Runda jesienna w wykonaniu gdańskich piłkarzy wyglądała co najmniej przyzwoicie. W osiągnięciu dobrych wyników swoją cegiełkę dołożyła większość z lechistów. W przeciwieństwie do pozostałych drużyn piłkarskiej ekstraklasy, gdzie prym strzelecki wiedzie zazwyczaj 2-3 piłkarzy, dla gdańskiego teamu bramki zdobywało aż 12 zawodników! Pomimo ogólnego zadowolenia, niektórzy zawodnicy nie są do końca zachwyceni swoją pozycją w zespole i być może już zimą zmienią barwy na inne, w których otrzymają szanse na regularniejsze występy.
Dla osób śledzących poczynania Lechii, stwierdzenie, że Gdańsk bramkarzami stoi nie będzie nadużyciem. Oprócz linii pomocy, jest to bodajże najlepiej obsadzona formacja w zespole. Rywalizacja Mateusza Bąka z Pawłem Kapsą już od kilku sezonów dzieli i łączy rzesze kibiców zasiadających na stadionie. Rundę jesienną rozpoczął popularny „Bączek”. Strzegł on bramki w pierwszych siedmiu spotkaniach. Po meczu z warszawską Legią (podzielone opinie co do słuszności zmiany) swoją szansę otrzymał „Kapsel” i póki co, nie daje się on wygryźć ze swojej świątyni. Sadząc po ambicji obu zawodników, rywalizacja na zbliżających się obozach przygotowawczych powinna być jak zwykle zażarta. Sformułowanie „powinna” nie zostało użyte przypadkowo, ponieważ zdaniem obserwatorów, może do niej w ogóle nie dojść. W kuluarach krążą plotki, iż mogła być to ostatnia runda Mateusza w biało-zielonych barwach. Piłkarz nie jest zadowolony z ciągłego braku zaufania, którym nie chcą obdarzyć go szkoleniowcy zespołu. Poczynając od A-klasy, rok rocznie musiał on pokonywać kolejnych zatrudnianych przez klub rywali. W pokonanym polu pozostawił on m.in. Piotra Opuszewicza, Kamila Biecke oraz Dominika Sobańskiego. W rywalizacji z Pawłem Kapsą również udowodnił, że umiejętnościami piłkarskimi, co najmniej od niego nie „odstaje”. Mimo to, po raz kolejny nie uzyskał on niepodważalnej pozycji.
Jaka będzie dalsza przyszłość Bąka – nie wiadomo. Pewne natomiast jest to, że z takimi umiejętnościami jakimi nie raz zachwycił w ligowych potyczkach, może być on spokojny o angaż w dobrym ligowym (a kto wie, czy nie zagranicznym) klubie. Ludzie związani z zawodnikiem spekulują o transferze na Cypr lub do Portugalii (intensywne działa w tym celu menager Bąka), a sam zainteresowany niestety nie dementuje pogłosek. Większość fanów ma zapewne nadzieje, że do takiej sytuacji nie dojdzie, bo utrata kolejnego po Pawle Pęczaku symbolu drużyny może okazać się stratą niepowetowaną pod kątem zarówno sportowym, jak i marketingowo-wizerunkowym.
Linia defensywy to prawdopodobnie jedyna, w której większość z piłkarzy może być pewna o swój ligowy byt. Zawodnicy tej formacji w rundzie jesiennej nagminnie nękani byli kontuzjami. Z uwagi na dolegliwości, do linii obrony cofnięci zostali nominalnie ofensywni pomocnicy, tacy jak Maciej Rogalski czy Marcin Kaczmarek. Sądząc po rotacji w składzie, trener Kafarski nie będzie ryzykował osłabieniem defensywy. Wręcz przeciwnie - winien on myśleć o zakupie choćby jednego solidnego gracza na pozycję bocznego obrońcy. Małymi niewiadomymi wydają się być osoby Macieja Osłowskiego i Jacka Manuszewskiego. Jeżeli chodzi o pierwszego z nich to włodarze drużyny mogą zdecydować się na wypożyczenie młodego obrońcy do jakiegoś zespołu z niższych lig. Natomiast co do „Manka” opcje są dwie: albo zostanie i rozegra rundę wiosenna jeszcze jako piłkarz Lechii (koniec kontraktu za 6 miesięcy), bądź już teraz otrzyma wolną rękę w poszukiwaniu nowego pracodawcy. Opcja przedłużenia umowy o kolejny sezon wydaje się być bardzo mało prawdopodobna.
Nadmiar bogactwa - tak należy skomentować sytuację w środkowej formacji gdańskiego zespołu. Linia pomocy Lechii jest jedną z najlepiej obsadzonych w całej lidze. Surma, Nowak czy Piątek to już ligowi „wyjadacze”, bez których ciężko wyobrazić sobie podstawową jedenastkę. Dodając do tego będących w wybornej formie Wiśniewskiego i Kaczmarka, solidnego Pietrowskiego i Rogalskiego skład wygląda imponująco. Wydaje się, że wyżej wymienieni ze spokojem powinni rozpocząć przygotowania do rundy wiosennej. W tym miejscu warto jeszcze wspomnieć o wracającym po ciężkiej kontuzji Piotrze Kasperkiewiczu. Jeżeli uda mu się powrócić do formy, która prezentował przed odniesionym urazem, z pewnością będzie stanowił nie lada wzmocnienie dla i tak już silnej formacji środka pola. Natomiast osobą, której widmo transferu zagląda w oczy jest Marko Bajic. Prawdą jest, iż jesienią Serb rozegrał kilka spotkań w barwach gdańskiej drużyny (nawet w pierwszej jedenastce), jednakże wynikało to głównie ze względu na kontuzję podstawowych graczy. Co do postawy, jaką zaprezentował w ligowych potyczkach nie można mieć do niego większych zastrzeżeń (może poza meczem z Bełchatowem), aczkolwiek w sytuacji, kiedy do pełnej dyspozycji powrócą pozostali pomocnicy, jego szanse na występy w podstawowej składzie drastycznie zmaleją. Niepewni swego losu powinni być także młodzi Szuprytowski oraz Łuczak.
Jeżeli chodzi o atak, to najsłabsza wydaje się pozycja Roberta Hirsza. Ten utalentowany zawodnik nie wykorzystał kredytu zaufania jakim obdarzyli go trenerzy zespołu i praktycznie zupełnie wypadł z meczowej 18-stki. Jego wypożyczenie, tudzież transfer wydają się niemalże pewne. Podobnie ma się sytuacja z Andrzejem Rybskim. Jeszcze na początku rundy jesiennej popularny „Ryba” bliski był podpisania kontraktu ze Śląskiem Wrocław. Na nieszczęście dla piłkarza, w ostatniej chwili transfer nie doszedł do skutku, a sam napastnik większość rundy spędził rozgrywając mecze w rezerwach lub Młodej Ekstraklasie. Teraz sądzić można, iż wymagane podpisy na umowie sprzedaży zostaną w końcu złożone, a Andrzejowi przyjdzie się pożegnać z gdańską Lechią.
Jaka będzie przyszłość wymienionych piłkarzy, pokażą najbliższe tygodnie. Miejmy nadzieję, że polityka transferowa drużyny opierać się będzie jedynie na aspektach sportowych, a kwestie finansowe zejdą na boczny tor. Teraz pozostaje nam czekać już na oficjalne komunikaty ze strony klubu.