Gdańsk: czwartek, 18 kwietnia 2024

Tygodnik lechia.gda.pl nr 238 (7/2010)

16 marca 2010

Treść artykułu
 |   |   |   |   | 

EKSTRAKLASA OKIEM SCEPTYKA

Niespodzianki kontrolowane

Sceptyk wita raz jeszcze! W polskiej lidze od początku wiosny (przynajmniej tej piłkarskiej) dzieją się ciekawe rzeczy. Ostatnio sypnęło niespodziankami. Ale czy na pewno? Z naszą ekstraklasą jak z PKP. Kiedy np. podróżujący dostanie bilet na nieistniejące miejsce, najpierw jest zaskoczony, ale znając nasze realia myśli sobie: „No tak, tu wszystko jest możliwe”.

ŁUKASZ BARTOSIEWICZ
Gdańsk

Przede wszystkim zmiany na górze. Już prawie nic nie zostało z przewagi Wisły nad resztą stawki. Na dzień dzisiejszy zdecydowanie lepiej od Wisły prezentuje się Lech. Poznańska lokomotywa już prawie dojechała na szczyt tabeli. W tej kolejce jeszcze się nie udało (1:1 w Bełchatowie), ale grając tak dalej, Lech może sporo osiągnąć. Po części dzięki prezentowaniu naprawdę przyzwoitego futbolu, a po części dlatego, iż Wisła i Legia grzecznie odsunęły się na boczny tor, by spokojnie tonąc we własnych bagnach nudy, powtarzanych schematów, nazwisk i wymówek. W Krakowie jest źle, ale można było się tego spodziewać. Po co Wiśle nowy bramkarz, przecież obecny przyprawia o palpitację tylko co kwadrans. Po co w ogóle porządne wzmocnienia, przecież na sam dźwięk nazwisk piłkarzy Wisły rywale ze strachu położą się plackiem na murawie. Błąd! Bełchatów i Arka pobiły Wisłę, Jagiellonia również grała bez żadnego respektu dla mistrza. Ale nie, wszystko jest dobrze, w Krakowie mówią że grali dobrze tylko mieli pecha. To zdanie mogą sobie oprawić w ramkę, powiesić nad łóżkami i patrzeć na nie, kiedy inni będą się cieszyć z najwyższych laurów. Fakt, mecz z Jagiellonią zły nie był, ale nie ma ani kompletu punktów ani, o zgrozo, nawet jednej bramki. Biała Gwiazdo, pobudka! Natychmiast!

No tak, autor ponarzekał na Wisłę. Ale jeśli mieć pretensje za prezentowaną grę do Krakowian, to co rzec o postawie Legii? Chyba żaden język świata nie przewiduje takich określeń, zostańmy więc przy postawie niewypowiedzianie złej. Ostateczne poniżenie stołecznego klubu dokonało się w Bytomiu, gdzie nie potrafiąca wygrać od kilku spotkań miejscowa Polonia, zwyciężyła Legię 1:0. Można jednak było to przewidzieć. Sytuacja w klubie jest co najmniej dziwna. Weźmy choćby transfery. W tym roku uznano, że wystarczającym wzmocnieniem będzie mający sporą przerwę w grze Wawrzyniak oraz zawodnik mający w swoim CV wpisane „Manchester United”. To, że zawodnik ów większość czasu spędził ogrzewając ławkę albo trybuny, jest mniej istotne. Legia gra topornie, bez stylu, bez charakteru, piłkarzom przeszkadza to, że kibice gwizdną i to że piłka za okrągła. Trwa niekończący się konflikt na linii zarząd-kibice. Tak fatalnie grającej Legii, czy też jakiejkolwiek drużyny z czołówki, dawno nie widziano.

Za postawę piłkarzy Wisły i Legii zapłacili głowami odpowiednio trenerzy Skorża i Urban. To też specjalnie nie dziwi, jako że dość powszechne jest w polskiej lidze przekonanie, że lekiem na całe zło jest wymiana trenera. Tak jest łatwiej, taniej i nie trzeba za dużo myśleć. Ale nowy będzie potrzebował czasu, a tego może zabraknąć.

Zmiany również na dole tabeli. Wszystkich z pewnością uradowała wieść, że ostatnie miejsce w tabeli opuściła już Odra Wodzisław. Tak, rozpoczął się doroczny spektakl p.t. „Czas zirytować resztę polski i po raz n-ty utrzymać się w lidze.” Na razie idzie nieźle, 0:0 z Lechią, 1:0 z Legią, 2:0 z Piastem. Trzy mecze bez straconej bramki, w czym duża zasługa Arkadiusza Onoszki, bramkarza dla wielu kontrowersyjnego, lekko szalonego, ale jak widać wciąż bardzo solidnego. Odra nigdy nie spadnie? Ha?

Czerwoną latarnię Odra przekazała warszawskiej Polonii, która zremisowała z Ruchem 1:1. Prezes Wojciechowski zastanawia się kto zawiązał układ przeciwko Polonii, dziennikarze zastanawiają się, co wpisze do wyszukiwarki internetowej prezes Wojciechowski, żeby znaleźć nowego trenera. Trener Bakero zastanawia się „co ja robię tu, ooo, z tymi piłkarzami, ooo…”. Piłkarze zastanawiają się nad swoją grą (a przynajmniej powinni). A wszyscy zastanawiają się, co pasło się na boisku Polonii, że murawa wygląda jak zaorane pole.

A teraz pozostałe spotkania tej kolejki. W Krakowie, Cracovia rozbiła kielecką Koronę 3:0, a właściwie dokonał tego Radosław Matusiak. Strzelił dwa gole, asystował przy trzeciej. Cracovia już w meczach z Legią i Lechem grała nieźle, ale mimo to przegrywała. Kiedy Orest Lenczyk już zastanawiał się, czy aby nie wrócić do taktyki z początku sezonu, która głównie polegała na rozśmieszaniu przeciwnika kopaniem się w głowę, błysnął właśnie Radosław Matusiak. A Korona? Nie zagrała tragicznie, ale już do końca sezonu będzie tą drużyną, której strzelono gola plecami.

We Wrocławiu w meczu przyjaźni, mniej przyjacielska była gdańska Lechia, która ograła Śląsk 2:1. Ogromna w tym zasługa świetnie interweniującego Pawła Kapsy, który doprowadzał szczególnie Vuka Sotirovica do załamania. Swoją drogą twierdza Wrocław troszeczkę ostatnio kruszeje. Zdobyła ją Lechia, ale i tydzień wcześniej Jagiellonia Białystok. Tak, ta sama, która nie wygrała 32 kolejnych wyjazdowych spotkań. Jak to się stało, nie do końca wiadomo (ale posłowie planują już powołać w tym celu komisję śledczą ds. zdarzeń nadprzyrodzonych).

Z kolei w Gdyni w meczu o życie nie przeżyła gdyńska Arka, ulegając Zagłębiu Lubin 0:2. Jako że sztuczna murawa wyraźnie nie służy gdynianom, padł pomysł żeby piłkarzy odesłać do zasadzenia normalnej trawy. W piłce się nie sprawdzają, to może to zajęcie wyjdzie im lepiej. Porażka w tak ważnym spotkaniu z bezpośrednim rywalem w walce o utrzymanie może sporo kosztować.

Cóż, tyle o dwudziestej kolejce polskiej ekstraklasy. Zabawa dopiero się zaczyna. Ruszyła ulubiona zabawa prezesów polskich klubów – karuzela trenerska. Ciekawe, kto z niej wypadnie do przyszłej kolejki.

Opinie (1)
Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
kontakt | 0.402