Oczywiste wydają się różnice dzielące raj od piekła. Na pozór wykluczają one symbiozę. Konstrukcja homo-sapiens jest jednak tak skomplikowana, że pewnie zaskakuje nawet samego Boga, który był przecież twórcą tego gatunku. Klasycznym przykładem potwierdzającym ową tezę, jest futbol, który co rusz pokazuje nam niczym w krzywym zwierciadle, a to ludzką, a to demoniczną twarz. Dr Jekyll i Mr Hyde – odprawiający fetysze nad „piłką do nogi” – przyznacie fascynujący obraz. W sam raz idealny temat dla superprodukcji hollywoodzkiej.
Gdy słyszę o „ręce Boga” strzelającej gola. Gdy do moich uszu dociera głos, artykułujący wyższość ilości rzutów rożnych, a nie zdobytych bramek. Gdy sędzia piłkarski (niekoniecznie Laguna) nie widzi tego, co kilka tysięcy na trybunach i nieokreślona ilość ludzi przed TV... Gdy puste trybuny na meczu tłumaczy się brakiem słońca, a niewidzialną piłkę zmową drużyny przeciwnej, gdy zawodnik przewraca się z miną cierpiętnika po dotknięciu przeciwnika, po którym nawet pasikonik nie straciłby równowagi – widzę twarz demona z chochlikiem drwiny i szyderstwa w oczach.
Niewinność czy przewrotność szarlatana? Pamiętajmy, że Belzebub, zanim został królem piekieł, miał skrzydła i białą szatę anioła…
zzbyszek
(egzorcysta)
P.S. Casting na najwyższego z mędrców futbolu – gdzie w CV trzeba napisać datę urodzenia, a także wymienić kluby, które się trenowało i oczywiście sukcesy na piłkarskiej ścieżce, przypomina mi masochizm (naturalnie futbolowy). Osobiście stawiam na… „Tolka Banana” i nie musi on przesyłać CV – mnie wystarczy, że wciąż jest popularny…