To oczywiście nasza ukochana ekstraklasa, w której to nadszedł czas na trzynastą kolejkę rozgrywek. A na sam początek hit sezonu! W stolicy polskiej piłki – Sosnowcu, gdzie gdzie jako gospodarz grała już chyba połowa ligi, doszło do spotkania Wisły Kraków z warszawską Legia. Na trybunach zasiedli skauci zagranicznych potęg w nadziei na ciekawe widowisko. Po około kilkunastu minutach zaczęli żałować, że nie udali się np. na hit ligi albańskiej (Dinamo Tirana vs. Besa jakieś dziwne miasto) czy też mongolskiej. W tym spotkaniu było wszystko co jest wizytówką polskiej ligi – podania do niewidzialnego zawodnika, piękne dokładne podania do rywali, których oraz scenki rodzajowe pt. „Najzabawniejszy bład obrony”. I ogólna dobroczynność obrońców i bramkarza Pawełka, która doprowadziła do jedynej bramki tego meczu. Spójrzmy jednak na pozytywy tego meczu. … (cisza). No, dobrze najmniej negatywne strony tego spotkania. Liga nie została rozstrzygnięta już w ten weekend i Wisła nie będzie mogła jeszcze spokojnie dywagować, czy możliwe jest wyeliminowanie tytanów typu Budocnost Podgorica.
Zawiedzeni koszmarnym poziomem meczu kolejki, poszukajmy hitu zastępczego pośród spotkań tego weekendu. Zadanie równie karkołomne jak gra na boisku Plonu Garbatka. W Wodzisławiu miejscowa Odra grała z Zagłębiem Lubin. Jako że był to mecz jednych z najsłabszych drużyn ekstraklasy, w trosce o zdrowie kibiców wpuszczono tylko tych z mocnymi nerwami i dobrze wyspanych. O dziwo piłkarze rozczarowali i mimo swego niewątpliwego potencjału nie rozegrali tragicznego spotkania. Co więcej był chyba najlepszy mecz sezonu. No cóż, broń Boże od głodu, zarazy i dnia kiedy Odra zagra mecz najgorszy.
Mecz w Gdańsku zakończony podziałem punktów nie zadowala nikogo. No może poza napastnikami Lechii, którzy do perfekcji doprowadzili umiejętność niestrzelania bramek i po 13 kolejkach wciąż jakimś sposobem mają na koncie 0 (słownie: zero!) goli. Równie niezadowoleni byli gracze z Kielc, którzy ostatnio karmieni są chyba surowym mięsem. Mimo usilnych starań i obiecującego początku (już po 30 minutach były 3 żółte kartki), nie udało się dostać 6 czerwonej kartki w czwartym meczu z rzędu.
Śląsk łatwo ograł gliwickiego Piasta, co specjalnym osiągnięciem jednak nie jest biorąc pod uwagę, że z powodu szalejącej w zespole gości zarazy, w kwestii zmian trener Fornalak miał pole manewru ograniczone do masażysty, lekarza i klubowego hydraulika. Choć przy kunszcie, którzy pokazali gliwiccy obrońcy przy straconych bramkach, niewykluczone, że zostaliby gwiazdami meczu.
W Bełchatowie długo trwała wymiana ciosów miejscowej drużyny z gdyńską Arką. Później większość piłkarzy udała się na kawę, a na boisku oglądano pojedynek Dawida Nowaka z bramkarzem Arki Andrzejem Bledzewskim. Wygrał napastnik zespołu z Bełchatowa czym zapewnił swojej drużynie szóste zwycięstwo z rzędu i ponownie bez straconej bramki.
Porażkę Wisły w pseudohicie mógł i powinien wykorzystać poznański Lech. Tym razem stracił punkty, remisując z bytomską Polonią, Perspektywa ewentualnego dogonienia czołówki i walki o europejskie puchary paraliżuje zespół „Kolejorza” jak nuda i mróz kibiców na trybunach. Jak tak dalej pójdzie to jedynym pucharem, w którym w przyszłym będzie rywalizowała drużyna z Poznania roku będzie jakże szanowany w Europie Puchar Polski, a kibice będą emocjonować się pojedynkami z Relaksem Ryjewo czy Zrywem Śliwniki.
W 13. kolejce odbyło się jeszcze jedno starcie Warszawy z Krakowem, ale, choć zdawało się to niemożliwe, było zjawiskiem jeszcze koszmarniejszym od meczu Wisły z Legią. Głównie za sprawą warszawskiej Polonii, która dokonała rzeczy niewykonalnej – przegrała mecz z Cracovią na własnym stadionie. Kiedyś na ulicy Konwiktorskiej można udać się na hit kolejki. Teraz można tam obejrzeć grę gwarantującą roztrój żołądka. Powoli zaczyna się też Kończyc repertuar określeń jakimi można by opisać grę (???) Czarnych Rozpaczy, ekhm, tzn. Czarnych Koszul.
Po obejrzeniu siedmiu spotkań ekstraklasy człowiek ma ochotę zatłuc się własnym artykułem, wiec jedyne emocje przed mecz niedzielnym to radość, że to juz ostatni spotkanie tej kolejki. A tymczasem mila niespodzianka, bo okazało się że to właśnie w niedziele na boisku w Chorzowie miało miejsce najciekawsze spotkanie kolejki stojące na bardzo przyzwoitym poziomie. Zespół Ruchu po widowiskowym spotkaniu ograł Jagiellonię Białystok aż 5:2. Gra Niebieskich to ożywczy powiew na tym padole dramatu jakim jest polski liga. Jagiellonia też zagrała nieźle, choć juz trwają przygotowania do obchodów drugiej rocznicy bez zwycięstwa na wyjeździe...
Teraz kibiców czekają dwa tygodnie odpoczynku na spotkania reprezentacji. Nasza kadra spotka się z Rumunią oraz (ponieważ odmówiły nam wcześniej Chile oraz, o zgrozo, Węgrzy) postrachem strefy CONCACAF (prawie całej, no przynajmniej jej części, no dobrze, jedynie wysepek wielkości stadionu piłkarskiego) drużyną Kanady. Ale przynajmniej ciekawie będzie popatrzeć na pomysły Franciszka Smudy. A do ligi wrócimy za dwa tygodnie.