lechia.gda.pl

Tygodnik lechia.gda.pl nr 241 (10/2010)
6 kwietnia 2010


JAK RADZIŁA SOBIE LECHIA PRZED ŚWIĘTAMI?

Dziewięć pisanek

Za nami święta Wielkiej Nocy. W tym roku kibice Lechii, po efektownym remisie w Lubinie, nie musieli dławić się jajkiem, gdyż ich ulubieńcy w ostatnim przedświątecznym meczu zaprezentowali się naprawdę solidnie. Trwa także radosne oczekiwanie na pierwszy od 27 lat występ w półfinale Pucharu Polski. A w jakich nastrojach Wielkanoc spędzali Lechiści w poprzednich latach?

KAROL KOCJAN
Gdańsk
adres: http://lechia.gda.pl/artykul/12421/
kontakt: lechia@lechia.gda.pl

2009 – w ostatnim przedświątecznym meczu Lechia uległa na Traugutta GKS-owi Bełchatów 1:2. Mecz ten był debiutem Tomasza Kafarskiego jako samodzielnego szkoleniowca pierwszej drużyny Biało-Zielonych, który zastąpił anty-faworyta gdańskiej publiczności Jacka Zielińskiego. Porażka z Bełchatowem była czwartą porażką z rzędu widmo spadku powoli zaczęło zaglądać w oczy kibicom z grodu nad Motławą – Lechia po tej poraże zajmowała 14. miejsce i od zagrożonego bezpośrednim spadkiem 15. miejsca dzielił ją tylko jeden punkt. Jednakże pomimo porażki, sam mecz został na trybunach odebrany bardzo dobrze – kibice dostrzegli wolę walki i pomysł na grę. Było to coś czego zdecydowanie brakowało graczom Lechii u poprzedniego szkoleniowca. Jak okazało się później odbicie od dna nastąpiło już w pierwszym meczu po świętach – remis na Konwiktorskiej z Polonią Warszawa. Wielkanoc była pozytywną cezurą w ubiegłorocznych zmaganiach gdańszczan.

2008 – na dzień przed wielkanocnym śniadaniem podopieczni Dariusza Kubickiego wygrali na wyjeździe z... GKS-em, ale tym razem z tym z górnośląskiego Jastrzębia po golu legendarnego Piotra Cetnarowicza. Napastnik gdańskiej drużyny w 67. minucie wykorzystał podanie Łukasza Trałki i strzelił gola na wagę trzech punktów. Było to drugie trafienie "Cetnara" w rundzie wiosennej oraz ósme w tamtym sezonie. Dla sprowadzonego podczas przerwy zimowej Trałki, była to pierwsza asysta zdobyta w barwach Lechii. Jak się później okazało jedna z wielu, gdyż jego „kariera” miała dopiero rozbłysnąć. Biało-Zieloni wykorzystali w ten sposób potknięcia rywali i awansowali na pozycję wicelidera II ligi tracąc do będącego wtedy na fali Piasta Gliwce 3 punkty. Przy świątecznych stołach piłarze Biało-Zielonych mieli w perspektywie konfrontację przy Traugutta z także aspirującą do gry w Ekstraklasie Polonią Warszawa – ten bój miał zdecydować kto zostanie w grze w walce o ekstraklasę.

2007– Rok wcześniej Lechii przed świętami przyszło się zmierzyć ze… stołeczną Polonią. Widać „Czarne koszule” to taki „wielkanocny” rywal Lechii. W przeciwieństwie do poprzednich lat warszawiacy nie zgotowali swoim kolegom z Pomorza prezentu „na Zająca” i gładko ich ograli. Po dwóch golach Jacka Kosmalskiego padł wynik 3:1. U źródeł porażki leżała absencja trzech podpór gdańskiej defensywy. Z powodu kontuzji nie mogło zagrać trio Manuszewski-Pęczak-Pawlak, które w tamtym sezonie stanowiło o tym ile pracy miał bramkarz (tego dnia Dominik Sobański). Wskutek porażki Lechia spadła na piątą z trzeciej pozycji w tabeli, a Polonia Warszawa utrzymała status drużyny niepokonanej na wiosnę. Mecz ten był „zimnym prysznicem” dla piłkarzy Lechii, którzy ostatni mecz przegrali w listopadzie 2006 roku.

2006 – przed czterema laty kibice Lechii mieli połączyć dzielenie się jajkiem z celebracją gdańsko-wrocławskiej przyjaźni, gdyż właśnie taki mecz terminarz przewidział na Wielką Sobotę. Zmartwionym perspektywą samotnych przygotowań do świąt Wielkiej Nocy żonom i matkom, z odsieczą przyszedł PZPN, który zamknął w ramach walki z chuligaństwem stadion przy ulicy Oporowskiej dla publiczności. Piłkarsko, Lechia miała do wykonania „specjalne” zadanie – uratować posadę swojemu trenerowi – Marcinowi Kaczmarkowi, który dostał od zarządu klubu do wykonania, wobec słabej pozycji w tabeli, dwa tygodnie wcześniej ultimatum. Lechia miała zdobyć w trzech meczach co najmniej pięć punktów. Tydzień wcześniej Biało-Zieloni wygrali u siebie z Podbeskidziem Bielsko-Biała, więc po remisie we Wrocławiu warunek został spełniony w osiemdziesięciu procentach. Z ciekawszych wydarzeń tego dnia należy odnotować fakt, iż w tym meczu po raz pierwszy w pierwszym składzie pojawił się Piotr Wiśniewski, który tego dnia… zmarnował najlepszą okazję do tego, aby mecz zakończył się zwycięstwem gości.

2005 – ostatni mecz Lechii przed Wielkanocą był jednocześnie początkiem rundy wiosennej w III lidze. Po zaciętym spotkaniu w pierwszej stolicy Polski, które obserwowało 300 kibiców z Gdańska Lechia zremisowała 2:2. Remis z ostatnią wtedy w tabeli drużyną Mieszka nie był dobrym prognostykiem przed resztą rundy, święta więc nie upłynęły bBało-Zielonym w szampańskich nastrojach. Były to jednak złe miłego początki – już po tym spotkaniu rozpoczął się zwycięski pochód Lechii, która w siedmiu najbliższych meczach strzeliła 18 bramek, nie tracąc przy tym żadnej. Oczywiście spotkania te zakończyły się kompletem zwycięstw.

2004 – rok wcześniej, w czwartej lidze nie rozgrywano meczu w Wielką Sobotę. Kibice mogli dzielić się jajkiem ze spokojem, gdyż Lechia już wtedy zajmowała pierwsze miejsce w grupie pomorskiej z przewagą czterech punktów nad Olimpią Sztum, a tydzień wcześniej pokonała trenowaną przez Jacka Grembockiego Cartusię 1:0 po golu niezawodnego Marka Wasickiego.

2003 – Wielkanoc 2003, to przede wszystkim satysfakcja po pokonaniu NordCoopu Gdańsk 2:0 w piątej rundzie Wojewódzkiego Pucharu Polski. Na meczu tym pojawiło się 1300 osób, aby dopingować drużynę z Gdańska i zobaczyć pierwsze piłkarskie derby Gdańska od ponad 20 lat. W popularnej „okręgówce” Lechia pomimo wielu efektownych zwycięstw nadal toczyła zaciętą walkę z Polanką Rokicin o to, kto rok później będzie miał okazję zagrać w IV lidze. Aż strach pomyśleć co by się stało, gdyby wtedy nie udało się, a rozwój klubu utraciłby na dynamice.

2002 – pierwsze święta Zmartwychwstania Pańskiego od momentu odrodzenia klubu, nieliczni wtedy kibice Lechii pamiętają prawdopodobnie z powodu… tęsknoty z piłką na Traugutta. Ostatni przedświąteczny mecz odbył się dwa tygodnie przed Wielkanocą, a na następny mieli czekać kolejne dziesięć dni. Ekscytacje wzbudzała wiadomość, że Lechiści zmierzą się w 1/32 finału Pucharu Polski z Unią Tczew, w której występowały wtedy takie nazwiska jak Jastrzębowski, Szutowicz, Cieśliński i Nidzicki. Był to najsilniejszy z możliwych rywali. Wobec braku piłki najprawdopodobniej rodziny kibiców zauważyły dziwne zachowanie przy stole zastawionym białym barszczem i mazurkiem. Być może w oczy rzucał się brak apetytu wynikający z rozłąki. Oni sami nie zaś wiedzieli, czy nowe wcielenie klubu Puszkarza i Rogocza to kolejna chimera, czy prawdziwe zmartwychwstanie…

Bycie kibicem Lechii przez ostatnie dziewięć nie zawsze pozwalało zrelaksować się podczas Świąt Wielkanocnych. Czasami żal za niewykorzystaną wczoraj przez napastnika sytuację, czy lęk o przyszłość zajmowały myśli. Są jednak rzeczy, które przez ten cały czas pozostawały niezmienne – przez kolejne Wielkie Soboty i Niedziele zmaganiom Lechistów towarzyszył serwis lechia.gda.pl.




Copyrights lechia.gda.pl 2001-2024. Wszystkie prawa zastrzeżone.
POWRÓT