Sześć strzelonych na wyjeździe goli, rekordowe w historii występów biało-zielonych w ekstraklasie wyjazdowe zwycięstwo i najwyższa od wielu lat pozycja gdańskiego zespołu w ligowej tabeli to rarytasy same w sobie dla spragnionych futbolu na wysokim poziomie fanów gdańskiej jedenastki.
I choć wielu bardziej trzeźwo myślących kibiców powściągliwie podchodzi do tak wysokiego zwycięstwa i sytuacji w tabeli, przypominając chociażby podobną sytuację po pierwszych 3 kolejkach drużyny Lechii/Olimpii w 1995 roku, to jednak po pierwszych dwóch rozegranych ligowych kolejkach nie sposób nie być optymistą. Kilkumiesięczna praca trenera Kafarskiego już przynosi pozytywne efekty. Zespół staje się kolektywem w pełnym tego słowa znaczeniu, zawodnicy konsekwentnie realizują założenia trenerskie, a przypadkowość w ich poczynaniach jest coraz mniejsza.
Już pierwsze, derbowe spotkanie mogło natchnąć wiarę w kibiców biało-zielonych. Rywal, Arka Gdynia zaprezentował się z bardzo dobrej strony, narzucając nawet przez pewną część meczu swoje warunki gry, a w końcówce był bardzo bliski strzelenia wyrównującego gola. I choć niektórzy obserwatorzy twierdzili już po spotkaniu, iż tylko broniącemu bramki Lechii, Mateuszowi Bąkowi gdańszczanie zawdzięczają zwycięstwo, a lepiej odzwierciedlającym przebieg gry wynikiem byłby remis, to trzeba stwierdzić, iż sztuką jest wygrać tzw. „mecz na styku” a gościom przecież nikt nie zabronił skuteczniej uderzać na bramkę rewelacyjnego w tym spotkaniu Bąka, jak i powstrzymać strzelca dwóch goli dla Lechii, kapitana biało-zielonych, Karola Piątka.
Mecz w Sosnowcu przeciwko Cracovii pokazał, także iż Lechia potrafi zdecydowanie narzucić swoje warunki gry rywalowi. Sześć strzelonych na wyjeździe goli nie może być przypadkowym zbiegiem okoliczności i stanowi o klasie budowanej przez Tomasza Kafarskiego drużyny. Co ważne nawet straty poszczególnych goli w obydwu rozegranych meczach tylko jeszcze bardziej mobilizowały piłkarzy w biało-zielonych strojach do udowodnienia przeciwnikowi piłkarskiej wyższości, nie było zaś mowy o tym, by to rywal po strzeleniu gola poszedł za ciosem. Z kolei, tym co w dalszej części sezonu może stanowić mankament w poczynaniach gdańszczan jest nonszalancja w poczynaniach obronnych zawodników Lechii, po których przeciwnicy zdobywali gole. Jeżeli biało-zieloni nie wyeliminują tego rodzaju niepotrzebnych błędów, jest wielce prawdopodobne, że rywale z wyższej półki w ligowej stawce jeszcze bardziej będą wykorzystywać te chwile słabości gdańskiej defensywy.
Lechia – liderem ekstraklasy! Na taki tytuł w „Przeglądzie Sportowym” kibice w grodzie nad Motławą musieli czekać ponad 47 lat. Wówczas to – w sezonie 1962 - biało-zieloni objęli na jedną kolejkę prowadzenie w piłkarskiej ekstraklasie. Był to wyjątkowy, przejściowy dla polskiej ekstraklasy sezon, związany z przejściem na system jesień-wiosna. Rozgrywki toczyły się tylko wiosną, w dwóch grupach po 7 zespołów. Gdańszczanie po trzech kolejkach ligowych i wysokim zwycięstwie nad szczecińską Arkonią 5:0 przewodzili swojej grupie ekstraklasy. Długo jednak nie utrzymali tej zaszczytnej lokaty, kończąc sezon 1962 na 9. pozycji, a już rok później spadli z hukiem z ekstraklasy na długie 21 lat. I choć liderem gdański zespół był w bieżącym sezonie dwukrotnie tylko do końca ligowej kolejki, to jednak radość jaką sprawia gdańskim kibicom widok ulubionej jedenastki w czołówce tabeli jest wyjątkowa.
Rok 1962: Lechia liderem ekstraklasy! (źródło: Lechia.net)
Następne ligowe kolejki przyniosą kibicom Lechii odpowiedź na pytanie ile tak naprawdę wartych jest 6 zdobytych na starcie rozgrywek punktów. Pojedynki w Warszawie z Polonią i Legią oraz u siebie z mistrzem Polski – krakowską Wisłą i nieobliczalnym wrocławskim Śląskiem pokażą prawdziwą wartość drużyny trenera Kafarskiego. Jeśli weźmiemy pod uwagę to, iż już w zeszłym sezonie biało-zieloni walczyli w tymi zespołami jak równy z równym, to trzeba z wielkim przekonaniem stwierdzić, że wcale nie stoją w nich na straconej pozycji. Co najważniejsze drużyna wciąż czyni regularne postępy, a to powinno wraz z postępującym zgraniem zespołu, prędzej czy później, przynosić wszystkim gdańskim kibicom coraz więcej satysfakcji.