lechia.gda.pl

Tygodnik lechia.gda.pl nr 240 (9/2010)
30 marca 2010


EKSTRAKLASA OKIEM SCEPTYKA

Zaskakujący i gościnni

Kolejka o numerze 22 była pod wieloma względami zaskakująca. Szczególnie dla niektórych golkiperów, którzy popełniali błędy, o których nie śniło się filozofom, ani w ogóle nikomu, kto nie miewa koszmarów. W tej kolejce dominowała również wyjątkowa gościnność. Zaledwie w dwóch na osiem spotkań triumfowali gospodarze.

ŁUKASZ BARTOSIEWICZ
Gdańsk
adres: http://lechia.gda.pl/artykul/12417/
kontakt: lechia@lechia.gda.pl

Zacznijmy od góry. Drużyny walczące, czy też udające, że walczą o mistrzostwo, pewnie wygrywały i to także na spotkaniach wyjazdowych. No, może poza małym wyjątkiem. Ale po kolei. Krakowska Wisła, będąca wciąż liderem tabeli (co, patrząc ostatnio na jej grę, jest doprawdy zadziwiające) po słabych występach ligowych, a szczególnie po katastrofie w Pucharze Polski, w Bytomiu wygrać musiała. Gospodarze, jak pamiętamy, tydzień temu przypominali podczas meczu w Gliwicach stado leniwców. Zadanie było dla nich proste – stać się stadem ambitnym i walczącym. Taki dobór celów obu drużyn pozwolił na obopólną ich realizację. Wisła wygrała, Polonia walczyła. Niezadowolony mógł być tylko bramkarz Bytomian, który wybrał zdecydowanie zły moment na zabawę w „Piłka parzy!” (gol na 1:3) i w następnym meczu parzyć go będzie co najwyżej ławka rezerwowych.

Wygrała także na wyjeździe Legia, co szokiem jest niemałym, jeśli spojrzeć na ostatnie mordęgi stołecznej drużyny. W ogóle mecz w Gdańsku był zaskakujący. Po pierwsze, kibice zobaczyli całkiem wysoki poziom, a jak wiemy słowo to w zestawieniu z „w polskiej lidze” brzmi jak „ciekawe posiedzenie Sejmu”. Po drugie, przebieg meczu sprawił, że wszyscy zaskoczyli wszystkich. Lechia po 10 minutach prowadziła już 2:0, rywale byli wstrząśnięci, kibice zmieszani, ale największego szoku doznali chyba sami Gdańszczanie, bo niedługo potem stanęli na boisku. W tym czasie z szoku otrząsnęli się goście i co już jest szokiem wszechczasów, strzelili 3 gole i wygrali spotkanie. Szok na szoku i szokiem pogania.

Zarówno Wisłę i Legię przebił chorzowski Ruch, który rozbił na wyjeździe Cracovię 4:1. Piłkarze z Krakowa byli wyraźnie zaskoczeni, że w naszej lidze ktoś potrafi poruszać się szybciej niż w tempie spacerowym. Na tyle, że pierwszy strzał oddali ok. 80 minuty. Najwyraźniej odcięcie prądu na stadionie Hutnika i czasowe zaciemnienie, zaciemniło również umiejętności piłkarskie krakowskich futbolistów. No, może poza bramkarzem. Jak widać przy niektórych bramkach, w tym przypadku nic się nie zmieniło.

Miał też wygrać ostatni z wielkich faworytów, rozpędzony Lech Poznań. Mający w swoim składzie Peszkę, Stilica, Kriwca i tak dalej i tak dalej. Naprzeciwko stanął zespół wychodzący ze strefy spadkowej, którego największym atutem jest to, że … nazywa się Odra Wodzisław i ponownie walczy o utrzymanie w lidze. I właśnie w Wodzisławiu poznańska lokomotywa zderzyła się ze ścianą. Odra użyła swojej najgroźniejszej broni – zanudzenia rywala na śmierć. Gdy któryś z poznańskich zawodników budził się na tyle, aby oddać strzał na bramkę gospodarzy, na drodze stał niepokonany Arkadiusz Onyszko. Taktyka sprawdziła się w stu procentach, remis 0:0 i wodzisławska drużyna wciąż jest niepokonana wiosną.

To tyle raportu z górnych partii tabeli. Niżej drużyny gości także były przyjmowane bardzo miło. W Bełchatowie miejscowi obrońcy wręcz dopraszali się swoją grą o bagaż kilku bramek. Napastnicy Zagłębia nie mieli szczególnych skrupułów, robili wiatraki z gospodarzy, kiedy im się żywnie podobało i odnieśli pewne zwycięstwo. Zagłębie zaskakująco szybko oddaliło od siebie widmo spadku. Może i Franek Smuda czyni cuda, ale to Bajorowi Zagłębie utrzymać się uda.

Po świetnym występie w Pucharze Polski i awansie do półfinałów, piłkarze Jagiellonii potrzebowali odpoczynku. Taktyka na mecz z Piastem była prosta - niech gra Tomek Frankowski, a reszta pilnuje żeby trawa ładnie rosła. I to wystarczyło, a jako że Frankowski miał dobry humor, wpadł na szatański pomysł, żeby przy okazji ośmieszy gliwicką defensywę. Jak pomyślał, tak zrobił, strzelił pierwszą bramkę głową (jako jeden z najniższych na boisku), między nogami bramkarzowi, a następnie dołożył drugą, będąc już w pozycji leżącej.

Wreszcie ulica Konwiktorska, gdzie akurat gościnność jest regułą, ale akurat nie tym razem. Do przerwy trener Bakero miał czas spakować walizki, zamówić bilet do Hiszpanii i napisać komedię p.t. „Jak chciałem nauczyć grac w piłkę zespół Polonii”. A i tak zdążyłby zobaczyć wszystkie ciekawsze wydarzenia tej części gry. Piłkarze Arki prowadzili 1:0 ale nie uznali za stosowne wysilać się już w drugiej części gry licząc, że i tak starczy to na zespół nie potrafiący prosto kopnąć piłki. A tu psikus! Poloniści wykorzystali niemrawe poczynania Gdynian oraz murawę wciąż wyglądającą jak po wyścigach dzikich wieprzy i zgarnęli trzy punkty. Mimo to, wciąż zamykają tabelę.

Był jeszcze jeden mecz w tej kolejce – we Wrocławiu Śląsk zremisował z Koroną. Ponieważ jednak sam mecz był ciekawy jak podręcznik o sadzeniu kalafiorów, a wyjaśnił o ligowej rzeczywistości tyle, co większość sejmowych komisji śledczych, nie będziemy mu poświęcać zbyt wiele uwagi. Nadmieńmy tylko, że zespół wrocławski sam prosi się, aby uznać go za zagrożony spadkiem. Wystarczy zerknąć na dotychczasowe wyniki i kalendarz nadchodzących gier.

A już w następnej kolejce, wszyscy trzymajmy spodnie, bo oto nadchodzi pojedynek wszechczasów, starcie tytanów, w następnej kolejce: Arka – Polonia Bytom! Hmm? Nie? Nie o to chodziło. Piast – Korona? No, przecież to też arcyciekawe. Znów pudło? Ach, no przecież, Lech-Legia! Oby tylko obie drużyny były w lepszej formie niż kiedy grały z Odrą Wodzisław.




Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
POWRÓT