Walka Mateusza Bąka i Pawła Kapsy o miejsce w bramce Lechii przed sezonem zapowiadała się ponownie wyjątkowo pasjonująco. W zeszłym, dość nerwowym dla Biało-Zielonych sezonie golkiperzy byli zdecydowanie najlepszą formacją Lechii. Wiosnę pomiędzy słupkami spędził Paweł Kapsa, który zimą wygrał rywalizację z przymierzanym wcześniej do gry w reprezentacji Mateuszem Bąkiem. W utrzymaniu się w pierwszej jedenastce pomogła mu kontuzja tego drugiego, który w marcu doznał urazu pachwiny. Spisał się dobrze, lecz nie uniknął błędów, do czego sam się przyznawał (np. po wyjazdowym meczu z Cracovią).
Poza „Kapslem” i „Bączkiem” w wojnie o zaufanie trenera, nie liczył się żaden inny piłkarz, choć występy Sebastiana Małkowskiego w Młodej Ekstraklasie naprawdę dobrze rokowały. Łukasz Kubiński zaś opuścił klub po zakończeniu ubiegłego sezonu. W meczach sparingowych przed rozpoczęciem sezonu Kapsa i Bąk zmieniali się w bramce i to, kto zagra w meczu otwarcia z Arką Gdynia pozostawało sprawą otwartą. Oczywiście budziło to emocje kibiców, którzy żyli domysłami i spekulacjami na ten temat. Ostatecznie w pierwszej jedenastce wyszedł „Bączek”, żywa legenda Biało-Zielonych, co z pewnością ucieszyło zagorzałych fanów gdańskiego zespołu. Mateusz bronił przez 7 spotkań, po czym oddał swoje miejsce „Kapslowi”.
Jak zwykle, proponujemy też matematyczną analizę, która naturalnie nie jest miarodajna, ale może służyć jako uzupełnienie ocen bramkarzy. Mateusz Bąk w 7 meczach stracił 9 bramek, co daje średnia 1,28 gola na mecz. W przypadku Pawła Kapsy statystyka ta wygląda dwukrotnie lepiej. Kapsa stracił 6 bramek w 10 meczach (0,6 gola na mecz). Co ważne w tych dziesięciu ligowych spotkaniach tylko raz zdarzyło mu się wpuścić więcej niż 1 gola (Lechia Gdańsk – GKS Bełchatów 0:2). Po zapoznaniu się z „magią liczb” przejdźmy do indywidualnych ocen.
Mateusz bardzo solidnie zaczął rundę, a potem było niestety już gorzej. Bramkarz ten jak zwykle czarował efektownymi interwencjami, którymi zachwycał rok wcześniej. Niestety nie ustrzegł się kilku błędów, tak jak to miało miejsce przy pierwszej bramce straconej przez Lechię w meczu z Odrą Wodzisław, czy w Sosnowcu podczas meczu z Cracovią. Długo po meczu trwała także debata o bramce dla Śląska Wrocław strzelonej przez Marka Garncarczyka. Kibice nie wiedzieli, czy to bramkarz zawinił, czy Marek Garncarczyk oddał strzał życia. Zmiana na pozycji bramkarza miała miejsce po porażce 0:2 z Legią Warszawa, w którym to meczu Mateusz kilka razy „gubił” się we własnym polu karnym, choć trzeba też zaznaczyć, iż w tym meczu kilkoma interwencjami uchronił Biało-Zielonych przed większą porażką. Nie zapobiegło to jednak „grzaniu ławy” przez resztę rundy. Dalszą porażką dla Mateusza Bąka był fakt, iż w meczu Pucharu Polski z Odrą Wodzisław między słupkami wyszedł Sebastian Małkowski. Przed kilkoma dniami Mateusz oficjalnie poprosił o wpisanie na listę transferową. Nie ma co się dziwić. Wierzymy, że ma on ciągle ogromny potencjał i szkoda byłoby, gdyby resztę kariery miał spędzić zaledwie obserwując mecze ligowe. Z pewnością odejście Mateusza nie będzie też wesołą nowiną dla kibiców Lechii, którzy darzą go szczególną estymą.
„Kapsel” rozegrał prawdopodobnie najlepszą rundę od kiedy stał się piłkarzem Gdańskiej Lechii. Po pierwsze, wygrał rywalizację ze swoim bezpośrednim rywalem o miejsce w pierwszej jedenastce. Po drugie, ustrzegł się błędów, które zdarzały mu się w poprzedniej rundzie – szczególnie w grze na przed polu. Poza tym były zawodnik KSZO Ostrowiec pokazał to, co zawsze w świadomości kibiców było domeną Mateusza Bąka – efektowne interwencje. Kapsa bronił więcej, niż od niego oczekiwano – wystarczy choćby przywołać interwencje w ostatni meczu rundy z Cracovią. „Kapsel” swoją dobrą postawą uciszył też dyskusje na swój temat, po tej rundzie już nikt nie ma wątpliwości, że to wartościowy zawodnik, którego stać na to, aby bezpośrednio przysłużyć się do zdobyczy punktowych Lechii. Zaowocowało to wieloma nominacjami do „jedenastek” kolejki. Piłkarz ten ostatnie półrocze może ostatnią rundę zaliczyć do udanych z innego powodu – na kilka dni przed meczem z Zagłębiem na świat przyszła jego córka – Kornelia Kapsa, co jego koledzy uczcili popularną kołyska po zdobyciu zwycięskiej bramki.
Sebastian zadebiutował w pierwszym zespole Lechii Gdańsk w meczu Pucharu Polski z Odrą Wodzisław. Spisał się bez zarzutu nie popełniając żadnego poważnego błędu. Szansą dla Sebastiana będzie ewentualne odejście Mateusza Bąka. Zajmie on wtedy pozycję pierwszego rezerwowego i, gdyby Paweł Kapsa nie mógł z tego czy innego powodu zagrać, dostanie szanse na sprawdzenie się w meczu ekstraklasy.
Rywalizacja bramkarzy w rundzie jesiennej sezonu 2009/10 była ponownie bardzo ciekawa. Wygląda jednak, iż walka pomiędzy Bąkiem i Kapsą została ostatecznie rozstrzygnięta. Miejmy nadzieję, że odejście tego pierwszego nie zmniejszy poziomu rywalizacji wewnątrz drużyny, gdyż była ona wzorem dla innych formacji. Nie wybiegając jednak za daleko w przyszłość: wiwat Paweł Kapsa.