Na szczycie: Oczywiście na pierwszy plan wysuwał się mecz Wisły z Lechem Poznań. Na tyle, że transmisję zdecydowała się przeprowadzić nawet TVP, włączając go w swój jakże szeroki pakiet czterech (!) spotkań w całym sezonie. Media prześcigały się w informacjach, kto tam nie przyjedzie by oglądać nasze gwiazdy. Obserwatorzy z Włoch, Anglii, Niemiec mieli zobaczyć kwiat polskiej piłki ligowej. I zobaczyli. Niestety. W spotkaniu było dużo walki oraz kopania się po nogach i gryzienia po kostkach. I to już wszystko, jeśli chodzi o hit. Ponownie. Lechowi żal straconej szansy na dogonienie Wisły, obserwatorom, którzy przyjechali, żal tej decyzji, jeszcze większy żal obserwatorów z Mongolii i Uzbekistanu – akurat oni mogliby wypatrzyć kandydatów do swoich lig. A największy żal w TVP: „I po co było tyle spotkań wykupywać. Mówiłem, że cztery mecze w sezonie to gruba przesada. A mogliśmy puścić powtórkę powtórki Mody na Klan...”.
Z podziału punktów w Krakowie skorzystała warszawska Legia, która w tym tygodniu wzbogaciła się o 6 punktów. Traumę, jaką była gra na stepie, ekhm, przepraszam, na murawie stadionu przy Konwiktorskiej, gdzie Legia w poniedziałek ograła Jagiellonię, wicemistrzowie Polski musieli jakoś odreagować. Na szczęście akurat obok stadionu przy Łazienkowskiej przejeżdżali turyści z Gliwic. Legia mogła więc spokojnie pokazać, co potrafi. Co prawda nie jest to wiele, ale na wygraną 3:0 wciąż starczyło. Dzięki temu piłkarze ze stolicy wrócili na podium. A to dlatego, że punkty w Gdańsku stracił Ruch. Mecz rozstrzygnął się bardzo szybko, w kilkadziesiąt sekund. Ruch miał sporo sytuacji, ale na bramce gospodarzy ktoś postawił ścianę z napisem Kapsa. Mimo gry w osłabieniu, przez większości meczu Lechia obroniła remis. A stadion w Gdańsku pozostaje wciąż niezdobytą na wiosnę twierdzą. Tyle, że dla gospodarzy.
Dno dna: Na pięć kolejek przed końcem mamy tam grupkę czterech wesołych zespołów. Po 23 punkty zgromadziły Odra, Polonia Warszawa oraz Piast. Niestety dla kibiców, aż dwukrotnie doszło w minionym tygodniu do pojedynków drużyn z tej grupy. Płacz i mizerne nastroje w Gliwicach. W poniedziałek Piast przegrał u siebie z Czarnymi Koszulami! U siebie! Z Polonią! To tak jakby pobiła nas mała dziewczynka sprzedająca ciasteczka. Ta sama Polonia przegrała w Wodzisławiu kilka dni później z niezatapialną Odrą. Bramka z ostatniej minuty tego spotkania, dająca Wodzisławianom zwycięstwo, nie pozostawia złudzeń, że ten klub chronią siły nadprzyrodzone. Albo jest to klątwa wymierzona w polską ligę. Albo poziom się podniesie, albo Odra nigdy nie spadnie! Okrutne! Gdyby Piast i Polonia poczuły się z tym źle, pocieszam, że pod nimi jest jeszcze gdyńska Arka. Gdynianie w tym tygodniu mieli zagrać tylko jedno, jedyne spotkanie. U siebie, z Koroną Kielce, której rozegranie podobno jednego z najlepszych meczy w sezonie starczyło ledwie do remisu z niezbyt zmotywowanym Bełchatowem. Ale nie, to by było za proste – pomyślano w Gdyni. Przegrajmy i potrzymajmy kibiców w niepewności do ostatniej kolejki. Cóż, jak tak dalej pójdzie to do słowa „ostatni”, Gdynianie będą musieli się przyzwyczaić. Natomiast Korona po tym zwycięstwie oddaliła się od dna i w sumie można by już ją zaliczyć do kolejnej grupy, którą jest...
Środek tabeli i okolice: Nastaje już ten moment sezonu, kiedy mecze drużyn z tego rejonu tabeli będą tak interesujące, jak tygodnik o pieleniu chwastów. Tutaj mamy drużyny, które albo praktycznie już zapewniły sobie utrzymanie, albo ich gra wygląda na tyle dobrze (Stop! Słowo „dobrze” nie pasuje do tych rejonów. Niech będzie „gra nie wygląda aż tak koszmarnie”), aby nie spadły. Polonia Bytom podobno grała w tym tygodniu, przy piłce jej zawodników jednak nie widziano. Co ciekawe, dopisali sobie mimo tego jeden punkt. Zagłębie Lubin wystrzelało w pierwszych kolejkach wiosny bramek za kilka najbliższych miesięcy i teraz zostały już tylko takie mecze jak ten z Jagiellonią oraz dwa tygodnie wcześniej z Cracovią. Na fakcie, że piłkarzom z Lubina skończyła się amunicja a piłkarzom z Bytomia nie chciało się nawet po nią sięgać, skorzystała Cracovia i zgarnęła w meczach z wyżej wymienionymi drużynami cenne 4 punkty. Gra na Konwiktorskiej odcisnęła swoje piętno na piłkarzach Jagiellonii i w meczu sobotnim zamiast grac, przyglądali się podejrzliwie swojej murawie, czy aby na niej też nie ma jakichś krecich nor. A wrocławski Śląsk od początku rundy wiosennej śpi jak stary niedźwiedź z piosenki dla dzieci i niewiele wskazuje, aby miał się obudzić.
GKS Bełchatów: Tak, ta drużyna zasługuje na indywidualną grupę. Piłkarze Bełchatowa mogliby udać się na spoczynek i wystawić na swoje miejsce krasnale ogrodowe, a i tak nie zmieniliby pozycji w tabeli. Kibice mogą spokojnie udać się na halę Skry i dopingować siatkarzy w walce o mistrzostwo. A przynajmniej ta resztka, która jeszcze tego nie zrobiła.
Kolejny tydzień przyniesie ponownie dwie kolejki ligowe. To juz dla polskich piłkarzy ekstremum. Miejmy nadzieję, iż dotrwają do końca sezonu.