Gdańsk: czwartek, 18 kwietnia 2024

Tygodnik lechia.gda.pl nr 239 (8/2010)

23 marca 2010

Treść artykułu
 |   |   |   |   | 

PODSUMOWANIE DWUMECZU LECHII Z WISŁĄ

Trenerski majstersztyk czy syndrom Wisły?

Po dwóch meczach Lechii z Wisłą można mieć mieszane odczucia. Pierwsze spotkanie obu drużyn w ramach Pucharu Polski zakończyło się sennym, wręcz bezbarwnym, wynikiem bezbramkowym. Z kolei, drugie podejście obu zespołów, tym razem w ramach ekstraklasy, przypominało mecz Wisły z Lechią z poprzedniego sezonu w Krakowie, kiedy to Lechia grała przyzwoicie tylko do momentu straconej pierwszej bramki.

JAKUB NOWAKOWSKI

Pierwszy mecz 1/4 finału Pucharu Polski pomiędzy Biało-Zielonymi a Białą Gwiazdą wzbudzał emocje na długo przed pierwszym gwizdkiem Szymona Marciniaka. Z jednej strony piłkarze Lechii chcieli udowodnić, iż są już mentalnie przygotowani, aby walczyć z drużyną z wielkiej trójki (Lech, Wisła, Legia), jak równy z równym. Z drugiej strony piłkarze Wisły chcieli, jak najlepiej pokazać się nowemu-staremu trenerowi Wisły, Henrykowi Kasperczakowi. Ponadto, smaczku całemu spotkaniu dodawał fakt, że Wisła nie prezentowała się najlepiej w rundzie wiosennej. Ba, rzesze kibiców uważało, iż Wisła była do ogrania i to wysoko. Warto także wspomnieć, iż 8 lat temu trener Kafarski jeszcze, jako trener Kaszubi Kościerzyna odbył swój pierwszy staż zawodowy właśnie w Wiśle Kraków prowadzonej przez... Henryka Kasperczaka.

Mecz w Gdańsku stał na niskim poziomie. Więcej w tym spotkaniu było asekuracji i wzajemnego obwąchiwania się przed kolejnymi meczami, niżeli walki o każdy centymetr boiska, nie mówiąc już o zdobyczach bramkowych. W pierwszej połowie Lechia nie oddała ani jednego strzału na bramkę, co może świadczyć o respekcie, jakim darzyli piłkarze miejscowego klubu aktualnego mistrza Polski. Wisła przeważała na boisku, jednakże nic z tego nie wynikało. Lechia oddała środek boiska Wiśle, która dwukrotnie po błędach zawodników Kafarskiego mogła strzelić pierwszą na wiosnę bramkę, jednakże dwukrotnie na posterunku stawał dobrze dysponowany tego dnia Paweł Kapsa wspomagany przez czujnego Sergejsa Kożansa.

W drugiej odsłonie gra lekko się ożywiła, jednakże i tak nieporadność obu drużyn mogła nużyć wymagającego widza. Tych z kolei też tego dnia nie było na trybunach zbyt wielu, bo tylko 5.000 kibiców pojawiło się tego popołudnia przy Traugutta 29. Jak na mecz ćwierćfinału Pucharu Polski z aktualnym mistrzem kraju, do tego z zaprzyjaźnioną drużyną to liczba kibiców zdecydowanie nie robi wrażenia...

Lechiści nie potrafili zagrozić bramce strzeżonej przez Mariusza Pawełka, brakowało ostatniego podania oraz przede wszystkim strzału. Osamotniony z przodu Dawidowski nie był w stanie w pojedynkę rozstrzygnąć losów spotkania. Popularny "Dawidek" starał się, jak mógł udowodnić swoją wartość na tle kolegów swojej byłej drużyny, co po części mu się udało. Dawidowski sprytnie wykartkował i Głowackiego i Marcelo, co w perspektywie rewanżu w Krakowie może mieć decydujące znaczenie. Natomiast Wiślacy próbowali wjechać z piłką do bramki i głównie dzięki indolencji strzeleckiej Pawła Brożka oraz fantastycznym interwencjom Pawła Kapsy nie udało się wywieźć podopiecznym Kasperczaka bramkowej zaliczki przed rewanżem.

Po środowej nudzie przy Traugutta, w sobotę rozegrano drugą część tryptyku gdańsko-krakowskiego, tym razem w Krakowie w ramach 21. kolejki ekstraklasy. Wisła mająca nóż na gardle, dowodzona przez nowego trenera musiała ten mecz wygrać. Z kolei Lechia nie mającego wygórowanego celu w obecnym sezonie, zajmująca obecnie 6 miejsce, bezpieczne z uwagi na premie wynikające z zajęcia na koniec sezonu co najmniej 8. miejsca w tabeli, mogła skupić się na realizowaniu nadrzędnego celu, jakim jest w zaistniałej sytuacji walka o Puchar Polski.

- W lidze mamy spokojną sytuację, a zawodnicy chcą powalczyć w Pucharze Polski - tak przed rywalizacją z Wisła mówił trener Kafarski.

Trener Kafarski zaskoczył większość obserwatorów sobotniego spotkania desygnując do gry 7 nowych zawodników w porównaniu ze środowym pojedynkiem oby dwóch drużyn. Szansę gry od pierwszych minut w Krakowie dostali Mysona, Pietrowski, Nowak, Bajić, Rogalski, Zabłocki oraz Wiśniewski.

Rewolucja w składzie Lechii mogła być spowodowana nie tyle chęcią regeneracji sił podstawowych zawodników Lechii przed arcyważnym rewanżem w ramach Pucharu Polski, ile sposobem na zaskoczenie Wisły. Co więcej, rewolucja Kafarskiego miała także kolejny pozytywny wydźwięk, a mianowicie sprawdzenie aktualnej formy do tej pory rezerwowych zawodników na tle mocniejszego przeciwnika. Wygląda na to, iż trener Lechii zagrał va banque, a czy uda mu się trenerski majstersztyk okaże się już dzisiaj, najprawdopodobniej chwilę przed godziną 22.

Ku uciesze sympatyków Biało-Zielonych w pierwszej połowie to Lechia była stroną dominującą. Lechiści byli zespołem dobrze zorganizowanym taktycznie i co najważniejsze zagrażającym bramce Pawełka. Przyjezdni mogli prowadzić już w 5. minucie meczu, kiedy to przed szansą przelobowania wysuniętego Pawełka stanął Jakub Zabłocki. W kolejnej ładnej składnej akcji Piotr Wiśniewski ograł obrońcę Wisły i będąc sam na sam z bramkarzem strzelił centymetry obok bramki. W pierwszej połowie godną uwagi była także interwencja, ostatnio będącego w wyśmienitej formie, Pawła Kapsy, który uprzedził Pawła Brożka.

- To powinien być gol, niestety piłka źle mi siadła na nodze i stąd pudło. Szkoda, bardzo szkoda, przy prowadzeniu 1:0 grałoby się łatwiej - żałował swojej sytuacji popularny "Wiśnia".

W drugiej połowie sytuacja się odwróciła, według piłkarskiego porzekadła - nie wykorzystane sytuacje się mszczą. Lechia mniej atakowała, a Wisła potrzebowała błędu sędziego, aby strzelić pierwszego od ponad 480 minut gola w oficjalnych rozgrywkach. Autorem zarówno pierwszej, jak i ostatniej bramki był Marcelo, który na całe szczęście na zagra przeciwko Lechii w rewanżu ćwierćfinałowego pojedynku.

Po straconej bramce Lechia nie potrafiła udźwignąć ciężaru gry i ostatecznie oddała pole gry Wiśle, która do końca kontrolowała spotkanie podwyższając jeszcze w samej końcówce wynik na 3:0. Wpierw po błędzie Arkadiusza Mysona nieprzeciętnej urody bramkę zdobył Tomasz Jirsak, a minutę później bramkę z głowy strzelił wprowadzony parę minut wcześniej Rafał Boguski.

- Stracona pierwsza bramka sprawiła, iż nasza gra się załamała. Zapomnieliśmy już, że w poprzednim sezonie mecz w Krakowie wyglądał podobnie - mówił po meczu trener Kafarski.

Już dzisiaj czeka nas ostatnie starcie Lechii z Wisłą. Wysoka wygrana z soboty może uśpić Wisłę przed wtorkowym meczem rewanżowym Remes Pucharu Polski. A tymczasem Lechia ostrzy sobie zęby na to trofeum.

- - Na pewno będziemy się chcieli zrewanżować krakowianom we wtorek. W Wiśle zabraknie dwóch stoperów, wszystko jest otwarte, jeśli chodzi o Puchar Polski - mówił po meczu ligowym z Wisłą Łukasz Surma.

- Nikt z nas nie ma zamiaru odpuścić Pucharu Polski. Zdajemy sobie sprawę, że zdobycie pucharu daje nam przepustkę do gry w Europie - mówi zmobilizowany Marcin Kaczmarek.

Czy Lechia pokaże pazur i już w tym sezonie będzie w stanie walczyć skutecznie przez 90 minut z Wisłą?

Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
kontakt | 0.037