Gdańsk: poniedziałek, 9 września 2024

Tygodnik lechia.gda.pl nr 235 (4/2010)

16 lutego 2010

Treść artykułu
 |   |   |   |   | 

GŁOSEM SPIKERA

Zdzisław "Dzidek" Puszkarz

W tym tygodniu 60 – tą rocznicę urodzin obchodzi postać, która bez najmniejszych problemów mogłaby wygrać wybory na Prezydenta Gdańska, gdyby takowe organizowano w latach 70 – tych ubiegłego stulecia. Nawiązując do tego jubileuszu starszym kibicom przypominam, a młodszym przedstawiam postać piłkarza, który do dziś uchodzi za niedościgniony wzór wierności biało – zielonym barwom.

MARCIN GAŁEK
Gdańsk

JUNIOR

Zdzisław Puszkarz (ur. 18.02.1950 r.) początki swojej przygody z futbolem przypisuje zainteresowaniom swojego taty – Tadeusza Puszkarza – który zawzięcie kibicował gdańskiej Lechii. Dzięki temu dość szybko, jeszcze w charakterze kibica, zetknął się z klubem z Traugutta. Jego ponadprzeciętne umiejętności piłkarskie wpadły w oko panu Nowakowskiemu - nauczycielowi WF-u w Szkole Podstawowej nr 24 w Gdańsku, gdzie Puszkarz uczęszczał. Zaowocowało to podjęciem treningów w nieistniejącym już klubie – Stocznia Północna. Wspólnie z Januszem Makowskim stanowili o sile zespołu trampkarzy stoczniowego klubu. W 1964 r., po wygranym, w efektownych rozmiarach, meczu ze swoimi rówieśnikami z Lechii pojawiła się propozycja przejścia do najpopularniejszego klubu Gdańska. Jej orędownikiem był Roman Rogocz. Tadeusz Puszkarz bez wahania zgodził się na podjęcie treningów przez syna w zespole prowadzonym przez innego z ówczesnych idoli gdańskich kibiców – Romana Korynta. Wkrótce do drużyny dołączył też przyjaciel nie tylko z boiska - Makowski. Dla Puszkarza klub Stocznia Północna był epizodem, tak naprawdę wychował się w Lechii.

Kolejne 4 lata „Zdzichu” – bo tak też nazywano Puszkarza, trenował pod okiem Korynta, a później Rogocza. Przez zespół przewinęły się tak znane z późniejszej gry w Lechii postacie, jak: Ferdynand Wierzba, Krzysztof Słabik, Janusz Makowski, Józef Gładysz, Andrzej Głownia, Tadeusz Jahn, Jerzy Jastrzębowski. Ukoronowaniem juniorskich dokonań tego pokolenia zawodników były dwa 4 miejsca w Mistrzostwach Polski Juniorów (1968, 1970).

SENIORSKIE POCZĄTKI

W finałowych turniejach wspomnianych rozgrywek juniorskich wystąpił Puszkarz „gościnnie”. Był on już wówczas członkiem seniorskiego zespołu biało – zielonych, do którego dołączył z początkiem 1968 roku. Trener Bogumił Gozdur na blondwłosego juniora postawił po raz pierwszy 11 maja 1968 r., gdy Puszkarz zagrał w przegranym 1:2 meczu z Arkonią Szczecin. Jego występ wypadł na tyle poprawnie, że bohater niniejszego tekstu został uznany przez wybrzeżową prasę za jednego z wyróżniających się na boisku. Podobnego zdania prawdopodobnie był również gdański szkoleniowiec, gdyż Zdzisław Puszkarz regularnie pojawiał się w składzie Lechii podczas kolejnych meczów.

Dokładnie w rok od seniorskiego debiutu „Dzidek” po raz pierwszy wpisał się na listę strzelców. Otworzył on wynik rozgrywanego w Gdańsku meczu przeciwko Włókniarzowi Starogard Gdański. Mimo stosunkowo młodego wieku, stopniowo stawał się on liderem drugiej linii gdańskiego, wciąż jednak tylko III – ligowego, zespołu. Kolejne batalie o awans kończyły się fiaskiem, aż do sezonu 1971/72. 25 – tysięczna, żywiołowo reagująca widownia, szalała w trakcie rozgrywanych wiosną 1972 r. spotkań we Wrzeszczu. W stan euforii wprowadzały ją nadzwyczaj często efektowne strzały, zwody czy też podania w wykonaniu niekwestionowanej postaci nr 1 gdańskiego zespołu: Zdzisława Puszkarza. W tym pamiętnym sezonie wystąpił on w 29 spotkaniach, w których zdobył 6 bramek.

POPULARNOŚĆ

Sława i popularność „Dzidka” trafiły daleko poza opłotki stadionu przy ulicy Traugutta. Przekładając to na dzisiejszą nomenklaturę stał się on gdańskim celebrytą. Znać, czy też spotkać Puszkarza, to było wydarzenie, którym z powodzeniem można było się pochwalić. W tym okresie swój początek miał osobliwy obyczaj kibiców Lechii, aby po kolejnych meczach przejść w kilkusetosobowej grupie z wrzeszczańskiego stadionu, aż na ulicę Ogarną, gdzie wówczas z rodzicami mieszkał idol gdańskich fanów. Jak wspomina on, pierwsze tego typu wydarzenie przestraszyło jego mamę, która była zdumiona słysząc własne nazwisko skandowane przez licznie przybyłych wielbicieli talentu jej syna. Do tej pory nie zdawała sobie ona sprawy jak ważną i popularną postacią dla tysięcy gdańszczan jest jej syn. Opowiadania męża o zachwytach kibiców po kolejnych zagraniach Zdzisia traktowała wcześniej z przymrużeniem oka. Z czasem przywykła, podobnie jak niezadowoleni początkowo sąsiedzi państwa Puszkarz, do tych cyklicznych wizyt kibiców Lechii na podwórku kamienicy przy Ogarnej.

Swoistym miernikiem popularności lidera biało – zielonych był organizowany od 1972 roku przez redakcję „Głosu Wybrzeża” Plebiscyt na Najpopularniejszego Piłkarza Wybrzeża. Zdzisław Puszkarz nie ukrywa, że był mocno zaskoczony faktem, iż to właśnie on otrzymał najwięcej punktów w pierwszej edycji tej zabawy. Najpopularniejszym zawodnikiem naszego regionu zostawał jeszcze w latach 1975, 1978 i 1982.

REPREZENTACJA

W pierwszym sezonie na zapleczu ekstraklasy biało – zieloni, trenowani przez Ryszarda Kuleszę, mieli za zadanie utrzymać się w lidze. Jednak począwszy od sezonu 1973/74 rozpoczęli oni trwający do 1979 roku szturm na najwyższą klasę rozgrywkową. Liderem i główną siłą napędową ofensywy gdańskiej drużyny był Puszkarz. Nie upłynęło wiele czasu a umiejętnościami gracza II – ligowej Lechii zainteresował się sam Kazimierz Górski! 20 maja 1975 r. powołał on bohatera niniejszego tekstu do kadry na mecz z NRD. Był to swoisty ewenement, gdyż obok uznanych sław światowej piłki – Deyny, Gadochy, Laty, Szarmacha czy Tomaszewskiego – pojawił się piłkarz, który nie rozegrał do tej pory nawet minuty na boiskach polskiej ekstraklasy. „Dzidek” wspomina niezwykle ciepłe przyjęcie ze strony utytułowanych kolegów oraz opiekę jaką otoczyli go król strzelców Mundialu’74 Grzegorz Lato oraz wywodzący się z Gdańska Andrzej Szarmach. Zaproszenie do kadry zaowocowało debiutem w reprezentacji Polski. Puszkarz zagrał 45 minut I połowy spotkania w Halle. W przerwie zmienił go Józef Kwiatkowski. Do historii przeszły słowa komentującego to spotkanie dziennikarza TVP: "Wegrzy maja swojego Puskasa, a my wcale nie gorszego Puszkarza..."! Ponadto „Dzidek” wziął udział w zgrupowaniu reprezentacji, które miało miejsce w Hiszpanii, w lutym 1976 roku. Zagrał on w dwóch spotkaniach reprezentacji, których z uwagi na klubowy charakter rywala, nie sposób znaleźć w rejestrze oficjalnych meczów reprezentacji Polski: Betis Sevilla – Polska 1:4 (Puszkarz - 90 minut) oraz Malaga – Polska 1:2 (Puszkarz - 45 minut). Wiosną 1976 r. postawiono przed „Dzidkiem” swoiste ultimatum: albo gra w ekstraklasie, co wiązało się z opuszczeniem Gdańska, albo rezygnacja z występów w kadrze…

TYLKO GDAŃSK

Szczególnie mocno do opuszczenia Lechii i przejścia do klubu z ekstraklasy namawiali Puszkarza przedstawiciele ŁKS Łódź. Na zgrupowaniach o propozycji łodzian informował go Jan Tomaszewski. Ponadto w kwestii pozyskania „Zdzicha” przez „Rycerzy Wiosny” lobbował Marian Geszke. Każdorazowo tego typu propozycje spotykały się z odmową. Podobnie było również w przypadku starań bytomskiej Polonii, której działacze byli skłonni zapłacić fortunę najlepszemu piłkarzowi II ligi, a także oferującej luksusowe mieszkanie w Gdyni Arki. Puszkarz niezmiennie pozostawał niewzruszony na kolejne propozycje przenosin.

JAK MAGNES

Przez kolejne lata zmieniali się trenerzy oraz zawodnicy Lechii, lecz w jej składzie nieprzerwanie trwał i co najważniejsze brylował Zdzisław Puszkarz. Był on magnesem przyciągającym na trybuny kibiców w całym kraju. Przeglądając sprawozdania z meczów ligowych z tamtych lat zauważyć można, iż rekordy frekwencji na wielu stadionach miały miejsce w meczach przeciwko Lechii, a miejscowa publiczność tłumnie ściągała na trybuny, aby „zobaczyć tego Puszkarza”, co występował w reprezentacji, a niezmiennie gra w II ligowej Lechii.

DWIE NOGI?

To, że Puszkarz grał, to mało powiedziane. On oczarowywał rywali i publiczność swoimi zagraniami, a zwłaszcza tym co potrafił zrobić z piłką zagrywając ją lewą nogą. Mówiło się, że Puszkarz jako piłkarz ma lewą nogę, a prawa służy mu do… biegania, względnie podpierania. Niemniej zdarzało się, że czasem „tą gorszą” prawą kończyną uczynił coś ponadprzeciętnego. W pamięci kibiców pozostał na długo rozegrany w Lublinie, w kwietniu 1975 roku, mecz z tamtejszym Motorem. Biało – zieloni wygrali ten arcyważny pojedynek 3:2, a Puszkarz dwukrotnie trafiał tego dnia do siatki rywala właśnie prawą nogą!

ODSZEDŁ

Latem 1981 roku doszło w Lechii do gruntownego odmłodzenia składu. 31 – letni Puszkarz pozostawał nadal wierny barwom Lechii, mimo, że ta jako realna siła znaczyła już coraz mniej na zapleczu ekstraklasy. Pytany, po co mu to, „Dzidek” jak mantrę powtarzał, że nadal chce grać przy Traugutta i awansować ze swoim ukochanym klubem wreszcie do I ligi. Rzeczywistość zdawała się wyglądać zgoła odmiennie. Niedawny kandydat do ekstraklasy ciułał punkty i już jesienią stało się jasne, że biało – zielonym, jeśli już mają zmienić klasę rozgrywkową, znacznie bliżej jest do III ligi niż do ekstraklasy. Na domiar złego, całej sytuacji nerwowo nie wytrzymał lider zespołu. 10 października 1981 r., już podczas pierwszej połowy meczu ze Stilonem Gorzów, został on usunięty z boiska na skutek obejrzenia dwóch żółtych kartek. Drugą z nich ujrzał po słownym znieważeniu sędziego – Marka Dardasa. W konsekwencji tego wydarzenia władze PZPN zdyskwalifikowały Zdzisława Puszkarza na 9 miesięcy! Było jednak małe ale… Dyskwalifikacja dotyczyła bowiem jedynie rozgrywek II ligi. Wykorzystał to, grający w najwyższej klasie rozgrywkowej, gdyński Bałtyk, a konkretnie pracujący w tym klubie Marian Geszke, któremu tym razem skutecznie udało się namówić Puszkarza do odejścia z Lechii.

5 LAT BEZ LECHII

W wieku 32 lat Puszkarz - senior po raz pierwszy zmienił klub. W Gdyni z miejsca stał się wiodącą postacią zespołu. Walnie przyczynił się do utrzymania stoczniowego klubu w ekstraklasie. Ukoronowaniem 1982 roku był jego czwarty triumf we wspomnianym już Plebiscycie „Głosu Wybrzeża”. W 1984 roku weteran wybrzeżowych boisk przeniósł się za zachodnia granicę Polski, gdzie przyszło mu, jak się wtedy wydawało, kończyć karierę w barwach III ligowego Holstein Kiel. Po ponad 2 latach powrócił do Polski i zgłosił akces do zespołu MOSiR Gdańsk skupiającego w swoich szeregach gdańskich oldbojów.

COME BACK

Podczas zimowej przerwy, w trakcie sezonu 1986/87, na gruncie towarzyskim zmierzyły się zespoły MOSiR-u i grającej w ekstraklasie Lechii. Pokłosiem tego spotkania była złożona Puszkarzowi, przez ówczesnego szkoleniowca biało –zielonych Marian Geszke, propozycja gry w biało – zielonych barwach. Marzenie, które wydawało się już nieosiągalne – gra w barwach Lechii w ekstraklasie – było przed „Dzidkiem” na wyciągnięcie ręki! Faktem stało się 28 marca 1987 r., gdy „Zdzichu” zagrał w przegranym przez Lechię 0:1 wyjazdowym meczu przeciwko Widzewowi. Po niemal 19 latach gry Zdzisław Puszkarz w końcu dopiął swego. Jako lechista zagrał w ekstraklasie! Jak, w wieku 37 lat, prezentował się on na murawie, oddaje opinia trenera Pogoni Szczecin Leszka Jezierskiego, który stwierdził po meczu rozegranym 01.04.1987, iż żenować powinien piłkarzy Lechii i Pogoni fakt, że pierwszoplanową postacią meczu był dobiegający „czterdziestki” Puszkarz! Natomiast 28.06.1987 r., podczas meczu barażowego o utrzymanie w lidze, przeciwko Ruchowi w Chorzowie, „Dzidek” zdobył swoją pierwszą bramkę dla Lechii w ekstraklasie (Niebiescy po barażach po raz pierwszy w swojej historii opuścili szeregi I ligi). Udana runda wiosenna sprawiła, że przedłużono kontrakt z ambitnym weteranem. Ten odwdzięczał się niezwykłą wręcz zadziornością na boisku zawstydzając swoimi umiejętnościami technicznymi młodszych niekiedy o dwie dekady przeciwników. W tym sezonie też odnotował swojego gola, a miało to miejsce w rozegranym 12.03.1988 r. w Gdańsku meczu z poznańskim Lechem. W 62 minucie spotkania, stojąc bokiem do bramki rywala, tuż obok linii autowej w środkowej części boiska, wykopnął piłkę w górę. Ta poleciała niezwykle wysoko, zatoczyła olbrzymi łuk i spadła „za kołnierz” kompletnie zaskoczonego Ryszarda Jankowskiego. Przyznam, że do dziś nie widziałem równie dziwnej bramki przy Traugutta. Jak się okazało był to ostatni gol w karierze Zdzisława Puszkarza! Nie był to jednak ostatni strzał „Dzidka”, który sprawił, że piłka ugrzęzła w siatce rywali. Ten miał miejsce niemal 3 miesiące później, 11.06.1988 r. w Katowicach w meczu z GKS. Przegrywający 1:2 lechiści dążyli do wyrównania i w 73 minucie cel ten prawie osiągnęli. Prawie, gdyż… prawidłowo zdobytej głową przez Puszkarza bramki nie uznał arbiter – Aleksander Suchanek. Oszust z gwizdkiem, aby podkreślić, że to on rządzi na boisku, ukarał strzelca bramki żółtą kartką! To był ostatni oficjalny mecz Zdzisława Puszkarza w karierze…! Po 20 latach i 1 miesiącu gry w seniorskich zespołach Lechii, Bałtyku i Holstein-u postanowił on zawiesić piłkarskie buty na haku.

POŻEGNANIE

Pożegnalny mecz Zdzisława Puszkarza odbył się 04.11.1989 r. na stadionie przy ulicy Olimpijskiej w Gdyni. Tego dnia po raz pierwszy piłkarze grali, na tym obiekcie, przy sztucznym oświetleniu. Po ligowym pojedynku piłkarzy Bałtyku na boisku pojawili się trójmiejscy oldboje, którzy zagrali na cześć jednego z najwybitniejszych piłkarzy naszego regionu.

GWIAZDA

O swoim idolu sprzed lat nie zapomnieli także kibice gdańskiej Lechii. 26 maja 2002 roku zorganizowany został na stadionie przy ul. Traugutta Benefis Zdzisława Puszkarza. W jego ramach wmurowano w Alei Gwiazd tablice na cześć bohatera dnia oraz Romana Korynta. Odbył się także mecz pomiędzy dawnymi gwiazdami Lechii a wychowankami klubu grającymi w polskich klubach.

60 LAT

Zdzisław Puszkarz w lutym 2010 roku to spokojny, korzystający z należnych w trakcie jesieni życia praw gdańszczanin. Niezmiennie związany z gdańską Lechią, gdzie pomaga trenerowi Józefowi Gładyszowi prowadzić zespół juniorów rocznika 1991. Od 34 lat mąż pani Teresy, z którą dochowali się dwójki dzieci: Agnieszki i Andrzeja. Wolny czas spędza na oglądaniu sportu w TV oraz kibicowaniu piłkarzom biało – zielonych. Można spotkać go, w towarzystwie kolegów z boiska, na prawie każdym meczu lechistów.

MARZENIA I ŻYCZENIA

Poproszony o wskazanie ulubionej drużyny bez wahania odpowiada, że jest nią Lechia. Jeśli chodzi o kluby zagraniczne preferuje Barcelonę, w której grał jego piłkarski idol sprzed lat – Johann Cruyff. Poproszony o wskazanie jedenastki marzeń gdańskiej Lechii, którą sam chętnie by poprowadził zaproponował następujący skład: Stanisław Burzyński, Józef Gładysz, Lech Kulwicki, Roman Korynt, Janusz Makowski, Zbigniew Żemojtel, Jerzy Apolewicz, Tadeusz Jahn, Bogdan Adamczyk, Roman Rogocz, Tomasz Korynt, Jerzy Kruszczyński.

Zdzisław Puszkarz niezmiennie od lat czuje się lechistą. Uchodzi za niedościgniony wzór wierności biało – zielonym barwom. Z nieskrywaną radością obserwuje jak rozwija się jego ukochany klub. Sam wierzy, że z Lechią, już w charakterze kibica, przeżyje jeszcze wiele pięknych chwil. Chciałby doczekać momentu, gdy Biało-Zieloni zagrają w europejskich pucharach. Tego wypada „Dzidkowi”, obok wielu lat przeżytych w zdrowiu życzyć. A samej Lechii pozostaje winszować wielu tak utalentowanych i oddanych jej piłkarzy. Byłoby to z pewnością także marzeniem Zdzisława Puszkarza – legendy Lechii Gdańsk…!

Opinie (10)
Ludzie Lechii
Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
kontakt | 0.014