimi w Gdańsku przy okazji meczu biało – zielonych, bądź jakiegoś jubileuszu. Ostatnio bardzo przeżył śmierć kolegi z boiska Andrzeja Salacha.

NORWEGIA

Kierując się do Skandynawii również nietrudno spotkać lechistów. W stolicy Norwegii – Oslo mieszka i pracuje Zbigniew „Hugo” Kołątaj, który kibicuje Lechii od 1970 roku. Przez ponad 30 lat aktywnie zaangażowany w życie społeczności kibicowskiej z Gdańska. Uczestnik wielu inicjatyw mających na celu budowę potęgi gdańskiej Lechii. Od kilku lat, głównie z powodów finansowych, przebywa w Oslo, co nie przeszkadza mu w stałym śledzeniu losów ukochanego klubu. Dzięki Canal + Sport ogląda, w gronie innych kibiców „Dumy Wolnego miasta”, wszystkie mecze biało –zielonych w ekstraklasie. Jeżeli tylko jest to możliwe spotkać można go na trybunach obiektu we Wrzeszczu – wiosną obejrzał w ten sposób 4 spotkania. Natomiast w Norwegii odwiedza stadiony klubów ze stolicy: Lyn i Valerengi. Jednak tym meczom, jak sam podkreśla, daleko jest do klimatu jaki panuje podczas spotkań jego ukochanej Lechii…

Jeszcze dalej na północ dotarł Radomir „Stena” Stenka. Gdyby ktoś z fanów biało –zielonych miał ochotę na rozmowę o ukochanym klubie przebywając w okolicach koła podbiegunowego, to najlepiej gdyby odwiedził miejscowość Vega. Mogłaby to być wyśmienita okazja do powspominania klimatu wyjazdów na mecze w latach 80 – tych XX wieku, które to „Stena” z sentymentem wspomina. Podkreśla, że tamtym okresie, gdy nie było internetu, telefonów komórkowych, a stacjonarny był niemal luksusem, kibicujący Lechii potrafili umówić się w kilkaset osób w jednym miejscu o jednej godzinie. Wynikało to z pewnością z niesamowitego zgrania grupy, którą podziwiano w całym kraju za nieustępliwy opór wobec komunistycznego reżimu.

Gdy świat otworzył się szerzej dla Polaków, los wygnał „Stenę” do Norwegii. Z tego też powodu jego wizyty na T29 są już sporadyczne, a wyjazd to już wyczyn. Nie przeszkadza mu to jednak w codziennym śledzeniu losów Lechii poprzez internet i kontakt telefoniczny z kolegami czy też bratem również mocno kibicującym Biało-zielonym!!!

Zauważą, że tak samo przeżywa walkę naszych piłkarzy będąc na rusztowaniu w Norwegii jak i siedząc na T29. Równocześnie dziękuje wszystkim, którzy w radości po zdobytej przez Lechię bramce, nie zapominają się tą radością podzielić z lechistami rozsianymi po całym świecie. Podkreśla, że tego typu sms-y są czymś niesamowitym dla osoby oddalonej o setki kilometrów od Gdańska.

Od pewnego czasu mieszka i pracuje na wyspie Vega poniżej kola podbiegunowego. Niewiele obecnych tam osób interesuje się piłką. To coś zupełnie innego w stosunku do czasów, gdy był w Stavanger. Wówczas miło było mu zobaczyć na mieście vlepki Lechii, a jeszcze milej wspomina wizyty w portowej knajpce kibiców Vikinga, gdzie na honorowym miejscu wisiał szalik Lechii Gdańsk!!!

ANGLIA

Najliczniejsza rzesza ostatniej fali emigracji wybrała się na Wyspy Brytyjskie. Tam też stosunkowo najłatwiej spotkać, chociażby w pubie, kibica gdańskiej Lechii. Gdybyś, Drogi Czytelniku, zawitał do Bristolu, to istnieje szansa, że wymienisz kilka zdań o biało – zielonych z kibicującym Lechii od 1988 roku Tomkiem „Wtyką” Fijałkowskim. W jego pamięci szczególnie pielęgnowane są wspomnienia o derbowych spotkaniach, ale głównie tych rozgrywanych dawniej, ze znaczna ilością kibiców przyjezdnych. Jeżeli chodzi o nowy rozdział z historii klubu to z sentymentem wspomina V – ligowy mecz w Nowym Dworze Gdańskim z Żuławami. Był to pierwszy mecz odrodzonej Lechii, który do końca trzymał w napięciu. Biało-zieloni zdobyli zwycięską bramkę pod koniec meczu. Radość wśród kibiców była ogromna. Mówiono, że wróciły czasy ligowe, gdzie nie byliśmy pewni zwycięstwa do końca. Z tym meczem wiąże się tez historia z emigracji, gdzie Tomek spotkał dwóch zawodników Żuław, również dobrze pamiętających ten mecz.

W 2005 roku wyemigrował na Wyspy. W Bristolu spotkał klimat kibicowski podobny do tego, który zna z Trójmiasta. Fani City i Rovers, jak w każdym mieście, "nie mogą bez siebie żyć". Oba kluby mogą się poszczycić sporą, jak na reprezentowany poziom, ilością kibiców. „Wtyka” odwiedza stadion Bristol Rovers. Nie koliduje to jednak z kibicowaniem gdańskiej Lechii, której mecze ogląda zawsze, gdy prowadzona jest transmisja. To jest jednak „wyjście awaryjne”. Znacznie większą satysfakcję sprawia mu oglądanie meczów ukochanej drużyny z trybun. Wizyty u rodziny w Gdańsku są tak planowane, aby możliwym było zobaczenie jak największej ilości meczów Lechii. Zazwyczaj są to 2-3 wizyty na rundę.

Tomek, jako lechista, nie narzeka na samotność. W południowej Anglii utrzymuje kontakt z kilkoma osobami i razem planują wyprawy na spotkania biało –zielonych. Czasami wystarczy jeden telefon, że ktoś jedzie. Na mecz w Gliwicach, jako grupa, zmobilizowali się w ciągu kilku godzin!

W Leighton mieszka Adam „Czarny” Piwowarek, wierny biało – zielonym barwom od ponad 30 lat. Pobyt na emigracji absolutnie nie przeszkadza mu w byciu, przynajmniej duchem, w Gdańsku przy Traugutta. Uważa siebie za osobę bez reszty oddaną gdańskiej Lechii. W Anglii zakupił wszystkie kanały TV, gdzie istnieje możliwość informowania o ukochanym klubie. Nie rezygnuje jednak z jak najczęstszych wizyt na polskich stadionach, gdzie mógłby kibicować biało –zielonym. Zresztą planuje nawet zakup karnetu na mecze rundy jesiennej. Przyznaje, że to zdrowsze dla niego rozwiązanie, gdyż obserwowanie meczów przed telewizorem przyprawia go o stany przedzawałowe, a na Traugutta, zdecydowanie łagodniej przeżywa wzloty i upadki walczących na murawie lechistów.

Aktywnie wspiera działalność „Lwów Północy”, które poniekąd uważa za swoje dziecko. Codziennie kontaktuje się z fanami biało – zielonych (telefon, internet). Na obczyźnie także nie narzeka na brak kibicowskiej braci, gdyż około 20 km od niego znajduje się coś na kształt „Biskupiej Górki – bis”.

Adam jest dumnym ojcem Adama – juniora. Syn automatycznie zaraził się pasją taty i chłonie wszystkie opowiadania swojego ojca. Obaj maja za sobą tez wielokrotne wspólne wyprawy na mecze i wielce prawdopodobnym jest, że mimo znacznej odległości od Gdańska, tradycja kibicowania Lechii w rodzinie Piwowarków będzie kontynuowana przez kolejne pokolenie.

W czasach, gdy wyjście na mecz piłkarski dla wielu osób nie różni się specjalnie od wizyty w kinie czy teatrze warto podkreślić, że istnieje grupa kibiców, dla których spotkanie gdańskiej Lechii stanowi swoiste święto. Wiele takich osób mieszka w Trójmieście i jego okolicach, ale jest też stosunkowo liczna rzesza fanów z miejsc oddalonych od Gdańska o setki kilometrów. Dla nich wyprawa na mecz jest prawdziwie heroicznym poświęceniem. Nie robią tego pod przymusem, lecz z własnej inicjatywy, dla własnej satysfakcji. Doceńmy to! Zauważmy jak dużo muszą poświęcić, aby zaśpiewać na T29, to co dla każdego lechisty jest oczywiste: „My wierzymy tylko w BKS…”.

Opinie (11)
Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
kontakt | 0.275