lechia.gda.pl

Tygodnik lechia.gda.pl nr 216 (33/2009)
8 września 2009


PODSUMOWANIE TRANSFERÓW

Biało-zielone „Mercato”

O północy 31. sierpnia oficjalnie zamknięto letnie okno transferowe. Podczas tegorocznego „mercato” Lechia nie podbijała szturmem piłkarskiego rynku, choć pojawienie się w klubie nowego inwestora sugerowało spektakularne zakupy.

KONRAD MARCIŃSKI
adres: http://lechia.gda.pl/artykul/12291/
kontakt: lechia@lechia.gda.pl

Ostatecznie z grona kilkunastu zawodników, których nazwiska padały w kontekście zasilenia gdańskiego zespołu, wyselekcjonowano trzech, z którymi podpisano kontrakty. Jak wielokrotnie podkreślał trener Tomasz Kafarski, który po zwolnieniu dyrektora sportowego Radosława Michalskiego, osobiście kierował sprawami transferowymi, każdy piłkarz przychodzący do Lechii musi być jej realnym wzmocnieniem. Dlatego też latem sztab szkoleniowy skupiał się przede wszystkim na wnikliwej obserwacji testowanych graczy, a także na dokładnym sprawdzenia stanu zdrowia zawodników, by do minimum ograniczyć ryzyko kupienia przysłowiowego „kota w worku”. Biało-Zieloni postawili zatem na jakość, niż na ilość i o ile ubiegłej zimy gdański klub pozyskał do swojej kadry aż siedmiu nowych zawodników (Marko Bajicia, Krzysztofa Bąka, Petera Cvirika, Sebastiana Małkowskiego, Łukasza Surmę, Piotra Trafarskiego i Jakuba Zabłockiego), to przed startem rozgrywek sezonu 2009/2010 postanowiono nie przeprowadzać kadrowej rewolucji, wymagającej długotrwałego zgrywania ze sobą poszczególnych graczy, lecz pozyskać typowych piłkarzy zadaniowych, którzy udanie wzmocniliby kadrę w każdej formacji i dodatkowo szybko dostosowali się do stylu gry Lechii. Kolejnym kryterium przydatności, który był brany pod uwagę przy kompletowaniu skład,u był stosunkowo młody wiek potencjalnych kandydatów do występów w Lechii. To wymaganie związane było ze strategią budowania zespołu przez szefów klubu. Według działaczy nowopowstałej sportowej spółki akcyjnej „Lechia Gdańsk”, drużyna pełnię swoich możliwości ma w pełni objawić za 2-3 sezony, dlatego wzmocnień należy poszukiwać wśród obiecujących talentów, które po oszlifowaniu, w najbliższej przyszłości miałyby stanowić o sile gdańskiego zespołu walczącego o tytuł mistrzowski. Dodatkowo z klubu pozwolono odejść zawodnikom, którzy nie mieli szans na regularne występy w pierwszym zespole, m.in. Arkadiuszowi Miklosikowi i Piotrowi Trafarskiemu.

Pomni doświadczeń ubiegłego sezonu, lechiści skupili się na poszukiwaniach przede wszystkim skutecznego napastnika, który łączyłby w sobie szybkość i dobry strzał z dystansu Macieja Kowalczyka, spryt Jakuba Zabłockiego i Pawła Buzały oraz dobre wyszkolenie techniczne Andrzeja Rybskiego, co zaowocowałoby zdobyciem ponad dziesięciu goli w sezonie (dla przypomnienia – wszyscy czterej w minionym sezonie strzelili łącznie 11 bramek). Wśród kandydatów na tę pozycję wymieniano (poza medialnymi fajerwerkami w stylu Marcina Mięciela czy Bartosza Ślusarskiego) przede wszystkim obcokrajowców: Brazylijczyka Silasa, polecanego przez Petera Cvirika Słowaka Rolanda Stevko oraz Łotysza Ivansa Lukjanovsa.

Wobec kiepskiej postawy Silasa, niezjawieniu się na obozie przygotowawczym w Gutowie Stevki, wybór padł na 22-letniego Ivansa Lukjanovsa z drużyny Skonto Ryga. O zainteresowaniu tym graczem zadecydował przede wszystkim jego imponujący dorobek strzelecki – w nie najsłabszej przecież lidze łotewskiej w 15 meczach Lukjanovs zaliczył aż 14 trafień! Okres przygotowawczy i test-mecze z udziałem Lukjanovsa potwierdzały wysokie umiejętności Łotysza. Blondwłosy napastnik trafiał w spotkaniach z Wartą Poznań (2 gole) Kaszubią Kościerzyna (również 2 bramki). Przedsezonowe mecze kontrolne dawały nadzieję, że snajper Lukjanovs będzie lekarstwem na niemoc lechistów w ataku. Co prawda „Wania” w meczach o stawkę nie znalazł jeszcze drogi do siatki rywali, jednak jego postawa daje powody do optymizmu. Choć Łotysz nie strzela bramek, nie można powiedzieć, że jest na boisku bezproduktywny – jest szybki, stale absorbuje pilnujących go obrońców, a także bardzo często dochodzi do dogodnych pozycji strzeleckich bądź obsługuje dokładnymi podaniami wchodzących z głębi pola z pomocników. Jak podkreśla sam zawodnik, zdobywanie goli utrudnia mu fakt, że jest w ataku osamotniony. Być może „Wania” swój instynkt strzelecki ujawniłby w pełni mając do pomocy partnera. Tak czy inaczej Lukjanovs w dużym stopniu spełnia pokładane w nim nadzieje i pozostaje tylko patrzeć, gdy Łotysz swoją grą i bramkami zacznie „spłacać” swój transfer.

Drugim celem, jaki postawili przed sobą szkoleniowcy i działacze, było sprowadzenie latem na Traugutta środkowego pomocnika z prawdziwego zdarzenia, który w praktykowanym przez trenera Kafarskiego ustawieniu 4-4-1-1 operowałby za wysuniętym napastnikiem. W tym przypadku nie trzymano się sztywno kryterium wieku piłkarza i zdecydowano się zatrudnić w Gdańsku 31-letniego Pawła Nowaka, reprezentującego dotychczas barwy Cracovii. Jego atutem miałyby być przede wszystkim kreatywność, umiejętność wykonywania stałych fragmentów gry oraz asysty. Podaniami otwierającymi drogę do bramki Nowak popisywał się już w meczach kontrolnych – dwukrotnie asystował w spotkaniach z Wartą Poznań. Nowak pokazał także, że potrafi być skutecznym egzekutorem trafiając dwa razy do bramki w sparingu z Kaszubią. Wysoką formę Nowak utrzymuje również na początku rozgrywek ligowych. Szczególnie udanie wspominać będzie mecz z byłymi już kolegami z Cracovii gdzie dwa razy wpisał się na listę strzelców. Dobrze zaprezentował się także w Warszawie, gdzie duża zasługa w zdobyciu bramki przez Arkadiusza Mysonę leży właśnie po stronie Nowaka. Obok Lukjanovsa, to drugi z udanych transferów Lechii.

O ile ruchy kadrowe wzmacniające siłę ofensywną biało-zielonych należy uznać za trafione, o tyle misja sprowadzenia do Gdańska klasowych obrońców zakończyła się fiaskiem. Włodarze klubu nie zdecydowali się przedłużać kontraktów z Pawłem Pęczakiem i Arturem Andruszczakiem, zrezygnowano również z usług Tomasza Midzierskiego, natomiast ani Marko Vidović ani Adrian Basta nie przeszli pozytywnie testów w gdańskiej drużynie. Perspektywa badań medycznych wystraszyła zaś Grzegorza Bronowickiego, a z uwagi na rozbieżności dotyczące kwestii finansowych nie doszły do skutku transfery Tomasza Brzyskiego z Ruchu Chorzów oraz Mateusza Żytki z Wisły Płock, choć ten ostatni już jedną nogą był w Gdańsku. Ostatecznie do zespołu zdecydowano się dokooptować kolegę Lukjanovsa ze Skonto Sergejsa Kożansa. Pech chciał, że 23-letni środkowy obrońca już na początku sezonu nabawił się kontuzji w spotkaniu Młodej Ekstraklasy i jeszcze nie miał okazji zaprezentować się w pierwszym zespole. Krucho zatem wygląda sytuacja kadrowa Lechii w obronie, szczególnie na skrzydłach. Arkadiusz Mysona, a także Krzysztof Bąk nie mają wartościowych zmienników, a i coraz starszy Jacek Manuszewski nie gwarantuje spokoju na środku obrony. Aż strach pomyśleć, co zdarzy się w przypadku kontuzji bądź kartek któregoś ze wspomnianych zawodników. W obliczu tych faktów wydaje się, że decyzja o pozbyciu się z Lechii „Andruta” i „Pękiego” była zdecydowanie zbyt pochopna.

Mimo sporów kibiców dotyczących transferowej polityki Lechii, ruchy kadrowe wykonane przez biało-zielonych możemy ocenić na mocną czwórkę. Na pewno nie wszystkie cele założone przez działaczy zostały w stu procentach zrealizowane. Rozgrywki ligowe jednak dopiero się rozkręcają, zaś nowi gracze stopniowo wkomponowują się w drużynę, co, jak mamy nadzieję, zaowocuje podkreślanym przez Tomasza Kafarskiego „zgranym kolektywem”. A wystawienie końcowych ocen nowym zawodnikom to czas na długie zimowe wieczory po zakończeniu rundy jesiennej.




Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
POWRÓT