lechia.gda.pl

Tygodnik lechia.gda.pl nr 221 (38/2009)
13 października 2009


ODESZLI Z LECHII – CO ROBIĄ TERAZ?

Drużyna niechcianych

Rozwój klubu piłkarskiego wymaga ofiar. Smutne to, ale prawdziwe. Piłkarze, którzy byli nieraz istotnymi postaciami w kadrze pierwszego zespołu, a także niejednokrotnie walnie przyczyniali się do sukcesów klubu, z czasem muszą szukać sobie nowych pracodawców. W futbolu nie ma bowiem miejsca na sentymenty.

MICHAŁ KORNIAHO
adres: http://lechia.gda.pl/artykul/12316/
kontakt: lechia@lechia.gda.pl

Taka jest kolej rzeczy we wszystkich rozwijających się klubach, które chcąc nadal piąć się w górę krajowej (i nie tylko) hierarchii, muszą sukcesywnie dokonywać roszad w swoich kadrach. Nierzadko zdarza się, że miejsca nowemu piłkarzowi muszą ustąpić nawet byłe gwiazdy zespołu, które w perspektywie przyszłości nie gwarantują, przynajmniej w opinii decydujących o tym trenerów, postępu w grze.

Początkowo takie decyzje są często powodem wielu dyskusji, a niekiedy nawet protestów wśród kibiców solidaryzujących się ze swoim ulubieńcem odsuniętym od kadry zespołu. Jednak z czasem wszelkie okrzyki oburzenia, a czasem wręcz rozpaczy milkną, zwłaszcza jeśli okazuje się, że po dokonanych transferach „z” i „do” klubu, zespół gra lepiej, niż poprzednio.

Nie znaczy to jednak, że o byłych piłkarzach ukochanego klubu zupełnie się zapomina. Fani często śledzą poczynania swoich byłych idoli za pośrednictwem mediów. Sprawdzają, gdzie dany piłkarz obecnie występuje, czy gra w nowym klubie i jak gra. I choć każdemu z ex- reprezentantów ich ukochanych barw klubowych życzą jak najlepiej, to kiedy okazuje się, że zawodnik, który wychodzi dziś na boisko w stroju innej drużyny jest jej wiodącą postacią, rodzi się w nich żal. Żal do trenera i działaczy ich ulubionego klubu, że pozbyli się piłkarza, który swą dobrą grą mógłby cieszyć ich oko, reprezentując ich ukochane barwy.

Nie inaczej ma się też sytuacja w gdańskiej Lechii. Klub z ul. Traugutta rokrocznie czyni postęp sportowy, co również wiąże się z regularną wymianą zawodników. W ciągu ostatniego roku pożegnano się aż z 14 piłkarzami. Bodaj największym echem odbiła się rezygnacja trenera Kafarskiego z usług Pawła Pęczaka – ulubieńca gdańskiej publiczności. W sumie z zawodników, którzy znajdowali się w kadrze Lechii powracającej do ekstraklasy, a których nazwisk próżno było szukać w skarbach kibiców rundy jesiennej obecnego sezonu, można ułożyć całkiem interesującą drużynę. Oto ona:

Dominik Sobański – Paweł Pęczak, Krzysztof Brede, Tomasz Midzierski, Rafał Kosznik – Artur Andruszczak, Łukasz Trałka, Arkadiusz Miklosik, Frane Cacić, Maciej Kalkowski – Piotr Cetnarowicz.

Rezerwowi.: Łukasz Kubiński, Boris Radovanović, Ben Starosta, Marcin Szałęga.

Co dziś porabiają wymienieni wyżej zawodnicy? Prześledźmy dalszy bieg ich kariery po odejściu z Lechii.

Dominik Sobański - popularny „Sobol” odszedł z Lechii w przerwie zimowej poprzedniego sezonu do Kotwicy Kołobrzeg. Tam rozegrał 14 meczów – wszystkie w pełnym wymiarze czasowym. Potem jednak rozwiązał kontrakt z nadmorskim klubem i jako wolny gracz, miał przed obecnym sezonem trzy konkretne propozycje: z Pogoni Szczecin, Wisły Płock i Zawiszy Bydgoszcz. Wraz ze swoim menadżerem Robertem Sierpińskim wybrał ten drugi klub, ze względu na osobę Dariusza Kubickiego, który był tam wówczas trenerem. Niestety w drugim dniu treningów Dominik doznał dość skomplikowanego złamania małego palca u ręki i z kontraktu z płockim klubem wyszły nici. Sobański leczył się ponad 2 miesiące. Obecnie trenuje indywidualnie pod okiem Sergieja Szypowskiego i uczestniczy w zajęciach Błękitnych Stargard Szczeciński. Niedawno pytały się o niego Polonia Bytom, Unia Janikowo, Olimpia Elbląg, Raków Częstochowa i Górnik Zabrze, to jednak póki co nic z rozmów z tymi klubami nie wyszło. Dominik znajdzie nowego pracodawcę prawdopodobnie dopiero w trakcie zimowego okienka transferowego.

Paweł Pęczak - ulubieniec kibiców Lechii po tym, jak zrezygnował z jego usług trener Kafarski, udał się do pierwszoligowej Wisły Płock. Tu również sporą rolę odegrał z pewnością Kubicki, który w Lechii poznał się na „Pękim” jako na świetnym prawym obrońcy. Paweł jednak nie ma zbyt wielu okazji w tym sezonie, by prezentować swoje umiejętności przed płocką publicznością. Zagrał jedynie w pięciu meczach ligowych i jednym w Pucharze Polski. Przez pozostałą część rundy jesiennej albo leczył kontuzje, albo był odsyłany do trzecioligowych rezerw Wisły, gdzie rozegrał dwa spotkania. Co ciekawe, w żadnym z wymienionych spotkań Pęczak nie otrzymał żółtej, ani czerwonej kartki, co wcześniej bywało wręcz jego przekleństwem.

Krzysztof Brede - środkowy obrońca, a jednocześnie jako skuteczny egzekutor rzutów karnych czołowy strzelec Lechii, gdy ta grała jeszcze w 2. lidze odszedł z Lechii po rundzie jesiennej sezonu 2008/2009 i trafił do drugoligowej Olimpii Grudziądz. „Heniek” gra tam do dzisiaj i może pochwalić się pełnym wymiarem czasowym, w jakim przebywał na boisku we wszystkich możliwych do rozegrania spotkaniach w tym sezonie. Jedynym kamyczkiem w tym pięknym ogródku jest przestrzelony, jedyny wykonywany jak dotąd w obecnych rozgrywkach rzut karny w meczu przeciwko Jeziorakowi Iława. Na szczęście to niepowodzenie nie odbiło się na wyniku, bo Olimpia wygrała 1:0.

Tomasz Midzierski - wciąż młody obrońca po rundzie jesiennej poprzedniego sezonu został przesunięty do zespołu Lechii występującego w Młodej Ekstraklasie. „Midzier” był w drużynie Tomasza Borkowskiego wiodącą postacią i prawdziwą podporą defensywy, jednak swoją postawą nie przekonał do siebie Tomasza Kafarskiego. Jego dobrą formę dostrzegli jednak przedstawiciele drugoligowego Zawiszy Bydgoszcz i przed obecnym sezonem sprowadzili Tomka do siebie. Bydgoskie powietrze chyba służy Midzierskiemu, bo od 5. kolejki regularnie rozgrywa mecze w pełnym wymiarze czasowym, zdobywając po drodze dwa gole. Oby tak dalej!

Rafał Kosznik - wiadomość o tym, że Rafał odchodzi do cypryjskiej Omonii Nikozja zaszokowała na początku tego roku niemal wszystkich. Większość fanów pukała się w czoło uważając, że tamtejszy kierunek przeznaczony jest raczej dla piłkarskich emerytów, niż dla chcącego się rozwijać młodego piłkarza. „Kosa” jednak nie zastanawiając się długo skorzystał z propozycji Omonii i podpisał z nią kontakt, na który nie mógłby prędko liczyć ani w Lechii, ani prawdopodobnie w żadnym innym polskim klubie. Po wyjeździe Rafała na Cypr wieść o nim zaginęła. Próżno było szukać jego nazwiska w składzie drużyny z Nikozji choćby w jednym spotkaniu. W przerwie letniej Kosznik chciał wrócić do Lechii, jednak nie pozwalał mu na to podpisany kontrakt z Omonią i zapisy w nim uniemożliwiające mu łatwe jego zerwanie. Pomimo to Rafał widziany był latem tego roku w okolicy budynków klubowych Lechii. Czy rozmawiał na temat swojego powrotu w późniejszym okresie?

Artur Andruszczak - „Andrut” był jednym z piłkarzy, z którymi Lechia postanowiła się rozstać wraz z końcem sezonu 2008/2009. Ta decyzja sztabu trenerskiego Biało-Zielonych raczej mało kogo zaskoczyła, bo Artur był już piłkarzem ponad trzydziestoletnim, a miejsce na ławce rezerwowych, jakie często zajmował w poprzednich rozgrywkach, według nowej polityki klubu ma być przeznaczone raczej dla młodego i perspektywicznego piłkarza. Tymczasem Andruszczak wrócił do rodzinnego Gorzowa Wielkopolskiego, gdzie reprezentuje barwy miejscowego GKP. I tam, jako jeden z najbardziej doświadczonych piłkarzy może liczyć na częste występy. Na pierwszoligowych boiskach wystąpił dotąd trzynastokrotnie, zawsze w roli prawego pomocnika. W GKS Gorzów Wlkp. „Andrut” prawdopodobnie zakończy piłkarską karierę.

Łukasz Trałka - utalentowany środkowy pomocnik jak szybko znalazł się w Lechii, tak prędko z niej odszedł. Jego kariera w Gdańsku była błyskawiczna. Na Traugutta trafił dzięki Dariuszowi Kubickiemu, który podał mu rękę po serii kontuzji i pozwolił mu w zespole Lechii wracać do pełni sprawności. Trałka początkowo nie błyszczał, jednak jak już się rozkręcił to do tego stopnia, że zapracował sobie na powołanie do kadry narodowej prowadzonej przez Leo Beenhakkera. Kilka występów w reprezentacji mocny wypromowało Łukasza, którym szybko zainteresowały się silniejsze od Lechii, a przede wszystkim zamożniejsze kluby polskiej ligi. W ten sposób Trałka po rundzie jesiennej poprzedniego sezonu nie zastanawiając się długo zdecydował się przeprowadzić do stolicy, by reprezentować barwy "Czarnych Koszul", czyli Polonii Warszawa. Jego pobyt w Warszawie ma natomiast jakby odwrotny scenariusz niż pobyt w Gdańsku. Łukasz przechodził do Polonii jako wschodząca gwiazda i zanim zdążył w pełni rozwinąć skrzydła, coraz bardziej zaczął je kulić pod siebie. Od początku gry w Warszawie Trałka nie imponuje formą, gra po prostu słabo, a jego powołania do kończącej powoli swój żywot kadry Leo komentowane były w środowisku piłkarskim jako, delikatnie mówiąc, na wyrost. Dziś Łukasz jest średniakiem w jeszcze bardziej średnio grającej Polonii. Czy udowodni jeszcze polskim kibicom, że jego powołania do kadry przez holendra nie były totalną pomyłką?

Arkadiusz Miklosik - Arek miał pod koniec swojego pobytu w Lechii sporego pecha. Przed sezonem 2008/2009 podczas letnich przygotowań błyszczał formą i wydawało się, że może zostać objawieniem Lechii w nadchodzących rozgrywkach. Czar prysł podczas jednego z ostatnich przedsezonowych treningów, kiedy to „Miki” doznał poważnej kontuzji barku. Uraz ten leczył przez całą rundę jesienną, po czym pełen nadziei wrócił do treningów i zaczął przygotowywać się do rundy rewanżowej. Wtedy dopadł go kolejny pech. Miklosik został brutalnie sfaulowany podczas sparingu z Jagiellonią Białystok, a kontuzję jakiej się przez to nabawił leczył przez kolejną rundę rozgrywkową. W czerwcu tego roku Arkowi wygasł kontrakt z Lechią i tak zakończyła się jego przygoda w Gdańsku. Latem „Miklos” wrócił do swojego macierzystego klubu, Warty Poznań. Jego występów klubie ze stolicy Wielkopolski jednak nie można określić mianem „regularne”. Zawodnik raz rozpoczynając spotkanie od pierwszej minuty schodzi z boiska przed końcowym gwizdkiem, kilkakrotnie wchodził też na murawę z ławki rezerwowych. Gol Miklosika w jego „ponownym debiucie” w nowym – starym klubie był jak dotąd jego jedynym w tym sezonie. Niestety 26 września w meczu 11. kolejki pierwszej ligi przeciwko Sandecji Nowy Sącz „Miklos” znów doznał kontuzji i od tamtej pory nie wrócił jeszcze na boisko.

Frane Cacić - były młodzieżowy reprezentant Chorwacji okazał się w Lechii największym niewypałem ostatnich lat. Cacić, który zdobył w Gdańsku opinię inwalidy, rozstał się z Lechią w bardzo nieprzyjemnych okolicznościach. Klub jednostronnie rozwiązał z nim kontrakt argumentując to zatajeniem przez piłkarza przed jego parafowaniem poważnych kontuzji. Takie sugestie gdańskich działaczy, wsparte opiniami lekarzy, nie przekonały jednak PZPN, który 13 maja nakazał Lechii zapłacenie zawodnikowi rekompensaty w wysokości 97 tysięcy złotych. Od tamtego czasu trudno znaleźć nazwisko Cacić w kadrze jakiejkolwiek europejskiej drużyny. Według nieoficjalnych informacji Frane miał latem propozycję z któregoś z klubów cypryjskich. Żadne szczegóły tej sprawy jednak nie są znane. Nie wykluczone, że dla piłkarza mającego poważne problemy zdrowotne Lechia może się okazać ostatnim klubem w karierze.

Maciej Kalkowski - wychowanek Biało-Zielonych, choć rozstał się z pierwszym zespołem Lechii, to pomimo kilku ofert z pomorskich klubów niższych lig, postanowił pozostać w Gdańsku i podjąć się już nieco innej roli. Od rundy wiosennej poprzednich rozgrywek stał się etatowym piłkarzem rezerw Lechii, zaś od początku obecnych rozgrywek jest też ich drugim trenerem. To pierwsze kroki Maćka w roli szkoleniowca, z którym to zawodem wiąże on swoją dalszą przyszłość.

Piotr Cetnarowicz - najlepszy strzelec Lechii w sezonie 2007/2008, który Biało-Zieloni ukoronowali awansem do ekstraklasy, przesunął się w cień w rundzie wiosennej tego roku. Został wtedy odesłany do rezerw gdańskiego klubu, co z pewnością nie spodobało się ambitnemu piłkarzowi. W efekcie „Cetnar” trafił do klubu trzecioligowego, jakim jest Orkan Rumia. Wydawać by się mogło, że będzie w nim gwiazdą, jednak Piotr wcale nie błyszczy tam formą. W rozegranych dotychczas ośmiu meczach ani razu nie biegał po murawie przez pełne 90 minut i tylko raz, w swoim debiucie, wpisał się na listę strzelców. To już chyba zmierzch kariery sympatycznego, 36-letniego piłkarza. A może jednak Piotr nie powiedział jeszcze ostatniego słowa?

Łukasz Kubiński - młody i zdolny bramkarz swoje przysłowiowe „5 minut” w pierwszym zespole Lechii miał pod koniec 2007 r., kiedy to w derbowym meczu z Arką w Gdyni zastąpił w bramce ukaranego czerwoną kartką Pawła Kapsę, a w kolejnym meczu przeciwko Turowi Turek wystąpił przez pełne 90 minut. Wtedy wydawało się, że te wydarzenia mogą stać się początkiem pięknie rozwijającej się kariery. Nic z tych rzeczy. „Hajti” wrócił na ławkę rezerwowych, a następnie balansował pomiędzy kadrą pierwszego zespołu, zespołem Młodej Ekstraklasy a zespołem rezerw. Przed obecnym sezonem był bliski wypożyczenia do Chojniczanki Chojnice, ale z tego transfery wyszły nici. Obecnie Łukasz leczy kontuzję i do końca roku nie zobaczymy go na boiskach piłkarskich.

Boris Radovanović - drugi obok Cacića Chorwat, który okazał się „wielką ściemą”. Zawodnik ten nawet nie zdążył zadebiutować w pierwszej drużynie Lechii i w zasadzie od początku swojej przygody z gdańskim klubem nawet nie zbliżył się do poziomu, który pozwoliłby mu spełnić pokładane w nim nadzieje. Lechia próbowała zerwać z nim kontrakt pod pretekstem nie stawiania się piłkarza na treningach rezerw klubu. To jednak się nie udało i Boris nadal znajduje się w kadrze drugiego zespołu Lechii. Nie jest jednak wystawiany do składów meczowych, bo klub nie wiąże z nim już nadziei na przyszłość.

Ben Starosta - Anglik z polskimi korzeniami i polskim nazwiskiem nie sprawdził się w słabej polskiej lidze i po półrocznej przygodzie z Lechią wrócił na Wyspy. Tam jednak też nie robi furory i jego kariera przypomina równię pochyłą. Po powrocie z Polski Ben trafił jeszcze do klubu Sheffield United FC występującego w The Championship (odpowiednik polskiej 1. Ligi), a następnie został zesłany aż do League Two (nasz 3. Liga) do Darlington FC. Nie tak zapewne wyobrażał sobie Starosta przebieg swojej przygody z piłką, gdy w 2007 r. dochodził z reprezentacją Polski U-20 do ćwierćfinału Mistrzostw Świata tej kategorii wiekowej, a w 1/8 finału przyćmił w wygranym meczu z Brazylią słynnego Pato – później piłkarza AC Milan.

Marcin Szałęga - cierpliwość trenerów i działaczy Lechii wobec tego wiecznie kontuzjowanego piłkarza, choć z pewnością miał on spory talent i potencjał, wyczerpała się wraz końcem sezonu 2008/2009. Co prawda jeszcze rundę wiosenną tych rozgrywek piłkarz spędził w rezerwach gdańskiego zespołu, ale po niej już ani sam piłkarz, ani klub nie chcieli dalej przedłużać tego trudnego małżeństwa. Ostatecznie obie strony postanowiły się rozstać. „Szalony” szybko znalazł nowego pracodawcę, którym okazał się drugoligowy LKS Nieciecza. Tam Marcin może liczyć na regularne występy. Zagrał od pierwszej minuty we wszystkich 13 meczach, jakie LKS rozegrał w tym sezonie. Tylko w trzech z tych spotkań piłkarz zszedł z boiska przed końcowym gwizdkiem sędziego. Niestety Szałęga nie grzeszył w tych meczach skutecznością, bo zdobył jak dotąd tylko jedną bramkę – w 90 minucie w wygranym 6:1 spotkaniu z OKS Olsztyn. Dla „Szalonego” najważniejsze jest jednak to, że wreszcie może grać w piłkę, a nie leczyć kolejne urazy.

Jak widać, byli piłkarze Biało-Zielonych, po odejściu z gdańskiego klubu, raczej nie udowadniają działaczom Lechii, że ci rezygnując z ich usług popełnili błąd. Mało tego – utwierdzają ich w przekonaniu o dobrych ruchach transferowych „z klubu”, zaś kibiców czynią chyba bardziej wyrozumiałymi wobec decyzji tychże działaczy, o które mieli do nich nie tak dawno spore pretensje.

Wydaje się, że pożegnanie wymienionych wyżej piłkarzy było najrozsądniejszym wyjściem z niejednokrotnie trudnych dla obu stron sytuacji. Dziś Lechia nie musi już utrzymywać niechcianych piłkarzy ze świadomością, że raczej na tym niewiele skorzysta, zaś piłkarze ci mogą wreszcie grać. Ich chlebodawcami stały się bowiem najczęściej kluby niższych lig, które zapewne równie bardzo cieszą się z ich pozyskania, jak i sami piłkarze z faktu, że wreszcie mogą wykonywać swój zawód, czyli regularnie grać w piłkę.




Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
POWRÓT