Jaka jest geneza fundacji ?
Krzysiek: W klubie Jasiu miał kontakty, gdyż był wolontariuszem w domu dziecka. Jakoś tak się ułożyło, że miał współpracę z grupą kibiców. Niedługo później okazało się, że Lechia chce pomóc przez Andrzeja Krawczyka, Andrzeja Duffeka, świętej pamięci Tadeusza Duffeka. Ja też zawsze starałem się wykonywać dużo pracy charytatywnej i pokazywać klub Lechia z innej perspektywy. Nawet kiedyś rozmawiając z Błażejem Jenkiem stwierdziłem, że nawiązując do myśli Tadeusza Duffeka, Lechia musi być wielka też na zewnątrz. Im więcej razy pójdziemy do szkoły, im częściej będziemy komukolwiek pomagać, tym lepiej Lechię dzieci będą później kojarzyć. W pewnym momencie pojawiło się hasło – „Heniek” fajny chłopak jesteś, wziąłbyś chłopaków i pójdziecie do szkoły robić za św. Mikołaja. No i poszliśmy. Ja, Piotr Żuk, Seba Fechner, „Wojciech”, „Gebels”, Darek Krawczyk i Tomasz Borkowski jeszcze jako asystent Marcina Kaczmarka. Nie było tak jak teraz, kiedy działa zcentralizowany dział marketingu – kibice po prostu zrobili zrzutkę i dzięki temu mieliśmy prezenty.
Jasiu: Pamiętam, że podczas naszej pierwszej rozmowy podczas jednej z imprez charytatywnych ogromne wrażenie na Krzyśku zrobiły to w jak skomplikowanej sytuacji są te dzieci. Zapytał wtedy czy mają one rodziców, odpowiedziałem że tak i że nie ma tu ani jednej sieroty.
Krzysiek: Ja wtedy nie wiedziałem o co chodzi, doznałem szoku. Mi dom dziecka zawsze kojarzył się z osobami, które rozdzieliła od rodziców śmierć. Od tej pory zdecydowaliśmy się pomagać i przyrzekliśmy, że zawsze będziemy do ich dyspozycji, staraliśmy się przekazać jakieś materiały na zbiórki, kontaktowałem Jasia z kibicami, którzy mogli pomóc zorganizować obozy dla dzieciaków.
I tak doszło do utworzenia fundacji ? Czyj to był pomysł ?
Jasiu: Zawsze miałem takie marzenie, żeby mieć swoją własną fundację. Pewnego dnia podczas rozmowy z Krzyśkiem okazało się, że on myśli o tym samym, że miał taki sam pomysł.
Krzysiek: Jako, że Jasiu miał większe doświadczenie, pracował w tej dziedzinie już od dłuższego czasu, a ja żadnych, zaproponowałem wspólne utworzenie fundacji. Powiedziałem, że na początku na pewno będzie nam ciężko, ale może dzięki osobowości prawnej będzie nam łatwiej pozyskiwać pieniążki i zrobić dzięki temu coś dobrego.
Jasiu: Pamiętam, kiedy raz zabierałem dzieciaki na wyjazd Lechii, kiedy okazało się, że całkowicie nie ma pieniędzy. Siedziałem załamany na chodniku i zastanawiałem się co zrobić. W tym momencie patrzę, a „Heniek” jedzie samochodem i pyta się co się stało ? Powiedziałem mu o co chodzi, a on – poczekaj jutro do piętnastej załatwię wszystko. Okazało się, że ma on kolegę ze starej biało-zielonej „gwardii”, którzy dowiedziawszy że są to dzieciom tym pomaga też Lechia Gdańsk, postanowili pomóc finansowo w ufundowaniu wyjazdu.
Krzysiek: Ja z kolei wielokrotnie przekonałem się, że pamiątki klubowe mają ogromną wartość. Wielokrotnie oddawałem swoją koszulkę na licytację, podobnie jak Jacek Paszulewicz, który wielokrotnie brał udział w imprezach z cyklu „Zagraj z gwiazdą” przyciągających liczną publiczność i wielu uczestników.
Czy w tej chwili otrzymujecie jakąś pomoc materialną od klubu Lechia Gdańsk ?
Jasiu: Fundacja dostaje 35 biletów dla dzieci na sektor rodzinny.
Wasze sztandarowe przedsięwzięcie to Liga Gdańskich Firm ? Czy jesteście zadowoleni z jej przebiegu ?
Krzysiek: Mamy 10 drużyn sponsorowanych przez duże gdańskie firmy. Moje kontakty zdobyte podczas gry w Lechii bardzo mi pomogły. Największą firmą, która zaangażowała się w to jest gdański ZKM, a to dzięki dużej pomocy byłego prezesa Lechii Jarosława Czarnieckiego, który przedstawił nas odpowiednim osobom w bardzo dobrym świetle tak, że wystarczyło odpowiednio przygotować wniosek ze strony formalnej. Zależało nam na pozyskaniu dużej firmy, gdyż mogła być to karta przetargowa. Kiedy składaliśmy propozycje innym firmom i mówiliśmy, że pozyskaliśmy już ZKM, robiło to na nich ogromne wrażenie. Liga Gdańskich Firm jest naszym „oczkiem” w głowie – ciężko było nam znaleźć sponsora na jednorazową imprezę. Poza tym wzbudza ona ogromne zainteresowanie samych dzieci i ich sponsorów. Liga ma swoją tabelę, którą one naprawdę się emocjonują. Być może kiedyś zrobimy z tego rozgrywki poszczególnych osiedli niekoniecznie dla dzieci z domów dziecka, czy rodzin patologicznych.
Jasiu: Liga Gdańskich Firm jest naszą, swego rodzaju wizytówką. Mało osób wie o tym, że zorganizowaliśmy wiele obozów, gdyż możemy to podać do publicznej wiadomości, ale jest to jednorazowe wydarzenie. Liga zaś to cykliczna impreza, która może bardziej przyciągnąć uwagę mediów. Liczymy też na to, że wciągniemy w to większą ilość kibiców. Mamy nadzieję, że dzięki temu fundacja stanie się bardziej rozpoznawalna. Przede wszystkim jednak jest to olbrzymia radość dzieci, nikt tego nie opisze. To trzeba przyjść i zobaczyć. Poza tym, nie ma tam brutalności na boisku. Dzieciaki naprawdę postępują sportowo. Mieliśmy ostatnio taką sytuację, kiedy jeden z młodych piłkarzy sfaulował brutalnie piłkarza przeciwnej drużyny. Okazało się, że największy „ochrzan” dostał od kolegów ze… swojej własnej drużyny, którzy dziwili się dlaczego zrobił wślizg wtedy kiedy przeciwnik nie miał nawet przy nodze piłki.
Poza sponsorami kto pomaga Wam przy organizacji tego przedsięwzięcia ?
Krzysiek: Bardzo pomaga nam gdański MOSiR, nigdy nie usłyszeliśmy „nie” od dyrektora Paszkowskiego lub kierownika Mariusza Popielarza. Dla nich jest to kwestia wypełnienia podania i dopasowania terminu i godziny. Nikt nam nigdy nie powiedział „dajcie nam spokój”. Jest to dla nas duże ułatwienie, bo bez tego impreza ta byłaby jak spożywanie pysznego dania nie mając sztućców i talerzy. Poza tym bardzo pomaga nam piekarnia Szydłowski, która zawsze dostarcza jakieś bułki, czy drożdżówki dla uczestników rozgrywek. Liczne pizzerie jak Leone i Parma dorzucają też zawsze trochę pizzy.
Jasiu: Chłopaki z Lwów Północy latem fundujowali i grillowali kiełbaski podczas rozgrywek. Jako, że działam też w Lwach Północy moja współpraca z tą organizacją też jest ułatwiona. Chłopaki często sami mnie pytają co zrobić, a ja zawsze mogę im szczerze odpowiedzieć co jest potrzebne. Generalnie rzadko kiedy ktokolwiek mówi nam nie. Nota bene w liderem Ligi Gdańskich Firm jest drużyna sponsorowana przez Lwy Północy, która w ubiegłym roku zdobyła w Krakowie mistrzostwo Polski wśród drużyn złożonych z dzieci z domów dziecka.
Czyli piłkarskie talenty ?
Krzysiek: Tak. Ja myśle, że gdyby któryś z trenerów Lechii miałby ochotę przyjść poobserwować mecze, byłby miło zaskoczony. Poza tym, jeżeli spojrzy się na piłkarzy brazylijskich, większość z nich wywodzi się z biednych rodzin, dla nich jest to jedyna szansa na zaistnienie, nie dziedziczą firmy po tacie. Jedyne co daje im nadzieję na lepszą przyszłość to piłka nożna. Takie dzieci nie mają dostępu do tylu uciech życiowych co dzieci z bogatych środowisk – piłka jest dla nich często największą rozrywką.
Co musi dokładnie zapewnić firma sponsorująca drużynę w Lidze Gdańskich Firm ?
Jasiu: Przede wszystkim musi zapewnić stroje, na których jest reklama. Spodenki, getry, koszulka. Jeżeli firma jest w dobrej kondycji to dochodzą ochraniacze, buty, piłki, rękawice dla bramkarza. Firma dobrze prosperująca może rozszerzyć ten pakiet o dres i torbę. Dodatkowo są to też pewne drobne, dodatkowe koszta takie jak woda i no i przede wszystkim transport.
Krzysiek: Jasiu prosi często o pomoc znajomych, którzy mają busy, ale wiadomo, że im też trzeba zapłacić za benzynę. W przyszłości będziemy starali się znaleźć jakąś firmę, która zapewni transport dzieciom, które grają.
Jakie są najbliższe plany na przyszłość Fundacji ?
Jasiu: Teraz szykujemy się na turniej mikołajkowy, halowy w szkole na Oruni. Tam mamy już ponad 600 zgłoszonych zawodników. Będziemy musieli to rozbić to na dwa dni, po 10 godzin każdego dnia. Pierwszy dzień będą grały szkoły podstawowe i gimnazja, a w drugi dzień szkoły średnie. Organizatorami są fundacja „Obudź Nadzieję” i Lwy Północy. Musimy jeszcze zdobyć jakieś nagrody dla uczestników.
Czego wam wszystkim brakuje ? Pieniędzy ?
Krzysiek: Na pieniądze tak na dobrą sprawę nie mamy co za bardzo narzekać. Przydałby nam się jakiś środek transportu, jakiś bus na kilkanaście osób, którym moglibyśmy transportować dzieci na obozy, czy w miejsca gdzie mają rozgrywać mecze. Nie musi to być nowy samochód wystarczy, że byłby sprawny i spełniał swoją rolę. Być może będziemy pisać jakiś projekt z prośbą o pomoc miasta. Zobaczymy. W tej chwili to jest nasza największa potrzeba.
Dziękuję za rozmowę.